Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36

Wczorajszy trening z Nyą poszedł pomyślnie. Nauczyłam się wszystkich podstawowych tricków związanych z kontrolowaniem wody. Po małym incydencie w całkowitym zalaniem jeziora, dziewczyna traktowała mnie bardziej ostrożnie. Nie dziwię jej się. Sama się siebie w tym momencie bałam.

 - Gdzie jesteś? Obraziłaś się czy co? - usłyszałam nawoływanie Lloyda oraz kroki w moim kierunku. Jesteśmy w ogromnym lesie mieszanym, gdzie przebiega mój ostatni trening polegający na zapanowaniu nad podstawowymi mocami.

Niechętnie wstałam z lekko wilgotnego kamienia i po cichu podeszłam za drzewo. Chwilę poczekałam i naskoczyłam na plecy zielonego ninja. Niestety szybko mnie zrzucił i leżałam na trawie z rękami przygwożdżonymi nad głową.

 - Mam cię. - uśmiechną się chytrze. Chciał mnie pocałować, lecz ja w ostatniej chwili przekręciłam głowę. Od razu mina mu zrzedła.

 - Z tego co wiem, miałeś mnie uczyć jak zapanować na energią. - oddałam złośliwy uśmiech. Chłopak przewrócił tylko oczami i podniósł mnie z ziemi.

****************************************************

Według wskazówek Lloyda wytworzyłam w ręce kulę energii i rzuciłam nią w pobliskie drzewo. Wszystko poszło wspaniale, no może poza jednym. Dyszałam jakbym przebiegła maraton i nie było już mowy o dalszym rozwalaniu drzew w ten sposób.

 - Co ja do jasnej ciasnej robię źle?! - krzyknęłam na całe gardło.

 - Wiem! Powinnaś energię czerpać z otoczenia zamiast z wnętrza siebie. Spróbuj... Skupić się na wietrze. Wtedy będziesz pobierała z niego energię i reszta pójdzie już gładko.

Tak zrobiłam. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie, że zaczynam wchłaniać podmuch poprzez cienkie, złote nitki. Gdy poczułam, że moje dłonie są zupełnie "pełne", skupiłam się jeszcze mocniej i wyładowałam całą siłę na pobliskich drzewach. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam przed sobą nie las, tylko raczej bardzo dużą polanę.

 - Wow. Ja to zrobiłam? - zapytałam swojego towarzysza. Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ co innego odwróciło naszą uwagę. Była to ciemno - fioletowa plama na niebie, która rozprzestrzeniała się z każdą sekundą.

 - Błagam, niech to nie będzie to o czym myślę...

                                      C.D.N

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro