Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

👬ROZDZIAŁ 6👬

- Nie wiem co powiedzieć. Myślałam przez cały czas, że Dylan to gangster, złodziej lub jakiś inny bandyta, a tu takie coś.

- Dokładnie. - zgodziłem się ze słowami Bonnie z którą rozmawiałem przez telefon, grzejąc się jednocześnie pod cieplutką kołdrą w swoim łóżku.

- I co teraz zamierzasz? - spytała.

- Nie wiem. Chyba nie dam rady rozgadać w szkole ludziom o tym, że Dylan mieszka w slamsach, nie ma kasy, pracuje w klinice dla zwierząt i ma matkę alkoholiczkę. Nie potrafię być takim dupkiem. - westchnąłem.

- Wiesz, chyba mam pomysł. Skoro nie chcesz go skompromitować przed szkołą, to może skompromituj go tylko przed nim samym. Powiedz mu co wiesz na jego temat, zarządaj spokoju dla siebie i Brada oraz przy okazji zmuś go aby napisał tą prace z literatury. - zaproponowała.

- To nie jest głupi pomysł, tylko jest pare problemów. Ja nie umiem chyba mu tego powiedzieć, no i....sam nie wiem czemu, ale chciałbym mu pomóc. - wyznałem.

- Że przepraszam kurdę, co?

- Ja widziałem to na własne oczy, Bonnie. Miejsce gdzie on mieszka nie nadaje się w ogóle do życia. - wyjaśniłem.

- Jesteś za miękki, Thomas. Nie chcesz wykorzystać tych faktów aby przytrzeć mu nosa, ale on jakoś gnębi ciebie i Brada z uśmiechem na ustach. - upomniała mnie.

- Może ma do tego powody. - wyszeptałem.

- Jezus Maria, Thomas! Czy ty go bronisz?!

- Sam nie wiem co się ze mną dzieje. To wszystko przez jego płacz i przez to jak jego głos brzmi gdy nie jest przesiąknięty nienawiścią. - wzruszyłem ramionami.

- Thomas, nie bądź jak ci wszyscy idioci, co się zakochują w oprawcach.

- Co ty wymyślasz? Serio? Dylan i ja? To nigdy się nie stanie! On jest homofobem i dodatkowo wcale mi się nie podoba. Po prostu szkoda mi go i tyle. - oburzyłem się.

- Rób co chcesz, ale moim zdaniem powinieneś mu utrzeć nosa. On się ZNĘCA nad tobą, mało tego on cię BIJE.

- Muszę to wszystko przemyśleć. - westchnąłem z bezsilnością.

- Mam nadzieję, że wymyślisz coś, co nie sprawi, że to ty będziesz cierpieć. A teraz życzę ci miłej nocy. Do jutra.

- Pa. Dzięki za rozmowę. - rozłączyłem się i odłożyłem telefon na stolik.

W nocy długo nie mogłem zasnąć, zastanawiając się co zrobić z tym czego dowiedziałem się o Dylanie.

* * *

Wszedłem do szkoły. Musiałem w końcu podjąć decyzję. I to musi być właściwa decyzja. Słuchać rozumu czy serca? Bo jedno i drugie mówią mi co innego, przez co czuję się cholernie zagubiony.

Nigdzie nie widziałem Dylana ani Minho. Na korytarzu zauważyłem tylko Kai'a, który siedział na podłodze, oparty o ścianę i czytał notatki z zeszytu.

Usiadłem obok niego.

- Hej! - przywitał mnie z uśmiechem.

- Hej. - odpowiedziałem znacznie mniej weselej.

- Znów cię dopadli? - wywnioskował.

- Jeszcze nie. - zaprzeczyłem.

- A właśnie! - zaczął Kai, odkładając zeszyt na bok - Zacząłem pisać wczoraj tą prace z Theo. Wiesz, on jest naprawdę spoko. Nie rozumiem czemu...

- Później. - przerwałem mu, zauważając Dylana idącego od strony wyjścia ze szkoły.

Podniosłem się i zacząłem iść za szatynem.

Teraz albo nigdy, Thomas! Podejmij decyzję!

- Dylan! - krzyknąłem aby chłopak się zatrzymał i rzeczywiście to zrobił.

Odwrócił się do mnie przodem i przeszył zimnym spojrzeniem.

- Czego? Czasu nie mam. Wpierdol dostaniesz potem. - powiedział nie miłym tonem.

Tak bardzo różni się od tonu, który słyszałem wczoraj jak żegnał się z tym starszym panem z kliniki.

Pokręciłem głową. Nie będę podążał za sercem!

- Wydaję mi się, że jednak nie dostanę żadnego wpierdolu. - uśmiechnąłem się.

Dylan prychnął na moje słowa. Podszedł bliżej i spojrzał mi w oczy. Nigdy nie widziałem u kogoś aż tyle nienawiści w oczach.

- A chcesz się przekonać? - spytał.

- A ty chcesz się przekonać co zrobią ludzie w szkole gdy się dowiedzą gdzie mieszkasz i jak bardzo stoczyła się twoja matka? - zagroziłem i w tym momencie poczułem się podłym sukinsynem bez serca.

Było mi z tym źle. Czułem obrzydzenie do siebie samego teraz.

Dylan otworzył usta lecz zaraz z powrotem je zamknął. Pierwszy raz widziałem go takiego zdezorientowanego. Przypomniał mi się jego wczorajszy płacz i poczułem się jeszcze gorzej.

Dlaczego ja to robię? Teraz nie różnię się niczym od nich!

- Skąd to wiesz? - zapytał w końcu.

- Nie twoja sprawa. Zrobisz tak, dasz mi i Bradowi spokój plus napiszesz ze mną tą pracę z literatury albo będziesz skończony w szkole. - zarządałem, bo i tak nie miałem już innego wyjścia.

- Czy ty mi grozisz? - zaśmiał się.

- Dokładnie tak. - przytaknąłem.

Dylan przestał się uśmiechać. Złapał mnie za kołnierz bluzki i przycisnął do ściany.

- Teraz ty mnie posłuchaj, pieprzona cioto. - wysyczał mi w twarz - Chcesz? To rozgadaj to wszystkim, bo mi wcale nie zależy na tym aby być popularnym. Nie dam spokoju tobie ani temu drugiemu pedałowi, rozumiesz? Będę was prześladował tak długo aż zdechniecie. - powiedział poważnie, po czym puścił mnie i odszedł w stronę wyjścia z budynku.

Stałem przez dłuższy czas w miejscu i nie wiedziałem co mam teraz zrobić.

Trzeba było podążać za sercem, debilu!

* * *

Po ostatnim dzwonku wyszedłem ze szkoły. Odprowadziłem Dylana wzrokiem. Oczywiście jak zwykle wybiegł z budynku i szybkim krokiem podążył w stronę bramy. Mimo, że powiedział iż dostanę dziś wpierdol, to mnie nie ruszył. Olewał mnie do końca zajęć. Nawet Bradowi dał spokój, ale wydaję mi się, że to nie potrwa długo. W końcu i tak dostanę za swoje.

Zacząłem się zastanawiać czy szatyn dziś ponownie odwiedzi szpital. To jedyne pozostawało dla mnie zagadką. Czemu tam chodzi?

Jestem zbyt ciekawski albo podświadomie pragnę zginąć z rąk Dylana, bo ponownie tak jak wczoraj, zacząłem iść za chłopakiem.

Dziś znów odwiedził szpital. Zamiast siedzieć przed budynkiem i czekać aż wyjdzie, wszedłem tam za nim. Wsiadł do windy. Ekran nad drzwiami pokazał mi, że zatrzymał się na siódmym piętrze. Odczekałem chwilę, po czym przywołałem windę.

Ja naprawdę zamieniam się w stalkera, tylko zamiast stalkować jakiegoś przystojniaka, stalkuję debila, który się nade mną znęca.

Na pewno jesteś normalny, Thomas.

Wsiadłem do windy i wcisnąłem guzik z siódemką. Ryzykuję za dużo. Dylan w każdej chwili może mnie zobaczyć, a wtedy mogę już sam sobie grób kopać.

Czemu nie umiem odpuścić?

Wyszedłem z windy na długi korytarz. Z napisu na ścianie wyczytałem, że po prawej znajduje się OIOM. Wstęp tylko dla personelu.

Nie wiedząc co ze sobą zrobić, poszedłem w lewo. Mijałem rzędy drzwi. Niektóre były uchylone, więc przechodząc obok, zaglądałem do pokoi. Widziałem ludzi w różnym wieku, leżących nieruchomo na łóżku.

Co ja tu właściwie robię?

Ostatnie drzwi także były uchylone. Zajrzałem ostrożnie do środka i odnalazłem swoją zgubę.

Dylan siedział na brzegu łóżka i patrzył smutno na śpiącą, małą dziewczynkę. Miała jego kolor włosów.
Serce ścisnęło mi się gdy ujrzałem te wszystkie rzeczy poprzypinane do tego uroczego dziecka.

Bezszelestnie odwróciłem się i usiadłem na jedną z ławek we wnęce na korytarzu.

Czy to możliwe aby Dylan miał siostrę?

I co jej się stało?

Postanowiłem, że już nie będę śledził szatyna, bo za każdym razem dowiaduję się coraz gorszych rzeczy.

- Co tu robisz? - usłyszałem ten zimny ton głosu i zrobiło mi się słabo.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Bonnie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro