Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

👬ROZDZIAŁ 5👬

DRUGI NA DZIŚ <3

Szykuj się, Dylan! Zaraz odkryję twoją tajemnicę i będziesz skończony!

Załatwię cię jak ty mnie!

Wybiegłem po ostatnim dzwonku ze szkoły i ustałem w rogu parkingu. Poczekałem aż Dylan opuści szkołę. Gadał przez chwilę z Theo, po czym ruszył do bramy.

Zarzuciłem sobie kaptur na głowę i zacząłem iść za szatynem.

Utrzymywałem znaczną odległość lecz nie tak dużą żeby go nie zgubić.

Byłem pewien na sto procent, że zaraz spotka się z jakimś gangiem albo ustanie na ulicy i zacznie sprzedawać narkotyki.

Wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy chłopak od tak wszedł sobie do szpitala.

Kradnie morfinę? To możliwe!

Usiadłem na ławce koło wejścia.

Ciągle patrzyłem na godzinę w telefonie.

Po dokładnie dwudziestu siedmiu minutach, Dylan wyszedł ze szpitala.

Przeszedł koło mnie, ale na szczęście nie poznał mnie przez kaptur na głowie. Kontynuowałem śledzenie go.

Po niedługim czasie, chłopak wszedł do białego budynku.

Chce pewnie sprzedać morfinę w...

Spojrzałem na szyld.

Klinice weterynaryjnej?

No okej...to dziwne.

Byłem zły jak cholera! Gówno udało mi się dowiedzieć! Był sobie w szpitalu przez pół godziny, a teraz jest u weterynarza!

Nic nie rozumiem!

Zdeterminowany, nawet nie pomyślałem.
Wszedłem do kliniki.

Za ladą zobaczyłem starszego mężczyznę. Dylana ani śladu.

- W czym mogę pomóc? - spytał mnie.

Podszedłem do lady.

- Emmm...ja....- zacząłem niepewnie.

Mój wzrok przyciągnął ruch za starszym panem. Znajdowały się tam uchylone drzwi. Ujrzałem Dylana i on....mył psa! Kurwa, mył psa!

To trochę za słabe na szantaż.

Usłyszałem jego śmiech i po raz pierwszy słyszałem go bez bezczelności, złośliwości, nienawiści. Po prostu śliczny, dźwięczny śmiech.

Mimowolnie sam się uśmiechnąłem.

Dylan chichotał, tworząc pianę na łbie psa. Zwierzak co chwila się kręcił i chłopak nie mógł go porządnie umyć, ale chyba mu to nie przeszkadzało, bo kontynuował mycie psa z uśmiechem.

- Wszystko dobrze? - odezwał się starszy pan, a ja spaliłem buraka, bo pewnie wziął mnie za kogoś umysłowo opóźnionego.

- Tak. Emmm...wpadnę kiedy indziej. - odpowiedziałem i szybko opuściłem klinikę aby Dylan mnie nie zobaczył.

Usiadłem na pobliskiej ławce i zacząłem nad tym wszystkim rozmyślać.

Co wiemy? Dylan był w szpitalu, kit wie po co oraz pracuje w klinice.

Tylko po co pracuje? Rodzice kasy mu nie dają?

Nic już nie wiem.

Zanim opuściłem klinikę w oczy rzuciła mi się tablica z godzinami otwarcia. Może wrócę tu przed ósmą i zobaczę dokąd chłopak pójdzie po pracy?

Czuję się jak cholerny stalker!

* * *

Nie wiem po jakiego wała wróciłem przed klinikę piętnaście minut przed jej zamknięciem.

Oparłem się o ścianę budynku i czekałem.

Nagle dotarło do mnie, że jestem chory, że tak śledzę ludzi. Pokręciłem głową i chciałem odejść, ale drzwi od kliniki się otworzyły, a ja szybko schowałem się za rogiem.

- Do widzenia, Jeff! Jutro ty myjesz Szczęściarza! - usłyszałem wesoły głos Dylana.

Jego głos był teraz tak przyjemny do słuchania. Nie to co gdy mnie wyzywa.

Wyjrzałem zza rogu. Starszy pan zamykał drzwi od kliniki, a Dylan odchodził w stronę ścieżki między blokami.

Nadal nie wiedząc po co jeszcze go śledzę, poszedłem za nim.

Nic mi tu nie pasowało. Chłopak, który jest tyranem, bije mnie, wyzywa, znęca się nade mną, poza szkołą wydaje się spoko kolesiem?

Byłem tak bardzo wpatrzony w sylwetkę Dylana aby go nie zgubić iż nie zdałem sobie sprawy dokąd tak naprawdę zmierzam.

Zorientowałem się gdzie jestem w chwili gdy szatyn wszedł do bloku.

On chyba tu nie mieszka?

Z przerażeniem spojrzałem na ruderę, która kiedyś może i była blokiem.

Rozejrzałem się dookoła. Slamsy. Inaczej nazwać tego się nie da.

Zszokowany przysiadłem na zepsutej ławce obok bloku. Teraz już wiem czemu pracuje. On ewidentnie jest biedny.

Tylko czemu znęca się nade mną i Bradem?

Nie zazdrości nam kasy, bo przecież wtedy również znęcałby się na przykład nad Kai'em, który jest mega bogaty.

Ale to nie ważne po co i dlaczego.

Mam na niego haka.

Mieszka w ruinie. Nie ma kasy.

Przestanie szybko być popularny w szkole.

O tak! Zemsta jest słodka!

Nagle usłyszałem głośne wrzaski kobiety. Miałem już wstać i wynieść się stąd. Ta okolica mnie przerażała.

Ale zanim zdążyłem się podnieść, z bloku wybiegł Dylan. Usiadł na schodach.

Nawet stąd usłyszałem jego płacz.

Coś we mnie pękło.

Nie, ja nie mogę mu tego zrobić.

Pomimo tego, że traktuje mnie jak śmiecia, ja nie potrafię zniszczyć mu tego co ma w szkole.

To co ma w życiu to chyba wystarczająca kara dla niego.

Chłopak wstał nagle ze schodów i poszedł gdzieś. Nie szedłem już za nim.

Do głowy wpadł mi bardzo głupi pomysł.

Wstałem z ławki i wszedłem do bloku.

Było tu okropnie. To straszne tutaj mieszkać.

Poszedłem w stronę krzyków kobiety. Zatrzymałem się dopiero pod drzwami gdzie było je słychać najgłośniej.

- Dylan! Wracaj tutaj, gówniarzu! - usłyszałem.

Drzwi się otworzyły, a ja stanąłem jak wryty. Kobieta na pewno była matką Dylana. Ten sam kolor włosów i oczu.

- Czego? - spytała mnie nie miło.

Czuć było od niej alkohol.

- Masz parę gorszy? - przyjrzała mi się - Mój syn to mały skurwiel. Nie chciał kupić mi metówy. A ty? Masz coś z procentem? - zapytała.

Boże....

Zerwałem się z miejsca i zacząłem zabiegać na dół po schodach.

- Nie pomożesz kobiecie w potrzebie?! To spierdalaj, gówniarzu jeden! - wydarła się na mnie.

Wybiegłem z bloku. Jedyne czego chciałem to znaleźć się w domu i zakopać w ciepłym łóżku. Tam jest bezpiecznie, a to miejsce mnie przeraża.

Jak Dylan może tak żyć? Przecież tego nawet życiem się nazwać nie da!

Całą drogę do domu, myślałem tylko o sytuacji chłopaka i teraz byłem już pewny, że nie wykorzystam niczego czego się dowiedziałem przeciwko niemu.

Było mi go tak strasznie żal. I wiem, że nie powinienem tak myśleć, bo on nie litował się nade mną gdy mnie bił lub upokarzał, ale odkąd usłyszałem jego płacz....nie mogłem inaczej.

Chcę mu pomóc.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Thomas

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro