Rozdział 7 "Miłosne Chwile"
Overlady zaczęła z chłopcami i Łowcami Tajemnic opracowywać plan porwania Justine.
-To jaki jest plan? - spytał Dylan
-Kiedy za dwa dni zaatakujemy ich, ja wykorzystam okazję i porwę ją. Ona wszystko nam wyjawi, a na koniec zabijemy ich oboje. Potem pokonamy ich wszystkich i świat będzie należał do nas
-A czemu dopiero za dwa dni, a nie na dzisiaj?!
-Spokojnie Shredder, starczy już nam kłopotów na dziś i na kolejny dzień
-Moim zdaniem powinniśmy to zrobić jutro, będzie najlepiej
-To nie taki zły pomysł Morgana, a wręcz genialny
-Więc jak będzie?
-Możemy tak zrobić, czemu nie - Overlady była pewna siebie swojego planu, jednak nie wiedziała, że wkrótce to ją może zgubić.
W salonie Justine i pozostali zastanawiali się nad jedną ważną sprawą, a mianowicie, kto może być Potomkinią Muzyki, gdyż tylko jej brakowało do zjednoczenia się potomków wszystkich władców.
-Zatem brakuje nam tylko jednej potomkini - zaczęła Justine
-Pytanie tylko, gdzie ona może być?
-Nie mam pojęcia Jay. Coś trzeba będzie wymyśleć
-Tylko co braciszku?
-Nie wiem Emi. Cokolwiek, żeby się tego dowiedzieć - po tych słowach Cole przytulił się do swojej siostry, a ta się uśmiechnęła. Każdy był w dobrym humorze, no prawie każdy
-Zane w porządku?
-Niezbyt Kai. Ostatnio Pixal mnie unika, nie wiem nawet dlaczego
-O ho, zaczyna się powtórka z rozrywki
-Przestań żartować Jay, to jest poważna sprawa - Nico już miał iść go walnąć, jednak jego najlepszy przyjaciel go powstrzymał
-Ej ej, spokojnie stary. On założę się, że dokucza tak każdemu, mam rację
-Tak Pedro i to zawsze. Ciągle gada jakieś głupoty - wypowiedział się Cole
-To nie prawda - bronił się Jay
-Przestańcie. To nie czas i miejsce na wasze bezsensowne i denerwujące kłótnie. Trzeba znaleźć potomkinię muzyki, a nie wy się bawicie w sprzeczki - Emi ich uciszyła, mając dosyć tej awantury i siedzieli tak w ciszy
Zane poszedł na górę sprawdzić, czemu jego dziewczyna nie była z nimi na dole. Otworzył drzwi i ujrzał, że siedziała na łóżku zmartwiona. Wszedł do środka i usiadł obok niej.
-Och, to tylko ty Zane
-Pix, czy coś się stało, że nie przyszłaś do nas?
-Tak, bo Justine była u mnie z godzinę temu, po tym jak była u Evy. Dowiedziałam się....że jestem Potomkinią Władczyni Muzyki - mówiąc to spojrzała mu w oczy
-Dlaczego nie poszłaś, by nam to powiedzieć? - spytał
-Wiesz, że jestem nieśmiała i czasami się boję mówić wszystkim nawet przyjaciołom o niektórych rzeczach i tak było też w tym przypadku - dziewczyna bała się, że będzie wściekły, on po prostu ją przytulił
-Myślałam, że zdenerwujesz się na mnie
-Jakbym się miał na Ciebie denerwować. Kocham Cię i nigdy nie wnerwie się na ciebie - po tych słowach się pocałowali. To było takie słodkie, że mogłoby to trwać w nieskończoność
Rafi ledwie co zdołał się obudzić. Po tych torturach, czuł się coraz gorzej, ale i tak się nie poddawał. Słyszał co mówili wrogowie między sobą i wiedział, że to będzie zła wiadomość dla jego przyjaciół, którzy o ich planach nie wiedzieli.
-Mam nadzieję, że znaleźli już wszystkich potomków, bo jak nie to będą mieli problemy i to poważne. Co ja gadam, miałem być pozytywnie nastawiony, a nie negatywnie, choć do swojej sytuacji od wczoraj mam złe nastawienie. Boję się, ale to przetrwam i będę miał co opowiadać swojemu rodzeństwu - mówiąc to do siebie oczywiście, bo nie miał z kim porozmawiać leciały mu cały czas łzy, ale nie płakał. Myślał o nich i o tym jak sobie bez niego radzą.
Po tym kiedy dowiedzieli się o ostatniej potomkini, mogli się zjednoczyć, ale był mały problem
-Niby możemy, ale jest jeden problem
-Jaki skarbie? - spytała Eweni
-Nie ma Rafiego, a bez niego nie możemy dokonać zjednoczenia potomków. Musimy go uratować, a dopiero wtedy to wykonać
-Dobra, tylko Pedro, jak my mamy go uratować?
-Nie wiem Springi, Lloyd na pewno coś wymyśli - miał przynajmniej taką nadzieję, bo coraz mniej czasu zostało na uratowanie przyjaciela
-Myślisz, że się uda?
-Justine słonko, oczywiście, że tak. Nigdy się przecież nie poddamy
-Masz rację Nico, ale co jeśli coś oni kombinują, jak planują kogoś jeszcze porwać? - dziewczyna obawiała się najgorszego. Żółtowłosy domyślał się co dokładnie miała na myśli
-Nie dopuszczę by tak się stało - przytulił ją do siebie i oboje się pocałowali, to było mega słodkie i wszyscy się wzruszyli
-Jaka słodka z nich para
-Serio moja droga, tak uważasz? - spytał Jay
-Oczywiście, że tak, ale ty też jesteś uroczy, mój ty kochaniutki - Nya gdy to powiedziała, pocałowała go, a on ją. Trzeba przyznać, że też byli dość słodką parką i to bardzo słodką
Rafael siedział samotny w celi myśląc o swojej ukochanej za którą naprawdę mocno tęskni. Tęsknił też za przyjaciółmi: za Donnim, za Seleną, za Nico, za Emi i pozostałymi.
-Muszę wziąć się w garść i to jakoś znieść, chociaż w głębi serca tego nie potrafię. I tak to zrobię dla mojej ukochanej, dla Seleny i dla moich przyjaciółmi na których mi bardzo zależy w życiu. Dla nich nie mogę się poddać, będę walczyć do końca, do ostatniej kropli krwi, do utraty resztek sił jakie mi zostały i do ostatniego oddechu. Nawet jeśli miałbym umrzeć, to i tak będę walczyć, choćby nie wiem co, nie poddam się, dopóki sam o tym nie zdecyduje - czarnowłosy się bał, ale i tak był waleczny i starał się powstrzymywać od płaczu czy łez. Jednak dla niego to nie było takie proste. Siedząc pod ścianą ostatni raz pomyślał o nich i z tymi myślami zasnął.
W kuchni Zane razem z Pixal robili kolację dla całej reszty
-Co dzisiaj robisz? - spytał białowłosy
-Grilluję kiełbaski, żeby poprawić innym humor
-Starasz się prawda?
-Tak, daj mi się skupić Zane, bo jeszcze je spalę - starała się skupiać uwagę na grilowaniu
-Sorki, już ci nie przeszkadzam - patrzył jak ona to robiła. Po 10 minutach skończyła
-I już gotowe - pokazała mu swoje kulinarne dzieło
-Wow, widać, że nauka nie poszła w las
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne, pomożesz mi?
-Jasne - pomógł jej w nałożeniu posiłku, a gdy skończyli pocałowali się namiętnie, jednak nie mogli długo tego robić, bo musieli pójść do pozostałych
Po skończonym posiłku, każdym poszedł do swoich pokoi, z wyjątkiem pewnej dwójki.
-Sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć
-Ale o czym Tysia?
-O tym co dzieje się z Rafim. Liczy, że przybędziemy mu na pomoc, a my do siedzimy tylko i nic - posmutniała, gdy to powiedziała
-Wiem skarbie, ale Lloyd na pewno coś wymyśli i to o wiele szybciej niż Leo - po chwili sam posmutniał i westchnął ciężko
-Nico, coś Cię gnębi?
-Ta wizja o której mówił Pedro. Troje z naszych przyjaciół ma zginąć w tej ostatecznej walce po tym jak uratujemy Rafa, to się w głowie nie mieści
-Wszystko się ułoży. Uratujemy go, wszyscy potomkowie odzyskają wspomnienia o Magictopii i się zjednoczą, a potem pokonamy ich raz na zawsze - starała się być optymistyczna, jednak tak naprawdę też się bała tych wizji i okazało się, że miała mieć kolejną. Cicho jęknęła z bólu i się zaczęło
-Już niedługo tajemnica silniejsza będzie. Siostra bratu ujawni prawdę swą, pół wampirzyca umrze z Morgany rąk, a do ostatecznej walki z Łowcami będzie coraz mniej czasu - po tej wizji dziewczyna upadła na kolana. Chłopak pomógł jej usiąść
-Co tym razem? - spytał zmartwiony
-Selena wkrótce zginie, ja będę musiała Donniemu powiedzieć prawdę, a do bitwy będzie mało czasu
-Chciałbym, żeby te wizję już Cię nie męczyły i dały ci w końcu spokój
-Dopóki nie dojdzie do bitwy i Łowcy Tajemnic nie przestaną istnieć, te wizję zarówno mnie, jak i Pedra będą wciąż dręczyć - na te słowa brązowooki bardziej posmutniał
-Ty brazylijski romantyku mój, nie smuć się tak - przytuliła go, żeby choć trochę swojego ukochanego rozweselić i to pomogło
-Dzięki, troszkę mi lepiej, to może teraz zrobimy tą randkę, którą ci obiecałem? - spytał po dłuższej chwili milczenia
-Pewnie - oboje wspólnie spędzali fajnie czas w salonie, zapominając o problemach i zmartwieniach
Na górze Maria siedziała w pokoju, gdy usłyszała pukanie do drzwi
-Otwarte - kiedy to powiedziała, drzwi się otworzyły i ujrzała w nich mistrza kreacji
-Część nie przeszkadzam?
-Nie Lloyd, nudziło mi się po prostu
-Mogę wejść? - spytał nie wiedząc czy się zgodzi
-Wchodź śmiało - ten wszedł do pokoju i usiadł obok niej
-Pomyślałem, że mógłbym no wiesz z Tobą pogadać
-Pewnie, czemu nie
-Skąd masz białe włosy? - zapytał zauważyjąc, że ma inny kolor od pozostałych
-Włosy? Od urodzenia je mam. Każdy mi mówi, że jestem z tymi włosami wyjątkowa
-Bo to prawda. Twoje sisotry też mają nienaturalny kolor włosów?
-Tak. Na przykład młodsza siostra Marisa ma czerwone, a starsza Janet różowe. Z kolei Sophia ma niebieskie - opowiadając mu to, czuła w końcu, że mogła z kimś pogadać
-Ładna jesteś i to bardzo
-Dzięki, ale ty masz chyba żonę i dziecko, prawda?
-Tak, ale....zbyt piękna jesteś i boję się, że ją zdradzę. Wybacz, muszę już pójść, narka - mówiąc to wstał i wyszedł z jej pokoju
-Jak zwykle muszę psuć innym związki - cicho płakała, ponieważ nie miała takiego szczęścia w miłości jak inni. Myślała, że psuła miłość i związek każdemu, bo jest piękna, ale nie wiedziała, że to była nieprawda
W salonie parka była po romantycznym posiłku i filmie
-Wow, dobry pomysł miałeś z tą randką
-Wiem - pomyślał, że najwyższa pora, żeby ją o tą ważną rzecz spytać
-Justine, chciałbym Cię o coś bardzo ważnego spytać
-Tak Nico?
-Jesteś bardzo odważna i do tego piękna jak gwiazdy na niebie. Czy zechesz moja perełko być moją dziewczyną? - brązowowłosa była zaskoczona, ale po chwili powiedziała tylko jedno
-Tak - po czym oboje się pocałowali. Taka romantyczna chwila w piękną noc. Ten dzień dla nich nie mógł skończyć się lepiej
-Cieszę się, że Cię mam
-A ja, że mam Ciebie Justine - para się zarumieniła jednocześnie
-Czy każdy brazylijczyk jest taki bardzo romantyczny?
-Sam nie wiem, niektórzy tacy jak ja są, a inni nie
-A jak tam próbowałeś z jakąś dziewczyną to jak się to kończyło? - spytała niepewnie
-Źle, bo albo mnie biły albo groziły, że mnie zabiją lub po prostu obrażały - mówiąc to miał w oczach łzy. Ona mu je wytarła, bo nie chciała, żeby się smucił
-Liczy się to co jest teraz. Masz mnie, na pewno nie potraktuje Cię tak jak one, ja taka nie jestem - uśmiechnęli się do siebie, po czym spojrzeli na zegar
-Jest nieco późno, mam rację?
-Tak kochany. Jutro coś wymyślimy - mówiąc to lekko ziewnęła, ponieważ była zmęczona, z resztą on tak samo
-Nie ma sensu iść już na górę - sam ziewał już ze zmęczenia
-No, inni pewnie śpią, a hałasując byśmy ich obudzili
-To może na noc zostaniemy tutaj? - zaproponował żółtowłosy
-Dobry pomysł - po czym ona położyła się tak, że głowa była na jego klatce piersiowej, a ten obiema rękami ją objął. Jedną położył na jej brzuch, a drugą dotknął jej ramienia
-Romantycznie to wygląda, prawda?
-Tak kochana, nawet bardzo - zarumienili się tak bardzo, że aż czerwoni byli na twarzy
-Dobranoc Justine
-Dobranoc Nico - kiedy to powiedziała zmęczona zasnęła. On na nią patrzył. Wyglądała tak słodko jak śpi
-Nigdy Cię nie zostawię, moja Tysieńko - patrzył się na ukochaną jeszcze przez chwilę, jednak przemęczony sam zamknął oczy i zapadł w sen. Oboje słodziutko spali w salonie i nic w nocy nie mogło ich z tego, jakże romantycznego snu wybudzić.
C.D.N.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro