Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7 "Miłosne Chwile"

Overlady zaczęła z chłopcami i Łowcami Tajemnic opracowywać plan porwania Justine.

-To jaki jest plan? - spytał Dylan

-Kiedy za dwa dni zaatakujemy ich, ja wykorzystam okazję i porwę ją. Ona wszystko nam wyjawi, a na koniec zabijemy ich oboje. Potem pokonamy ich wszystkich i świat będzie należał do nas

-A czemu dopiero za dwa dni, a nie na dzisiaj?!

-Spokojnie Shredder, starczy już nam kłopotów na dziś i na kolejny dzień

-Moim zdaniem powinniśmy to zrobić jutro, będzie najlepiej

-To nie taki zły pomysł Morgana, a wręcz genialny

-Więc jak będzie?

-Możemy tak zrobić, czemu nie - Overlady była pewna siebie swojego planu, jednak nie wiedziała, że wkrótce to ją może zgubić.

W salonie Justine i pozostali zastanawiali się nad jedną ważną sprawą, a mianowicie, kto może być Potomkinią Muzyki, gdyż tylko jej brakowało do zjednoczenia się potomków wszystkich władców.

-Zatem brakuje nam tylko jednej potomkini - zaczęła Justine

-Pytanie tylko, gdzie ona może być?

-Nie mam pojęcia Jay. Coś trzeba będzie wymyśleć

-Tylko co braciszku?

-Nie wiem Emi. Cokolwiek, żeby się tego dowiedzieć - po tych słowach Cole przytulił się do swojej siostry, a ta się uśmiechnęła. Każdy był w dobrym humorze, no prawie każdy

-Zane w porządku?

-Niezbyt Kai. Ostatnio Pixal mnie unika, nie wiem nawet dlaczego

-O ho, zaczyna się powtórka z rozrywki

-Przestań żartować Jay, to jest poważna sprawa - Nico już miał iść go walnąć, jednak jego najlepszy przyjaciel go powstrzymał

-Ej ej, spokojnie stary. On założę się, że dokucza tak każdemu, mam rację

-Tak Pedro i to zawsze. Ciągle gada jakieś głupoty - wypowiedział się Cole

-To nie prawda - bronił się Jay

-Przestańcie. To nie czas i miejsce na wasze bezsensowne i denerwujące kłótnie. Trzeba znaleźć potomkinię muzyki, a nie wy się bawicie w sprzeczki - Emi ich uciszyła, mając dosyć tej awantury i siedzieli tak w ciszy

Zane poszedł na górę sprawdzić, czemu jego dziewczyna nie była z nimi na dole. Otworzył drzwi i ujrzał, że siedziała na łóżku zmartwiona. Wszedł do środka i usiadł obok niej.

-Och, to tylko ty Zane

-Pix, czy coś się stało, że nie przyszłaś do nas?

-Tak, bo Justine była u mnie z godzinę temu, po tym jak była u Evy. Dowiedziałam się....że jestem Potomkinią Władczyni Muzyki - mówiąc to spojrzała mu w oczy

-Dlaczego nie poszłaś, by nam to powiedzieć? - spytał

-Wiesz, że jestem nieśmiała i czasami się boję mówić wszystkim nawet przyjaciołom o niektórych rzeczach i tak było też w tym przypadku - dziewczyna bała się, że będzie wściekły, on po prostu ją przytulił

-Myślałam, że zdenerwujesz się na mnie

-Jakbym się miał na Ciebie denerwować. Kocham Cię i nigdy nie wnerwie się na ciebie - po tych słowach się pocałowali. To było takie słodkie, że mogłoby to trwać w nieskończoność

Rafi ledwie co zdołał się obudzić. Po tych torturach, czuł się coraz gorzej, ale i tak się nie poddawał. Słyszał co mówili wrogowie między sobą i wiedział, że to będzie zła wiadomość dla jego przyjaciół, którzy o ich planach nie wiedzieli.

-Mam nadzieję, że znaleźli już wszystkich potomków, bo jak nie to będą mieli problemy i to poważne. Co ja gadam, miałem być pozytywnie nastawiony, a nie negatywnie, choć do swojej sytuacji od wczoraj mam złe nastawienie. Boję się, ale to przetrwam i będę miał co opowiadać swojemu rodzeństwu - mówiąc to do siebie oczywiście, bo nie miał z kim porozmawiać leciały mu cały czas łzy, ale nie płakał. Myślał o nich i o tym jak sobie bez niego radzą.

Po tym kiedy dowiedzieli się o ostatniej potomkini, mogli się zjednoczyć, ale był mały problem

-Niby możemy, ale jest jeden problem

-Jaki skarbie? - spytała Eweni

-Nie ma Rafiego, a bez niego nie możemy dokonać zjednoczenia potomków. Musimy go uratować, a dopiero wtedy to wykonać

-Dobra, tylko Pedro, jak my mamy go uratować?

-Nie wiem Springi, Lloyd na pewno coś wymyśli - miał przynajmniej taką nadzieję, bo coraz mniej czasu zostało na uratowanie przyjaciela

-Myślisz, że się uda?

-Justine słonko, oczywiście, że tak. Nigdy się przecież nie poddamy

-Masz rację Nico, ale co jeśli coś oni kombinują, jak planują kogoś jeszcze porwać? - dziewczyna obawiała się najgorszego. Żółtowłosy domyślał się co dokładnie miała na myśli

-Nie dopuszczę by tak się stało - przytulił ją do siebie i oboje się pocałowali, to było mega słodkie i wszyscy się wzruszyli

-Jaka słodka z nich para

-Serio moja droga, tak uważasz? - spytał Jay

-Oczywiście, że tak, ale ty też jesteś uroczy, mój ty kochaniutki - Nya gdy to powiedziała, pocałowała go, a on ją. Trzeba przyznać, że też byli dość słodką parką i to bardzo słodką

Rafael siedział samotny w celi myśląc o swojej ukochanej za którą naprawdę mocno tęskni. Tęsknił też za przyjaciółmi: za Donnim, za Seleną, za Nico, za Emi i pozostałymi.

-Muszę wziąć się w garść i to jakoś znieść, chociaż w głębi serca tego nie potrafię. I tak to zrobię dla mojej ukochanej, dla Seleny i dla moich przyjaciółmi na których mi bardzo zależy w życiu. Dla nich nie mogę się poddać, będę walczyć do końca, do ostatniej kropli krwi, do utraty resztek sił jakie mi zostały i do ostatniego oddechu. Nawet jeśli miałbym umrzeć, to i tak będę walczyć, choćby nie wiem co, nie poddam się, dopóki sam o tym nie zdecyduje - czarnowłosy się bał, ale i tak był waleczny i starał się powstrzymywać od płaczu czy łez. Jednak dla niego to nie było takie proste. Siedząc pod ścianą ostatni raz pomyślał o nich i z tymi myślami zasnął.

W kuchni Zane razem z Pixal robili kolację dla całej reszty

-Co dzisiaj robisz? - spytał białowłosy

-Grilluję kiełbaski, żeby poprawić innym humor

-Starasz się prawda?

-Tak, daj mi się skupić Zane, bo jeszcze je spalę - starała się skupiać uwagę na grilowaniu

-Sorki, już ci nie przeszkadzam - patrzył jak ona to robiła. Po 10 minutach skończyła

-I już gotowe - pokazała mu swoje kulinarne dzieło

-Wow, widać, że nauka nie poszła w las

-Ha ha ha. Bardzo śmieszne, pomożesz mi?

-Jasne - pomógł jej w nałożeniu posiłku, a gdy skończyli pocałowali się namiętnie, jednak nie mogli długo tego robić, bo musieli pójść do pozostałych

Po skończonym posiłku, każdym poszedł do swoich pokoi, z wyjątkiem pewnej dwójki.

-Sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć

-Ale o czym Tysia?

-O tym co dzieje się z Rafim. Liczy, że przybędziemy mu na pomoc, a my do siedzimy tylko i nic - posmutniała, gdy to powiedziała

-Wiem skarbie, ale Lloyd na pewno coś wymyśli i to o wiele szybciej niż Leo - po chwili sam posmutniał i westchnął ciężko

-Nico, coś Cię gnębi?

-Ta wizja o której mówił Pedro. Troje z naszych przyjaciół ma zginąć w tej ostatecznej walce po tym jak uratujemy Rafa, to się w głowie nie mieści

-Wszystko się ułoży. Uratujemy go, wszyscy potomkowie odzyskają wspomnienia o Magictopii i się zjednoczą, a potem pokonamy ich raz na zawsze - starała się być optymistyczna, jednak tak naprawdę też się bała tych wizji i okazało się, że miała mieć kolejną. Cicho jęknęła z bólu i się zaczęło

-Już niedługo tajemnica silniejsza będzie. Siostra bratu ujawni prawdę swą, pół wampirzyca umrze z Morgany rąk, a do ostatecznej walki z Łowcami będzie coraz mniej czasu - po tej wizji dziewczyna upadła na kolana. Chłopak pomógł jej usiąść

-Co tym razem? - spytał zmartwiony

-Selena wkrótce zginie, ja będę musiała Donniemu powiedzieć prawdę, a do bitwy będzie mało czasu

-Chciałbym, żeby te wizję już Cię nie męczyły i dały ci w końcu spokój

-Dopóki nie dojdzie do bitwy i Łowcy Tajemnic nie przestaną istnieć, te wizję zarówno mnie, jak i Pedra będą wciąż dręczyć - na te słowa brązowooki bardziej posmutniał

-Ty brazylijski romantyku mój, nie smuć się tak - przytuliła go, żeby choć trochę swojego ukochanego rozweselić i to pomogło

-Dzięki, troszkę mi lepiej, to może teraz zrobimy tą randkę, którą ci obiecałem? - spytał po dłuższej chwili milczenia

-Pewnie - oboje wspólnie spędzali fajnie czas w salonie, zapominając o problemach i zmartwieniach

Na górze Maria siedziała w pokoju, gdy usłyszała pukanie do drzwi

-Otwarte - kiedy to powiedziała, drzwi się otworzyły i ujrzała w nich mistrza kreacji

-Część nie przeszkadzam?

-Nie Lloyd, nudziło mi się po prostu 

-Mogę wejść? - spytał nie wiedząc czy się zgodzi

-Wchodź śmiało - ten wszedł do pokoju i usiadł obok niej

-Pomyślałem, że mógłbym no wiesz z Tobą pogadać

-Pewnie, czemu nie

-Skąd masz białe włosy? - zapytał zauważyjąc, że ma inny kolor od pozostałych

-Włosy? Od urodzenia je mam. Każdy mi mówi, że jestem z tymi włosami wyjątkowa

-Bo to prawda. Twoje sisotry też mają nienaturalny kolor włosów?

-Tak. Na przykład młodsza siostra Marisa ma czerwone, a starsza Janet różowe. Z kolei Sophia ma niebieskie - opowiadając mu to, czuła w końcu, że mogła z kimś pogadać

-Ładna jesteś i to bardzo 

-Dzięki, ale ty masz chyba żonę i dziecko, prawda?

-Tak, ale....zbyt piękna jesteś i boję się, że ją zdradzę. Wybacz, muszę już pójść, narka - mówiąc to wstał i wyszedł z jej pokoju

-Jak zwykle muszę psuć innym związki - cicho płakała, ponieważ nie miała takiego szczęścia w miłości jak inni. Myślała, że psuła miłość i związek każdemu, bo jest piękna, ale nie wiedziała, że to była nieprawda

W salonie parka była po romantycznym posiłku i filmie

-Wow, dobry pomysł miałeś z tą randką

-Wiem - pomyślał, że najwyższa pora, żeby ją o tą ważną rzecz spytać

-Justine, chciałbym Cię o coś bardzo ważnego spytać

-Tak Nico?

-Jesteś bardzo odważna i do tego piękna jak gwiazdy na niebie. Czy zechesz moja perełko być moją dziewczyną? - brązowowłosa była zaskoczona, ale po chwili powiedziała tylko jedno

-Tak - po czym oboje się pocałowali. Taka romantyczna chwila w piękną noc. Ten dzień dla nich nie mógł skończyć się lepiej

-Cieszę się, że Cię mam

-A ja, że mam Ciebie Justine - para się zarumieniła jednocześnie

-Czy każdy brazylijczyk jest taki bardzo romantyczny?

-Sam nie wiem, niektórzy tacy jak ja są, a inni nie

-A jak tam próbowałeś z jakąś dziewczyną to jak się to kończyło? - spytała niepewnie

-Źle, bo albo mnie biły albo groziły, że mnie zabiją lub po prostu obrażały - mówiąc to miał w oczach łzy. Ona mu je wytarła, bo nie chciała, żeby się smucił

-Liczy się to co jest teraz. Masz mnie, na pewno nie potraktuje Cię tak jak one, ja taka nie jestem - uśmiechnęli się do siebie, po czym spojrzeli na zegar

-Jest nieco późno, mam rację?

-Tak kochany. Jutro coś wymyślimy - mówiąc to lekko ziewnęła, ponieważ była zmęczona, z resztą on tak samo

-Nie ma sensu iść już na górę - sam ziewał już ze zmęczenia

-No, inni pewnie śpią, a hałasując byśmy ich obudzili 

-To może na noc zostaniemy tutaj? - zaproponował żółtowłosy

-Dobry pomysł - po czym ona położyła się tak, że głowa była na jego klatce piersiowej, a ten obiema rękami ją objął. Jedną położył na jej brzuch, a drugą dotknął jej ramienia

-Romantycznie to wygląda, prawda?

-Tak kochana, nawet bardzo - zarumienili się tak bardzo, że aż czerwoni byli na twarzy

-Dobranoc Justine

-Dobranoc Nico - kiedy to powiedziała zmęczona zasnęła. On na nią patrzył. Wyglądała tak słodko jak śpi

-Nigdy Cię nie zostawię, moja Tysieńko - patrzył się na ukochaną jeszcze przez chwilę, jednak przemęczony sam zamknął oczy i zapadł w sen. Oboje słodziutko spali w salonie i nic w nocy nie mogło ich z tego, jakże romantycznego snu wybudzić.

C.D.N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro