👬ROZDZIAŁ 35👬
Szedłem chodnikiem z Dylanem. Właśnie wracaliśmy ze szpitala od Claudii. Szatyn sam zaproponował mi abym tam z nim poszedł. W sumie nie żałuję, że się zgodziłem, bo Dylan powiedział mi dużo o swojej siostrze. Na przykład to, że dziewczynka gdy na dworze była burza, wpychała się szatynowi do łóżka i dopóki jej nie przytulił, nie chciała wyjść spod kołdry. Wyobrażając sobie tą scenę, serce zmiękkło mi jeszcze bardziej. Dylan jest taki kochany. Naprawdę mam nadzieję, że Claudia się kiedyś obudzi.
- Gdzie teraz? - spytał szatyn.
Spojrzałem na jego uroczą twarz i od razu moje kąciki ust uniosły się w górę.
- Na huśtawki? - zaproponowałem.
Chciałem spędzić z nim jak najwięcej czasu. Chyba nigdy nie będę mieć dość jego towarzystwa.
Dylan pokiwał głową i skierował się w stronę placu.
Gdy tylko znaleźliśmy się na miejscu, od razu wepchałem się szatynowi na kolana.
- Jak się zarwie, to nie do mnie miej pretensje. - Dylan spojrzał niepewnie na pal trzymającą łańcuchy od huśtawki.
- Ostatnio się nie zarwała. - upomniałem, zaplątując mu ręce na szyi.
- Marudzisz. - stwierdził, po czym ku mojemu zdziwieniu cmoknął mnie krótko w usta, nie przejmując się czy ktoś przechodzący w pobliżu placu to zobaczy.
Wygląda na to, że częściowo przestał zwracać uwagę na otoczenie, poza tym wydaję mi się, że stał się ostatnio bardziej czuły. Oczywiście, cieszyły mnie te rzeczy, dlatego uśmiechnąłem się i cmoknąłem w rewanżu chłopaka w ten jego uroczy nosek.
- Przestań całować mnie po nosie! Masz jakiś fetysz czy co? - zaśmiał się, jednocześnie zakrywając nos rękawem od bluzy.
- Po prostu jesteś uroczy i powstrzymać się nie mogę. - zachichotałem.
- Nie jestem uroczy. - burknął.
- Jesteś uroczy, kochanie. - powiedziałem i odciągnąłem jego rękę mu z twarzy, po czym cmoknąłem go ponownie w nosek.
Szatyn spojrzał na mnie karcącym wzrokiem, a jego policzki przybrały lekko różowego koloru.
Czyżby się zawstydził?
Bosz, on jest taki słodki!
Nie mogąc się powstrzymać, musnąłem lekko jego usta, na co chłopak objął mnie mocniej w pasie. Uznałem to za znak, że mogę kontynuować, więc przywarłem bardziej do jego warg. Nadal nie mogłem się nacieszyć faktem, że Dylan jest moim chłopakiem. Że mogę go przytulić. Mogę go pocałować. Mogę go kochać.
Sapnąłem cicho, a serce rozpędziło się w mojej piersi do granic możliwości, gdy szatyn chyba trochę stracił kontrolę, bo wsunął mi swój język do ust, a jego ręka wkradła się pod moją bluzkę, muskając lekko palcami skórę na moim boku.
Podjąłem się jego zaczepki i również zacząłem ocierać swój język o ten jego.
Szatyn zamruczał, a mi momentalnie po ciele przeszły dreszcze na ten dźwięk.
Po chwili przerwaliśmy pocałunek. Oparłem czoło to te należące do chłopaka.
- Już wiem jak będę cię nazywał. - uśmiechnąłem się - Będziesz moim kotkiem. - zdecydowałem.
- Co? - zdziwił się.
- Mruczysz jak kotek. - wyjaśniłem.
- Wcale nie! - oburzył się Dylan.
- Wcale tak. Jesteś moim słodkim, uroczym kotkiem. - wyszeptałem, dając mu buziaka w zaróżowiony policzek.
- Czuję się w tej chwili taki zażenowany. - westchnął.
- Niepotrzebie. Ja tylko mówię prawdę i nie po to aby cię zawstydzić. - cmoknąłem go krótko w usta.
Kocham go i będę mówił mu tyle komplementów ile tylko jestem w stanie.
W końcu musi wiedzieć jak bardzo wyjątkowy jest, a wątpię żeby przez ostatni rok słyszał o sobie jakieś dobre słowa.
- Jesteś całym moim światem i bardzo cię kocham, kotku. - wyznałem.
- Tommy...- zaczął cicho Dylan, lecz zaraz potem przytulił mnie mocno, na co uśmiechnąłem się i zacząłem czule gładzić go po plecach - Jak ja mogłem cię tak krzywdzić? - spytał.
Odsunąłem się, chcąc spojrzeć mu w oczy.
- Wybaczyłem ci. To temat zamknięty. Nie myśl o tym co było kiedyś. - poprosiłem.
Dylan pokiwał głową i posłał mi mały uśmiech.
Nagle mój telefon się odezwał, więc wyjąłem go z kieszeni.
Miałem jedną wiadomość od Brada i....135 powiadomień z jakiejś aplikacji.
- Co to jest? - spytałem Dylana, pokazując mu ekran telefonu.
- Trzeba było mi nie poddawać hasła, a poza tym sam pozwoliłeś mi czytać fanfiction. - wzruszył ramionami.
- I tak cię kocham. - westchnąłem, nie przejmując się już faktem, że jakieś powiadomienia zapychają mi telefon.
Odczytałem sms'a od Brada i uśmiechnąłem się szeroko.
Od Brad❤
Masz czas? Chciałbym abyś pomógł mi w wyborze ubrań, bo mam tak jakby randkę! 😍
- Chyba Minho wziął się do roboty! - wykrzyczałem wesoło, o mało nie spadając z kolan Dylana.
- Matko święta! - skomentował moje zachowanie szatyn.
- Chodź! - poderwałem się i złapałem mojego chłopaka (o bosz, jak to pięknie brzmi) za rękę.
- Gdzie? - zdziwił się.
- Do Brada. - wyjaśniłem krótko, ciągnąc go za sobą.
- Jeszcze tam mnie nie widzieli. - burknął niezadowolony, ale nie zwracałem na to uwagi.
Potem dam mu buzi i już nie będzie marudził.
* * *
- Hej! - przywitałem się z moim przyjacielem.
- O! Tak myślałem, że przyjdziecie razem. Oderwać się od siebie nie możecie. - przewrócił oczami Brad.
Zachichotałem i spojrzałem na Dylana, który był trochę nie swój, ale nic dziwnego skoro jest w nowym miejscu i jeszcze u kogoś kogo gnębił.
- W sumie to my tylko na chwilę. Gadaj szybko co to za randka i daj mi dostęp do szafy. - nakazałem.
Dylan usiadł na łóżku gdy ja podbiegłem do szafy i zacząłem przeglądać ciuchy, które nadały by się na randkę.
- Chyba już nie muszę dawać ci dostępu do szafy. - westchnął Brad, po czym usiadł obok Dylana, ale zachowując znaczną odległość - Więc...- zaczął - Pamiętasz jak pisałem z tym fajnym chłopakiem? - spytał.
Spojrzałem na niebieskookiego.
- No coś tam pamiętam. - wymamrotałem.
- Ma na imię Nate i dziś mam z nim się spotkać! - zaklaskał w dłonie.
- A Minho? - posmutniałem.
- Minho? - zdziwił się Brad.
- Emm..nic. - wyszeptałem - Ale wiesz, nie znasz tego Nate'a. Co jeśli to jakiś zbok? - zmartwiłem się.
- Ogarnij się, Tom. Pisaliśmy dużo i znam go. - uparł się mój przyjaciel.
- Tommy ma rację. - poparł mnie Dylan, za co byłem mu wdzięczny - Nigdy nie wiadomo na kogo się trafi. Lepiej na pierwsze spotkanie weź kogoś ze sobą. Tak dla ochrony. - zaproponował.
- No! Na przykład Minho! - powiedziałem szybko.
- Właśnie! - zgodził się ze mną Dylan, posyłając mi lekki uśmiech - W razie czego on wie jak przywalić. - zapewnił.
- Dajcie spokój. Nate jest spoko i nie będę brał nikogo ze sobą na randkę, bo jak to będzie wyglądać? - uparł się Brad.
- Martwię się. Nie chcę żebyś zrobił jakiejś głupoty. - wyznałem.
- Będzie dobrze, Tom. To co? Co mi radzisz w kwestii ubioru? - spytał, wstając i podchodząc do szafy.
Wskazałem na czarne rurki i śliczną bluzkę w której niebieskooki wyglądał świetnie, ale nadal nie podobał mi się ten pomysł z randką w ciemno.
Jeśli ten Nate coś zrobi mojemu kochanemu przyjacielowi, zabiję.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
W załączniku: Thomas
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro