Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

👬ROZDZIAŁ 13👬

Wyłączyłem piekarnik, po czym wyjąłem ciasto i położyłem je na szafce aby ostygło, chociaż znając mojego tatę, to dobierze się do niego za chwilę i poparzy sobie język.

- Jak ładnie pachnie! - usłyszałem.

O wilku mowa.

Pokręciłem tylko głową na to, że staruszek szukał już noża w szufladzie.

Wspiąłem się po schodach by dotrzeć do łazienki gdzie obmyłem ręce z resztek ciasta i mąki. Potem zahaczyłem o swój pokój aby zerknąć na telefon. Miałem jedną wiadomość.

Od Bonnie😜
O której u mnie będziesz? Mam nowy lakier! Z brokatem! 😍💅✨

Zachichotałem cicho pod nosem. Ta dziewczyna mnie kiedyś wykończy! Ale za to ją lubię.

Do Bonnie😜
Postaram się wpaść za godzinę ❤

Odłożyłem telefon na stolik, po czym przysiadłem na łóżku.

Od rana zastanawiałem się czy Dylan zadzwonił do tego ośrodka. Mam nadzieję, że nie zabiję mnie za to co zrobiłem za jego plecami.
Nie jestem w stanie myśleć o niczym innym dzisiaj.

Chyba pierwszy raz nie jestem zadowolony z tego, że jest weekend.
Nie mam nawet jak zapytać się o cokolwiek Dylana.

Nadal nie wiem czemu jestem aż tak bardzo empatyczny.

* * *

- Myślałam ostatnio nad tym aby coś zmienić w sobie. - zaczęła Bonnie, malując mi paznokcie bezbarwnym lakierem.

Z boku poznokci nałożyła trochę brokatu. Całość wyglądała delikatnie i niezauważalnie dla kogoś kto się nie przygląda.

- Chciałabym żeby to było coś szalonego. Sama nie wiem co. A ty? Co myślisz? O! Może zetnę włosy! - stwierdziła wesoło.

- Ychym. - wymruczałem, wpatrzony w swoje paznokcie.

- Słuchasz mnie w ogóle? - spytała.

- Co? - spojrzałem na nią.

- O czym tak myślisz? - zaciekawiła się.

- O niczym. - skłamałem.

- Czyli znów chodzi o Dylana. - westchnęła.

- Wcale nie! - zaprzeczyłem szybko - No może trochę. - przyznałem - Zastanawiam się czy skontaktował się z tym ośrodkiem, który mu poleciłem. - wyjaśniłem.

- Naprawdę aż tak to cię obchodzi? - niedowierzała Bonnie.

- Posłuchaj, jego siostra leży na OIOMie, nie ma kasy, musi pracować i uczyć się jednocześnie. Nie ma nic z życia. Przynajmniej problem z matką miałby z głowy. - oznajmiłem.

- Rozumiem. Jego życie jest do dupy. - przyznała - Ale Dylan jest dorosły i da sobie radę. Poza tym to JEGO życie, nie TWOJE. - upomniała.

- Wiem, ale ja nie potrafię przestać o tym myśleć. - spuściłem głowę.

- Thomas, zajmij się sobą, okej? - poprosiła.

Spojrzałem na przyjaciółkę i powoli pokiwałem głową.

- Okej. - odparłem.

Bonnie ma rację.

Czas przestać przejmować się problemami Dylana.
Pomogłem mu jak tylko umiałem.
Na tym koniec.

Perspektywa: Dylan

Wysiadłem z autobusu. Po tym jak zadzwoniłem pod numer, który dostałem od Thomasa, mężczyzna po usłyszeniu mojego imienia od razu kazał mi przyjechać na spotkanie. To było trochę dziwne.

Odnalazłem odpowiedni budynek. Zaraz na przeciwko znajdował się kontuar* do którego podszedłem.

- W czym mogę pomóc? - starsza kobieta oderwała wzrok od papierów i spojrzała na mnie.

- Nazywam się Dylan...- zacząłem.

- O! Proszę iść do pokoju 34. - przerwała mi.

Lekko zdezorientowany jej zachowaniem, ruszyłem we skazanym kierunku.

Nadal nie wiedziałem czy postępuje słusznie, chcąc zamknąć matkę w jakimś ośrodku.

Wziąłem głęboki oddech i zapukałem do drzwi, a gdy usłyszałem ciche "proszę", wszedłem do środka.

- Dzień dobry. Byłem dziś umówiony na spotkanie. - wyjaśniłem.

Mężczyzna w wieku może czterdziestu lat podniósł na mnie wzrok.

- Dylan, tak? - spytał.

- Tak. - odparłem niepewnie.

Może i byłem umówiony, ale żeby aż tak kojarzyli mnie w miejscu gdzie nigdy nie byłem?

- Usiądź. - wskazał na krzesło przed biurkiem za którym siedział.

Zająłem miejsce i patrzyłem jak mężczyzna szuka czegoś w papierach.

- Od jak dawna twoja matka pije? - zapytał.

Zmrużyłem oczy.

- Skąd pan wie, że chodzi o moją matkę? Nic nie wspominałem o tym przez telefon. - zrobiłem się podejrzliwy.

- Dostaliśmy już zarys informacji. - wyjaśnił - Więc? - spojrzał na mnie pytająco.

- Od roku. - odrzekłem, zastanawiając się jednocześnie skąd mieli ten zarys informacji.

- Co najczęściej pije i ile w ciągu dnia? - spytał.

- Czasami nawet trzy butelki. Zawsze bierze alkohol z mety. - odparłem, chociaż czułem się nieswojo rozmawiając o takich rzeczach z kimś zupełnie obcym.

- Miała już napady? - zapisał coś w swoim notesie.

- Napady? - zdziwiłem się.

- Padaczki lub może dilerkę albo napady szału. - sprostował.

- Ostatnio miała napad padaczki, a szału dostaje zawsze gdy nie pójdę jej po metę. - odpowiedziałem, wkładając ręce w kieszenie bluzy i opierając się wygodniej o krzesło.

Może to nie było zbyt kulturalne, ale wali mnie to. Spowiadam się obcemu kolesiowi z grzechów swojej matki, więc mam prawo siedzieć jak chcę.

- Rok życia w uzależnieniu to nie dużo. Miała by szansę szybko z tego wyjść, ale jeżeli pije te podróbki z mety jak to powiedziałeś, to sytuacja przedstawia się trochę gorzej. Ale nie ma co panikować. Zrobimy wszystko aby jej pomóc. - zapewnił - Jesteś w stanie ją do nas przyprowadzić czy mamy wysłać samochód? - zapytał.

Ściągnąłem brwi w zdziwieniu.

- Teraz? - spytałem.

- No tak. Pobyt jest już zarezerwowany na cały rok. Myślę, że w tym czasie z pewnością jej pomożemy. - oznajmił.

- Zarezerwowany? - powtórzyłem za lekarzem z szokiem.

Czyżby Thomas dzwonił tutaj wcześniej niż ja i już wszystko pozałatwiał?

Nogi mu z dupy powyrywam jak go zobaczę!

- Dokładnie. Im szybciej zaczniemy terapię tym lepiej. - stwierdził mężczyzna.

- Nie mam jak jej przywieźć. Nawet nie wiem czy będzie chciała tutaj przyjść z własnej woli. - wyznałem.

- Rozumiem. Może jej być ciężko na początku, ale powinna się szybko przystosować. Chodź za mną. Coś ci pokażę. - nakazał.

Wyszedłem za nim z gabinetu. Lekarz zaprowadził mnie do sali gdzie przez szybę widziałem osoby w różnym wieku, siedzące przy stołach. Jedna z nich szyła coś, druga rysowała. Facet w kącie uczył się grać na gitarze.

- Będzie miała tyle rzeczy, które zajmą jej czas, że przestanie myśleć o alkoholu, a miłe towarzystwo sprawi, że siedzenie tutaj nie będzie dla niej uciążliwe. - oznajmił lekarz - Więc musisz zdecydować. Mam wysyłać samochód po twoją matkę czy chcesz aby nadal żyła tak jak żyje teraz? - zapytał.

Spojrzałem na mężczyznę, który czekał na moją odpowiedź. Oczywiście chciałem aby pomogli mojej matce w walce z nałogiem, ale nadal martwiło mnie te gadanie, że pobyt jest już zarezerwowany i te wszystkie rzeczy, które wiedział lekarz.

Chyba zaczynałem żyć w jakimś innym świecie albo mam omamy. Sam nie wiem.

- Zawsze możemy odwołać rezerwację. - zapewnił lekarz.

- Nie. - pokręciłem głową gdy po raz kolejny przypomniała mi się matka leżąca na podłodze - Pomóżcie jej. - zdecydowałem.

A ja chyba mam do pogadania z pewną osobą.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Bonnie

*kontuar - inaczej lada

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro