Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I

Kai

Wczoraj w nocy zdarzyła się bardzo dziwna rzecz.

Nie, to nie była inwazja kosmitów, ani żaden z naszych wrogów nie powrócił. Spokojnie, Jay ciągle jest z Nyą (a ja ciągle uważam że na nią nie zasługuje). Wróćmy do tematu. Wczoraj w nocy gdy rozkminialiśmy co się stało z Cole'm, Lloydem i Zane'em... Moment przecież wy jeszcze niczego nie wiecie! W takim razie cofnijmy się kilka dni wstecz.

Dokładnie 4 października, w poniedziałek dostaliśmy dwie niepokojące wiadomości ze Stiixu.

Jedna została napisana przez komendanta policji i brzmiała:

- Pomocy! W mieście są dziwne stwory!

A druga (moim zdaniem straszniejsza) od jakiejś psychofanki:

- Kocham Cię, Kai!

Brrrr.

Reszta drużyny uznała jednak za bardziej niepokojącą pierwszą wiadomość i (prawie) jednogłośnie uznaliśmy że wyślemy do Stiixu trzy osoby.

Ponieważ jednak nikt nie chciał opuszczać ciepłego klasztoru aby lecieć na smoku w deszczu i marznąć (czytaj: wszyscy strasznie rwali się aby lecieć) musieliśmy zagrać w papier, kamień, nożyce. Ostatecznie przegrali Cole, Lloyd i Zane i z naprawdę wielkim żalem (he, he) żegnaliśmy ich schowani pod parasolem. 

Kiedy nie wracali po dwóch dniach zaczęliśmy się niepokoić i wysłaliśmy naszego kochanego Brązowego Ninję (wraz z ekipą poszukiwawczą) do Stiixu. Okazało się że ninja nawet nie dotarli do miasta i że żadnych dziwnych stworów nie było. 

Jednym słowem połowa naszej drużyny wyparowała lub (co zdaniem reszty jest bardziej prawdopodobne) zostali zwabieni w jakąś pułapkę.

Poczekaliśmy jeszcze kilka godzin (gdyby okazało się że nas wkręcali) i sensei Wu zdecydował, że leci po Misako, a my mieliśmy czekać bezczynnie i próbować w jakiś magiczny sposób odgadnąć gdzie te fajtłapy się podziały. 

Siedzielibyśmy tak pewnie do północy, gdyby szczęśliwym trafem nie przybiegła do nas czarnowłosa dziewczyna i nie zemdlała na środku pokoju.

Tak, mówię serio.

Nya oczywiście od razu podbiegła do dziewczyny, sprawdziła jej puls (oddychała) i przy pomocy Jay'a przeniosła ją na łóżko. Potem rozdzieliła między nami obowiązek stróżowania przy poszkodowanej. Ja oczywiście dostałem pierwszą wartę, więc mogłem przyjrzeć się jej z bliska. 

Nawet mokra była bardzo ładna. Miała długie kruczoczarne włosy z jednym białym pasemkiem, co wyglądało bardzo wymyślnie. Oprócz tego miała mały nosek i wąskie usta. Trochę szpeciła ją mała blizna w kształcie półksiężyca koło lewego ucha, ale tylko trochę. Koloru oczu nie mogłem określić ponieważ obecnie była nieprzytomna. Najbardziej ciekawiło mnie jednak jej imię. Byłem prawie pewny że jest groźne i mroczne. Jak wygląd dziewczyny.

Kiedy przestałem się jej przyglądać zaczęło mi się nudzić, więc poszedłem do kuchni po jakieś żarcie. Kiedy wróciłem z paczką chipsów, dziewczyna siedziała na łóżku i rozglądała się po pokoju. Natychmiast zawołałem Nyę i Jay'a. 

Czarnowłosa drgnęła gdy mnie zobaczyła. Ponieważ jednak nic nie mówiła postanowiłem zacząć rozmowę.

- Cześć - powiedziałem - jak się miewasz?

Niestety uparcie milczała (może uznała mnie za natręta) spróbowałem jeszcze raz, tym razem łagodnie:

- Wszystko ok?

- Chy... chyba tak.

Jej! Nareszcie coś powiedziała! 

Do pokoju wpadli Jay i Nya trzymając się za rączki (ehh). Moja siostra o razu zareagowała: podeszła do dziewczyny, uśmiechnęła się i zadała to samo pytanie co ja przed chwilą:

- Wszystko dobrze?

- Gdzie ja jestem? - odpowiedziała pytaniem za pytanie. (Ha, dla Nyi nie jest już taka miła!)

- Jesteś bezpieczna - powiedziała moja siostra.

Dziewczyny chyba to nie przekonało.

- Jak masz na imię? - zadałem najistotniejsze pytanie.

Czarnowłosa śmiesznie zmarszczyła nosek.

- Ja?... Lena.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro