Rozdział I
Kai
Wczoraj w nocy zdarzyła się bardzo dziwna rzecz.
Nie, to nie była inwazja kosmitów, ani żaden z naszych wrogów nie powrócił. Spokojnie, Jay ciągle jest z Nyą (a ja ciągle uważam że na nią nie zasługuje). Wróćmy do tematu. Wczoraj w nocy gdy rozkminialiśmy co się stało z Cole'm, Lloydem i Zane'em... Moment przecież wy jeszcze niczego nie wiecie! W takim razie cofnijmy się kilka dni wstecz.
Dokładnie 4 października, w poniedziałek dostaliśmy dwie niepokojące wiadomości ze Stiixu.
Jedna została napisana przez komendanta policji i brzmiała:
- Pomocy! W mieście są dziwne stwory!
A druga (moim zdaniem straszniejsza) od jakiejś psychofanki:
- Kocham Cię, Kai!
Brrrr.
Reszta drużyny uznała jednak za bardziej niepokojącą pierwszą wiadomość i (prawie) jednogłośnie uznaliśmy że wyślemy do Stiixu trzy osoby.
Ponieważ jednak nikt nie chciał opuszczać ciepłego klasztoru aby lecieć na smoku w deszczu i marznąć (czytaj: wszyscy strasznie rwali się aby lecieć) musieliśmy zagrać w papier, kamień, nożyce. Ostatecznie przegrali Cole, Lloyd i Zane i z naprawdę wielkim żalem (he, he) żegnaliśmy ich schowani pod parasolem.
Kiedy nie wracali po dwóch dniach zaczęliśmy się niepokoić i wysłaliśmy naszego kochanego Brązowego Ninję (wraz z ekipą poszukiwawczą) do Stiixu. Okazało się że ninja nawet nie dotarli do miasta i że żadnych dziwnych stworów nie było.
Jednym słowem połowa naszej drużyny wyparowała lub (co zdaniem reszty jest bardziej prawdopodobne) zostali zwabieni w jakąś pułapkę.
Poczekaliśmy jeszcze kilka godzin (gdyby okazało się że nas wkręcali) i sensei Wu zdecydował, że leci po Misako, a my mieliśmy czekać bezczynnie i próbować w jakiś magiczny sposób odgadnąć gdzie te fajtłapy się podziały.
Siedzielibyśmy tak pewnie do północy, gdyby szczęśliwym trafem nie przybiegła do nas czarnowłosa dziewczyna i nie zemdlała na środku pokoju.
Tak, mówię serio.
Nya oczywiście od razu podbiegła do dziewczyny, sprawdziła jej puls (oddychała) i przy pomocy Jay'a przeniosła ją na łóżko. Potem rozdzieliła między nami obowiązek stróżowania przy poszkodowanej. Ja oczywiście dostałem pierwszą wartę, więc mogłem przyjrzeć się jej z bliska.
Nawet mokra była bardzo ładna. Miała długie kruczoczarne włosy z jednym białym pasemkiem, co wyglądało bardzo wymyślnie. Oprócz tego miała mały nosek i wąskie usta. Trochę szpeciła ją mała blizna w kształcie półksiężyca koło lewego ucha, ale tylko trochę. Koloru oczu nie mogłem określić ponieważ obecnie była nieprzytomna. Najbardziej ciekawiło mnie jednak jej imię. Byłem prawie pewny że jest groźne i mroczne. Jak wygląd dziewczyny.
Kiedy przestałem się jej przyglądać zaczęło mi się nudzić, więc poszedłem do kuchni po jakieś żarcie. Kiedy wróciłem z paczką chipsów, dziewczyna siedziała na łóżku i rozglądała się po pokoju. Natychmiast zawołałem Nyę i Jay'a.
Czarnowłosa drgnęła gdy mnie zobaczyła. Ponieważ jednak nic nie mówiła postanowiłem zacząć rozmowę.
- Cześć - powiedziałem - jak się miewasz?
Niestety uparcie milczała (może uznała mnie za natręta) spróbowałem jeszcze raz, tym razem łagodnie:
- Wszystko ok?
- Chy... chyba tak.
Jej! Nareszcie coś powiedziała!
Do pokoju wpadli Jay i Nya trzymając się za rączki (ehh). Moja siostra o razu zareagowała: podeszła do dziewczyny, uśmiechnęła się i zadała to samo pytanie co ja przed chwilą:
- Wszystko dobrze?
- Gdzie ja jestem? - odpowiedziała pytaniem za pytanie. (Ha, dla Nyi nie jest już taka miła!)
- Jesteś bezpieczna - powiedziała moja siostra.
Dziewczyny chyba to nie przekonało.
- Jak masz na imię? - zadałem najistotniejsze pytanie.
Czarnowłosa śmiesznie zmarszczyła nosek.
- Ja?... Lena.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro