1.Początek wszystkiego
*Angela*
Wstałam dziś wcześnie i ubrałam się w swój fioletowy strój ninja. Jak co niedziele postanowiłam przejść się do miasta po rzeczy, picie i jedzenie. Wyruszając w drogę odczułam dziwny dreszcz. Jakby miało wydarzyć się dzisiaj coś specjalnego. Oczywiście jak to ja w ogóle się tym nie przejełam i poszłam dalej.
*time skip*
Byłam właśnie przy śmietniku koło jednej z najpopularniejszej knajpek w ninjago city, kiedy ktoś złapał mnie za ręce i związał. Był to klasyczny złodziej z którym poradziłabym sobie raz dwa gdybym mogła się skupić. Zawsze mnie to wkurzało, że gdy jestem rozproszona nie moge użyć swoich mocy.
- He, he kogo tu mamy. Wreszcie cie znalazłem.- W tym momencie wyciągnął nóż - Większość moich kolegów trafiła przez ciebie za kratki, ale ja uwolnię wszystkich od tego kłopotu. - Powiedział i dźgnął mnie nożem w nogę. Upadłam. Zabolało jak nie wiem co. Zaczęłam krzyczeć.
- Cicho mała nie chcesz chyba umrzeć aż tak szybko. - roześmiał się i uderzył mnie bogiem noża w głowę. I pochylił się nade mną. Zaczynałam mdleć kiedy po dachu przebiegło pięcioro osób. Po dwóch sekundach zeskoczyli z dachu z okrzykiem: NinjaGo a ja zemdlałam.
*Kai*
Szliśmy właśnie z chłopakami do baru, kiedy usłyszeliśmy gdzieś niedaleko krzyk. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie i weszliśmy na dach biegnąc w tamtym kierunku. Kiedy tam dobiegliśmy zobaczyliśmy coś strasznego. Na ziemi w kałuży krwi leżała śliczna dziewczyna z fioletowymi włosami i takimi samymi oczami. Wyglądała jakby była w moim wieku. Szokowało mnie to, że miała na sobie fioletowy strój ninja. Stał nad nią jakiś facet z nożem. Kiedy tak na nią patrzyłem poczułem ukłucie w sercu. Szepnęłam chłopakom :
- musimy ją ratować.
I skoczyliśmy na dół z okrzykiem NinjaGo. Ja rzuciłem się na złodzieja, ale on kiedy nas zobaczył to zwiał. Podbiegłem z resztą ninja do dziewczyny. Sprawdziłem oddech. Żyła.
- Zeyn ile wynosi procent szans na przeżycie? - spytałem Zeyna.
- 49% pozytywnych. - odpowiedział mi
- Chyba się zgodzicie, że trzeba ją zabrać do klasztoru ?! - Spytałem
- Chyba nie mamy wyboru. - stwierdził Loyd - Kai ty ją zaniesiesz.
Zgodziłem się i wziąłem ją na ręce. Była taka śliczna i spokojna. Nie mogła umrzeć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro