Rozdział 6 "Magiczne Róże"
Nastał kolejny dzień w Magictopii i ruszyli w dalszą drogę do magicznych róż.
-Myślisz, że je znajdziemy?
-Znajdziemy Emma. W końcu przecież muszą się znaleźć
-A widziałeś Dylan jak one wyglądają?
-Kiedyś widziałem droga Clare. Są one prześliczne. Miały wyleczyć moją mamę z Niniczki, ale wujek nie zdążył na czas i moja mama zmarła na oczach ojca
-To musiało być bardzo przykre
-To prawda Clare. Ojciec umarł z samotności i z tęsknoty za nią
-A co się z nim stało?
-No cóż Wally, jakby to powiedzieć, zginął w czasie walki z Rivą w lesie. Tam został zabity też ojciec Mordechaja. Biedak był załamany
-To prawda siostra, ale miał Fozziego, który go pocieszył po tej stracie
-Racia Dylan, ale potem gdy oglądaliśmy śmierć Marka. To było straszne, jak to widzieliśmy. Zwłaszcza reakcja jego syna, nigdy tego nie zapomnę. Jak mój ojciec mógł zrobić coś tak okropnego.
-On nie był sobą Donnie. To ja go przekonałam, żeby to zrobił, to z mojej winy to się stało
-Co się stanie, to się nie odstanie. Musimy teraz znaleźć te róże, by ocalić mojego kuzyna i królową Magictopii - Dylan bardzo się bał, że straci swojego kuzyna na zawsze, tak samo jak Magictopia może stracić swoją ukochaną królową.
⭐⭐⭐⭐
Stan Justine i Springtrapa pogarszał się z każdą minutą i mieli kolejne ataki Niniczki. Ale przynajmniej nie czuli bólu, który mieli cały ten czas. Nico obawiał się, że nie zdążą z magicznymi różami na czas.
-A co będzie jak nie zdążą?
-Oj Nico, zdążą, jestem tego pewny
-Wiem Pedro, ale mam pewne obawy. Wiesz obawy o to czy zdążą na czas czy nie
-Rozumiem cię doskonale stary i to bardzo - Emi starała się opanować jakoś ich stan zdrowia, ale z każdą godziną nie dawała sobie już rady.
-Próbuję chłopaki ile mogę, ale z każdą chwilą te ataki są coraz większe
-Przynajmniej się starasz skarbie
-Wiem Cole, ale ja się i tak boję
-Będzie dobrze. Muszą zdążyć - żółtowłosy mówiąc to bardzo się martwił o swoją żonę. Czesał delikatnie jej włosy.
-Wiem Tysieńko, że boli, ale te ataki wkrótce miną, mam taką nadzieję - mogli jedynie czekać na cud, który nie wiadomo czy się wydarzy.
⭐⭐⭐⭐
Bohaterowie postanowili chwilę odpocząć i wyjaśnić pewną sytuację, konkretnie to sytuację znalezienia magicznych róż.
-Czy Fozzie wspomniał wam o strażnikach magicznych róż? - na te pytanie od Barnabiego wszyscy się zdziwili.
-Nie. Nie opowiadał nam o tym
-Mógł przynajmniej to zrobić Donnie
-Wiem, ale Barnaby. Fozzie jest nowym Strażnikiem Zwojów i miał prawo o tym zapomnieć
-Wiem Wally, dlatego nie mam do niego o to pretensji
-Ale o co chodzi ze strażnikami róż?
-Posłuchaj Dylan, twój wujek i ojciec Springtrapa musiał jakoś te róże zabezpieczyć, żeby złe osoby je nie dostały. Dlatego zatrudnił strażników róż, żeby je chronić przed nieodpowiednimi osobami. Między innymi przed Rivą i jej dziećmi
-No tak, bo siostra Gestelii i jej dzieci nadal żyją. Kompletnie o tym zapomnieliśmy
-Mówi się trudno Rafi
-Jak trudno Clare, jak teraz trudno będzie nam zdobyć te róże przez tych strażników - Donnie był totalnie załamany.
-Ale skąd wiedziałeś o strażnikach, jak ty Barn nie dorastałeś w Magictopii?
-Jakby to powiedzieć Emma, dowiadywałem się wszystkiego od ojca Fozziego. Mark często mnie odwiedzał w sąsiedztwie
-Sam mi nawet o tym opowiadałeś, prawda Barnaby?
-Prawda Wally - potem wyruszyli w dalszą podróż po magiczne róże. Wiedzieli, że będzie niestety tylko trudniej.
⭐⭐⭐⭐
Czuwali nad nimi, gdy nagle usłyszeli pukanie do drzwi.
-Kto tam?
-To tylko ja wasza wysokość. Strażnik Zwojów, mogę wejść?
-Wchodź śmiało Fozzie - po słowach Nico brunet wszedł do środka i ujrzał przykry dla niego widok. Justine i Springtrapa podłączonych pod najróżniejsze sprzęty medyczne i Emi próbującą co chwilę poprawić ich stan.
-I jak?
-Nic się nie poprawia Fozzie. Użyłam sporej ilości swojej mocy, a w moim przypadku nie jest to wskazane
-Słyszałem od twojego męża. Moje gratulacje Mila
-Dziękuje strażniku
-Ale co ty tu robisz?
-A no tak. Zapomniałem wam wspomnieć o jednej większej przeszkodzie do znalezienia magicznych róż - żółtowłosy się nieco zdziwił na słowa bruneta.
-Jaką przeszkodę?
-Chodzi o strażników magicznych róż. Przepraszam, że o tym wam nie wspomniałem
-Nic się nie stało. Dopiero się uczysz nowej roli Fozzie
-Dzięki za pocieszenie Shini. Doceniam to, naprawdę - potem westchnął i kontynuował.
-Ci strażnicy róż nie dadzą Donniemu i reszcie tak łatwo cennej dla nich rzeczy. Będą musieli na nie zasłużyć - Nico westchnął i posmutniał.
-Coś nie tak wasza wysokość?
-Fozzie, chodzi o to, że...że jeżeli nie udowodnią, że zasługują na te magiczne róże, to Justine i Springtrap umrą. Stracimy ich już na zawsze - po tych słowach totalnie się załamał, przytulił swojego najlepszego przyjaciela i zaczął płakać.
-Na pewno zasłużą na te magiczne róże stary. Jestem tego pewny - w tym momencie musieli tylko czekać na to, co się wydarzy i na to, żeby Donnie i pozostali udowodnili swoją wartość.
⭐⭐⭐⭐
W końcu po tylu dniach odnaleźli upragnioną jaskinie. Nie czekając ani chwili weszli do środka. Była ona w całości pokryta kryształami, miały one różną wielkość, nie sposób było znaleźć dwóch identycznych. Szli dalej w głąb, dokładnie ją oglądając. Widok wprawił ich w osłupienie.
-To miejsce wygląda zupełnie, jak kryształowy zamek - powiedziała Emma. Po dobrych paru minutach drogi doszli aż na sam środek. To właśnie tam rosły dwie jasnoróżowe, prawie zrobione z kryształu róże.
-Są takie piękne - westchnęła Clare i już miała je zerwać gdy nagle, usłyszeli że ściany się ruszyły.
-Co to było? - zapytał Rafi.
Nie mam pojęcia - powiedział Dylan. Król leśnego królestwa miał rację, nikt nie wiedział co się stało.
-Jesteśmy strażnikami tych magicznych róż - wtedy owe postacie ukazały się. Byli to dwaj mężczyźni, w całości stworzeni z kryształu, byli duzi oraz bardzo silni.
-Musicie udowodnić, że możemy wam zaufać. Jeżeli to zrobicie to wówczas oddamy wam róże - powiedział kryształowy strażnik.
-A więc, czemu potrzebujecie tych róż? - zapytał rubinowy strażnik.
-Drodzy strażnicy potrzebujemy tych magicznych róż, by uratować naszą Królową oraz nowego Władcę Przyrody - syna Aleksandra. Zapadli oni bowiem na chorobę zwaną Niniczką, ale teraz oni umierają. Potrzebujemy ich aby raz na zawsze byli wolni od tej choroby - odpowiedział Rafael. Strażnicy na chwilę zamilkli. Musieli się zastanowić. Patrzyli to na róże to na nich, aż po dobrych 10 minutach.
-Rafaelu, synu Solena, wszystko zrozumieliśmy. Tą odpowiedzią mamy pewność, że możemy ci zaufać i dlatego ofiarujemy tobie tę oto róże - gdy kryształowy strażnik to mówił, jedna z róż zniknęła i pojawiła się na jego rękach.
-A co z drugą różą? - zapytał Barnaby razem z Wallym.
-No cóż drugą dostanie Donatello, syn Agavinona, ale dopiero jak udowodni nam, że na nią zasługuje - po tych słowach strażnicy stali centralnie na przeciwko niego.
-No i jak ja mam to udowodnić? - zaczął się zastanawiać ale nic mu nie przychodziło do głowy. Upadł na kolana i zaczął płakać.
-Proszę dajcie mi tą róże, muszę uratować siostrę, proszę - mówił przez łzy.
Udowodnij to, książę Magictopii - powiedzieli obaj. On wstał, otarł twarz, nie zdążył nic zrobić, bo dostał z całej siły w twarz. To były duchy, ale nie byle jakie był to bowiem duch Morgany oraz samej Gesteli. Zaczęły go bić wszędzie. Było widać, że ledwo stał, aż w końcu upadł. Duch ich śmiertelnego wroga rzucił się na róże i chciał ją zniszczy. Jej chodziło tylko oto, aby królowa była martwa. Strażnicy postanowili pomoc, ale Morgana ich zaatakowała, więc musieli z nią walczyć. W tym czasie Donniemu udało się wstać. Od razu zauważył, że Gestela chcę zniszczy tak cenny dla niego kwiat. Więc rzucił się na nią, udało mu się stanąć przed tym kwiatem.
-Jeżeli tak bardzo chcesz go zniszczyć, to najpierw musisz zniszczyć mnie, nie pozwolę aby ten kwiat został zniszczony. Nie pozwolę nikomu zabić mojej siostry. Bo tylko ona mi została. Słyszysz mnie?! Nie pozwolę!! - powiedział to przez łzy. Gestela się strasznie wkurzyła i zaczęła go ranić dosłownie wszędzie. Tak że po paru takich razach był już cały we krwi a mimo to osłaniał ów róże własnym ciałem. Strażnicy od razu to zauważyli i wiedzieli, że zdał test. I, że mogą mu oddać róże.
-Aż tak bardzo chcesz umrzeć księże? - zapytała.
-Tak mogę umrzeć, ale nie pozwolę tobie abyś zniszczyła ten kwiat - Donatello ledwo stał i ociekał krwią gdy to mówił.
-A więc proszę bardzo - w tym momencie duch zranił go prosto w serce. Cicho jęknął i upadł. Rubinowy strażnik oraz pozostali bardzo mocno się rozzłościli, co sprawiło, że rzucili się na duchy i je pokonali. Clare razem Emmą podeszli do Dona i go podnieśli. Obaj strażnicy położyli na niego swoje dłonie i wskrzeszyli go do życia. Po dobrej chwili stał na nogach, ale był bardzo słaby.
-Donatello, synu Agavinona udowodniłeś ile ta róża znaczy dla ciebie i dlatego teraz ci ją ofiarujemy. Obie róże są wasze, ale musicie jak najszybciej wrócić do pałacu. Róże bowiem zaczną bardzo szybko więdnąć, wystarczy choćby żeby został tylko jeden płatek. A ten położony na ich ciałach ich ocalą, ale płatki muszą położyć Rafael oraz Donatello - po tych słowach strażnicy zniknęli. No niestety jak tylko oni zniknęli, to Don stracił przytomność i upadł na ziemię.
-Donnie!!! - wszyscy krzyknęli jego imię z przerażeniem.
-I jak Donnie położy róże na swojej siostrze, skoro stracił przytomność?
-Tym Emma, będziemy się martwić później - po tych słowach Barnaby, jako iż był najsilniejszy z całej siódemki, wziął Dona na swoje ręce, a Dylan wziął jedną z róż do ręki.
-Teraz musimy jak najszybciej wrócić do pałacu - opuścili jaskinie i popędzili do pałacu, mając nadzieję, że zdążą na czas, zanim będzie za późno.
C.D.N.
Oto i kolejny rozdział. Przepraszam, że dzisiaj jest krótszy niż zwykle, ale obiecuję kolejny przedostatni rozdział, będzie bardzo emocjonalny i wzruszający. Dziękuję Czarnej_Koci za ogromną pomoc przy tym rozdziale. Bez ciebie bym go nie napisała, bardzo ci dziękuję. Jeszcze dwa rozdziały i koniec pięknej, ale też dramatycznej przygody z tym opkiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro