Rozdział 3 "Cierpienie"
Nico siedział na łóżku razem z Pedrem w swojej komnacie i nadal nie czuł się zbyt dobrze.
-Kręci ci się w głowie stary?
-Tak, trochę mi się kręci w głowie
-Czemu?
-Sam nie wiem. Te krosty, wyglądały po prostu...po prostu - nie mógł dokończyć tego co chciał powiedzieć, bo zaczęło mu się bardziej kręcić w głowie, gdy sobie o tym przypomniał. Wstał i ledwie co poszedł parę kroków.
-W porządku?
-Nie...bardzo - po tych słowach upadł na ziemię i zemdlał.
-Nico!!! - czerwonowłosy bardzo się martwił o swojego najlepszego przyjaciela, który w dodatku był dla niego jak brat. Dotknął jego czoła, na szczęście nie miał gorączki, ale był cały ciepły. Podniósł go z ziemi i położył na łóżku, po czym poszedł po szmatkę i zamoczył ją wodą. Po chwili wrócił i położył szmatkę na jego czole.
-Nie martw się Nico. Twoja Tyśka wyzdrowieje i pozbędziemy się tych krost z jej ciała w jakiś sposób - miał nadzieję, że Springtrap nie dostał tych samych krostek co Justine. Usiadł na podłodze przy swoim najlepszym przyjacielu i czekał, aż się on obudzi.
⭐⭐⭐⭐
Emi siedziała przy Justine i trzymała ją za rękę myśląc jednocześnie, jak pozbyć się krost.
-Nad czym się tak zastanawiasz Emi?
-Jak pozbyć się tych głupich krost, ale nic nie mogę wymyślić Shini. Dobrze, że twój Springtrap nie ma tych krost co ona
-Fakt. Gdyby magia mogła wszystko załatwić - dzięki jej słowom Emila w końcu wpadła na pewien pomysł.
-Shinigami, jesteś genialna
-W jakim sensie?
-Użyje swoich mocy, by jej pomóc - ścisnęła nieco mocniej rękę Justine i skupiła całą swoją moc, by jej jakoś pomóc i pozbyć się tych krost. W końcu jej się udało, krosty z ciała Tyśki zniknęły. Obie odetchnęły z ulgą.
-Uff, udało mi się
-Magia faktycznie zadziałała Emi. Szkoda, że twoje moce nie mogą wyleczyć Niniczki
-Ale osłabiłam ich ataki na jakiś czas. Nie wiem jednak na jak długo to zadziała - obie siedziały i ich pilnowały dopóki nie przyjdzie Golden Freddy.
⭐⭐⭐⭐
Dylan i reszta ekipy wyruszyła w dalszą drogę. Nie wiedzieli jednak, że pewien duch ich śledził, a konkretnie duch jednego z Łowców Tajemnic. Jednak był ktoś, kto zauważył, że coś jest nie tak.
-Czekajcie, coś chyba usłyszałem
-Wydaję ci się Barnaby
-Nie Wally, nie wydaję mi się. Naprawdę coś usłyszałem - po chwili niebieskowłosy znowu usłyszał ten sam dźwięk i był on wyraźniejszy.
-Teraz znowu to usłyszałem
-Ten sam dźwięk?
-Tak Dylan, ten sam odgłos
-Ale my nic nie słyszymy przecież - po chwili ten dźwięk był głośniejszy.
-Clare, Barnaby ma rację. Też coś słyszę - po chwili wszyscy usłyszeli ten dźwięk, aż nagle pojawił się przed nimi duch.
-To jest duch!!
-Nie byle jaki duch siostrzyczko. To duch Łowcy Tajemnic!! W nogi!! - zaczęli uciekać przed duchem, ale Barnaby jako jedyny nie uciekał.
-Schowajcie się gdzieś. Ja go załatwię
-Nie Barn. Nie zostawię cię samego
-Wally, proszę, zrób to dla mnie - cała szóstka uciekała, a niebieskooki walczył z duchem.
-No chodź tutaj!! Nie boję się ciebie!! - niebieskooki dzielnie walczył z duchem, ale walka trwała dosyć długo.
⭐⭐⭐⭐
Dylan i pozostali uciekali, a po chwili znaleźli miejsce do schowania się.
-Do jaskini, szybko!! - wszyscy zrobili to co powiedział król Dylan, schowali się w jaskini i czekali na jakiś cud.
-Braciszku? A jeżeli Barnaby nie wróci? Jeśli on zginął?
-Nie mów takich rzeczy Emma, on wróci, zobaczysz - starał się pocieszyć tymi słowami swoją siostrę, ale mimo wszystko sam się o niego bardzo bał, ale najbardziej bał się Wally.
-Boisz się?
-A jak miałbym się nie bać Clare? Barnaby to mój najlepszy przyjaciel. Nie chce go stracić...bo ja....ja go kocham - wyznanie Walliego zszokowało dosłownie wszystkich.
-Ty go kochasz?
-Tak Donnie kocham go. Zakochałem się w nim odkąd go poznałem, gdy przybył do sąsiedztwa. Był inny niż ci, których znałem wcześniej. Wspiera mnie i potrafi zrozumieć moje potrzeby. Oddałby za mnie swoje własne życie. Kiedyś byłem opętany przez pewne demony, ale on mi pomógł. Nie chce, żeby jemu się coś stało - gdy Wally mówił te słowa, wszyscy zaczęli mu współczuć i doceniać jego relację z nim. Nagle usłyszeli jakieś kroki.
-Co to było?
-Nie wiem Rafi, ale oby nie ten duch - na szczęście Donnie miał rację. Nie był to duch Łowcy Tajemnic, tylko Barnaby, który pokonał złego ducha i trzymał w rękach jego broń.
-Jesteś cały - po tych słowach Wally go mocno przytulił.
-Widzisz, nic mi nie jest. No dobra mam trochę zranioną nogę, ale tak to nic mi nie jest - faktycznie tak było. Prawa noga Barnabiego nie wyglądała najlepiej. Miał ranę i to dość sporą i co gorsza nadal krwawiła. Rafael oderwał kawałek swojej bluzki i przywiązał ją do jego nogi.
-Powinieneś usiąść i odpocząć
-Ale Rafi, co z... - czarnowłosy nie dał mu dokończyć, a Clare spojrzała z troską na niebieskowłosego.
-Barnaby, musisz odpocząć. Odnajdziemy te róże na spokojnie. Poza tym Emi nie pozwoli, żeby Justine i Springtrap umarli. Utrzyma ich przy życiu do naszego powrotu. Zaufaj mi - chłopak musiał się zgodzić ze słowami dziewczyny.
-Dzisiaj przenocujemy tutaj. Jutro wyruszymy w dalszą drogę - jak zarządził Dylan, tak też zrobili. Musieli zająć się teraz rannym przyjacielem.
⭐⭐⭐⭐
Emila cały czas siedziała przy Justine i Springtrapie i nie chciała ich opuścić choćby na moment. Cole jednak bardzo martwił się o swoją żonę, z resztą nie on jeden się o nią martwił.
-Powinnaś odpocząć
-Nie mogę Eweni. Nie chce pozwolić im umrzeć. Doceniam, że chcecie pomóc, ale sobie radzę, jakoś - czarnowłosy podszedł bliżej do niej i ją objął.
-Skarbie, proszę, chcemy dla ciebie jak najlepiej, a ja szczególnie, dla ciebie i naszego dziecka
-Ale tylko ja mam na tyle mocy, żeby powstrzymać ataki Niniczki na Tyśke i Springiego - Golden Freddy spojrzał na Emi z troską.
-Ja znam się na medycynie, gdyż ludzie mnie tego nauczyli, więc jak dostaną oboje ataku, będę wiedział co robić lub będę próbował coś wymyśleć
-Zaufaj nam, będzie dobrze. Ja też tutaj zostanę z Evą i będziemy ich pilnować, prawda Ewka?
-Tak Shini. Przypilnujemy ich jak oka w głowie - czerwonowłosa chwilę musiała się zastanowić, ale faktycznie potrzebowała odpoczynku.
-Dobrze, ale w razie czego mnie zawołacie?
-Jasne, że tak. Serio, musisz odpocząć
-Eweni ma rację, choćmy - Cole ostrożnie złapał swoją żonę za rękę, wyszli z pomieszczenia medycznego i udali się do wspólnej komnaty.
⭐⭐⭐⭐
Ekipa, która wyruszyła po dwie magiczne czerwone róże do uratowania Justine i Springtrapa, odpoczywała po ciężkim dniu, gdyż był już wieczór. Wally robił opatrunek swojemu przyjacielowi.
-Jak tobie udało się dotrzeć tutaj z taką wielką raną na nodze?
-Cóż Wally, gdy ten duch mnie zranił w nogę, poczułem spory ból, ale wiedziałem, że nie mogłem się poddać, dla ciebie - granatowowłosy na te słowa aż się zarumienił na twarzy.
-To miłe z twojej strony Bee
-Bez przesady dzieciaku, ał
-Wybacz, za mocno skarbie?
-Nie Wally...ale nie jesteśmy jeszcze parą nawet, a ty już do mnie skarbie?
-Przepraszam Barn. Zagalopowałem się troszeczkę, ale skoro już o tym mowa, to chcesz być moim chłopakiem?
-Jasne, że tak - po tych słowach Barnaby się uśmiechnął do swojego nowego chłopaka, a Wally do niego i obaj po raz pierwszy się pocałowali. To było bardzo romantyczne, że aż pozostała piątka zaczęła bić im brawo, co obaj od razu zauważyli.
-Co wy się tak gapicie?
-Na was Wally. Wyglądacie tak uroczo razem, tak jak Fozzie i Mordechaj
-Fajnie Emma, dziękujemy bardzo, ale czy możemy zająć się innym tematem?
-Właśnie, mój chłopak ma rację. Pogadajmy o czymś innym
-A tak na poważnie Barnaby, Jak dotarłeś tutaj z tą raną?
-No cóż Dylan, to nie było łatwe i trochę mi zajęło. Przy tym sporo cierpiałem, ale udało mi się do was dojść
-To dobrze, że nic poważnego ci się nie stało. Mogliśmy cię stracić wtedy, wiesz?
-Tak Wally, wiem o tym dzieciaku doskonale - grupa dalej ze sobą rozmawiała w najlepsze i nic nie mogło zepsuć tego wspaniałego wieczoru.
⭐⭐⭐⭐
Emi siedziała razem ze swoim mężem w wspólnej komnacie i odpoczywali po ciężkim dniu.
-Podobał ci się dzisiejszy dzień?
-Tak, ale było ciężko skarbie i to bardzo ciężko
-Co masz na myśli Emiś?
-Przemęczona jestem ciągle używaniem swoich mocy. Prawie bym zemdlała po użyciu swoich mocy na Justine, by pozbyć się tych krost - czarnowłosy bardzo się zdziwił wyznaniem swojej ukochanej.
-I nic mi nie powiedziałaś?
-Bałam się twojej reakcji - posmutniała po tych słowach. Cole nic nie powiedział, usiadł obok niej i ją przytulił do siebie.
-Kochanie, ja ciebie rozumiem. Poza tym jesteś w ciąży i nie możesz się przemęczać za bardzo ani tym bardziej ryzykować własnym życiem. Jeszcze dziecku mogłoby się coś stać
-No wiem o tym Cole, tylko, że nie chce pozwolić, żeby Tyśka zginęła przez tą Niniczkę, tak samo Springtrap, a z każdym dniem są w coraz gorszym stanie. Sam widziałeś te krosty na jej ciele
-Nie musisz mi nic mówić więcej, wiem co przez co wszyscy teraz przechodzimy, ale trzeba mieć wiarę w to, że ta Niniczka zniknie w końcu i będzie tak jak było
-Ty potrafisz mnie zawsze pocieszyć - po jej słowach oboje się pocałowali.
-To co? Może jakiś mały seksik?
-Oszalałeś Cole? Gdy ja jestem w ciąży?
-No tak, zapomniałem. Wybacz, po prostu wczorajszy wieczór mi się bardzo podobał
-Mi również, ale sam widziałeś jak on się zakończył
-Wiem, ale wszystko się ułoży - po rozmowie oboje poszli się razem umyć, a potem przebrali się w piżamę i położyło się do łóżka i tak razem leżeli i podziwiali nocne niebo za oknem.
-Tutaj jest naprawdę przepięknie
-To prawda Emiś, bardzo pięknie - po dłuższej chwili oboje zasnęli spokojnym snem.
⭐⭐⭐⭐
Nadeszła już noc w Magictopii, a tylko Rafael i Donnie nie spali i rozmawiali ze sobą.
-Wszystko gra Rafi?
-Tak, jest dobrze
-Powiedziałeś to ze smutnym głosem - czarnowłosy spojrzał na bruneta i westchnął.
-Tęsknie za swoją żoną po prostu
-Wiem, że jest ci ciężko, bo tęsknisz za Evą, ale niedługo znajdziemy te róże i wrócimy do domu i uratujemy ich na czas
-Mam taką nadzieję Donny, inaczej będzie nam ciężko, a ja i Eva mamy się ponownie pobrać i chcę cię o coś spytać
-Tak?
-Czy jak ja i Eva będziemy się pobierać ponownie, to czy poprowadzisz ją do ołtarza? - Donatello był zaskoczony jego słowami, ale chciał zrobić wszystko, żeby przyjaciel był szczęśliwy.
-Z chęcią to zrobię
-Dziękuje, bo wiesz ty...jesteś dla mnie mega ważny jako przyjaciel i nie chce, żeby tobie się coś złego stało i ja... - Donnie nie dał mu dokończyć, bo w tym momencie co pocałował i to na dodatek w usta. Czarnowłosy się zdziwił początkowo, ale po chwili wahania odwzajemnił jego pocałunek. Po dłuższym pocałunku przestali.
-A to za co?
-Żeby ciebie uciszyć Rafi. Za dużo gadasz po prostu
-Wybacz...tylko zupełnie się tego od ciebie nie spodziewałem
-A no widzisz, lubię zaskakiwać innych. Gdybyś nie miał żony, a ja dziewczyny, mógłbym cię poślubić
-Całe szczęście, że one jednak są
-Pasowalibyście do siebie idealnie - Donny i Rafi się wystraszyli, a tak naprawdę to był tylko głos należący do Emmy.
-Czy ty musisz siostra straszyć zawsze e takich momentach?
-Wybacz Rafi
-W Rio było dokładnie to samo. W domu chodziła po nocach i straszyła inne moje siostry
-To nieprawda Rafiś. Kto ci tak nagadał?
-Selena mi tak mówiła - wtedy przypomniało mu się, że tak ma na imię nie tylko jego starsza siostra z rodziny Blackness, ale też miała tak na imię jego przyjaciółka, która zginęła z rąk jednej z córek Gestelii. Wtedy pojawiły mu się łzy w oczach.
-Nie chciałam ciebie....
-To nie twoja wina Emma. Po prostu przypomniało mi się o kimś, kogo znałem i o tym jak Eva mi opowiadała co się zadziało z nią przed śmiercią - Donnie i Emma przytulili go i pocieszali jak tylko mogli, a po chwili kolejnych rozmów poszli spać z wątpliwościami na odnalezienie magicznych róż.
⭐⭐⭐⭐
Noc w Magictopii mijała spokojnie i wszyscy w pokoju medycznym spali, aż tu nagle wydarzyła się niezwykła rzecz. Springtrap otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu, żeby się zorientować gdzie się znajduję. Po chwili ujrzał Justine, która również otworzyła swoje powieki i odziwo oboje czuli się dobrze.
-Springi?
-Justine? W porządku?
-Chyba tak, ale gdzie my jesteśmy?
-Zdaję mi się, że w pokoju medycznym. Pamiętam tyle, że byliśmy na weselu Eweni i Pedra, potem zemdlałem tak samo jak ty, a teraz jesteśmy tutaj - oboje usłyszeli dźwięk otwierających się drzwi, a w nich ujrzeli Eweni, która po chwili doznała szoku i niedowierzała w to co zobaczyła.
-Justine? Springtrap? Obudziliście się
-No jak widać tak - Eweni podeszła najpierw do Springiego i go przytuliła, s po chwili pomogła mu dojść do łóżka Tyśki i oboje również ją przytulili, ale delikatnie.
-Gdzie są Emi i Nico? Byli tutaj przecież
-Spokojnie Tysia, odpoczywają, a Nico w zasadzie nie obudził się jeszcze po swoich zawrotach głowy, ale jak wy o tym wiecie?
-Słyszałam wszystko. Podobnie jak Springi
-Pamiętam, że ściskałem rękę mojej dziewczyny i tylko tyle i że słyszałem coś o misji znalezienia magicznych róż, żeby mnie i ciebie uratować - po tych słowach spojrzał na królową Magictopii i kontynuował.
-Tyśka, to nasza szansa na pozbycie się Niniczki - po chwili zaczął kasłać.
-Ostrożnie, bo możesz znowu zrobić sobie krzywdę takim kaszlem
-Dzięki Eweni, ale jakoś sobie radzę
-A co z moim mężem?
-Pedro z nim jest i nie opuścił go do tej pory, tak jak Shini, ja i Goldi was - faktycznie było jak mówiła Władczyni Żywiołów. Golden Freddy i Shinigami spali na krzesłach niedaleko nich. Springi podszedł do nich i zaczął głaskać swojego brata po włosach, a na ustach Shini złożył jej delikatny pocałunek.
-Shi...Shini - po tych słowach stracił przytomność.
-Springi.... - Justine gdy go zawołała ledwie także utraciła przytomność.
-I znowu to samo - blondynka podniosła Springtrapa z ziemi i położyła go na łóżku i przykryła kołdrą, po czym ponownie podłączyła ich do sprzętów medycznych. Na szczęście kamery, które znajdowały się w pomieszczeniu wszystko nagrywały, więc miała dowody na wypadek, gdyby ktoś pytał co się wydarzyło dzisiejszej nocy.
C.D.N.
Wreszcie trzeci rozdział za nami i jeszcze zostało ich tylko tylko pięć. Warto będzie na nie czekać, bo dużo jeszcze przed nami, a to dopiero początek większych przeszkód na drodze naszych bohaterów do wygranej w walce o życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro