Rozdział 5
- No jaka jest ostatnia próba?- spytałem
Nagle ziemia się zatrząsła, wszyscy wyszli z wulkanu. Przed nami było tsunami???!(nic innego nie mogłam wymyślić) Ale jak przecież to kraina ognia?
Przede mną znowu pokazała się tabliczka z napisem
,,Żeby udowodnić że nadajesz się na króla ognia mósisz pokonać swój lęk"
- Ale,ale ja nie dam rady- powiedziałem
- Kai Dasz radę- wierzę w ciebie powiedziała moja siostra
- Nie. Ja nie dam rady- do moich oczu napłynęły łzy, nagle jedną z nich spadła na gorącą ziemię i wyparowała...chwila wyparowała mam pomysł!!! Nagle cały ogień z tej krainy skierowałem w jedną stronę....w to tsunami, aż w końcu wyparowało. Byłem wykończony, po chwili zemdlałem.
**Nya**
Udało się Kai zatrzymał tsunami, ale po chwili zaczął spadać na zięmię, na
szczęście Cole złapał go w ostatnim momęcie. Nagle wulkan zaczął się drżeć, ale po chwili przestał, wbiegliśmy do środka a tam stał......................tron?!?
I w tym momęcie Kai się obudził
- Eee...Cole możesz mnie puścić?
- Ok.- i puścił szatyna na ziemię
Ray- I jak się czujesz?
Kai- Bywało gożej
**Kai**
Nagle poczułem jak by ktoś mi zakładał coś na głowę i wszyscy zaczęli się śmiać
- Co? co was tak bawi?!- spytałem a oni jeszcze bardziej zaczęli się śmiać
- Bo bo- próbował wyduści ć słowa przez śmiech ale coś mi to nie wychodziło, zamiast mówić pokazał palcem na moją głowę. Kiedy jej dotknąłem była na niej....... korona?!
- Wyglądasz w niej tak, tak śmiesznie- wykrztusił Lloyd, a ja tym czasem zdjąłem ją z głowy.
- Tato, to chyba jest twoje?- podałem ojcu koronę
- Nie. Teraz jest twoja synu.- ja na te słowa wytrzeszczyłem oczy, to znaczy wiedziałem, że mam zostać królem ale że korona terz będzie to nie wiedziałem.
- Dobrze,tooo wracamy do domu?- spytałem z nadzieją że nóż wracamy ale.
- My wracamy, ale ty zostajesz- Jay zaczął się głupi szczeżyć
- Co?!?!- krzyknąłem
- No bo wiesz...skoro jesteś teraz tym całym królem ognia to musisz chronić swojego królestwa- odpowiedział Lloyd- spokojnie będziemy Cię odwiedzać.
**Lloyd**
Porzegnaliśmy się z szatynem i odlecieliśmy.W między czasie spojrzałem na Nye.
- Nya- dziewczyna spojrzała na mnie pytającym wzrokiem- czemu jesteś taka smutna?
- Nie wiem, tak poprostu
- Ok.
**Time skip**
Gdy dolecieliśmy do Ninjago dosłownie nas zamurowało. Ninjago było doszczętnie zniszczone
- Co tu się stało?!!- spytałem sam siebie
- Z moich obliczeń wynika, że podczas naszej nieobecności Ninjago zostało zaatakowane przez nie znajome siły zła, ale po dogłędnej analizie stwierdzam, że na 99% zaatakował je Mroczny Władca- oznajmił Zane
- No to do dzieła Ninja Go!!!!
**Time Skip**
Walka trwała jóż kilka godzin, byliśmy wykończeni, potrzebna była nam pomoc, ale nikt nie był w stanie polecieć po Kai'a ani po kogoś innego.
Nagle poczułem ogromniy ból z tyłu głowy. Zemdlałem.
Hejo!!!
Tadam nowy rozdział chyba najdłóższy.
Pisałam ten rozdział cały weekend i wkońcu mam wenę, odrazu mówię, że ta książka najprawdopodobniej będzie miała dwie części, ale nic nie obiecuję...
475 słów.❤👌
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro