👬ROZDZIAŁ 4👬
Perspektywa: Theo
Czy jest coś gorszego niż literatura?
Jak cholera nie chciało pisać mi się tej pracy. I jeszcze przypadł mi ten dziwny koleś z dziwnym imieniem! Kurwa! Nawet nie pamiętam jak on się nazywa!
Mam nadzieję, że szybko napiszemy tą pracę i z głowy. Mamy jeszcze trzy tygodnie, ale wolę napisać ją teraz, bo w przyszłym tygodniu jest wycieczka, a ja je uwielbiam.
- Jak takie zero ma czelność podnieść na mnie głos? - wymamrotał Dylan pod nosem.
Był nadal zły na Thomasa. Moim zdaniem ten blondyn ma jaja żeby tak wyzywać Dylana. Szkoda mi go oraz Brada. Nie lubię się nad nimi znęcać, ale to jedyna szansa aby być zauważonym. Z tego co wiem Dylan i Minho mają jakieś problemy ze sobą. I to widać od razu po tym jak się znęcają nad tymi biednymi chłopakami.
Moim problemem jest brak popularności. Dziewczyna mnie rzuciła i tak się tym przejąłem, że masakra. Byłem niedostatecznie dobry dla niej? Za mało znany? Beznadziejny? Nie rozumiem tego. Postanowiłem więc trzymać z tymi debilami aby coś zmienić i może Tracy do mnie wróci jak zobaczy, że staję się rozchwytywany.
- Daj już spokój, Dylan. - westchnąłem.
Mam dość jego zachowania. To tak jakby ci chłopcy zrobili mu największą krzywdę na świecie.
Dylan burknął coś pod nosem i odszedł w kierunku bramy do szkoły. Zawsze po szkole spieszył się gdzieś, ale nigdy o to nie pytam. Minho chyba wie co robi jego kolega po zajęciach lecz ja wolę tego nie wiedzieć. Na co mi to?
Westchnąłem cicho i także zacząłem się zbierać. Muszę być u tego dziwnego gościa na trzecią.
Zarknąłem jeszcze raz na adres, który przesłał mi chłopak i ruszyłem w jego kierunku.
To nie było daleko od szkoły. Miałem problem aby trafić do odpowiedniego domu. Widziałem jakąś willę, ale to pewnie nie tutaj, więc zapukałem do domu obok. Otworzyła mi staruszka.
- Emmm...czy mieszka tu może taki niski chłopak? Ma dziwne imię. Ciemne włosy, cały czas je chrupki bekonowe. - wiedziałem, że robię z siebie debila, no ale cóż.
- Ach...pewnie Malahai. - odrzekła.
Właśnie! Pojebane imię, co nie?
- Mieszka tutaj obok z bratem. - wskazała na willę.
O cholera. Musi mieć kasy jak lodu!
Czemu w takim razie trzyma z Thomasem i Bradem?
Mógłby mieć wszystko przecież!
Podziękowałem starszej pani i skierowałem się do wielkiej posadłości.
Gdybym tutaj mieszkał, Tracy nie rzuciła by mnie nigdy!
Życie jest niesprawiedliwe.
Bałem się przekroczyć bramę. Chyba nie ma tu żadnych psów?
Powoli zbliżałem się do drzwi willi. W końcu udało mi się dotrzeć cały i zdrowy, więc chyba psów tu nie ma. Spojrzałem na wielką koładkę w kształcie głowy demona czy czegoś takiego. Zrezygnowałem i nacisnąłem przycisk dzwonka. Wolę nie dotykać tej koładki. Jeszcze mnie ugryzie.
- Hej. - drzwi otworzył mi Malahai - Dotarłeś. - gestem zaprosił mnie do środka.
Przekroczyłem próg.
- Jakoś dotarłem. - mruknąłem, rozglądając się po wnętrzu.
Mogę tu zamieszkać? Proszę!
- Chodź do salonu. Mój brat wraca za godzinę. Do tego czasu nikt nie będzie nam przeszkadzał w pisaniu pracy. - stwierdził.
Zdjąłem buty i podążyłem za chłopakiem.
- Chcesz coś do picia? - spytał.
- Wody. Jeśli to nie problem. - odrzekłem.
- Spoko. Zaraz przyniosę. Siadaj. - wskazał na kanapę.
Kurdę! Miły z niego ziomek! Nie jest taki wcale zły jak myślałem na początku.
Usiadłem we wskazane miejsce. Na stole były już przygotowane książki i laptop. Chyba sprawnie pójdzie te pisanie. Mam farta, że trafiłem w parze z tym gościem!
Malahai wrócił i podał mi szklankę z wodą, po czym usiadł koło mnie, otwierając paczkę z chrupkami.
- Chrupka? - spytał.
- Nie, dzięki. - odpowiedziałem.
Upiłem łyk wody i odstawiłem szklankę na stolik.
- Mam nadzieję, że umiesz to napisać, Malahai. Ja jestem strasznym debilem jeśli chodzi o ten przedmiot, więc za dużo nie pomogę. - wyznałem.
- Mów mi Kai. Nienawidzę swojego pełnego imienia. Rodzice byli pijani gdy mi je nadawali. - zaśmiał się - Są teraz na Alasce. Praca. - wyjaśnił - I tak, umiem to napisać. Będziesz szukał tylko odpowiednich fragmentów z książki. - dodał.
Uffff! Co za fart i ulga!
Wziąłem książkę do ręki i zacząłem szukać przydatnych wersów gdy Kai pisał wstęp, korzystając z laptopa.
Nawet nie wiem kiedy czas zleciał i usłyszałem trzaśnięcie drzwi.
- Hej, mały bro! - odezwał się jakiś facet, wchodzący do salonu.
Zatrzymał się gdy mnie zobaczył, a jego mina zrobiła się dziwna.
- Hej, duży bro. To jest Theo. Piszę z nim pracę na literaturę. - powiedział Kai, nadal pisząc coś na laptopie.
Ten starszy koleś podszedł do mnie i wyciągnął rękę w moją stronę.
Odłożyłem książkę i wstałem. Podałem mu dłoń.
- Jestem Mike. - przedstawił się z uśmiechem.
Owy Mike trzymał moją dłoń zbyt długo, a jego spojrzenie było mega dziwne.
O co mu chodzi?
- Miło mi cię poznać. - oznajmiłem, żeby nie było iż jestem niekurturalny czy coś.
- To mnie jest miło. Bardzo miło. - uśmiechnął się szerzej i w końcu puścił moją rękę.
Dziwny jest ten koleś.
Wróciłem do zaznaczania fragmentów.
Mike poszedł gdzieś i się z tego cieszyłem. Czułem się nieswojo w jego towarzystwie.
- Kurdę, żeby to miało ręce i nogi trzeba trochę nad tym posiedzieć. - mruknął po niedługim czasie Kai.
- Trudno. - westchnąłem.
- Wpadniesz jutro? Ja jeszcze dziś na wieczór spróbuję coś sklecić z tego. - zaproponował.
- Pewnie. I tak jestem wdzięczny, że to ty odwalasz całą robotę za mnie. - stwierdziłem.
- Jak możesz trzymać z Dylanem i Minho? Nie pasujesz do nich. Jesteś za fajny. - zaśmiał się, a i ja się lekko uśmiechnąłem na jego słowa.
- Ta, ty też jesteś spoko. - westchnąłem, po czym wstałem z kanapy.
Jak na złość pojawił się Mike.
- Idziesz już? - zapytał mnie smutnym tonem.
Bez kitu, ten koleś zaczyna mnie przerażać! O co mu chodzi? On ma tak zawsze czy jak? Dopiero co mnie poznał, a zachowuje się jakbym był jego dobrym znajomym i jest niezadowony z tego, że muszę już iść.
- Tak. Muszę lecieć. Narazie, Kai. I dzięki za wszystko. - zwróciłem się do niego.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się.
- Bro, siedź sobie! Ja go odprowadzę. - zdecydował szybko Mike i zanim w ogóle miałem szansę coś powiedzieć, mężczyzna pociągnął mnie w stronę drzwi za koszulkę.
Ej, a może on chce się mnie pozbyć jak najszybciej?
- Wpadniesz jeszcze? - zapytał mnie.
- Jutro. - odpowiedziałem.
Założyłem buty i cały czas czułem na sobie jego wzrok. Złapałem za klamkę.
- A może dasz się zaprosić na kawę? - zapytał.
Odwróciłem się powoli w jego stronę.
- Po co? - zdziwiłem się.
To się kupy nie trzymało! Czego on ode mnie chciał?!
- Chcę cię poznać. - odrzekł z uśmiechem.
- Ale po co? - nadal nie rozumiałem.
- Oj, lalka, nie zadawaj głupich pytań. - zaśmiał się.
Jak on mnie kurwa nazwał?!
To psychol jakiś!
- Wiesz, raczej zrezygnuję z tej kawy. - powiedziałem powoli i otworzyłem drzwi.
- A ja nie. - puścił mi oczko.
Okej! Super! Już kumam! On chyba na mnie leci!
- Emmm...nie wiem jak ci to powiedzieć, ale ja wolę dziewczyny, wiesz. Przykro mi. - oznajmiłem.
- Kogo próbujesz okłamać? - spytał, a mnie jakby piorun trzasnął.
- Chyba lepiej wiem co mnie kręci, a co nie! - odparłem, rezygnując z miłego tonu głosu.
Wkurzony, ruszyłem w stronę bramy.
Co za kurwa koleś! Będzie mi tu wmawiał jakieś niestworzone rzeczy! Za kogo on się uważa?!
- Do jutra, lalka! Kawa nadal jest aktualna! - wykrzyczał za mną.
No co za świr!
Trzeba skończyć tą pracę z Kai'em jak najszybciej!
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
W załączniku: Mike
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro