Rozdział 36
Wczorajszy trening z Nyą poszedł pomyślnie. Nauczyłam się wszystkich podstawowych tricków związanych z kontrolowaniem wody. Po małym incydencie w całkowitym zalaniem jeziora, dziewczyna traktowała mnie bardziej ostrożnie. Nie dziwię jej się. Sama się siebie w tym momencie bałam.
- Gdzie jesteś? Obraziłaś się czy co? - usłyszałam nawoływanie Lloyda oraz kroki w moim kierunku. Jesteśmy w ogromnym lesie mieszanym, gdzie przebiega mój ostatni trening polegający na zapanowaniu nad podstawowymi mocami.
Niechętnie wstałam z lekko wilgotnego kamienia i po cichu podeszłam za drzewo. Chwilę poczekałam i naskoczyłam na plecy zielonego ninja. Niestety szybko mnie zrzucił i leżałam na trawie z rękami przygwożdżonymi nad głową.
- Mam cię. - uśmiechną się chytrze. Chciał mnie pocałować, lecz ja w ostatniej chwili przekręciłam głowę. Od razu mina mu zrzedła.
- Z tego co wiem, miałeś mnie uczyć jak zapanować na energią. - oddałam złośliwy uśmiech. Chłopak przewrócił tylko oczami i podniósł mnie z ziemi.
****************************************************
Według wskazówek Lloyda wytworzyłam w ręce kulę energii i rzuciłam nią w pobliskie drzewo. Wszystko poszło wspaniale, no może poza jednym. Dyszałam jakbym przebiegła maraton i nie było już mowy o dalszym rozwalaniu drzew w ten sposób.
- Co ja do jasnej ciasnej robię źle?! - krzyknęłam na całe gardło.
- Wiem! Powinnaś energię czerpać z otoczenia zamiast z wnętrza siebie. Spróbuj... Skupić się na wietrze. Wtedy będziesz pobierała z niego energię i reszta pójdzie już gładko.
Tak zrobiłam. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie, że zaczynam wchłaniać podmuch poprzez cienkie, złote nitki. Gdy poczułam, że moje dłonie są zupełnie "pełne", skupiłam się jeszcze mocniej i wyładowałam całą siłę na pobliskich drzewach. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam przed sobą nie las, tylko raczej bardzo dużą polanę.
- Wow. Ja to zrobiłam? - zapytałam swojego towarzysza. Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ co innego odwróciło naszą uwagę. Była to ciemno - fioletowa plama na niebie, która rozprzestrzeniała się z każdą sekundą.
- Błagam, niech to nie będzie to o czym myślę...
C.D.N
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro