Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

 - Kai, gdzie my lecimy? - spytałam spanikowana i jeszcze mocniej objęłam chłopaka. Lecieliśmy jego smokiem bardzo wysoko i szybko.

 - Zaraz będziemy. Nie spinaj się tak. - uśmiechnął się.

Zniżył lot i po chwili staliśmy już na trawie.

 - Zamknij oczy. - powiedział i założył mi jakąś chustkę. Potknęłam się o jakiś patyk i mało się nie wywaliłam.

 - Kai, ja się zaraz zabiję. - jęknęłam.

 - Nie zabijesz się. - odparł i wziął mnie na ręce.

 - Puść mnie! W tej chwili odstaw mnie na ziemię! Jestem ciężka! - darłam się w niebogłosy.

 - Jesteś najlżejszą osobą jaką do tej pory niosłem. - zaśmiał się. - Jesteśmy na miejscu. - zdjął opaskę z moich oczu, a ja zobaczyłam, że jesteśmy na skale. Pod nami było łagodne zejście do małego jeziora, a przed na mi, z drugiej skały wypływał cicho szumiący wodospad. Zauważyłam również, że stoję na kocu a dookoła mnie są porozstawiane zgaszone świeczki, które po chwili chłopak zapalił swoją mocą.

 - I jak się podoba? - zapytał.

 - To najpiękniejsze miejsce jakie w życiu wiedziałam. - byłam bliska łez.

 - To teraz zabawa. - ponownie wziął mnie na ręce. Tym razem zaczął schodzić w kierunku jeziorka. Znów zaczęłam się szarpać i krzyczeć. On jednak nie zwracał na mnie uwagi.  Wszedł do wody po pas i dopiero wtedy mnie puścił.

 - Super, przez ciebie połowę sukienki mam mokrą! - podniosłam głos.

 - Złość piękności szkodzi. - zaśmiał się a ja oblałam go wodą. - Ej!

 Teraz to ja się śmiałam. Lecz nie potrwało to długo, ponieważ chłopak wrzucił mnie całą. Nie zostawałam mu dłużna i wciągnęłam go za rękę pod wodę. Obydwoje się wynurzyliśmy.

 - Chodź, trzeba się wysuszyć. - oznajmił.


                Dwadzieścia minut później

 Wstałam z koca i poszłam w przeciwną stronę niż jezioro. Stałam na łące, a przede mną rozciągało się gołe niebo pokryte gwiazdami. Uroku temu miejscu dodawał księżyc, który był w pełni. To stanowczo najpiękniejszy widok na ziemi. Po chwili poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Mimowolnie się wzdrygnęłam.

 - Nie musisz się mnie bać. - do moich uszu dotarły ciche słowa chłopaka. Obrócił mnie tak, że stałam bokiem do księżyca.

 - Wiem.

 - Twoje są na prawdę śliczne i niespotykane. Kocham cię.

 Po tych słowach nachylił się bliżej mnie i złączył nasze usta w delikatnym, lecz przyjemnym pocałunku. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. I tym sposobem po raz kolejny znalazłam się w jego ramionach. Tylko tym razem odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro