👬ROZDZIAŁ 40👬
DRUGI NA DZIŚ<3
Perspektywa: Minho
Wyszedłem z domu Parker'ów, bo czułem jak powoli trafia mnie szlag gdy patrzę na uśmiechającego się do Nate'a Brada.
Usiadłem na drewnianej huśtawce, która stała na werandzie.
Czarnowłosy wydawał się być miły z czego w sumie się cieszyłem, bo to oznaczało, że nie skrzywdzi niebieskookiego.
Ale serce nadal miałem cholernie złamane i nie wiedziałem jak je poskładać do kupy.
Miałem ochotę zamknąć się w pokoju, jeść lody, oglądać filmy romantyczne i płakać jak typowa baba.
- Hej. - usłyszałem, a po chwili zobaczyłem jak Nate siada obok mnie na podłużnym siedzeniu huśtawki - Widzę jak na niego patrzysz. - powiedział, patrząc na mnie swoimi zielonymi oczami, które przykrywała trochę czarna grzywka.
- Na kogo? - zdziwiłem się.
- Na Brada i czuję się trochę głupio z tego powodu. - stwierdził.
- Czemu? - spytałem, postanawiając nie udawać, że nie czuję nic do jego chłopaka.
- Kochasz go, a ja z nim chodzę. To trochę dziwne i przez to nie czuję się komfortowo w tym związku. Ja naprawdę nie chcę psuć przyjaźni między wami. - wyznał.
Spojrzałem na niego.
- Nic nie psujesz. Brad i tak nigdy nie spojrzy na mnie jak na kogoś więcej niż przyjaciela. - zapewniłem.
- Wiesz, nigdy nie wiadomo. - uśmiechnął się lekko - Z Bradem łączy nas przyjaźń i może zgodził się zostać moim chłopakiem, ale prawda jest taka, że jest to świeże. Poza tym nawet mnie jeszcze nie pocałował, a jak ja chciałem to zrobić, to się odsunął. - wyznał.
- Naprawdę? - spytałem, czując ulgę, że moje kochanie nie pozwoliło aby ten złamas położył na nim swoje łapy, chociaż w tej chwili może i złamasem tak do końca nie był.
- Tak. Brad jest naprawdę super chłopakiem, ale nasz związek nie ma tego czegoś. Dobrze się dogadujemy, ale jak przychodzi chwila, że łapiemy się za rękę albo przytulamy, to jest jakoś dziwnie, sztucznie i niezręcznie. - oznajmił Nate - Nie myśl sobie, że chcę go zostawić, bo nie chcę. Nadal pragnę go w swoim życiu, ale chyba bardziej jako przyjaciela, bo bycie razem nam totalnie nie wychodzi. - zachichotał cicho - Chociaż może trzeba trochę poczekać i coś się zmieni? - zastanawiał się.
- Gdy ja przytulam tego niebieskookiego aniołka, wszystko czuję jak najbardziej naturalnie. - uświadomiłem sobie.
- Bo go kochasz. - odparł czarnowłosy.
Zapadła cisza, podczas której się zamyśliłem. Nawet nie wiem w którym momencie, moje myśli zeszły na brata Nate'a.
- Czemu tak traktujesz swojego brata? - zaciekawiłem się.
Poza tym nawet fajnie mi się rozmawiało z chłopakiem. Nie jest jakimś skurwysynem, jak się obawiałem i na pewno nie chce skrzywdzić mojego kochanie.
- Och, Cody. - prychnął Nate, a jego ton diametralnie się zmienił ze spokojnego na zirytowany - Jest moim PRZYRODNIM bratem. - dokładnie podkreślił to słowo - Jest dwa lata młodszy ode mnie. Nie cierpię tego dzieciaka. To wszystko przez to, że jeszcze nie pogodziłem się z rozstaniem rodziców, a tu nagle matka sprowadza sobie jakiegoś amanta z tym gówniarzem. Cody cały czas za mną łazi. Albo gotuje mi jakieś potrawy. Wkurza mnie tym. Nie zjem nic, co on przyrządzi. Cholera wie, czy mi tam czegoś nie nasypał? Zresztą matka teraz bardziej zajmuję się nim, a ja poszedłem w odstawkę. - opowiedział z wyrzutem.
- Czyli jesteś o niego zazdrosny? - wywnioskowałem.
- To nie tak. Chodzi o to, że jemu zawsze wszystko uchodzi płazem, a tylko ja obrywam. To niesprawiedliwe. Do tego robi te swoje niewinne oczka i myśli, że dostanie wszystko czego chce! - oburzył się.
- A nie pomyślałeś, że może on taki już jest? Że jest taki niewinny, nieśmiały? Może taki ma charakter. - stwierdziłem.
- Wątpię. To taki mały aktorzyna. - postawił na swoim.
- Nie wiem. W sumie to go nie znam. - wzruszyłem ramionami - Ale wydaję mi się, że on gotuje dla ciebie, bo po prostu chce abyś go docenił. - oznajmiłem.
- Jeszcze czego! Może od razu powiem mu jaki to on jest słodki, kochany i idealny aby potem mógł się pyszyć z tego, że jest najlepszym synem na świecie! - wykrzyczał, a ja postanowiłem skończyć ten temat, bo on go drażnił jak cholera.
Zapamiętać, nie rozmawiać z Nate'm o Cody'm!
- Wracamy? - zaproponowałem.
Zielonooki pokiwał głową, uspakajając się odrobinę.
Moim zdaniem źle odcieniał swojego przyrodniego brata.
Ten dzieciak raczej potrzebował od niego wsparcia, miłości i opieki, a nie tego aby się pyszyć i odebrać mu matkę.
Wróciliśmy do reszty i w sumie dzień minął nam w miłej atmosferze. Dylan z Thomasem co chwila zagadywali Cody'ego i chyba nawet chłopak ich polubił, bo nie był już taki nieśmiały w stosunku do nich. Wyszło nawet na jaw, że lubi czytać książki, za co Dylan już go uwielbiał, a Thomas marudził, że to strata czasu.
Wróciłem do domu około siódmej, bo musiałem jeszcze odrobić pare zadań na jutro do szkoły.
Kiedy już wieczorem kładłem się do łóżka, mój telefon się odezwał.
Od Brad😍💗✨
Mam głupie pytanie. Czy ja jestem ładny?
Do Brad😍💗✨
Rzeczywiście głupie to pytanie. Oczywiście, że jesteś piękny❤
Od Brad😍💗✨
Naprawdę?
Do Brad😍💗✨
Tak, jesteś piękny
Najpiękniejszy.
Bardzo cię kocham.
Od Brad😍💗✨
Na pewno nie kłamiesz aby mnie pocieszyć?
Do Brad😍💗✨
Nigdy cię nie okłamie, nawet po to aby cię pocieszyć. Zresztą co się stało? Jesteś smutny?
Od Brad😍💗✨
Trochę. Nie układa mi się z Nate'm. Znaczy, bardzo go lubię i dogadujemy się ze sobą. Chodzi mi o to, że nie ma między nami chemii i pomyślałem przez chwilę, że może to coś ze mną jest nie tak.
Do Brad😍💗✨
Jesteś piękny, inteligentny, wspaniały, kochany, śliczny, uroczy, miły, dobry, opiekuńczy, niesamowity, jesteś po prostu idealny, Brad. I nigdy nie mów, że coś z tobą nie tak.
Od Brad😍💗✨
Dziękuję! Jesteś wspaniałym przyjacielem! ❤❤❤
Westchnąłem cicho.
No tak. PRZYJACIEL.
* * *
Wszedłem do szkoły, ale ze znajomych osób, wyhaczyłem tylko Thomasa.
- Hej. - przywitałem się z chłopakiem - Co robisz? - spytałem, widząc, że blondyn się rozgląda dookoła.
- Czekam na Dylana. - odparł.
- No tak. Przecież to takie oczywiste. - przewróciłem oczami.
- Ej! - Thomas skarcił mnie żartobliwie.
Zaśmiałem się, lecz zaraz na powrót spoważniałem.
- Pisałem wczoraj z Bradem. Podobno nie układa mu się z Nate'm. - oznajmiłem.
- To smutne, ale teraz możesz mieć szansę, aby...- zaczął.
- Nie mam żadnej szansy. - przerwałem mu - Brad nigdy nic do mnie nie poczuje. - westchnąłem ze smutkiem.
- Znam kogoś kto ma podobny problem. Zauważyłeś jak Cody patrzy na Nate'a? - spytał.
- Szkoda mi tego dzieciaka. On chce tylko akceptacji brata. - odrzekłem.
- Dokładnie. Chciałbym mu pomóc. - stwierdził.
- Serio? - zdziwiłem się.
- Widziałeś jego smutne oczy?! - oburzył się blondyn - Muszę mu pomóc! I mam nawet pomysł. Może gdybyś pogadał z Cody'm i na przykład udawał, że z nim chodzisz, to Brad zrozumiałby co traci, a Nate polubiłby chociaż trochę swojego brata, gdyby myślał, że jest homo jak on. - wywnioskował.
- To jest głupi pomysł! - uniosłem się.
- No nie wiem, chcę tylko pomóc! Szkoda mi Cody'ego! I szkoda mi ciebie! - wyjaśnił.
- Okej. Pogadam z tym dzieciakiem. Jeśli w ogóle cokolwiek mi powie. - poddałem się.
Jak to mówią, trzeba próbować każdego sposobu aby potem nie żałować, że nie robiło się nic by walczyć o miłość.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
W załączniku: Minho
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro