Rozdział 5
Oczami Niki
Obudziłam się. Tym razem pokój był cały czerwony. Był już ranek. Przypomniała mi się sytuacja z wczoraj. Spróbowałam usiąść. Już prawie się podniosłam, gdy poczułam przeszywający ból w prawym boku. Bolało tak jak we śnie. Może to była wizja? Taka rzeczywista? Nie wytrzymałam i krzyknęłam z bólu, a oczy zaszły mi łzami. Zanim drzwi do pomieszczenia gwałtownie otworzyły się, po moich policzkach spłynęło kilka kropel słonej cieczy. W drzwiach staną Lloyd z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Podszedł szybko do łóżka i zapytał.
- Czy coś się stało?!
- Nie, nic. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Łzy jeszcze bardziej zaczęły cieknąć z moich oczu. Bolało jak diabli.
- Spokojnie, jestem przy tobie. - pocieszał mnie.
W tym momencie kilka kropelek cieczy wypływającej z moich oczu spadło na zabandażowane miejsce i rana przestała boleć. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Szybko usiadłam i odwinęłam opatrunek. Nie było nawet zadrapania. Spojrzałam na zaszokowanego chłopaka i uśmiechnęłam się lekko. On nadal w szoku przytulił mnie mocno, a ja oddałam uścisk. Po chwili niechętnie oderwaliśmy się od siebie i obydwoje lekko zarumieniliśmy.
- Choć, przedstawię ci resztę mojej drużyny. - powiedział entuzjastycznie. Ja tylko przytaknęłam na znak, że się zgadzam. Po krótkim spacerze dotarliśmy chyba do salonu.
- Nika, to są moi przyjaciele. Nya, Jay, którego już poznałaś, Col, Zane i Kai, w którego pokoju spałaś.
- Dziękuję za pożyczenie mi swojej sypialni. - powiedziałam nieśmiało.
- Nie ma za co, dla tak pięknej dziewczyny jak ty, zrobię wszystko. - odparł i puścił do mnie oczko, a ja uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na Lloyda, który zaciskał pięści ze złości. Czyżby był o mnie zazdrosny? Ciekawe. Po chwili się uspokoił i powiedział do mnie.
- Chodź, to poznasz moją mamę.
★★★★★★★★★★★★★★★★
Pamiętajcie o motywacji dla mnie, czyli ★ + komentarz ;-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro