15. The Game cz. 2
Automatycznie przeniosłem się ma drugi poziom. Co jest dziwne bo nie przeszedłem pierwszego. Obudziłem się a wokół nikogo nie było. Byłem inaczej ubrany i to do tego w mój ulubiony kolor.
(To jest strój nie wygląd )
Jest teraz noc a ja nadal walczę z mobami. Są to wielkie skorpiony. Jeden mnie prawie nie załatwił. Muszę ich wszystkich uratować. W ostatniej chwili wydostałem się ze szponów tych bestii. Zniszczyli moją zbroję ale zdążyłem się teleportować. Wtedy się ukryłem, ale dziwnym trafem przeniosłem się tutaj.
Postanowiłem zrobić przerwę jednak nie było mi dane długo odpoczywać. Coś mnie wciągnęło pod ziemię. To był jakiś wielgaśny, ohydny robal. Ciągną mnie za nogę. Szybko chwyciłem miecz i odciąłem jego.... koniec. Na moje nieszczęście ten drugi koniec ożył. Ja to mam farta.
______________________________________
Z piasku wyłonił się wielki skorpion. Już atakował mnie swoim odwłokiem. Szybko zrobiłam unik ale było blisko.... za blisko. Kirito szybko się podniósł i biegł prosto na skorpiona. Ten go zaatakował szczypcami z lewej, ale on skoczył wysoko i wylądował na skorpionie. I szybkim ruchem wbił w niego miecz. I po nim....
Otworzyłam oczy i powoli wstałam. Głowa strasznie mnie boli. Szybko rozejrzałam się dookoła.
-Maddi nic ci nie jest?-zapytał z troską Kirito.
-Nie wszystko w porządku.- odpowiedziałam ze spokojem w głosie- Kirito co my tu robimy?
-Pewnie jesteśmy w jaskini bossa. Musimy iść go pokonać, bo na powieszchnię się nie dostaniemy.
-Mądry jesteś.- odparłam.
-Nie. To nie tak. Po prostu długo jestem w tym świecie. -rzekł zakłopotany. Coś mnie tknęło.
-Kirito?-zaczęłam nieśmiało.
-Tak?
-Jak ta gra się skończy... co będzie dalej?- wypaliłam.
-Wiesz... nie wiem. Ja jednak tu zostanę. Tu jest mój dom.-powiedział jednak po chwili dodał- Wiem... że chcesz wrócić do Ninjago, ale tam nie ma dla mnie miejsca.
Podeszłam do niego i chwyciłam go za ramię.
-A ja zostanę z tobą. Reszta wróci ale ja zostanę, nie chcę Cię stracić.- powiedziałam przez łzy. Kirito mnie przytulił. Czuję się przy nim bezpieczna. W końcu to mój brat. Kocham go, jest dla mnie jedyną rodziną z Lloyd'em. Matka.... ona nie jest rodziną. A tym bardziej ojciec czy Kris.
-Maddi, musimy iść- powiedział po chwili.
Ruszyliśmy w głąb tunelu. Cały czas czułam się obserwowana. Przystanęłam na chwilę. Zamknęłam oczy i uspokoiłam się.
-Kimkolwiek jesteś wyjdź!-rozkazałam. Z ciemności wyszła ta ciemna postać.
-Czemu za nami chodzisz?- zapytałam szorstko. Postać nie odpowiedziała tylko wskazała na nie palcem. I zrobiła znak X, wtedy zniknęła. To było mega dziwne. Kirito patrzył na mnie jak na wariatkę, która dopiero co uciekła z psychiatryka gdzieś tam daleko w głębokim lesie.
-Maddi? Z kim rozmawiałaś?- zapytał. Wytrzeszczał na mnie oczy. Czyli... ta postać. Kim ta postać jest?
______________________________________
Szedłem wzdłuż ciemnego i pokrytego śluzem korytarza. Smród był tu niesamowity. Coś tu chyba zdechło. Po chwili zobaczyłem kilka szkieletów. No nieźle wdepnąłem. Nagle usłyszałem jakieś znajome głosy mimo to schowałem się. Usłyszałem dziewczęcy głos.
-Kirito! To że jesteś moim brat to nie znaczy, że ma cię to interesować!
-No ale sama zaczęłaś gadać o Lloyd'zie no to spytałem czy wy- chłopak nie dokończył ale było słychać dźwięk uderzenia. Wyszedłem ze swojej kryjówki.
-C- Cole?- szepnęła zaskoczona Maddi.
______________________________________
Nie wieżę to naprawdę Cole. Ale jak?
-Coś tu nie gra- powiedział Kirito- Dobra pokonamy bossa i to przemyślimy. Boss wyróżnia się od mobów swą wielkością i wyglądem. Zazwyczaj ma pozycję pionową i jest większa od gracza. No wyjątek to nasza "matka", która jest niższa od nas.
Przyznaliśmy mu rację i szliśmy razem tym ochydnym tunelem. Zabijaliśmy co jakiś czas skorpiony i robale. W końcu dotarliśmy do wielkich drzwi. Na rzeźbieniach była dziwna postać w różnych pozycjach.
-To jest dziwne- szepnęłam.
-Na drzwiach zazwyczaj są czaszki, ale nie postacie. To może być NPC. Jednak to nadal podejrzane. -powiedział Kirito- Dobra zaczynamy.
Razem pchneliśmy stalowe drzwi. Weszliśmy do środka komnaty. Było ciemno. Nagle zapalił się zielony ogień, a potem zmienił się na pomarańczowy. Zobaczyliśmy że na tronie siedzi ta postać z drzwi. Wyglądała przerażająco. Ona nie jest taka jak inne bossy.
-NPC bossem?- zdziwił się Kirito.
-Już po was!- krzyknęła- Nie pokonacie mnie! Jestem Strength, a wy moim obiadem!- wypowiadając ostatnie zdanie oblizała się. Nagle na jej dłoniach pojawiły się wielkie stalowe rękawice (takie jak na obrazku). Zaczęła do nas biec. Kirito i Cole mili już pozycje bojowe. Ja szybko włączyłam swój miecz świetlny. Strength w biegu skoczyła i uderzyła w ziemię swoimi rękawicami. Fala uderzenia nas wywróciła. Szybko wstałam z Kirito i zaatakowaliśmy, niestety NPC nas powaliła i boleśnie uderzyła Kirito w brzuch. Z góry zaatakował ją Cole, niestety ona zrobiła unik i wbiła mu swój jad, wbiła mu paraliż.
-Kirito!- krzyknęłam. On szybko zrobił unik i chwycił mnie za dłoń. Strength nas zaatakowała, jednak znowu pojawiło się fioletowe pole i napis obiekt niezniszczalny. Teraz szybko z Kirito uderzyliśmy Strength. Wylądowała na drugim końcu komnaty. Szybko się podniosła ale ma już tylko 47% HP.
-Kirito teraz!
Ponownie chwyciliśmy się za rękę i razem zaatakowaliśmy. System tego świata uaktywnił skill Czarnego Płomienia. Strength nie miała szans. Razem z bratem upadliśmy na ziemię ciężko oddychając. Drugi level nas tak wykończył to co będzie dalej? Ciekawe czy się zorientowali, że nas nie ma.
Przeniosło nas na level 3. To wielka dżungla.
-Musimy znaleźć resztę- oznajmiłam. Cole i Kirito pokiwali głowami. Postanowiłam wspiąć sie na drzewo. Znalazłam najwyższe i zaczęłam na nie wchodzić. Weszłam na samą górę i zobaczylam dym. Tak się ucieszyłam, że aż spadłam z drzewa, na szczęście Kirito zdarzył na szczęście mnie złapać. Było blisko.
Dotarliśmy na miejsce. Zobaczyłam Lloyd'a i od razu rzuciłam mu się na szyję. On mnie objął i podniósł do góry. Ja zaczęłam się śmiać. Kiedy mnie postawił zobaczyłam obejmujących się Edith i Cole'a. Kirito opierał się o drzewo i podejrzliwie patrzył na Silicę. Ona zachowywała się dziwnie. Cały czas gapiła się na Cole'a, jakby miała go zabić.
-Lloyd, spójrz- szepnęłam mu i wskazałam głową na Silicę. Podeszłam do Kirito. Kiwnęłam głową. Zrozumiał o co mi chodzi. Razem podeszliśmy do Silici a Lloyd stał za nią.
-Co mi tu śmierdzi. -powiedziałam prosto z mostu. Silica dziwnie na mnie spojrzała po czym prychnęła.
-To się idź umyj- odparła. Kirito zmrszczył czoło tak jak ja.
-Silica nigdy tak się nie odezwała. Jest zabójcza, ale miła. -rzekł Kirito. Ta niby Silica zaczęła się pocić. Coś ukrywa. Próbowała uciec, ale ona nie wiedziała, że Lloyd za nią stoi.
-Co jest z wami to ja Silica.- powiedziała. Cole podszedł z Edith i również złowrogo na nią spojrzeli.
-Brawo macie mnie!- powiedziała strasznym szeptem. Zmieniła się w straszliwego demona. Wrzasnął tak straszliwe, że musieliśmy zatkać uszy, ale to i tak nic. Ten idiotyczny demon uciekł.
-Cały czas mieliśmy szpiega! -wrzsnęła zmartwiona Edith.
-Musimy się opanować. Coraz bliżej mamy do skończenia tej gry.- powiedział opanowany Kirito.
-Ale jednak jeszcze daleko do jej ukończenia- szepnęłam, ale nikt tego już nie usłyszał- Dobra zbliża się noc, pierwszą wartę mam z Lloyd'em. -dodałam głośno.
-Dobra to ja z Kirito drugą wartę.- powiedział Cole.
Kirito, Cole i Edith już śpią, a ja siedzę z Lloyd'em.
-Lloyd?-szepnęłam.
-Tak Maddi?- spojrzał na mnie. Jego zielone oczy są niesamowite.
-Czy my.... to tak na poważnie?
-Czekaj nie rozumiem?
-Bo widzisz... ja boję się, że ty mnie zostawisz... ja się boję, że coś mi się stanie, a ty o mnie zapomnisz.- powiedziałam, łzy zaczęły spływać mi po policzkach, szybko je przetarłam- Straszna beksa się ze mnie zrobiła.
-Maddi jak bym mógł o Tobie zapomnieć? Jesteś moim życiem.
-Ale....-nie zdążyłam nic powiedzieć bo Lloyd mnie pocałował. Oddałam pocałunek. Lloyd lekko przygeyzł mi dolną wagę. Nasz pocałunek stał się bardziej namiętny. Kiedy zabrakło nam tchu oderwliśmy się od siebie. Lloyd zaczął ssać mi skórę na szyi.
-Nie za wcześnie dla mnie na zostanie wujkiem?-zapytał Kirito.
-Co wy macie z tym wujkiem.- warknęłam- Do niczego by nie doszło.
-Tak siostra, a ja nie umiem walczyć mieczem- prychnął-Dobra Maddi idź spać. Dawno nie spałaś.
-A ty?
-Ja już się wyspałem.- powiedział. Lloyd pocałował mnie w czoło i poszłam położyć się obok Edith. To było męczące.
1324 słów! Rozdział miał być wcześniej ale jakoś tak wyszło.
Kai: A nam skończyła się kara i mogę tu być!
Jay:Tak ja też tu jestem!
Dobra a teraz oddawać mi telefon! No więc dedykuję ten rozdział LadyCrazySnake, LegoAndzia i MisCherry. I chcę podziękować CrazyShoot za pomysł z bossem. Strength jest postacią z jej ulubionego anime.
Kai:Ale ten rozdział i tak jest głupi. Mnie tu nie ma!
Maddi:Ale ja tu jestem!
Kirito:Tak a ja to nikt -.-
Maddi:Gdybyś był nikim nadal całowałabym się z Lloyd'em.
Kirito: Ekh....
Dobra koniec bo znowu będzie szlaban! A na koniec takie coś
Nasza Maddi.... (czyli Kirito z drugiego sezonu XD) Na dzisiaj tyle!
Jay:Cyklondo!
Kai:Airjitzu!
Kirito:To bez sensu ja nie mam zwołania. Jak walczę to tylko krzyczę więc...
Aaa. ...
Maddi:Ninjago!
Bajo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro