Rozdział 4
Oczami Lloyda
Wyszedłem razem z mistrzem z mojego pokoju aby Nika mogła pójść spać. Zacząłem o niej myśleć. Ma piękne niebiesko – szare oczy z zieloną obwódką dookoła źrenic. Mógłbym się w nie patrzeć całymi dniami. Jej włosy, kręcony ciemny blond, są miękkie jak poduszka. Ja się chyba zakochałem... I co teraz?! Jak ja jej to powiem? Myślałem jeszcze chwilę, aż poczułem zapach dymu. Wyszedłem z salonu i kierowałem się w stronę źródła, które okazało być się moim pokojem. Zaraz... Tam jest Nika! Wbiegłem jak oparzony do pomieszczenia i zobaczyłem, że wszystko się pali! A ona... też...Nie wiedziałem co robić, więc zacząłem krzyczeć najgłośniej jak potrafiłem. Po chwili przybiegli Kai, Nya i Jay. Zauważyłem, że dziewczyna obudziła się i gwałtownie usiadła na łóżku z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Lecz zamiast krzyczeć z bólu, po prostu zamknęła oczy, a pomieszczenie, łącznie z nią przestały się palić. Nika tylko spuściła głowę w dół i zaczęła płakać. Ja byłem w takim szoku, że przez chwilę nie mogłem się ruszyć z miejsca. Ona panowała nad ogniem!? Wreszcie podszedłem do niej, wziąłem na ręce i mocno przytuliłem. Wiedziałem, że nie ma siły otworzyć oczu. Usłyszałem tylko ciche jęknięcie i poczułem, że coś spływa mi po ręce. Zapaliłem światło i zobaczyłem, że to krew. Przestraszony spojrzałem na dziewczynę i zacząłem lustrować ją wzrokiem. Moją uwagę przyciągnęła ogromna rana na w jej prawym boku. Przecież on się wykrwawi! Szybko zdjąłem koszulkę i zatamowałem krwawienie i pobiegłem do kuchni po bandaże.
:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro