Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3 "Cierpienie"

Nico siedział na łóżku razem z Pedrem w swojej komnacie i nadal nie czuł się zbyt dobrze.

-Kręci ci się w głowie stary?

-Tak, trochę mi się kręci w głowie

-Czemu?

-Sam nie wiem. Te krosty, wyglądały po prostu...po prostu - nie mógł dokończyć tego co chciał powiedzieć, bo zaczęło mu się bardziej kręcić w głowie, gdy sobie o tym przypomniał. Wstał i ledwie co poszedł parę kroków.

-W porządku?

-Nie...bardzo - po tych słowach upadł na ziemię i zemdlał.

-Nico!!! - czerwonowłosy bardzo się martwił o swojego najlepszego przyjaciela, który w dodatku był dla niego jak brat. Dotknął jego czoła, na szczęście nie miał gorączki, ale był cały ciepły. Podniósł go z ziemi i położył na łóżku, po czym poszedł po szmatkę i zamoczył ją wodą. Po chwili wrócił i położył szmatkę na jego czole.

-Nie martw się Nico. Twoja Tyśka wyzdrowieje i pozbędziemy się tych krost z jej ciała w jakiś sposób - miał nadzieję, że Springtrap nie dostał tych samych krostek co Justine. Usiadł na podłodze przy swoim najlepszym przyjacielu i czekał, aż się on obudzi.

⭐⭐⭐⭐

Emi siedziała przy Justine i trzymała ją za rękę myśląc jednocześnie, jak pozbyć się krost.

-Nad czym się tak zastanawiasz Emi?

-Jak pozbyć się tych głupich krost, ale nic nie mogę wymyślić Shini. Dobrze, że twój Springtrap nie ma tych krost co ona

-Fakt. Gdyby magia mogła wszystko załatwić - dzięki jej słowom Emila w końcu wpadła na pewien pomysł.

-Shinigami, jesteś genialna 

-W jakim sensie?

-Użyje swoich mocy, by jej pomóc - ścisnęła nieco mocniej rękę Justine i skupiła całą swoją moc, by jej jakoś pomóc i pozbyć się tych krost. W końcu jej się udało, krosty z ciała Tyśki zniknęły. Obie odetchnęły z ulgą.

-Uff, udało mi się

-Magia faktycznie zadziałała Emi. Szkoda, że twoje moce nie mogą wyleczyć Niniczki

-Ale osłabiłam ich ataki na jakiś czas. Nie wiem jednak na jak długo to zadziała - obie siedziały i ich pilnowały dopóki nie przyjdzie Golden Freddy.

⭐⭐⭐⭐

Dylan i reszta ekipy wyruszyła w dalszą drogę. Nie wiedzieli jednak, że pewien duch ich śledził, a konkretnie duch jednego z Łowców Tajemnic. Jednak był ktoś, kto zauważył, że coś jest nie tak.

-Czekajcie, coś chyba usłyszałem

-Wydaję ci się Barnaby

-Nie Wally, nie wydaję mi się. Naprawdę coś usłyszałem - po chwili niebieskowłosy znowu usłyszał ten sam dźwięk i był on wyraźniejszy.

-Teraz znowu to usłyszałem

-Ten sam dźwięk?

-Tak Dylan, ten sam odgłos

-Ale my nic nie słyszymy przecież - po chwili ten dźwięk był głośniejszy.

-Clare, Barnaby ma rację. Też coś słyszę - po chwili wszyscy usłyszeli ten dźwięk, aż nagle pojawił się przed nimi duch.

-To jest duch!!

-Nie byle jaki duch siostrzyczko. To duch Łowcy Tajemnic!! W nogi!! - zaczęli uciekać przed duchem, ale Barnaby jako jedyny nie uciekał.

-Schowajcie się gdzieś. Ja go załatwię

-Nie Barn. Nie zostawię cię samego

-Wally, proszę, zrób to dla mnie - cała szóstka uciekała, a niebieskooki walczył z duchem.

-No chodź tutaj!! Nie boję się ciebie!! - niebieskooki dzielnie walczył z duchem, ale walka trwała dosyć długo.

⭐⭐⭐⭐

Dylan i pozostali uciekali, a po chwili znaleźli miejsce do schowania się.

-Do jaskini, szybko!! - wszyscy zrobili to co powiedział król Dylan, schowali się w jaskini i czekali na jakiś cud.

-Braciszku? A jeżeli Barnaby nie wróci? Jeśli on zginął?

-Nie mów takich rzeczy Emma, on wróci, zobaczysz - starał się pocieszyć tymi słowami swoją siostrę, ale mimo wszystko sam się o niego bardzo bał, ale najbardziej bał się Wally.

-Boisz się?

-A jak miałbym się nie bać Clare? Barnaby to mój najlepszy przyjaciel. Nie chce go stracić...bo ja....ja go kocham - wyznanie Walliego zszokowało dosłownie wszystkich.

-Ty go kochasz?

-Tak Donnie kocham go. Zakochałem się w nim odkąd go poznałem, gdy przybył do sąsiedztwa. Był inny niż ci, których znałem wcześniej. Wspiera mnie i potrafi zrozumieć moje potrzeby. Oddałby za mnie swoje własne życie. Kiedyś byłem opętany przez pewne demony, ale on mi pomógł. Nie chce, żeby jemu się coś stało - gdy Wally mówił te słowa, wszyscy zaczęli mu współczuć i doceniać jego relację z nim. Nagle usłyszeli jakieś kroki.

-Co to było?

-Nie wiem Rafi, ale oby nie ten duch - na szczęście Donnie miał rację. Nie był to duch Łowcy Tajemnic, tylko Barnaby, który pokonał złego ducha i trzymał w rękach jego broń.

-Jesteś cały - po tych słowach Wally go mocno przytulił.

-Widzisz, nic mi nie jest. No dobra mam trochę zranioną nogę, ale tak to nic mi nie jest - faktycznie tak było. Prawa noga Barnabiego nie wyglądała najlepiej. Miał ranę i to dość sporą i co gorsza nadal krwawiła. Rafael oderwał kawałek swojej bluzki i przywiązał ją do jego nogi.

-Powinieneś usiąść i odpocząć

-Ale Rafi, co z... - czarnowłosy nie dał mu dokończyć, a Clare spojrzała z troską na niebieskowłosego.

-Barnaby, musisz odpocząć. Odnajdziemy te róże na spokojnie. Poza tym Emi nie pozwoli, żeby Justine i Springtrap umarli. Utrzyma ich przy życiu do naszego powrotu. Zaufaj mi - chłopak musiał się zgodzić ze słowami dziewczyny.

-Dzisiaj przenocujemy tutaj. Jutro wyruszymy w dalszą drogę - jak zarządził Dylan, tak też zrobili. Musieli zająć się teraz rannym przyjacielem.

⭐⭐⭐⭐

Emila cały czas siedziała przy Justine i Springtrapie i nie chciała ich opuścić choćby na moment. Cole jednak bardzo martwił się o swoją żonę, z resztą nie on jeden się o nią martwił.

-Powinnaś odpocząć

-Nie mogę Eweni. Nie chce pozwolić im umrzeć. Doceniam, że chcecie pomóc, ale sobie radzę, jakoś - czarnowłosy podszedł bliżej do niej i ją objął.

-Skarbie, proszę, chcemy dla ciebie jak najlepiej, a ja szczególnie, dla ciebie i naszego dziecka

-Ale tylko ja mam na tyle mocy, żeby powstrzymać ataki Niniczki na Tyśke i Springiego - Golden Freddy spojrzał na Emi z troską.

-Ja znam się na medycynie, gdyż ludzie mnie tego nauczyli, więc jak dostaną oboje ataku, będę wiedział co robić lub będę próbował coś wymyśleć

-Zaufaj nam, będzie dobrze. Ja też tutaj zostanę z Evą i będziemy ich pilnować, prawda Ewka?

-Tak Shini. Przypilnujemy ich jak oka w głowie - czerwonowłosa chwilę musiała się zastanowić, ale faktycznie potrzebowała odpoczynku.

-Dobrze, ale w razie czego mnie zawołacie?

-Jasne, że tak. Serio, musisz odpocząć

-Eweni ma rację, choćmy - Cole ostrożnie złapał swoją żonę za rękę, wyszli z pomieszczenia medycznego i udali się do wspólnej komnaty.

⭐⭐⭐⭐

Ekipa, która wyruszyła po dwie magiczne czerwone róże do uratowania Justine i Springtrapa, odpoczywała po ciężkim dniu, gdyż był już wieczór. Wally robił opatrunek swojemu przyjacielowi.

-Jak tobie udało się dotrzeć tutaj z taką wielką raną na nodze?

-Cóż Wally, gdy ten duch mnie zranił w nogę, poczułem spory ból, ale wiedziałem, że nie mogłem się poddać, dla ciebie - granatowowłosy na te słowa aż się zarumienił na twarzy.

-To miłe z twojej strony Bee

-Bez przesady dzieciaku, ał

-Wybacz, za mocno skarbie?

-Nie Wally...ale nie jesteśmy jeszcze parą nawet, a ty już do mnie skarbie?

-Przepraszam Barn. Zagalopowałem się troszeczkę, ale skoro już o tym mowa, to chcesz być moim chłopakiem?

-Jasne, że tak - po tych słowach Barnaby się uśmiechnął do swojego nowego chłopaka, a Wally do niego i obaj po raz pierwszy się pocałowali. To było bardzo romantyczne, że aż pozostała piątka zaczęła bić im brawo, co obaj od razu zauważyli.

-Co wy się tak gapicie?

-Na was Wally. Wyglądacie tak uroczo razem, tak jak Fozzie i Mordechaj

-Fajnie Emma, dziękujemy bardzo, ale czy możemy zająć się innym tematem?

-Właśnie, mój chłopak ma rację. Pogadajmy o czymś innym

-A tak na poważnie Barnaby, Jak dotarłeś tutaj z tą raną?

-No cóż Dylan, to nie było łatwe i trochę mi zajęło. Przy tym sporo cierpiałem, ale udało mi się do was dojść

-To dobrze, że nic poważnego ci się nie stało. Mogliśmy cię stracić wtedy, wiesz?

-Tak Wally, wiem o tym dzieciaku doskonale - grupa dalej ze sobą rozmawiała w najlepsze i nic nie mogło zepsuć tego wspaniałego wieczoru.

⭐⭐⭐⭐

Emi siedziała razem ze swoim mężem w wspólnej komnacie i odpoczywali po ciężkim dniu.

-Podobał ci się dzisiejszy dzień?

-Tak, ale było ciężko skarbie i to bardzo ciężko

-Co masz na myśli Emiś?

-Przemęczona jestem ciągle używaniem swoich mocy. Prawie bym zemdlała po użyciu swoich mocy na Justine, by pozbyć się tych krost - czarnowłosy bardzo się zdziwił wyznaniem swojej ukochanej.

-I nic mi nie powiedziałaś?

-Bałam się twojej reakcji - posmutniała po tych słowach. Cole nic nie powiedział, usiadł obok niej i ją przytulił do siebie.

-Kochanie, ja ciebie rozumiem. Poza tym jesteś w ciąży i nie możesz się przemęczać za bardzo ani tym bardziej ryzykować własnym życiem. Jeszcze dziecku mogłoby się coś stać

-No wiem o tym Cole, tylko, że nie chce pozwolić, żeby Tyśka zginęła przez tą Niniczkę, tak samo Springtrap, a z każdym dniem są w coraz gorszym stanie. Sam widziałeś te krosty na jej ciele

-Nie musisz mi nic mówić więcej, wiem co przez co wszyscy teraz przechodzimy, ale trzeba mieć wiarę w to, że ta Niniczka zniknie w końcu i będzie tak jak było

-Ty potrafisz mnie zawsze pocieszyć - po jej słowach oboje się pocałowali.

-To co? Może jakiś mały seksik?

-Oszalałeś Cole? Gdy ja jestem w ciąży?

-No tak, zapomniałem. Wybacz, po prostu wczorajszy wieczór mi się bardzo podobał

-Mi również, ale sam widziałeś jak on się zakończył

-Wiem, ale wszystko się ułoży - po rozmowie oboje poszli się razem umyć, a potem przebrali się w piżamę i położyło się do łóżka i tak razem leżeli i podziwiali nocne niebo za oknem.

-Tutaj jest naprawdę przepięknie

-To prawda Emiś, bardzo pięknie - po dłuższej chwili oboje zasnęli spokojnym snem.

⭐⭐⭐⭐

Nadeszła już noc w Magictopii, a tylko Rafael i Donnie nie spali i rozmawiali ze sobą.

-Wszystko gra Rafi?

-Tak, jest dobrze

-Powiedziałeś to ze smutnym głosem - czarnowłosy spojrzał na bruneta i westchnął.

-Tęsknie za swoją żoną po prostu

-Wiem, że jest ci ciężko, bo tęsknisz za Evą, ale niedługo znajdziemy te róże i wrócimy do domu i uratujemy ich na czas

-Mam taką nadzieję Donny, inaczej będzie nam ciężko, a ja i Eva mamy się ponownie pobrać i chcę cię o coś spytać

-Tak?

-Czy jak ja i Eva będziemy się pobierać ponownie, to czy poprowadzisz ją do ołtarza? - Donatello był zaskoczony jego słowami, ale chciał zrobić wszystko, żeby przyjaciel był szczęśliwy.

-Z chęcią to zrobię

-Dziękuje, bo wiesz ty...jesteś dla mnie mega ważny jako przyjaciel i nie chce, żeby tobie się coś złego stało i ja... - Donnie nie dał mu dokończyć, bo w tym momencie co pocałował i to na dodatek w usta. Czarnowłosy się zdziwił początkowo, ale po chwili wahania odwzajemnił jego pocałunek. Po dłuższym pocałunku przestali.

-A to za co?

-Żeby ciebie uciszyć Rafi. Za dużo gadasz po prostu

-Wybacz...tylko zupełnie się tego od ciebie nie spodziewałem

-A no widzisz, lubię zaskakiwać innych. Gdybyś nie miał żony, a ja dziewczyny, mógłbym cię poślubić

-Całe szczęście, że one jednak są

-Pasowalibyście do siebie idealnie - Donny i Rafi się wystraszyli, a tak naprawdę to był tylko głos należący do Emmy.

-Czy ty musisz siostra straszyć zawsze e takich momentach?

-Wybacz Rafi

-W Rio było dokładnie to samo. W domu chodziła po nocach i straszyła inne moje siostry

-To nieprawda Rafiś. Kto ci tak nagadał?

-Selena mi tak mówiła - wtedy przypomniało mu się, że tak ma na imię nie tylko jego starsza siostra z rodziny Blackness, ale też miała tak na imię jego przyjaciółka, która zginęła z rąk jednej z córek Gestelii. Wtedy pojawiły mu się łzy w oczach.

-Nie chciałam ciebie....

-To nie twoja wina Emma. Po prostu przypomniało mi się o kimś, kogo znałem i o tym jak Eva mi opowiadała co się zadziało z nią przed śmiercią - Donnie i Emma przytulili go i pocieszali jak tylko mogli, a po chwili kolejnych rozmów poszli spać z wątpliwościami na odnalezienie magicznych róż.

⭐⭐⭐⭐

Noc w Magictopii mijała spokojnie i wszyscy w pokoju medycznym spali, aż tu nagle wydarzyła się niezwykła rzecz. Springtrap otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu, żeby się zorientować gdzie się znajduję. Po chwili ujrzał Justine, która również otworzyła swoje powieki i odziwo oboje czuli się dobrze.

-Springi?

-Justine? W porządku?

-Chyba tak, ale gdzie my jesteśmy?

-Zdaję mi się, że w pokoju medycznym. Pamiętam tyle, że byliśmy na weselu Eweni i Pedra, potem zemdlałem tak samo jak ty, a teraz jesteśmy tutaj - oboje usłyszeli dźwięk otwierających się drzwi, a w nich ujrzeli Eweni, która po chwili doznała szoku i niedowierzała w to co zobaczyła.

-Justine? Springtrap? Obudziliście się

-No jak widać tak - Eweni podeszła najpierw do Springiego i go przytuliła, s po chwili pomogła mu dojść do łóżka Tyśki i oboje również ją przytulili, ale delikatnie.

-Gdzie są Emi i Nico? Byli tutaj przecież

-Spokojnie Tysia, odpoczywają, a Nico w zasadzie nie obudził się jeszcze po swoich zawrotach głowy, ale jak wy o tym wiecie?

-Słyszałam wszystko. Podobnie jak Springi

-Pamiętam, że ściskałem rękę mojej dziewczyny i tylko tyle i że słyszałem coś o misji znalezienia magicznych róż, żeby mnie i ciebie uratować - po tych słowach spojrzał na królową Magictopii i kontynuował.

-Tyśka, to nasza szansa na pozbycie się Niniczki - po chwili zaczął kasłać.

-Ostrożnie, bo możesz znowu zrobić sobie krzywdę takim kaszlem

-Dzięki Eweni, ale jakoś sobie radzę

-A co z moim mężem?

-Pedro z nim jest i nie opuścił go do tej pory, tak jak Shini, ja i Goldi was - faktycznie było jak mówiła Władczyni Żywiołów. Golden Freddy i Shinigami spali na krzesłach niedaleko nich. Springi podszedł do nich i zaczął głaskać swojego brata po włosach, a na ustach Shini złożył jej delikatny pocałunek.

-Shi...Shini - po tych słowach stracił przytomność.

-Springi.... - Justine gdy go zawołała ledwie także utraciła przytomność.

-I znowu to samo - blondynka podniosła Springtrapa z ziemi i położyła go na łóżku i przykryła kołdrą, po czym ponownie podłączyła ich do sprzętów medycznych. Na szczęście kamery, które znajdowały się w pomieszczeniu wszystko nagrywały, więc miała dowody na wypadek, gdyby ktoś pytał co się wydarzyło dzisiejszej nocy.

C.D.N.

Wreszcie trzeci rozdział za nami i jeszcze zostało ich tylko tylko pięć. Warto będzie na nie czekać, bo dużo jeszcze przed nami, a to dopiero początek większych przeszkód na drodze naszych bohaterów do wygranej w walce o życie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro