Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 "Wyzwania"

Nastał nowy dzień w Magictopii, a nasi bohaterowie byli już na dalszej trasie wędrówki do magicznych róż i napotkali po dłuższej chwili most, który mógł się rozpaść w każdej chwili.

-No i jak teraz przejdziemy po tym moście?

-Nie wiem Emma, ale wiem na pewno, że on się zaraz rozleci - Donnie miał rację. Most nie wyglądał na bezpieczny.

-Przejdę pierwszy

-Nie Barnaby. Ty ledwie co chodzisz, ja pójdę pierwszy - Rafael po tych słowach wszedł na most i szedł ostrożnie, a reszta poszła tuż za nim. Na końcu szła Clare, która obserwowała czy z nimi coś nie szło. Nagle potknęła się i jedna z belek pękła przez co spadła i ledwie co się trzymała rękami drugiej belki.

-Pomocy!!!!

-Clare! -wszyscy się o nią naprawdę martwili, a Dylan po nią wrócił.

-Złap mnie za rękę

-Dobrze - złapała go za rękę, a on ją podciągnął do góry i po chwili stała już na moście.

-Dziękuje Dylan

-Nie ma sprawy kochanie - po 5 minutach wszyscy już byli po drugiej stronie.

-Mało brakowało, a by było po tobie Clare. Bądź ostrożna następnym razem

-Wybacz Wally, nie wiem co się stało. Potknęłam się i prawie spadłam

-Najważniejsze skarbie, że nic ci nie jest. Ruszamy dalej - tak też uczynili i wyruszyli w dalszą drogę. Kolejna przeszkoda była za nimi, jednak kolejne z nich już na nich czekały.

⭐⭐⭐⭐

Eweni opowiedziała reszcie całą historię tego, co wydarzyło się wczoraj w nocy.

-Więc moja żona i Springi wybudzili się ze śpiączki, rozmawiali z tobą, a potem znowu w nią zapadli?

-Na to wygląda, że tak Nico. Poza tym nie tylko o nich powinniśmy się martwić

-Co masz na myśli?

-Eweni ma rację stary. Ty wczoraj się nie obudziłeś po swoich zawrotach głowy, tylko dopiero dzisiaj - czerwonowłosy mówiąc to bardzo się niepokoił o swojego najlepszego przyjaciela, ale nie tylko on.

-Coś ci jest Nico?

-Nie Goldi, wszystko dobrze ze mną

-Znam się na medycznych sprawach, więc mógłbym ciebie przebadać

-Nie trzeba Golden Freddy, naprawdę nic mi nie jest. To tylko zwykłe zawroty głowy

-Które na ziemi są normalne, ale tutaj w Magictopii to działa zupełnie inaczej

-Wiem o tym Emi. Nie musicie mi ciągle o tym przypominać

-Nico po prostu, martwimy się o ciebie. Oczywiście o Tyśkę i Springtrapa również - czerwonowłosa po tych słowach spojrzała na swoją przyjaciółkę, która była w śpiączce. Nico złapał się za głowę i znowu zaczęło mu się kręcić w głowie.

-I znowu...to samo... - na szczęście Pedro w porę go złapał, żeby nie upadł na podłogę.

-Lepiej, żeby Golden Freddy cię zbadał, dobrze?

-No dobra, zrobię to dla was - Goldi po chwili zaczął go badać. Nico w tym momencie zaczął się czuć gorzej. Wstał, poszedł parę kroków i stracił przytomność uderzając głową o podłogę, tak mocno, że zaczęła lecieć krew.

-NICO!!!! - wszyscy krzyknęli z przerażeniem, a Władca Żywiołów podbiegł do niego i próbował jakoś go obudzić, a Eweni tamowała krwawienie z jego głowy.

-Nico, obudź się. Proszę cię stary, zbudź się - ale to nic nie dawało. Emi podała Eweni bandaż, a ta zrobiła mu szybki opatrunek na głowie Nico.

-Szczęście, że nie dostał udaru mózgu, ale nie wygląda on najlepiej - Goldi wiedział już co robić.

-Spokojnie Eweni, wezmę go na prześwietlenie głowy i się dowiem skąd on ma te ostre zawroty głowy i dlaczego nie przechodzą

-Ale wiesz gdzie...

-Tak Emila wiem. Zdążyłem zwiedzić w ciągu miesiąca cały wasz zamek i nauczyć się trochę na temat tutejszej medycyny i chorób, więc będę wiedział co robić - spojrzał na czerwonowłosego, który trzymał przyjaciela za rękę.

-Pójdziesz ze mną Pedro?

-Jasne, oczywiście - po tych słowach wziął swojego najlepszego przyjaciela na ręce w stylu panny młodej i poszedł za Golden Freddim.

-Nie martw się przyjacielu. Wyjdziesz z tego, zobaczysz - obaj poszli do specjalnego pomieszczenia, gdzie był specjalny sprzęt do prześwietleń całego ciała i zajęli się prześwietleniem głowy Nico.

⭐⭐⭐⭐

Szli tak cały czas pokonując najróżniejsze przeszkody. Przed sobą mieli jednak jeszcze trudniejsze przeszkody do pokonania i to całkiem spore.

-Jak długo będziemy tych róż jeszcze szukać?

-Tak długo, jak będzie trzeba Emma. Dopóki ich nie znajdziemy

-Ale Donnie, najwyższa pora się poddać - słowa Clare mocno dobiły zarówno księcia Magictopii jak i Dylana oraz Rafiego.

-Nie możemy się poddać rozumiesz?! Musimy znaleźć te róże i koniec!!!

-Donnie, nie krzycz na moją dziewczynę

-A ty Dylan jej bronisz prawie cały czas!!! - obaj mieli się pobić, gdyby nie Rafael, który ich rozdzielił.

-Przestańcie się kłócić!! Kłótnie nam nie pomogą uratować Tyśki i Springtrapa - Donnie i Dylan się opanowali w ostatniej chwili.

-Brawo Rafi. Opanowałeś sytuację. Udowodniłeś tym samym, że nadajesz się na księcia Magictopii

-Dzięki Clare

-Nie ma sprawy - nie mogli jednak kontynuować rozmowy, gdyż usłyszeli znowu nieprzyjemny dźwięk i czyiś śmiech. Tylko, że nikt nie zauważył, że centralnie za księciem pojawił się duch, ale nie byle jaki duch, bo duch Denevry. Chciała zabić księcia Magictopii, co jako jedyny dostrzegł Dylan.

-Donnie, za tobą!!

-Co? - odwrócił się i schylił w samą porę i wszyscy zauważyli kto to był.

-Przecież ty nie żyjesz!!!

-To prawda, nie żyje, ale zaraz do mnie dołączysz Donatello, księciu Magictopii - po tych słowach wymachiwała swoim mieczem, żeby trafić w Donniego, ale on robił uniki, dopóki się nie potknął i nie upadł na ziemię. Reszta próbowała ją powstrzymać, ale odrzucała ich na różne boki i ruszyła w kierunku Donniego.

-Nie!!! - Król Leśnego Królestwa biegł w ich stronę, podczas gdy Denevra przebiła na wylot swoim mieczem, ale nie księcia, lecz w króla, który w ostatniej chwili osłonił przyjaciela.

-DYLAN!!! - Clare była przerażona tym co się stało, podobnie jak pozostali bohaterowie. Denevra przebiłaby i Donniego, gdyby nie Rafi, który odpędził ducha od nich i ją pokonał.

-Musiałem....to....zrobić....Donnie... - kuzyn Springtrapa upadł na ziemię tracąc przytomność, a wszyscy do niego podbiegli.

-Dylan, skarbie, obudź się, błagam, nie rób nam tego. Dylan!!! - Clare próbowała obudzić swojego chłopaka, ale na próżno.

-Odsuńcie się - Barnaby podszedł do króla, położył dłonie na jakiego sercu i zaczął go leczyć swoją mocą. Jego niebieskie oczy zaświeciły, a po chwili cały świecił już na niebiesko. Wszyscy byli zaskoczeni tym, co zobaczyli. Skupił się i po chwili rany już nie było, a Dylan ledwie otworzył oczy i ujrzał przyjaciela, który go cały czas leczył. Po chwili skończył, a niebieskowłosy upadł na ziemię. Na szczęście Wally pomógł mu wstać.

-Wszystko dobrze Bee?

-Tak Wally, dzięki - obaj już stali na równych nogach, a Clare mocno przytuliła Dylana, podobnie jak Emma i obie pomogły królowi wstać.

-Nie ryzykuj tak więcej życia kuzynie

-Dobrze Emma, postaram się - Donnie spojrzał na Dylana i go przytulił o dziwo, a po chwili puścił.

-Mogłeś zginąć ratując moje życie

-To jest w moim wypadku normalne akurat i przepraszam za tamtą kłótnię

-To ja przepraszam. Nie powinienem był tak mówić - obaj spojrzeli na Clare.

-Ja też przepraszam. Mogłam nie mówić o poddawaniu się. Chciałam tylko, żeby Rafi udowodnił, że nadaję się na księcia naszej krainy.

-Już to udowodnił. Odpędzając ducha Denevry - wszyscy z troską spojrzeli na Barnaniego, który stał jak wryty.

-To dlatego Nicolas chciał, żeby moi rodzice mnie zabili.

-O czym ty mówisz Barn?

-Nie rozumiesz Donnie. Mam jego moce. Nie wiem jakim cudem, skoro nie jestem jego dzieckiem nawet - szli dalej i zastanawiali się skąd mogły pochodzić moce ich przyjaciela.

⭐⭐⭐⭐

Pedro czekał długo na wyniki prześwietlenia głowy swojego najlepszego przyjaciela. Golden Freddy po chwili wyszedł z pomieszczenia i usiadł obok niego.

-I co? Co z Nico?

-Nic mu nie będzie, to tylko silniejsza migrena - czerwonowłosy odetchnął z ulgą.

-Kamień mi spadł z serca, że nic mu poważniejszego się nie stało

-W międzyczasie się obudził i opowiedziałem mu o całej sytuacji - z drzwi wyszedł Nico, a Pedro wstał, pobiegł do niego i go przytulił, ale ostrożnie.

-Wiesz, jak ty mnie wystraszyłeś?

-Wiem, wybacz stary. Ale słyszałeś Goldiego, to tylko silniejsza migrena i tyle

-Całe szczęście, że to tylko to. Wiesz, że gdyby Tysia się obudziła i zobaczyła cię w takim stanie - Nico w tym momencie go pocałował na szybko w usta, a Pedro się zarumienił.

-Ty i Rafael potraficie zbyt dużo gadać

-Niech zgadnę. Tym pocałunkiem chciałeś mnie uciszyć?

-Zgadłeś przyjacielu, mój drogi...znaczy...nieważne, a co z Tysią?

-Tego to nawet ja nie wiem. Siedziałem tutaj i czekałem na wyniki twojego prześwietlenia

-Idziemy do nich?

-Ale najpierw trochę odpoczniesz

-No dobrze - po czym obaj poszli do komnaty, by odpocząć po badaniu głowy.

⭐⭐⭐⭐

Wędrowali tak jeszcze parę kilometrów, a potem postanowili chwilę odpocząć i zastanowić się nad jedną rzeczą.

-Skąd ty masz te moce Nicolasa?

-Sam nie wiem Emma. Mówiłem wam już, że nie mam zielonego pojęcia skąd mam jego moce

-A od kogo je odziedziczyłeś?

-Po ojcu. Chodzi o to Clare, że mój ojciec był....on był.... był bratem Nicolasa - wszyscy byli zszokowani tym wyznaniem Barnabiego.

-Więc ty jesteś moim i Rafiego kuzynem?

-Na to wygląda, że tak Donny, a raczej twoim i Rafiego dziadkiem - Donnie i Rafi na siebie popatrzyli z lekkim zakłopotaniem.

-No co?

-To, że jesteś za młody, żeby być naszym dziadkiem Barnaby

-Wiem Rafi, ale nic na to nie poradzę, że tak było

-Więc skoro mój dziadek i Donniego był bratem twojego ojca, to twój ojciec miał taką samą moc

-Tak Rafi, tyle, że o tym wcześniej nie wiedziałem. Dopiero przed śmiercią ojca się dowiedziałem, że Nicolas to mój dziadek był. Może dlatego chciał się mnie pozbyć, żeby nie mieć ze mną powiązań żadnych

-No co ty Barn, nie mów tak. Masz własnych wnuków, co prawda jesteś w młodym wieku, ale jednak

-Wiem o tym Wally. Ciekawy jestem reakcji Emi i Tyśki, gdy się one o tym dowiedzą

-Ja też jestem ciekawa

-Emma, ty nie bądź taka ciekawska wiesz?

-Wybacz Clare - wszyscy się zaśmiali na ciekawość Emmy. Po chwili odpoczynku ruszyli w dalszą drogę pełną wyzwań i niebezpieczeństw. W międzyczasie Donnie wziął swój telefon i napisał do Emi wiadomość o tym co przed chwilą się zadziało.

⭐⭐⭐⭐

Emi wzięła telefon do ręki i odczytała wiadomość od swojego kuzyna i była w dużym szoku, gdy czytała. Po chwili odłożyła telefon na szafkę nocną i spojrzała na swojego męża.

-Dostałam wiadomość od Donniego

-I co u nich?

-Nic im nie jest. Barn ma tylko zranioną nogę, a Dylan prawie zginął, ale tak to nic im złego się nie dzieje. Są coraz bliżej magicznych róż

-To dobrze. A coś jeszcze ci napisał

-Tak, ale choć tu to ci opowiem - Cole usiadł obok swojej żony na kanapie, a Emi zaczęła mu opowiadać.

-Donny się dowiedział, że ojciec Barnabiego był bratem mojego dziadka Nicolasa

-I co to oznacza?

-To oznacza, że Barnaby jest jakby to powiedzieć...moim dziadkiem - czarnowłosy był w ogromnym szoku, gdy to usłyszał.

-On jest za młody, żeby być twoim dziadkiem

-No wiem. Sama niedowierzałam, ale jednak to prawda mój drogi. Tak działa poza tym Magictopia

-No tak, zapomniałem o tym kompletnie - chciał się upewnić, że jego żona czuję się dobrze.

-A jak się czujesz?

-Dobrze, tylko trochę czuję, że chce mi się wymiotować, ale tak to nic mi nie jest - po tych słowach pobiegła do łazienki i zaczęła znowu wymiotować do sedesu i trochę to trwało.

-W porządku?

-Tak Cole, w porządku - po chwili obmyła ręce i swoją twarz wodą i wytarła je ręcznikiem, po czym wróciła i usiadła na kanapie.

-Widać, że jesteś trochę zmęczona, prawda?

-Tak, trochę czuję się zmęczona

-Idź odpocząć. Później zajrzymy do pokoju medycznego, dobrze?

-Dobrze skarbie - po czym oboje poszli trochę razem odpocząć, gdyż Emi nie czuła się zbyt dobrze, a Cole jako dobry i kochający mąż chciał jej towarzyszyć.

⭐⭐⭐⭐

Bohaterowie pokonywali kolejne przeszkody i trudności, ale widać było zmęczenie u niektórych osób, więc postanowili ustawić kolejny obóz na noc.

-Jutro powinniśmy już znaleźć magiczne róże. Ja wiem, że męczę was całą tą wędrówką

-Wcale nas nie męczysz Donnie. Robisz to dla dobra swojej siostry, a ja i Emma dla dobra naszego kuzyna

-Dokładnie Dylan. Naprawdę przepraszam, że was w to wszystko wciągnąłem

-Nie przejmuj się tym Donnie. Mamy przynajmniej fajną przygodę

-Ja bym Emma to nie uznała za fajną przygodę

-Dlaczego tak uważasz Katty?

-No bo Dylanku, spójrz na to w ten sposób. Barnaby ma ranną nogę, ty prawie zginąłeś z rąk ducha Denevry, a do tej pory nie wiemy gdzie te róże są - słowa Clare dotarły do wszystkich, zwłaszcza do Donniego.

-Twoja dziewczyna ma rację Dylan. Nie wiem, gdzie są te róże, a ja ciągnę was nie wiadomo gdzie

-My się Donnie nie poddamy tak łatwo

-Ale twoja noga...

-Don, moją nogą ty się nie przejmuj, jakoś sobie poradzę. Mam Walliego do pomocy w razie czego, gdyby ze mną było gorzej

-To prawda. Ja pomogę swojemu chłopakowi, zawsze - po tych słowach Wally go pocałował w policzek, a niebieskowłosy się zarumienił.

-Najwyżej Goldi zbada twoją nogę, jak wrócimy do Zamku

-Okej Rafi, będę ostrożniejszy - niebieskooki to zapewnił, a Donnie spojrzał na Walliego.

-Zróbmy tak. Wally, ty zajmij się swoim chłopakiem i obaj odpocznijcie - po tych słowach spojrzał na opatrunek Barnabiego, który był cały czerwony, a po chwili spojrzał na Emme.

-Emma, ty zrób nowy opatrunek, bo ta rana znowu zaczyna krwawić i jakoś zszyj tą ranę

-Tak jest Donnie

-A cała reszta bierze się za dalsze rozkładanie obozu na noc. Robi się późno - jak Donnie zarządził tak zrobili. Zabrali się za rozkładanie obozu na dzisiejszą noc.

⭐⭐⭐⭐

Nico siedział przy swojej żonie i przyjacielu od godziny razem z Pedrem. Golden Freddy również z nimi był.

-Nie powinna Justine już dostać tych krost

-To dobrze Goldi

-To od tych krost zrobiło ci się wtedy nie dobrze stary?

-Tak Pedro. To dlatego kręciło mi się w głowie i dostałem takiej dużej migreny. Przepraszam, że narobiłem wam problemów.

-Nie ma problemu wasza wysokość. Twoje zdrowie też jest ważne, tak samo jak mojego brata

-Ty i Springi tak naprawdę nie jesteście braćmi, prawda?

-Rzeczywiście nimi nie jesteśmy, ale technicznie tak - Goldi spojrzał na swojego brata. Jedną ręką głaskał go po włosach, a drugą trzymał go za dłoń. Po chwili spojrzał na Nico i zaczął mówić.

-Wyprodukowali nas w tej samej fabryce, a gdy się poznaliśmy zaczęliśmy się traktować jak bracia, zupełnie jak ty i Pedro. Ja i Springtrap staliśmy się dla siebie jak prawdziwa, szczęśliwa rodzina - miał w oczach łzy, gdy to mówił, ale mimo tego kontynuował.

-On miał wtedy tylko mnie. Potem poznaliśmy Freddiego i resztę jego ekipy i występowaliśmy razem na scenie jako animatroniki. Teraz on ma mnie, Dylana, Emme, Shini, a także was i boję się, że jeżeli on umrze nie przeżyje tego - po tych słowach zaczął płakać, a jego łzy spadały na twarz Springtrapa. Nagle Golden Freddy ujrzał, że jego brat ścisnął jego rękę.

-On cię słyszy i z pewnością rozumie, co teraz czujesz Goldi. Na pewno, gdy się wybudzi, będziecie mieli sporo do pogadania - żółtowłosy mówił te słowa ze współczuciem. Cała trójka zauważyła, że był już wieczór w Magictopii. Goldi otarł swoje łzy i spojrzał na brata, który był w śpiączce.

-Wiem, że mnie słyszysz Springi. Wyzdrowiejesz z tego braciszku i pamiętaj bracie, że cię bardzo kocham - po tych słowach Goldi pocałował brata w czoło, a po dłuższej chwili zasnął wciąż trzymając go za rękę. Pedro i Nico przykryli go kocem i po cichu siedzieli przy Justine, dopóki się nie obudzą. Mieli nadzieję, że to nastąpi już niedługo.

C.D.N.

Oto kolejny rozdział w sam raz na święta. Chciałabym wam życzyć zdrowych, szczęśliwych, radosnych i udanych świąt Bożego Narodzenia. Żebyście dostali wspaniałe prezenty i spędzili czas z rodziną i najbliższymi przyjaciółmi. Kolejny rozdział jeszcze w tym roku, ale po świętach lub po Wigilii, jak to się mówi czas pokaże, a połowa opka już za nami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro