Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

Black
Kurcze, ale tu nudno! Na nic nam ten patałacha nie pozwala. No niby Redowi pozwolalił zabawić się Maddi- z tego co wiem nieźle ją  nożem poharatał, ale w tym czasie ja nabieram siły, aby pokonać tego dupka Sarlesa. A ta puszczalska Edith zapłaci, za zdradę. Kiedy mój plan się powiedzie wtedy zaatajuję Ninjago. Będę nim władać!
-Black! Znowu o tym myślałaś?
-Wolt musiałeś wyrwać mnie z mych demonicznych fantazji?
-Tak. A właśnie, 3... 2... 1....
Aaaaaaaaaaa......
-Co tym razem?
-Żart dla naszego gbura- wybowiadając to złowieszczo się śmiał [ Bułahaha XD ]
Do tej części jaskini wpadł nasz Rock.
Od razu  użył swego żywiołu przeciwko mi i Wolt'owi.
-Ej debilu ja nic nie zrobiłam!!
-Ale to tak na zapas- mrugnął do mnie na końcu zdania.
-Jak u tych ''ninja''....
-Nic. Zieloniak szarpie się jak zawsze. Reszta siedzi i delektuje się chwilą [ja delektuję się powietrzem]. Maddi zdych w męczarniach.
-Tak, takie zupełne nic. Idę to tej ''dobrej części''.
-Do której? - zapytał Wolt jak idiota, którym zresztą jest.
-Do Maddi ty deklu! 
-O z totalnego, bezmózgiego idiotę.... awansowałem na dekla.
-Nie ma powodu do dumy ty bezmózga wywłoko. [-.-]
-Jak zawsze to samo.- odezwał się Rock.
-I jak zawsze- w tym momencie rzuciłam się na Wolt'a.
-Bijcie się dzieci. Ja idę pilnować nasze ''motylki''.

Edith
-Na pewno Cole. Tego już nie da się odwrócić...
-I tak lepiej zaryzykować. Bez mocy ducha nie damy rady.
-No dobrze. - wzięłam Kryształ Ducha do ręki. Nadal nie jestem co do tego pewna. Chyba, że............
Znalazłam kawałek czarnego sznurka i przewiesiłam na nim kryształ. Podałam go Cole'owi.
-Teraz kiedy będziesz skupiony będziesz człowiekiem, a kiedy się rozproszysz to duchem. Zachowasz granicę.
-Dzięki.
-Tylko uważaj z emocjami!
-Jasne.... a Edith...
-Tak?
-Wiesz... ah może.... wiesz chyba lepiej zachowam to na odpowiedni moment.
Cole jakby speszony wyszedł z pokoju. Co takiego chciał mi powiedzieć? Eh... teraz będzie mnie to dręczyć! Czemu on tak na mnie działa!? Uczucie miłości jest bezsensu! W końcu, w każdej chwili ta wizja może się spełnić.... Boję się. 

Maddi
Leżę na brudnej ziemi w kałuży krwi. Red zadał mi wiele ciosów nożem, kopał mnie i rzucał o ściany, a ja...
nie mogłam nic zrobić,  byłam bezradna. Zaraz.... dam radę.  Nikt mnie nie pilnuje. Jeśli starczy mi sił, uwolnię ich. Próbuję wstać, co jest bardzo trudne, od razu kręci się mi w głowie, cały świat wiruje. Skup się Maddi opanujesz to. Najpierw jeden krok, teraz drugi i kolejny...
w tej chwili otworzyły się drzwi, a tam ja.
-Wiedziałam. Silna jesteś, ale to ci w niczym nie pomoże.
-Jesteś mną...
-Nie. Jestem kimś więcej. Jestem tą stroną, którą najbardziej w tobie kocha Lloyd. Tak, ja jestem odważna, waleczna, pomysłowa....
-Zła.
-To tylko drobny szczegół. Ja jestem lepsza. I ja zostanę!
-Nie....- łzy zaczęły spływać mi po policzku.
-Bardzo śmi....
Uderzyłam ją ze wszystkich sił jakie miałam w sobie. Adrenalina w moim ciele dodała mi tej siły, której mi brakowało do wygrania. Mimo, że ja krwawie to tak naprawdę Black cierpi. Z ziemi podnoszę nóż, którym Red mnie okaleczał.
-Gin marna podróbo!- z ostatków sił wbilam jej nóż w serce. Oba się uśmiechała.
-Idę. -szepnęła.
Zaczęły pojawiać mi się mroczki przed oczami,  nagle całkowita ciemność, czułam jeszcze, ale po chwili upadłam. Moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Teraz ni nie czułam, słyszałam jeszcze.... ciszę i nic....

Jeden w całkowitej ciemności. Nic nie ma wokół mnie. Tylko pustka...
-Wstawaj!-rozległ się głos, które w koło powtarzało echo.
-Nie mogę...
-Wstawaj!-tym razem był bardziej stanowczy.
-Ale....
-WSTAWAJ!- teraz się naprawdę przeraziłam.
-Pomocy...

Edith
Siedziałam razem z Cole'em w salonie. Jakoś go ogarneliśmy. Cole czyta a ja przypatruję się kryształowi który wyczarowałam. Jest wieczór, a na dworze ciemno jak w grobie. Dobrze, że Cole naprawił zasilanie. Nie wiedziałam, że zna się na takich rzeczach. Nagle, wszystkie światła na zmianę gasły i włączały się. Kiedy w całym pokoju zrobiło się ciemno z mojego kryształu dobiegł szyderczy śmiech i głos.... głos Maddi.
-Pomocy...

Witajcie! Oto krótki rozdział.... jak pewnie się domyślacie za niedługo finał!
Kai:Nie mogę w to uwierzyć!
Jay:Ile jeszcze to można ciągnąć?
Dobra jeszcze z 3-4 rozdziały....
Maddi:A co potem?
Otóż już pracuję nad trzecią częścią, gdzie wszystko już się ładnie rozwiąże.
Zane:Oby...
Oki doki jest 22:40 teraz 22:41!
Idę spać, bo jutro jadę do.... Krynicy!
Więc nich przyśni wam się przygoda z ninja!
Ninjago!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro