Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VII

Po strasznych słowach Nyi zapadła grobowa cisza.

Przerwała ją dopiero umierająca mucha, która na miejsce śmierci wybrała akurat kuchenny parapet.  Zdenerwowana Nya w końcu rzuciła w nią łyżką (a to brutal) po czym wymaszerowała z pokoju. 

Wtedy Jay zrobił coś, co moim skromnym zdaniem zupełnie nie pasowało do sytuacji: zaczął się śmiać. Tyle, że to nie był zwykły śmiech tylko taki bardziej... histeryczny. Wymieniłam z Kai' em porozumiewawcze spojrzenie. 

- Jay... - zaczął szatyn - wszystko gra?

Boże, co za pytanie. To tak jakby umierającego człowieka z nożem w brzuchu zapytać się, czy boli.

Jay zareagował gorzej niż myślałam.

- Czy ty naprawdę myślisz, że wszystko jest okay?  Nie doszło do ciebie, że osoba, w której byłem zakochany od pierwszego naszego spotkania właśnie ze mną zerwała!?

- WY BYLIŚCIE RAZEM?! BEZ KITU! - wrzasnął Kai i cofnął się zaskoczony wyznaniem Jay'a. Wtedy rudzielec zrobił kolejną niespodziewaną rzecz; ukrył twarz w dłoniach i zaczął łkać.

- Dlaczegoooooo..... Nya, dlaczego!?

Podeszłam do Kai'a.

- On coś bierze? - spytałam - Jakieś leki, psychotropy? - poprawiłam się.

- Z tego co wiem, nie.

- To chyba powinien zacząć - stwierdziłam, patrząc na piegusa z niepokojem.

Szatyn wzruszył ramionami. 

- Też się tak czułem, kiedy zerwała ze mną Skylor.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale w tej samej chwili cały świat zawirował i znalazłam się w zupełnie innym miejscu...

Widziałam siebie siedzącą na macie w stali treningowej.
Stojąca obok mnie dziewczyna uderzała w manekina. Oprócz nas nie było nikogo. Przyjrzawszy się dziewczynie, stwierdziłam, że to właśnie ona siedziała obok mnie w klasie podczas mojej poprzedniej wizji. 

- Nienawidzę go - oświadczyła ruda z całej siły waląc w manekina - Jest okropny! Niezrównoważony! Szalony! - za każdym słowem uderzała mocniej.

- Uspo... -zaczęła mówić moja druga ja.

- A najgorsze jest to - przerwała mi - że jest moim ojcem.

I wtedy wszystko się rozpłynęło..

- Obudziła się! -usłyszałam głos Kai'a.

Kilkakrotnie zamrugałam powiekami rozglądając się po pomieszczeniu. Byłam w pokoju szatyna! Szybko wstałam z łóżka chłopaka, przez co zaczęło mi się kręcić w głowie. Kai przytrzymał mnie z dziwną dla niego delikatnością.

- Może powinnaś się jeszcze położyć? - zapytał miękko.

- Nie - odpowiedziałam szybko - muszę... eee... opowiedzieć senseiowi o mojej nowej misji! Znaczy wizji! - za każdym słowem język plątał mi się coraz bardziej.

Poczułam, że się czerwienię. Przecież to tylko Kai!  A jednak przyniósł mnie do swojego pokoju... Lena, masz natychmiast przestać! Ekstra, teraz zaczynam mówić do siebie. 

- No dobra - odezwał się Kai - pomogę ci zejść ze schodów.

- Poradzę sobie! - odpowiedziałam ostro.

Szatyn tylko uśmiechnął się, po czym, nie zwracając uwagi na mój sprzeciw, wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju senseia.

************************************************

Szybko opisałam im moją kolejną wizję. Zauważyłam, że na twarzach ninja, gdy usłyszeli o rudej dziewczynie pojawiły się zupełnie inne emocje. Nya wyglądała na zaciekawioną, Jay, choć ciągle był przybity, miał w oczach nadzieję - liczył, że ta sprawa pomoże im znaleźć chłopców. Tymczasem najdziwniej wyglądał Kai - kiedy wspomniałam o dziewczynie ubranej na pomarańczowo, miał w oczach żal, trochę gniewu, trochę bólu... Przypomniałam sobie jego słowa o pewnej dziewczynie, która z nim zerwała. Czy to możliwe, że chodziło mu o tą rudą, przeklinającą swojego ojca? Dziwny zbieg okoliczności... A może to nie był zbieg okoliczności? 

- Wygląda na to - oświadczył szatyn, przerywając moje rozmyślania - że tajemniczym Mistrzem, o którym mówiła Lena, był Chen.

Poczułam nagłą falę chłodu. Chen...  pewnością już nie raz słyszałam to imię.

- To niemożliwe - zaprzeczyła mu porywczo Nya - Chen jest uwięziony w Przeklętej Krainie. Stamtąd nie ma ucieczki.

- Lena, zanim zemdlała powiedziała ,,On tu jest" - przypomniał jej Kai - mogło jej chodzić o Chena.

- Lub kogoś innego - Nya nie zamierzała się poddać.

- A Clause? - zapytał cicho Jay.

- Racja... - zastanowiła się dziewczyna - skoro Clause uciekł, równie dobrze mógł to zrobić Chen... Ale wciąż to tylko domysły.

Sensei kiwnął głową.

- Przynajmniej mamy jakąś wskazówkę. Jutro z rana ja, Nya i Jay polecimy na Wyspę Chena. Może coś znajdziemy.

- Dlaczego zawsze muszę być z Jay'em? - jęknęła Nya.

Starzuszek spojrzał na nią zdziwiony.

- Wcześniej ci to nie przeszkadzało - stwierdził.

Nya westchnęła.

- Poświęcę się...

************************************************

Cicho wchodziłam po schodach na górę. Nie chciałam nikogo obudzić. Było już bardzo późno, a ponieważ nie mogłam spać zeszłam na dół napić się wody. Nagle usłyszałam głosy w korytarzu. Przykucnęłam, zaciekawiona. Kto jeszcze nie śpi o tej porze?

- To wszystko jest bardzo dziwne - usłyszałam głos Nyi - czasem mi się wydaje, że wszystko co mówi Lena, jest kłamstwem. Ona jest strasznie tajemnicza...

Tajemnicza? Nie mam przed nimi żadnych tajemnic! A na dodatek, przed ten cały czas, który z nimi jestem, nie skłamałam ani razu.

- Historyjka ze zniknięciem pamięci to dobra przykrywka - ciągnęła Mistrzyni Wody.

- Już to mówiłaś - odezwał się ktoś znudzonym głosem. To Kai! - Ja jestem pewny, ze nie kłamie. Przez ten cały czas, który z nią spędziłem na treningach była naprawdę szczera. I starała się, chociaż często jej nie wychodziło. Może ma trudny charakterek ale zrozum... wychowywał ją Chen. To, że chce nam pomóc, to też jest duży plus. Ta dziewczyna ma potencjał.

Kai mnie bronił! Naprawdę nie sądziłam, że ma o mnie takie dobre zdanie.  Poczułam wyrzuty sumienia, przypominając sobie ile razy w myślach nazywałam go debilem. Powinnam być milsza.

- Ta dziewczyna cię zaczarowała, Kai! - powiedziała ze zdumieniem Nya - Może dlatego, że jest taka niedostępna... Zwykle dziewczyny się do ciebie kleją - dokończyła z uśmiechem.

- W sumie... to nie wiem nawet czy ona mnie lubi - powiedział nagle szatyn - Chciałbym jej zaimponować...

Kai chciał mi zaimponować? Zadziwiając sama siebie, stwierdziłam, że ta myśl sprawia mi przyjemność.

Przez chwilę stali w milczeniu, po chwili jednak Kai udał się do swojego pokoju. Nya wpadła do naszego, ostrożnie zamykając drzwi.

Przeczekałam chwilę, po czym weszłam za nią. Nie spała.

- Gdzie byłaś? - zapytała sennym głosem.

- Na dole, napić się wody - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - czemu jeszcze nie śpisz?

- Byłam u Kai'a - powiedziała - Na poważnej rozmowie.

- Aha - skwitowałam - No to dobranoc.

- Dobranoc - szepnęła.

Wciąż mając w głowie masę platających się że sobą niespokojnych myśli, zasnęłam.










Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro