Rozdział 2
Budzę się cały obolały i mam wrażenie jakbym noc spędził na jakimś kamieniu, a nie w swoim miękkim, ogromnym łóżku. Budzik brzęczy niemiłosiernie w moich uszach i jestem zmuszony do podniesienia się i wyłączenia go. Wraz z wstaniem z łóżka, automatyczne rolety podsuwają się do połowy przeszklonych ścian, a pierwsze promienie słońca wpadają do mojej sypialni.
Sięgam po telefon, by jak co rano przeczytać milion nowych wiadomości, które przyszły na moją skrzynkę pocztową poprzedniego dnia.
Nawet nie wiecie jakie jest moje zdziwienie, kiedy ostatnia z wiadomości ma tytuł "Zapoznaj się z innymi AN!". Od razu spoglądam na adres mailowy, z którego została wysłana wiadomość [email protected]. Zastanawiam się nad komizmem tej nazwy, jednak zaciekawiony klikam na wiadomość i od razu przekierowuje mnie na moje facebookowe konto.
Trochę to dziwne, ale loguję się i widzę, że zostałem dodany do konferencji, w której są też inni uczestnicy spotkań AN. Pierwsze rzuca mi się w oczy zdjęcie grubej Heather, która pozuje z pączkiem w ręce. Rozpoznaję też czarnoskórego mężczyznę obok, którego siedziałem wczoraj. Reszty imion nie pamiętam, bo większość woli pozostać anonimowa. Nasze nazwiska również zostały wymazane na potrzebę anonimowej konwersacji. Możemy nadać sobie różne pseudonimy. Ja zastanawiam się przez chwilę nad jakąś sprytną i chwytliwą nazwą, ale jedyne co mi przychodzi do głowy, to Prezes.
Jestem ciekawy, w jaki sposób Dylan O'Brien znalazł nas wszystkich i dodał do konwersacji, jednak po chwili mam ochotę walnąć się w czoło z otwartej dłoni. Przecież kiedy składałem formularz zgłoszeniowy, musiałem podać swoje dane. Wynika z tego, że terapeuta ma wgląd w to z kim prowadzi terapię. W sumie to logiczne, przecież jest lekarzem.
Ha, jakie to sprytne! Grupa Anonimowych Nimfomanów nie jest do końca tak anonimowa, jakby się wydawało.
Po drodze do pracy zahaczam o najbliższy Starbucks i kupuję podwójną kawę z mlekiem. Potrzebuję ostrego kopa w dupę, bo czuję tak ogromne zmęczenie. Niepotrzebnie masturbowałem się ten drugi raz dzisiejszego ranka. Pierwszy, w zupełności by mi wystarczył. Jednak ja zawsze pozostaję niezaspokojony. Chyba przydałoby mi się kolejne spotkanie. Dobrze, że już dzisiaj ponownie spotkam się z Dylanem... To znaczy, z terapeutą i całą resztą.
Chyba po raz pierwszy mam tak, że ktoś tak zwykły utkwił w mojej głowie i nie chciał z niej wyjść przez długi czas.
Kiedy wjeżdżam windą na ostatnie piętro biurowca, w którym znajduje się moja agencja, na powitaniu natykam się na Jaylin. Jest to moja sekretarka, która każdego ranka zasypuje mnie milionem wniosków i papierów do podpisania. W pośpiechu tłumaczy i uprzedza mnie o wizytach ważnych osobistości, a ja zawsze udaję, że jej słucham.
Czasami dziękuję sobie za to, że ją zatrudniłem, jednak kiedy widzę, jak ona próbuje mi się przypodobać, a czasem i nawet w dziwny sposób poderwać, żałuję swojego czynu. Ale co ja bym bez niej zrobił...
Dobrze, że nie działają na mnie jej marne próby flirtu.
W momencie, w którym zamykam za sobą drzwi do swojego gabinetu, jej gadanie ustaje, a ja czuję się swobodnie. Bowiem, każdy z pracowników wie, że bez uprzedzenia nie może wejść do mojego pokoju. Wprowadziłem tą zasadę zaraz po tym, jak prawie zostałem złapany na zaspokajaniu się do jakiegoś gejowskiego pornosa. Co za wstyd. Jaylin naszczęście nic nie zauważyła...
Kiedy zasiadam wygodnie w fotelu słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgam po telefon i nieco zaskoczony widzę, że ktoś napisał na nowej konwersacji, tej z psychoterapii. Wstaję i zaczynam chodzić niespokojnie po gabinecie. Rozważam otworzenie wiadomości, lub odczekanie kilku minut. Nie chcę by wydało się to dziwne, że ja, jako nowy członek od razu wyświetlam pierwszy. Jest to trochę szczeniackie myślenie, jednak z pewnych rzeczy się nie wyrasta.
Podchodzę do przeszklonej ściany i wyglądam na zewnątrz. Znajduję się na ósmym piętrze i mam naprawdę ciekawy widok, na całe Śródmieście.
Mimo tych wszystkich wierzowców i budynków, które otaczają mnie ze wszystkich stron, czuję się bezpiecznie i komfortowo.
Po kolejnej minucie nerwowego dreptania w miejscu, postanawiam otworzyć wiadomość. Niestety jest to tylko powiadomienie o dzisiejszym spotkaniu od Dylana. Zerkam na miniaturkę jego zdjęcia w dymku i pierwsze co rzuca mi się w oczy, to profesjonalność tego zdjęcia.
Bez chwili namysłu klikam na nie i od razu przekierowuje mnie na jego profil. W duszy, dziękuję Bogu za to, że ta funkcja została wyłączona przy innych użytkownikach. Zastanawiam się też, czy Dylan wcześniej przeglądał mój profil...
Wchodzę w galerię zdjęć, która aż pęka od różnych oblicz mojego przystojnego terapeuty. Na każdym zdjęciu, w dolnym prawym rogu widnieje logo, zapewne fotografa, który wykonywał te zdjęcia.
Zasrany model. Myślę kiedy przeglądam kolejne fotki. Nagle trafiam na jedno, na którym Dylan jest bez koszulki i czuję jak moje serce przyśpiesza o kilkanaście uderzeń na sekundę.
To jest o wiele bardziej silniejsze ode mnie. Wybaczcie, ale naprawdę gdybyście widzieli Dylana, bez koszulki, w tej niebotycznie seksownej pozie też byście czuli tak ogromne pożądanie jak ja.
Dlatego szybko podchodzę do drzwi i przekręcam zamek, dla większego bezpieczeństwa. Siadam wygodnie w fotelu i rozpinał rozporek, mając przed sobą to piękne zdjęcie.
***
Przez resztę dnia, aż do momentu, w którym po pracy nie staję pod Zakładem Leczenia Uzależnień, wypominam sobie to co zrobiłem z fotografią Dylana.
To całkowicie przeczy programowi mojej terapii. Według mnie, nie powinienem czuć już tak ogromnej chcicy, a szczególnie na mojego terapeutę.
Kiedy wchodzę do budynku, nie czuję się już tak niepewnie jak wczoraj, zawahanie przychodzi do mnie tuż przed drzwiami do sali, w której odbywają się moje zajęcia. Przeklinam siebie w duchu za to, że zawsze muszę się spóźniać i wchodzić ostatni. Nie lubię jak ci wszyscy ludzie gapią się na mnie, jednak kiedy otwieram drzwi, ze zdziwieniem zauważam, że w środku nie ma nikogo. Jedynie krzesła są poustawiane w okrąg tak jak poprzedniego dnia. Marszczę brwi i już mam się wycofać z sali, gdy nagle słyszę głos Dylana. Jęczę w duchu, bo nie dość, że przegapiłem całą terapię, to jeszcze natrafiłem na niego. Jak ja mu spojrzę w oczy...
– Hej, co tak wcześnie? – pyta, wyłaniając się zza rogu drugiego, mniejszego pomieszczenia na sali. Wygląda dziś nieco inaczej, ma na sobie luźniejszą, granatową koszulkę i jeansy. Jednocześnie potrafi być elegancki, ale też codzienny. Ja jednak znów przyszedłem ubrany w koszulę jak do kościoła, ale to tylko i wyłącznie wina mojej pracy!
– Wcześnie? – Patrzę na niego trochę zdezorientowany. I dopiero po chwili zerkam na zegar na ścianie. Faktycznie, jestem przed czasem jeszcze piętnaście minut. Trochę zmieszany ponownie wracam wzrokiem do Dylana, który stoi oparty o ścianę z założonymi rękami – Um, nie wiem czy mam wyjść na korytarz i poczekać na resztę, czy jak? – pytam trochę mało uprzejmie, ponieważ ta jego dziwna poza wpływa na mnie rozdrażniająco.
– Czemu jesteś taki nerwowy? – Dylan unosi jedną brew i patrzy na mnie pytająco. Znów nie mogę oprzeć się blaskowi jego pięknych oczu i nie wiem czemu, ale spowiadam mu się ze wszystkiego.
– Miałem ciężki dzień w pracy, poza tym marne próby podrywu, które stosuje wobec mnie moja sekretarka coraz bardziej mnie irytują. Co więcej kompletnie nie mam czasu dla siebie, ponieważ każdą wolną chwilę poświęcam komuś innemu, aż nie mogę uwierzyć, że jestem tutaj przed czasem! – Wyrzucam z siebie całą swoją frustrację, mając świadomość, że zwracam się do swojego terapeuty z ogromną pretensją w głosie. Przez chwilę nawet czuję, jakby to on był wszystkiemu winny.
– Lepiej? – pyta, kiedy rozumie, że już skończyłem. Kiwam potakująco głową i uciekam wzrokiem gdzieś na bok.
– Czekaj, jest jeszcze coś – dodaję po chwili, a Dylan patrzy na mnie z zainteresowaniem – Nie wiesz nawet jak mnie wkurzyło to, że dziś z rana zostałem dodany do konwersacji na Facebooku – Sam się nakręcam, ale czuję, że jest mi to teraz potrzebne. Widzę jak Dylan lekko się spina, może trochę przesadzam? – Te spotkania miały być anonimowe, jednie ten kto ma taką ochotę, wyjaśnia swoje imię, ja nie pozwalałem na jakiekolwiek przetwarzanie moich danych i wyszukiwanie mnie na portalach społecznościowych – prycham, jednak Dylan jedynie uśmiecha się lekko.
– To skoro tak ci to nie odpowiada, możesz opuścić konwersacje, poza tym ty jako pierwszy zmieniłeś sobie ksywkę – śmieje się, a ja jestem całkowicie zbity z pantałyku. Przecież on ma rację – Panie prezesie, myślę, że jako dyrektor jednej z największych agencji ubezpieczeniowych w Nowym Jorku, nie możesz sobie pozwolić na anonimowość w żadnym miejscu w tym mieście – mówi, a mnie po prostu zatyka.
Jestem tak zaskoczony, ale również zdenerwowany, że nie potrafię wypowiedzieć żadnego słowa. Dzięki Bogu, na salę wchodzi jeden z uczestników spotkania. Pamiętam twarz mężczyzny z wczorajszej terapii, jednak nic o nim nie wiem. Próbuję skupić całą swoją uwagę na czymś innym niż na osobie terapeuty, który kilka chwil temu nie zachował się jak lekarz.
Nawet jeżeli Dylan miał wgląd w karty swoich pacjentów, nie powinien mówić o tym w ten sposób. Z jednej strony jestem tym obrzydzony i zniesmaczony, ponieważ od tego typu spotkań, oczekiwałem już całkowitego profesjonalizmu, jednak z drugiej strony dziwi mnie ta nagła zmiana w sposobie bycia Dylana.
Mężczyzna nagle stał się dla mnie dziwnie oschły i złośliwy, czego wcześniej u niego nie zauważyłem. Poza tym w jego uśmieszku widziałem jedynie satysfakcję, po tym jak udało mu się mnie zgasić.
Nadal nie mogę zrozumieć, czym to było spowodowane, jednak idąc za resztą, siadam na jednym z krzeseł w tym dziwnym kręgu. Dzisiaj nie wszystkie miejsca są zajęte. Kolejna osoba zaczyna opowiadać swoją historię, ale ja nie mogę się skupić. Znów całą swoją uwagę poświęcam unikaniu spojrzenia Dylana i myśli o nim.
Sądzę, że naprawdę muszę mieć duży problem, bo skoro ten facet kilka minut temu mnie poniżył, a ja teraz wyobrażam sobie tą scenę jeszcze raz, tyle że w scenerii bdsm, to chyba nie jestem do końca zdrowy, prawda?
Heeej, wyrobiłam się na sobotę tak jak obiecałam! Ci co są ze mną od 'Oczka w głowie' może pamiętają co dzisiaj jest. Moje urodziny, już 18! Dopiero teraz się obudziłam po wczorajszych alkoholizacjach, ale przychodzę do was z nowym rozdziałem! Piszcie jak wam się podoba!
Czy tylko ja nie mogę uwierzyć, że minął już rok?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro