Rozdział 10 "Miłosna Intryga"
Nico siedział w pokoju kompletnie załamany. Obawiał się najgorszego, że straci swoich bliskich. Te myśli przerwały mu pukanie do drzwi.
-Mogę?
-Wchodź - czarnowłosy chłopak wszedł do pomieszczenia. Długo go z nimi nie było, więc dobrze, że był akurat teraz, kiedy tego inni najbardziej potrzebują.
-Opowiadali ci pewnie o wszystkim, prawda?
-Tak - Morro usiadł obok żółtowłosego, by go pocieszyć
-Uratujecie ją i Rafiego, wierzę w to
-Dzięki, przynajmniej ty, bo Donnie to w ogóle to olał totalnie. Po tym jak nie uwierzył Justine i powiedział, że nie będzie chciał jej ratować, zaczynam myśleć, że nie chce też ratować Rafa
-No co ty. Może po prostu on potrzebuje trochę więcej czasu na przemyślenie tego wszystkiego
-Sam już nie wiem - cała ta sytuacja męczyła już każdego i zamiast ratować przyjaciół, to z tym po prostu zwlekają.
⭐⭐⭐⭐
Rafi i Justine siedzieli w celi kryjówki Overlady i czekali na kolejne tortury.
-Boisz się?
-Nie, ale i tak przeżywałem już tyle, że zdążyłem się do tego przyzwyczaić
-Ty naprawdę jesteś odważny, tak samo jak twój ojciec - Rafael mimo, że nie pamiętał swojego ojca z Magictopii, był ciekawy tej krainy i informacji o swoim ojcu
-Jednego tylko wciąż nie rozumiem
-Czego?
-Dlaczego tajemnica wygra z światłością, to jest trochę bez sensu
-Bo tajemnica początkowo wygra z światłością, ale ostatecznie to światłość będzie potężniejsza od tajemnicy
-A jaki był mój ojciec?
-Solen był naprawdę bardzo dobrym władcą. Wychował ciebie najlepiej jak umiał. On zawsze wierzył, że pokonasz pewnego dnia ogromne zło i że my pozostali potomkowie ci w tym pomożemy - te słowa dały obojgu mocno do myślenia, ale i tak trzeba było czekać na ratunek.
⭐⭐⭐⭐
Lloyd siedział w swoim pokoju i czytał książkę, gdy do pokoju weszła Maria.
-Przeszkadzam?
-Nie, śmiało wchodź - białowłosa weszła do środka i usiadła obok niego
-W porządku?
-Tak, tylko martwi mnie to wszystko. No wiesz te wizję Pedra i to, że on jest teraz w śpiączce, porwanie Justine, Donnie który nie chce jej ratować
-Wiem. Mój brat jest kompletnie załamany po tym jak ona została porwana. On naprawdę musi ją bardzo kochać - mówiąc te zdanie posmutniała, a blondyn to zauważył
-Coś się stało?
-Nic takiego i tak tego nie zrozumiesz
-Oczywiście, że zrozumiem proszę powiedz mi
-Chodzi o to, że jak widzę jakąś parę razem to jest mi smutno
-Czemu?
-Bo też chciałabym mieć chłopaka, ale żaden mnie nie chce - Lloydowi zrobiło się przykro z jej powodu i chciał ją jakoś pocieszyć
-Znajdziesz sobie kogoś na pewno
-Powoli zaczynam w to wątpić, bo bardzo mi się spodobałeś, ale ty już masz żonę i nawet dzieci
-To prawda, dlatego boję się ją zdradzić z inną. Jakbym to zrobił nigdy by mi tego nie wybaczyła, tak samo jak dzieci. Znienawidzili by mnie i chcieli zabić
-Nie mów tak. Diaxy cię bardzo kocha tak samo jak Eweni i pozostałe twoje dzieciaki. Nie musisz się obawiać - popatrzyła na niego z uśmiechem
-Dzięki Maria. Ty masz talent do pocieszania innych
-Tak myślisz?
-Oczywiście z pewnością każdy tak myśli - żółtooka przybliżyła się do niego niepewnie, a on też troszkę się od niej przybliżył. Popatrzyli na siebie i się pocałowali. Diaxy w tym momencie weszła do pokoju i to widziała
-Lloyd? - słysząc jej głos oboje przestali się całować i na nią spojrzeli
-Kochanie ja....ja - białowłosa nie dała mu jednak dokończyć tego co chciał powiedzieć
-Nie, to przeze mnie się to stało - wstała i skierowała wzrok na żonę Zielonego Ninja
-Nie bądź zła na niego Diaxy. To nie on to zrobił, tylko ja. Chciałam po prostu nie mieć chłopaka, ale zdaję się, że to się nigdy nie stanie. Lloyd cię naprawdę bardzo kocha i chce dla ciebie jak najlepiej. Jedynie co potrafię to psuć innym związki i nic więcej - mówiąc te słowa miała w oczach łzy. Brunetka nie była wściekła, ale zmartwiona sytuacją Marii.
-Ja...
-Nic nie musisz mówić Lloyd. Przepraszam was, ja naprawdę nie chciałam. To wszystko moja wina. Jestem głupią dziewczyną, która psuje tylko związki każdemu i nigdy nie będę szczęśliwa jak inni - po tych słowach wybiegła z płaczem
-Zaczekaj - ale nie usłyszała wołania Diaxy, więc weszła i usiadła obok Lloyda
-Więc nie jesteś wściekła?
-Oczywiście, że nie. Wybaczam ci skarbie - oboje przytulili się do siebie, ale mimo to chłopak posmutniał
-To nie była twoja wina
-Chciałem jej tylko pomóc, a wyszło jak wyszło
-Biedaczka, nie miała pewnie nikogo i dlatego tak bardzo się obwinia o to co się wydarzyło
-Mam teraz duże wyrzuty sumienia
-Będzie dobrze. Jutro z nią to wyjaśnisz dobrze?
-Masz rację - oboje się pocałowali. Lloyd jednak nadal myślał o tym całym zdarzeniu. Eweni słyszała ich rozmowę i musiała o tym powiadomić Nico.
⭐⭐⭐⭐
Morro dalej rozmawiał z brązowookim.
-Mogę cię o coś spytać?
-Pewnie, a o co?
-Czy twoja siostra ma chłopaka?
-Maria? Nie, nie ma. Ona nie miała do tego zbytnio szczęścia
-Dlaczego?
-Bo każdy ją odrzucał i wini się zawsze, że psuje jakieś związki, a czemu pytasz?
-No bo bardzo mi się ona podoba. Jest taka śliczna i - jego wypowiedź przerwało szybkie otworzenie drzwi przez córkę mistrza kreacji.
-Eweni coś się stało?
-Tak. Maria była z Lloydem w pokoju, pocałowali się, weszła moja mama i twoja siostra obwiniła się o zepsucie związku rodziców i uciekła do swojego pokoju - Nico wiedział doskonale o co chodziło
-To o tym mówiłem przed chwilą. Moja siostra jak ma pecha w miłości zawsze tak robi
-Więc to nie był pierwszy raz?
-Nie. Martwi mnie to, że nie może nikogo sobie znaleźć - czarnowłosy musiał w końcu do niej pójść i skorzystać z okazji jaką teraz miał
-Idę z nią porozmawiać - Morro wyszedł z pomieszczenia kierując się w stronę pokoju młodszej siostry Nico
-Myślisz, że się uda?
-Na pewno. Może pójdziemy zajrzeć do Rapha?
-Dobry pomysł. W końcu siedzi on przy moim chłopaku cały czas i stamtąd praktycznie nie wychodzi - oboje poszli, by sprawdzić co z Pedrem i jak się trzyma buntownik z tym wszystkim.
⭐⭐⭐⭐
Morro dotarł do pokoju Marii i zauważył, że drzwi był lekko odchylone. Otworzył je i zobaczył ją. Siedziała przy oknie i płakała. Wszedł zamykając przy okazji drzwi i podszedł do niej.
-Maria? - słysząc swoje imię odwróciła się w jego stronę
-Hej Morro
-Eweni mi wszystko powiedziała
-Czyli już wiesz?
-Tak, ale nie musisz się obwiniać o to wszystko
-Psuje innym miłość i taka jest prawda - dalej ryczała i nie mogła przestać. Zrobiło mu się jej żal, usiadł obok i otarł łzy z jej twarzy
-Nie płacz. Jesteś zbyt piękna, żeby płakać
-Naprawdę?
-Oczywiście, że tak. Jesteś śliczna i to bardzo. Masz dobre serce - złapał ją za rękę i na nią popatrzył, a ona na niego
-Muszę coś ci wyznać. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale podobasz mi się. Jak Cię zobaczyłem po raz pierwszy, to moje serce biło mi jak szalone i już wiedziałem, że jesteś tą, której od zawsze szukałem. Dziewczynę, która jest wyjątkowa i piękna, a ty właśnie taka jesteś i chce ci to w końcu powiedzieć - gdy to mówił rumienił się z każdym kolejnym wyrazem jakie wypowiadał, ale po chwili dodał
-Maria kocham cię - kiedy to usłyszała z jego ust, poczuła w końcu miłość, którą tak bardzo potrzebowała. Teraz miała pewność, że Lloyd to tylko zauroczenie, a jej prawdziwa miłość była tutaj
-Ja też cię kocham i czy chcesz być moim chłopakiem?
-Pewnie, że tak - po tych słowach ją pocałował, a ona to odwzajemniła. To był naprawdę romantyczny moment, zwłaszcza przy zachodzie słońca.
⭐⭐⭐⭐
Nadeszła noc i każdy już spał, a przynajmniej Selena próbowała, ale nie mogła zasnąć.
-Martwię się o Evę, że aż nie mogę zasnąć. Tyle ostatnio przeżywa i przez to jest bardzo załamana - nagle usłyszała dźwięki za ścianą. Wyostrzyła wampirzy słuch i okazało się, że jej najlepsza przyjaciółka, miała jakiś koszmar
-Muszę jej pomóc - wstała z łóżka i poszła do pokoju swojej przyjaciółki, który był tuż obok. Otworzyła lekko drzwi i zobaczyła, że ona naprawdę miała okropny koszmar. Weszła do pomieszczenia, zamknęła drzwi i podbiegła do niej. Czarnowłosa miała w oczach łzy, wierdziła się przez sen i była cała spocona.
-Nie....zostaw ją Morgana.. proszę..nie odbieraj mi jej - takie słowa mówiła przez sen. Brunetka bardzo się o nią bała, położyła rękę na jej dłoni i nią lekko potrząsała, by ją zbudzić.
-Obudź się
-Zostawcie moją przyjaciółkę w spokoju
-Ewka obudź się, obudź się - obudziła się cała przestraszona
-W porządku?
-Nie bardzo. Miałam straszny sen
-Co ci się śniło?
-Że cię Morgana chciała cię skrzywdzić, a ja nic nie mogłam z tym zrobić - zaczęła płakać. Selena ją przytuliła, żeby choć trochę poczuła się lepiej
-Dzięki, że przyszłaś
-Martwię się bardzo o ciebie, poza tym nie mogłam zasnąć
-Nie ty jedna - usłyszały głos, a gdy się odwróciły zobaczyły stojącą za nimi czerwonowłosą
-Ty też nie możesz spać Emi?
-Tak, usłyszałam hałasy i pomyślałam, że do was zajrzę, mogę?
-Pewnie wchodź - weszła do pokoju zamykając za sobą drzwi i usiadła na łóżku obok dziewczyn
-Też miałaś jakiś koszmar?
-Nie spałam połowę poprzedniej nocy
-Dlaczego?
-Myślałam nad pewnymi rzeczami. Głównie o tym co będzie jak Justine zostanie królową Magictopii
-Skąd to wiesz?
-Pedro mi o tym powiedział wczoraj. Byłam jedną z kandydatek na następczynię tronu krainy, ale rada władców wybrała ją i Nico - westchnęła zamyślona
-Boję się, że znowu mnie spotka ten koszmar. Zostaniecie ze mną na noc? - jej przyjaciółki popatrzyły na siebie, kiwnęły głowami i znów spojrzały na Evę
-Pewnie
-Przecież cię samej nie zostawimy w takim stanie - cała trójka dziewczyn przytuliła się do siebie
-Dzięki, zawsze mogę na was liczyć - Eva położyła się, a Emila i Selena siedziały obok niej
-Boję się tych wszystkich przepowiedni
-Czemu?
-Bo one się spełnią prędzej czy później. Wizja z porwaniem Justine się spełniła, a kolejna dotyczy twojej śmierci i ja bardzo nie chce żeby to się stało - bała się utraty swojej przyjaciółki, którą ledwie co odzyskała, a znowu ją miała stracić tym razem na zawsze
-Losu nie da się zmienić. Przynajmniej dołącze do swojej rodziny, tam w niebie, a ty nie zostaniesz sama - usłyszała znajomy jej dźwięk
-Ewka? - dziewczyna zasnęła wyczerpana tym koszmarem. Razem z Emi przykryły ją kocem, żeby nie było jej zimno
-Dobranoc - mówiła cicho, żeby jej nie obudzić, a po chwili spojrzała na brązowooką.
-Możemy pogadać?
-Jasne - obie wstały z łóżka i usiadły na sofię
-Boję się o Evę. Nie chce, żeby czuła się samotna po tym, jak umrę
-Będzie miała Rafiego i nas, ale te wizję mnie niepokoją tak samo jak ciebie - położyła głowę na ramieniu Selen
-Wiem, dlatego proszę ciebie o tą przysługę
-Nie martw się, zaopiekuję się nią najlepiej, jak tylko będę mogła
-Cieszę się, że mam osobę której mogę zaufać w tej sprawie
-Myślisz, że zdążymy na czas uratować Rafiego i Justine?
-Tak. Musimy pozytywnie myśleć i mieć nadzieję, że są cali i ich uratować na czas, mam rację? - nie usłyszała odpowiedzi
-Emi? - zobaczyła, że czerwonowłosa już smacznie spała i to mocnym snem.
-Wiesz mogłabyś być dobrą doradczynią Justine. Jesteś pomocną dziewczyną to mogłabyś pomagać im w rządzeniu tą Magictopią - mówiła te słowa głaskając Emi po włosach. Przykryła ją i siebie kocykiem i na nią ponownie spojrzała.
-Proszę, zaopiekuj się naszą przyjaciółką, kiedy mnie zabraknie. Obie dobrze sobie poradzicie jak przepowiednia o mojej śmierci się spełni - Selena spojrzała na księżyc, który był za oknem, chwyciła przyjaciółkę za rękę i sama zapadła w objęcia Morfeusza. Selen i Emila wyglądały jak dwie śpiące królewny, które spały spokojnym i głębokim snem i tak przez całą noc.
C.D.N.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro