Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 "Bolesna Wizja"

Justine postanowiła w końcu porozmawiać z Donnim, ale jednocześnie, nie mogła ujawnić tego, że są rodzeństwem, bo to nie była jeszcze odpowiednia pora.

-O czym chciałaś ze mną porozmawiać?

-A tak po prostu, bo w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, poza tym trzeba znaleźć jakiś sposób na ujawnienie pozostałych potomków - odpowiedziała

-Tylko, jak chcesz to zrobić? - spytał

-Tego jeszcze nie wiem, ale coś się wymyśli, potrzeba na to trochę czasu

-Co będzie jak nie zdążymy na czas, jeśli on umrze. Jak Rafi nie wyjdzie z tego cało, to będzie tylko i wyłącznie wina Leo, bo on ma gdzieś ratowanie go, siedzi i nic - bał się o niego, że mogą nie zdążyć go uratować na czas

-Uwolnimy go Donatello, obiecuję

-Mam taką nadzieję Justine

-Boisz się o Rafiego, prawda?

-Tak, w końcu to mój bliski przyjaciel, a najstarszy brat najwyraźniej o tym zapomniał - brunetka położyła swoją dłoń na jego ramieniu

-Zmieni jeszcze zdanie, zobaczysz

-Wierzysz w to?

-Tak, bo każdy się zmienia na lepsze. To może ja już pójdę i nie będę ci przeszkadzać Donny

-W sumie racja, a porozmawiamy później?

-Pewnie, że tak - po tych słowach oboje poszli w swoje strony.

W tym czasie Overlady obmyślała plan doskonały.

-I co wymyśliłaś coś?

-Owszem Shredder, ale dowiesz się w swoim czasie. Wkrótce ten świat w końcu będzie mój - głośno się zaśmiała na całą kryjówkę

-To ci się nie uda - na te słowa odwróciła się w stronę Potomka Światła, który był przykuty do ściany łańcuchami i do niego podeszła

-A to niby dlaczego?

-Dlatego, że Donnie i reszta tutaj przyjdą i pomogę im Cię pokonać

-Ty serio myślisz, że mnie powstrzymają i zdążą ci przybyć na pomoc? Oni są słabi i bezużyteczni - mówiąc to obrażała jego przyjaciół

-Mylisz się. Nie są bezużyteczni i słabi, jak ty ich określiłaś. Są odważni, waleczni, silni i zrobią wszystko, by pokrzyżować ci plany i jednocześnie mnie ocalić

-Oni cię nie uratują!! - kopnęła go w brzuch tak mocno, że aż jęknął z bólu

-Dobrze, kopnij go jeszcze

-Robi się Nigel - zrobiła to ponownie, po czym zaczęła bić czarnowłosego swoimi pięściami, a białowłosy i Shredder się dołączyli do niej. Biedny potomek Światła bardziej jęczał, a wręcz krzyczał z tego ogromnego bólu, którzy zadawali mu ogromne cierpienie. Krwawił z nowo powstałych ran. Po chwili Overlady przestała.

-Zaraz tu wrócę - razem ze złymi chłopcami odeszła, zostawiając więźnia wciąż przykutego do ściany. Rafael wiedział, że coś wymyślą i że przyjdą, by go uratować zanim będzie za późno.

Justine siedziała na łóżku w swoim nowym pokoju, rozmyślając, jak i kiedy wyznać Donniemu prawdę. Wtedy do niej wszedł jej ukochany.

-Co robisz? - spytał siadając obok niej

-Nic ciekawego Nico, tak sobie myślę nad powiedzeniem mu prawdy

-Nie jestem pewny czy on, no wiesz, będzie chciał poznać prawdę. Teraz dla niego głównie się liczy to, żeby uratować Rafiego, jak i dla nas wszystkich 

-No wiem, ale ja kiedyś i tak będę musiała mu o tym powiedzieć - nagle poczuła silny ból głowy, a żółtowłosego to zaniepokoiło

-Skarbie, wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony

Okazało się jednak, że to była kolejna, tym razem o wiele gorsza wizja, tego co miało wkrótce nastąpić

-Potomek Władcy Światła cierpieć będzie, a potomek Tajemnicy razem z nim. Śmierć z rąk Morgany poniesie ta, która kiedyś bliska jego sercu była - po tych słowach upadła na jego ramiona.

-Tyśka, nic ci nie jest? 

-Tak, tylko słabo mi trochę. Miałam wizję o której muszę opowiedzieć pozostałym - Nico pomógł jej wstać

-To chodźmy do salonu - oboje wyszli z pokoju i skierowali się w stronę salonu.

Po 10 minutach wszyscy byli w salonie, łącznie z Nico i Justine.

-O co chodzi? - spytała Nya

-Miałam straszną wizję w której widziałam Rafaela - gdy to usłyszeli, każdy był tym przerażony

-To straszne

-Dokładnie Pix, biedny Rafi

-To nie wszystko Carla. W wizji było też to, że....że osoba kiedyś bliska jego sercu, poniesie śmierć z rąk Morgany - mówiąc to brunetka spojrzała na Selene, a pozostali ponownie byli w szoku, tym razem większym niż wcześniej.

-Więc chcesz powiedzieć, że ona zabiję Selene? - dopytała Bia

-Dokładnie

-Przecież jest w połowie wampirem, nie da się zabić chyba pół wampira, prawda?

-Niestety Lloyd ona ma rację

-Selena, ty nie mówisz chyba poważnie - dalej Carla nie mogła uwierzyć w te słowa

-Mówię bardzo poważnie, bo wiem co nie co o Łowcach Tajemnic. Posiadają specjalną broń na takich jak ja. W taki sposób zginęli moi rodzice i rodzeństwo - z jej oczu poleciały łzy, kiedy to mówiła

-Nie pozwolimy, żeby ta wizja się spełniła. Ocalimy mojego męża i pokonamy tych całych Łowców Tajemnic - mówiąc to Eva sama miała obawy, że ta wizja mogła się spełnić. W końcu nie chciała stracić swojej przyjaciółki.

-To naprawdę straszna i dość szokująca wizja - dodał Kai

-Nie możemy pozwolić, żeby się spełniła

-A wiesz Raph co robi Leo? 

-Nie Karai, nie wiem - odpowiedział krótko 

-Tylko siedzi i ma to wszystko gdzieś. Zamiast nam pomóc obmyślać plan, tylko siedzi u siebie w czterech ścianach - widać, że dziewczyna była mega wściekła na Leonarda

-Miejmy nadzieję, że Rafi się jakoś trzyma - zastanawiali się, jak on się mógł teraz czuć.

Kilka kilometrów stąd Rafael dalej wisiał na tych łańcuch od którego już bolały mu ręce i nogi.

-Przeklęte łańcuchy. Serio one muszą być takie ciężkie - w tym momencie wróciła Overlady 

-Nie spodziewałam się, że tak długo wytrzymasz w takiej pozycji

-Do każdej sytuacji należy się przyzwyczajać

-To zobaczymy, jak przeżyjesz dzisiejsze katowanie z moich rąk - wzięła bicz do ręki, podeszła do niego i zaczęła go bić. Jęczał z bólu, ale dawał radę znieść ten ból, który dostawał z każdą kolejną nową raną na ciele. Ból był nie do zniesienia, ale on dawał radę to wytrzymać.

-Jak na Potomka, to jesteś naprawdę wytrzymały

-Prze....żyje...to....a...jak...tylko....z-zjawią...się...moi....przy-przyjaciele.....to...mnie..stąd...wy-wy-wydostaną

-Raczej martwego - znowu zaczęła go bić swoimi pięściami, tak mocno, żeby cierpiał. Czarnowłosy nie mógł tego dłużej znieść, ale w głębi serca musiał, dla swoich najbliższych.

-Może...i...jesteś...potężna, ale.....prawda..jest..taka, że nie masz.......żadnych...przyjaciół - kiedy to usłyszała, wściekła się

-Możesz się zamknąć!?

-Gdybyś...ich miała....wiedziałabyś...jak..to...jest

-POWIEDZIAŁAM ZAMKNIJ SIĘ DO CHOLERY JASNEJ!! - krzyknęła jednocześnie go uderzając w twarz tak mocno, że krew spłynęła mu z ust. Wróciła do męczenia biednego Rafiego swoim biczem i on wytrzymał tak przez całą następną godzinę. Po skończonych torturach był cały we krwi i miał na ciele wiele nowych ran, które krwawiły. Overlady zabrała biedaka z powrotem do celi.

Emi siedziała w swoim pokoju i nie wiedziała co ma zrobić. Wtedy do pomieszczenia wszedł brat i usiadł obok niej.

-Jak się czujesz?

-Sama nie wiem. Wiedziałam, że jestem potężna, ale nigdy nie sądziłam, że aż tak

-Siostra, musisz o czymś wiedzieć

-O czym dokładnie? - spytała

-Bo dowiedziałem się od Justine ciekawej rzeczy. Okazało się, że jestem..potomkiem Władcy Wiary - te słowa mocno ją zszokowały

-Ale to nie ma w ogóle dla mnie znaczenia. Jesteś moją siostrą i tak już na zawsze pozostanie - Cole po tych słowach, przytulił siostrę do siebie, a ona to odwzajemniła 

-To prawda, może i w Magictopii byliśmy w innych rodzinach, ale teraz jesteśmy razem i nic tego nie zmieni - Emi mówiła to ze spokojem w głosie, a jej braciszek zrobił coś, czego nawet ona się nie spodziewała....pocałował ją, ta jednak była w wielkim szoku

-Cole czy ty mnie przed chwilą pocałowałeś? - ten nie mógł tego dłużej ukrywać

-Tak i przyznaję się, kocham Cię, ale nie tylko jako siostrę. Chciałem ci to powiedzieć już dawno, ale twoje zaginięcie mi w tym przeszkodziło

-Wiesz, że to będzie tak zwane "kazirodztwo" z naszej strony 

-No wiem, obiecuję ci Milka, nikt się o tym nie dowie 

-Nie powiem im - w tym momencie oboje się pocałowali. Pomimo, że są rodzeństwem i nie powinni tego robić, to i tak będą się kochać nieważne co się stanie. To był ich mały romantyczny sekret, ale trzeba przyznać, że to było bardzo romantyczne.

Overlady wrzuciła wieźnia do celi i zamknęła na klucz.

-Nie sądziłam, że będziesz aż taki wytrzymały niż poprzednio - kpiła sobie z niego

-Możesz.....sobie...ze mnie kpić i...i.....poniżać.....ile chcesz, ale....i tak....i tak....nie....będę się.....p-pod-poddawał i wytrzymam.......do....czasu....aż....mnie.....stąd...wydostaną 

-To się okaże czy przeżyjesz

-Jestem....silny....więc...wytrzymam

-Lepiej będzie jak się zamkniesz - odeszła w swoją stronę, a Rafi ledwie usiadł pod ścianą i dyszał wyczerpania.

-Dlaczego....to....się....dzieje? Oby inni.....wymyślali....plan, znając Leo pewnie...on....ma...to....wszystko....gdzieś, nie chciał....najpierw....ratować.....wtedy Dona, a....a...teraz...m-mnie. Boję....się, że....mogę....nie.....wytrzymać....ale...i...tak...do...samego....końca...będę...walczył......dopóki..starczy....mi....sił - mówiąc to miał łzy w oczach, ale nie płakał, bo był zbyt osłabiony. Starał się być spokojnym, ale nie umiał. Był zbyt wyczerpany na tyle, że zaczął ciężko dyszeć.

-Do....Donny...proszę....pomóż - po tych słowach stracił przytomność z dużego osłabienia organizmu. Pomimo tego, że był nieprzytomny z jego oczu poleciały łzy, które mieszały się z krwią na jego twarzy. Nie miał zbyt wiele sił na przeżycie terroru Overlady.

Justine i Nico wspólnie poszli na poddasze i usiedli na ławce, mając w końcu czas tylko dla siebie.

-Cole już wie? - spytał

-Tak wie, że jest Potomkiem Wiary. Teraz tylko odkryć jednego potomka i trzy potomkinie i jak to powiedział Pedro, można się zjednoczyć i odzyskiwać wspomnienia

-Fakt, tylko boję się jednej rzeczy 

-Jakiej? - zauważyła, że posmutniał

-Że stracę Ciebie lub Pedra, a ja nie chce nikogo z was tracić - spojrzała na jego brązowe oczy

-Nie martw się Nico, nikogo z nas nie stracisz. Zawsze będę przy tobie - uśmiechnęli się do siebie i złapali się za rękę

-A jak dowiemy się kim są pozostali potomkowie, to jak się o tym dowiedzą? - spytał po dłuższej chwili milczenia

-Nie wiem, czas pokaże - po tych słowach oboje spojrzeli na okno

-Widzisz jaki piękny zachód słońca?

-Tak, jest po prostu przepiękny 

-Tak samo jak ty, słoneczko - zarumieniła się na te słowa

-Ty mój brazylijski romantyku - on też się zaruminił słysząc te słowa

-To był ciężki dzień 

-Ciężki dla wszystkich i trudny - położyła głowę na ramieniu ukochanego, a ten ją objął swoim ramieniem

-Kiedy mieszkałem w Rio De Janeiro, miałem pecha z kobietami

-Naprawdę, dlaczego? - spytała

-Bo chciałem znaleźć tą jedyną, ale każda mnie odrzucała

-Mogłyby teraz ci pozazdrościć - oboje się zaśmiali 

-Racja, teraz mam Ciebie i będziemy na zawsze razem, aż do końca, widzisz te gwiazdy?

-Tak są piękne, nigdy ich nie widziałam

-Czemu? - zapytał

-Bo zawsze bywałam sama i nikt nigdy mi ich nie pokazał

-Czasami ciężko jest uwierzyć w cuda, prawda Justine? 

-Tak i to w takie, które są nie do spełnienia, zgodzisz się ze mną? - nie usłyszała jednak odpowiedzi

-Nico? - zauważyła, że zasnął. Uśmiechnęła się pod nosem widząc, jak słodko spał, że nie chciała zbyt bardzo go budzić

-Dobranoc skarbie - popatrzyła na niego i po chwili zasnęła. Oboje spali tak słodko, że nic nie mogło ich  wybudzić z tego romantycznego snu. 

C.D.N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro