Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Fajnie by było, gdybyście obejrzeli teledysk, nawet po przeczytaniu rozdziału😏

Kiedy wszyscy wstają, by wymienić pożegnalny uścisk dłoni, czy pare refleksji po skończonym spotkaniu, ja nadal siedzę na krześle i czekam, aż wszyscy opuszczą salę, by móc porozmawiać z Dylanem na osobności.
Zastanawiam się jaki temat chce poruszyć mężczyzna, jednak kiedy natrafiam na jego pełne zawahania spojrzenie, moja wewnętrzna satysfakcja rośnie coraz bardziej.

– O czym chciałeś ze mną rozmawiać? – pytam, kiedy wszyscy opuszczają salę.
Dylan siada po przeciwnej stronie okręgu i składa przed sobą ręce, opierając się o nie podbródkiem.

– Jaki jest cel twojej terapii? Co chcesz osiągnąć przychodząc na te spotkania? – pyta, a mnie po prostu zatyka, bo już wiem, że Dylan chyba przejrzał moje zamiary.

– Myślę, że moim celem jest to, co każdego innego członka tej grupy – mówię ostrożnie, bo nie wyczuwam jeszcze momentu, do którego mogę się posunąć.

– Czyli co? – pyta dalej, a ja czuję się przyparty do ściany. Cholera, co jest moim celem? Wyleczenie uzależnienia? Chyba tak.

– Pozbycie się uzależnienia – mówię i próbuję nie pokazać po sobie, jak bardzo ta rozmowa sprawia, że czuję się zagrożony.

– Nieprawda. Nie da się pozbyć lub wyleczyć hiperseksualności – W jego tonie słyszę wyższość, która z jednej strony sprawia, że mam ochotę schować się pod ziemię, ale z drugiej pragnę dalej słuchać Dylana i jego zagrywek – Pięknie to dziś pokazałeś. Myślę, że była to dobra lekcja dla innych – dodaje, a ja tylko wyobrażam sobie jak zdzieram z Dylana tą schludną koszulkę.

– W takim razie co robią tutaj ci wszyscy ludzie? – pytam, by jakoś podtrzymać rozmowę. Nie chcę by dalej dominował brunet. Chcę przejąć pałeczkę, ale dość kiepsko mi to wychodzi, nie wiem czy to przez osobę Dylana, czy to naprawdę ze mną jest coś nie tak.

– Chcą nauczyć się żyć ze swoją hiperseksualnością, pogodzić ją z codziennością i ograniczyć do minimum. Jednak każdy świadomy człowiek, który przychodzi na te zajęcia wie, że nigdy nie pozbędzie się tego uzależnienia – tłumaczy, a ja przez chwilę czuję się jak małe dziecko.

– Nie wiem dalej do czego zmierzasz – mówię i podnoszę głowę, by czuć się bardziej pewnie. Jednak spojrzenie pięknych oczu Dylana znów wywraca mój świat do góry nogami.

– Posłuchaj – zaczyna, ma całkiem inny ton, wiem, że to co zaraz mi powie, nie będzie tym co chciałbym usłyszeć – Jestem psychoterapeutą, ale jestem również człowiekiem. Nie znam twojej historii i mam nadzieję, że kiedyś mi ją opowiesz – „mi? Czemu nie wszystkim?" – Uważam, że te spotkania w grupie nie przynoszą efektów – mówi w końcu, a ja powstrzymuję się od parsknięcia śmiechem.

– Jestem tutaj dopiero trzeci raz, nie uważasz, że na to potrzeba czasu? – pytam z rozbawieniem i unoszę jedną brew do góry.

– Wiedziałem to już, kiedy przyszedłeś na pierwsze spotkanie. Inni zazwyczaj integrują się od razu, jednak ty nawet nie zamieniłeś słowa z żadnym członkiem grupy – mówi dalej, a ja od razu buduję wokół siebie obronny mur, który ma zabezpieczyć mnie przed jego atakiem.

– Co zatem sugerujesz? Mam poszukać innego ZLU? W Nowym Jorku jest ich pełno, może któryś z nich zdoła mi pomóc – Mój ton nie brzmi grzecznie i dobrze o tym wiem. Jednak jestem na tyle zdenerwowany, by nie przejmować się takimi rzeczami. Czuję złość, rozżalenie i ochotę wybuchnięcia śmiechem jednocześnie.

– Myślę, że najpierw powinieneś zapytać siebie, czy ty naprawdę chcesz podjąć leczenie? – pyta i wbija we mnie wyczekujące spojrzenie, pod którym zapadam się głębiej w drewniane krzesło, o ile to w ogóle możliwe.

Zastanawiam się nad odpowiedzią trochę dłużej niż powinienem, bo przecież wypadałoby od razu powiedzieć „tak, oczywiście, że chcę", ale pytanie Dylana rozbudza we mnie pewne wątpliwości.
Poza tym, ta dziwna chęć zrobienia na nim wrażenia, kupno tej cholernie drogiej koszuli i wszystko inne co mną kierowało, kompletnie zaprzecza moim intencjom.

– Nie wiem – odpowiadam w końcu i zażenowany uciekam wzrokiem gdzieś w bok. Czuję się obnażony i całkowicie zdemaskowany. Co gorsze, Dylan przejrzał mnie już na samym początku...
Boże, jak ja nienawidzę psychoterapeutów!

– Tak myślałem – wzdycha i wstaje z krzesła, podchodzi do mnie, a ja rzucam mu zmieszane spojrzenie, bo nie wiem skąd w nim taka nagła zmiana – Chcę ci coś zaproponować, ale ty oczywiście nie musisz się zgadzać – mówi ostrożnie, siadając obok mnie. Nieco się spinam, kiedy przez przypadek ociera się o moje ramie.

– Czy chodzi o seks? – myślę, a jego oczy nagle robią się wielkości spodków od filiżanek. Marszczę brwi i zastanawiam się, czy przypadkiem ten człowiek nie potrafi czytać w myślach, kiedy po chwili uświadamiam sobie, że wypowiedziałem te słowa na głos.

W sekundzie czuję jak moją twarz oblewa czerwień. Chryste Panie, to niemożliwe, żebym nie zapanował nad słowami, które wypływają z moich ust! Jaka kompromitacja!
Cisza, która między nami zapada zdaje się trwać kilka minut lecz w rzeczywistości są to tylko sekundy, bo zaraz Dylan uśmiecha się lekko.

– Nie, nie to chciałem ci zaproponować – mówi, a uśmiech nadal nie schodzi z jego ust – Myślałem nad inną formą twojej terapii – zaczyna, a ja dalej nie mogę uspokoić palpitującego serca. Przecież Dylan to mądry terapeuta, na pewno zrozumiał, że to pytanie, które sobie pomyślałem, a przypadkiem wymsknęło mi się z ust, było moim ukrytym pragnieniem.
Ale jestem głupi, skoro wierzę w to, że pracujący z grupą uzależnionych od seksu osób Dylan, nie zrozumie moich ukrytych podtekstów.

– Czyli jaką? – pytam, by jakoś podtrzymać tą konwersację i sprawiać wrażenie w miarę ogarniętego człowieka, który przed chwilą nie palnął głupoty. Mam ochotę zbić się po głowię za to co powiedziałem, ale powstrzymuje mnie potok słów Dylana.

– Bardziej... indywidualną? Wydaję mi się, że w twojej terapii dużą przeszkodą są inni członkowie grupy – mówi, a ja w końcu skupiam się na nim i na tym do czego dąży – Nie znam cię osobiście, ani nie chcę oceniać, ale po twojej postawie można stwierdzić, że jesteś bardzo zamknięty w sobie i nie masz ochoty na interakcje z innymi. Takie jest moje zdanie.

Znów zapada między nami chwila ciszy, którą jednak decyduję się przerwać.

– Może masz rację – wzdycham, bo niechętnie się do tego przyznaję. Jednak jestem osobą, która nie będzie szła w zaparte nawet jeżeli nie ma racji.

– Dlatego daj mi znać co sądzisz o moim pomyśle dotyczącym twojej terapii – Dylan podnosi się z krzesła, a ja siedzę w osłupieniu. Jakim pomyśle? Czy coś przegapiłem? Czy w tym czasie wyobrażałem sobie Dylana w lateksie?

– Hm? – patrzę na niego pytająco, a on znów lekko się uśmiecha.

– Indywidualnych spotkań – powtarza, a ja próbuję przetworzyć to w swoim umyśle.
Indywidualne.
Spotkania.
Z Dylanem.
Tylko ja i on.
Ociepanie.
Moje ciało krzyczy „Ole, ole!", ale ta zdrowa część mojego rozsądku nagle znajduje milion powodów, by nie zgodzić się na tą niekonwencjonalną formę terapii.

– Um, czy muszę podać ci odpowiedź już teraz? – pytam i również podnoszę się z krzesła. Otrzepuję przy tym nową koszule, bo właśnie przypomina mi się jej cena.

– Oczywiście, że nie – mówi – Możesz napisać do mnie na Facebooku – dodaje i znów się uśmiecha, a ja mam ochotę rozpłynąć się w sobie. Mam tylko nadzieję, że nie widać na zewnątrz, jak topi się moja skóra pod wpływem jego spojrzenia.

– Ah, no tak. Czasem zapominam o istnieniu social mediów – mówię trochę zmieszany i drapię się po karku. Chcę jak najszybciej opuścić salę. Czuję się coraz gorzej, jakby ktoś przemielił mnie przez maszynkę do mięsa i wrzucił do niej jeszcze raz.

– Nie powiedziałbym, panie prezesie – Unosi jeden kącik ust w zawadiackim uśmiechu, a ja jestem niemal pewny, że nie zachowuje się teraz jak wzór psychoterapeuty. Czyżby ujawnił przede mną swoją bardziej prywatną stronę?

„Oj Dylan, nie wiesz co sobie zrobiłeś, zwracając się do mnie w ten sposób". Myślę i przed oczami mam nową fantazję erotyczną, w której zmagań biczem Dylana w lateksie, a ten w okrzykach rozkoszy wymawia te trzy słowa „mocniej, panie prezesie".

Chyba muszę bardziej kontrolować swoją wyobraźnię, bo czuję jak mój Thomas junior wierci się niespokojnie w spodniach, przez co ochota wyjścia z sali zamienia się w konieczność. Przecież Dylan nie może tego zobaczyć, inaczej wizja indywidualnych spotkań nigdy się nie ziści!

– Ale skoro wchodzenie na Facebooka zabiera ci dużo czasu, ja cię zaproszę do znajomych – „Czy to znaczy, że oficjalnie zostaniemy znajomymi?"

– Ale... skąd znasz – zaczynam, ale po sekundzie buforowania znów mam ochotę trzepnąć się w głowę. Nie rozumiem, czemu w obecności tego mężczyzny nagle tracę swoją wrodzoną bystrość – Nieważne – dodaję szybko, a on znów się uśmiecha. Nie rozumiem, aż tak bardzo go śmieszę?

– To niech będzie bardziej oficjalnie – mówi i wyciąga do mnie prawą dłoń – Nazywam się Dylan O'Brien – Ten uśmiech kiedyś wpędzi mnie do grobu.

– A ja Thomas Sangster – odpowiadam, ujmując jego dłoń, która jest tak gładka i przyjemna w dotyku, że mam ochotę już nigdy jej nie puszczać. Jednak trwa to dosłownie ułamek sekundy, dlatego kiedy tylko Dylan puszcza moją dłoń, czuję się tak jakbym był dzieckiem i ktoś właśnie zabrał mi lizaka.

– Masz Facebooka? – pyta głupkowato, a ja nie wiedzieć czemu mam ochotę na tą zabawną grę.

– Jasne, kto w tych czasach nie ma.

– Znajdę cię wieczorem, jak będę w domu – mówi, a moje serce wywija fikołka, bo moja podświadomość przetwarza te słowa całkiem inaczej, doszukując się w nich ukrytego sensu.

         Kiedy w końcu wychodzę z ZLU, czuję się... w sumie nawet nie wiem jak to nazwać. Chyba jestem szczęśliwy, po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu. Nie wiem co może wyniknąć z tej nowej znajomości. Tak bardzo chciałbym nauczyć się walki ze swoją hiperseksualnością, ale przecież to niemożliwe, jeżeli moje sesje będą odbywać się sam na sam z Dylanem! W końcu nie wytrzymam i rzucę się na niego, i zgwałcę!

„Oh, Dylan, tak bardzo mi przykro, że sobie to zrobiłeś. Jeszcze nie wiesz z kim masz do czynienia".

Aj, Aj, aj, czy ja was rozpieszczam? Myślę, że taki obrót spraw spodoba się każdemu...
Nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział, bo przede mną ciężki tydzień, więc macie ode mnie taki prezent w poniedziałek 😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro