Rozdział 5
Chodzę po salonie w tę i z powrotem. Czekam aż głupek Dylan w końcu wyślę mi to zaproszenie. Jak nienormalny, co chwilę sprawdzam powiadomienia w telefonie, bo przecież wcale nie mam czasu na istnienie w social mediach.
Za pomocą pilota, rolety zsuwają się automatycznie na połowę wysokości okna.
Podchodzę do barku i wyciągam z niego butelkę szkockiej, wyjątkowo dobrej, którą kiedyś dostałem od starego przyjaciela i trzymałem na szczególne okazje. Pewnie taką byłoby zaproszenie Dylana do domu, zjedzenie wspólnej kolacji, przy muzyce klasycznej, a potem uh...
Wiem, że nieco się zagalopowuję, ale to jest ode mnie silniejsze. Widok tego człowieka wzbudza we mnie tak ogromne pożądanie, że nie wiem, czy ktokolwiek potrafiłby je okiełznać.
Nalewam sobie trochę do niskiej szklanki i wrzucam do niej kostkę lodu.
Teraz przy najmniej chodzę z czymś w ręce, w tę i z powrotem.
Jeden łyk i szklanka jest już pusta, nalewam kolejną i po kilku sekundach opróżniam. Jeśli tak dalej pójdzie, wypiję całą butelkę w kilka minut.
Kiedy do moich uszu dobiega sygnał przychodzącego powiadomienia, rzucam się do stolika jak opętany.
„Bawisz się mną, draniu" myślę, kiedy wbrew moim oczekiwaniom, widzę komunikat o tym, że Dylan O'Brien polubił moje zdjęcie profilowe.
Taki trochę stalker, najpierw przegląda moje zdjęcia, czyżby szukał w nich duszy hiperseksualnego człowieka?
Po minucie czekania, która zdaje się być godziną, przychodzi kolejne powiadomienie. Tym razem jest to prośba o dodanie do znajomych. Gapię się tempo w wyświetlacz, na którym widzę miniaturkę zdjęcia Dylana i od razu przypomina mi się ta fotka, do której się zaspokajałem. Mimo że, ją usunąłem to powinna się zapisać w kopii zapasowej.
Może zaraz jej poszukam.
Akceptuję jego prośbę po dwóch, może trzech minutach i czekam na kolejny jego krok. W tym czasie znów nalewam sobie szklankę szkockiej, ale tym razem troszkę więcej niż połowę. Mam dziwne przeczucie, że to będzie ciekawy wieczór.
Zaśmiewam się pod nosem, kiedy widzę nową wiadomość na czacie. Wbrew czemukolwiek, uśmiech nie schodzi mi z twarzy, kiedy upewniam się, że to Dylan.
Muszę przyznać, w tej sytuacji czuję się jak nastolatek, który jara się, że ktoś, kto tak cholernie mu się podoba, napisał do niego.
Czuję jak szkocka w końcu zaczyna rozgrzewać moje ciało, robi mi się gorąco i jestem zmuszony rozpiąć nieco swoją koszulę od Versage, za którą dałem miliony. Wiem, że mam rumieńce na twarzy, ale nie jestem do końca pewny czy to, tylko i wyłącznie, działanie szkockiej.
Nieśpiesznie otwieram pasek czatu z Dylanem.
Dylan O'Brien: Cześć. Przemyślałeś już moją propozycję? :)
Mój umysł próbuję rozpatrzeć kilka możliwych odpowiedzi, ale wódka, która zaczyna krążyć po moim organiźmie, nieco mu to utrudnia.
Thomas Sangster: Nie jestem przekonany co do tej formy terapii. Nie wiem na czym miałoby to polegać.
Odpisuję mu i znów uśmiecham się sam do siebie. Chcę go trochę podrażnić, bo w sumie, czemu nie?
Dylan O'Brien: Myślę, że dokładnie na tym samym, na czym do tej pory. Spotykalibyśmy się i rozmawiali, tyle że w pomniejszonym gronie :)
„Spotykalibyśmy się". Już mam ochotę zapytać go, czy te spotkania będą traktowane jak randki, ale w ostatniej chwili głos rozsądku jeszcze mnie powstrzymuje. Nie wiem ile jeszcze dam radę wytrzymać, dlatego upijam kolejny łyk ze szklanki. Rozsiadam się wygodniej w skórzanej sofie i przyklejał wzrok do wyświetlacza.
Dylan O'Brien: Mogę dać ci jeszcze czas, jeżeli chcesz :)
Ta durnowaty emotka coraz bardziej działa mi na nerwy.
Thomas Sangster: Nie trzeba. Myślę, że to dobry pomysł :)))))))))
Dylan O'Brien: To świetnie, jutro mam zajęty cały dzień, ale pojutrze z pewnością moglibyśmy się spotkać na pierwszej sesji :)
„Spotkać się" na randce. Wyobrażam sobie jak siedzimy w jakiejś eksluzywnej restauracji. Na skrzyżowaniu Birmarck i szóstej znajduje się bardzo przyjemna knajpka.
Siedzimy i rozmawiamy. Ja opowiadam mu o swoim życiu, niestworzonych historiach, a on słucha mnie bardzo uważnie.
Później odprowadzam go kawałek. A za każdym kolejnym spotkaniem posuwam się coraz dalej, by podstępem wejść do jego mieszkania i uwieść go, oczarować go, zmienić go z terapeuty w kochanka.
Thomas Sangster: Gdzie się SPOTKAMY?
Patrzę i nie rozumiem, czemu wcisnąłem Caps Lock, mój umysł zaczyna mi płatać figle, co chyba nie za dobrze odbije się na rzeczywistości.
Thomas Sangster: Wybacz za CL :(
Cholera! Miałem wysłać uśmiechniętą minkę!
Dylan O'Brien: Szczegóły co do miejsca i czasu wyślę ci jutro, bo jak wcześniej pisałem, mam bardzo napięty grafik :)
Dylan O'Brien: Jesteś smutny?
Odczytuję drugą wiadomość kilka razy i zastanawiam się, po czym on to wywnioskował, ale zaraz przewijam czat w górę i widzę tą nieszczęsną, smutną emotkę.
Thomas Sangster: Tak :)
To dlaczego wysyłam tą wiadomość bez uprzedzenia mojego rozsądku, jest niewytłumaczalne. Dylan naprawdę może dobie pomyśleć, że jestem niezrównoważony psychicznie.
Thomas Sangster: To nie to okienko, sorry :) I nie, nie kestem sutny. :)
Szkocka zaczyna działać i koordynacja ruchowa moich palców sprawia, że nie trafiam w odpowiednie literki. Chyba czas kończyć tą chorą rozmowę, bo zaraz napiszę coś, czego będę żałować.
Thomas Sangster: Do do naptetnego ;)
Thomas Sangster: Następnego* :)))))))))))
Piszę, blokuję telefon i odrzucam go na drugi koniec kanapy. Decyduję się już tej nocy nie sprawdzać powiadomień, dlatego sięgam po, już do połowy opróżnioną butelkę, i pociągam duży łyk prosto z gwinta. Jestem tu sam, nie muszę zważać na to, że ktoś mógłby mnie zobaczyć. Co dziwne, ja prawie nigdy nie piję. Nawet gdy jestem na firmowym bankiecie, upijam symbolicznie kieliszek i idę do domu, a dziś mam ochotę się po prostu urżnąć.
Właśnie teraz przychodzi do mnie refleksja życiowa i zastanawiam się, czy nie jest to spowodowane alkoholem.
Nie mam żadnych przyjaciół. Nie mam nikogo takiego, do kogo mógłbym zadzwonić, wygadać się, pójść z nim na piwo do baru, czy nawet na głupią imprezę. Moje życie toczy się wśród przelotnych związków, w których i tak mam przerwę już od paru miesięcy. Większość mojego życia zabiera mi również praca, a tam z pewnością nie znajdę materiału na przyjaciela.
Zastanawiam się czy możliwym jest zaprzyjaźnienie się z Dylanem. Jednak po chwili odpycham od siebie te głupie myśli.
Po pierwsze, Dylan jest psychoterapeutą, który ma pomóc mi uspokoić swoje rządze, a po drugie, jest też cholernie pociągający, przez co nasza relacja opierałaby się tylko i wyłącznie na friends with benefits.
Ale ile bym dał, za taką relację...
***
Następnego dnia budzi mnie okropny ból głowy, który rozsadza mi czaszkę, oraz głośny dźwięk dzwonka w telefonie. Kiedy przestaje dzwonić, po kilku sekundach znowu się odzywa i na dodatek wibruje na stoliku, co jeszcze bardziej mnie złości.
Z ociąganiem zmuszam się do podniesienia z łóżka, ale od razu mogę stwierdzić, że był to zły pomysł, bo tak bardzo kręci mi się w głowię, że chyba zaraz zwymiotuję.
Przez to, że prawie nigdy nie spożywam takiej ilości alkoholu, na drugi dzień po prostu umieram i czuję się jak wrak człowieka.
Oczy mnie pieką, kiedy spoglądam na jasny wyświetlacz. Wywracam oczami, kiedy wyświetla się numer matki i piętnaste przychodzące połączenie.
Odchrząkam zalegającą flegmę i odbieram. Pierwsze co słyszę to krzykliwy głos matki, która wydziera się niemiłosiernie do słuchawki z pretensjami o to, że nie odebrałem za pierwszym razem.
– Dlaczego nie odbierałeś!? Wiesz jak się martwiłam!? – Drugą ręką przecieram oczy i wzdycham, chyba za głośno, bo słyszę tylko irytację po drugiej stronie telefonu.
– Przepraszam, brałem prysznic – mówię i wiem, że mój głos brzmi trochę niemrawo, ale jeszcze nie jestem w stanie dojść do siebie.
– Trzy godziny!? – Znów krzyczy, a ja mam wrażenie, że zaraz odpadnie mi ucho. Pośpiesznie zerkam na zegarek elektryczny, stojący na stoliku obok łóżka i widzę, że jest już dwunasta!
– Yyy... – zaczynam, ale gubię się we własnych myślach, nie wiem co mam powiedzieć, by zabrzmiało to chociaż trochę sensownie – Straciłem poczucie czasu, a telefon został w sypialni – tłumaczę, jednak wiem jak bardzo żałośnie to brzmi.
Po wysłuchaniu jeszcze kilku minut o tym, jakim jestem wyrodnym synem i marnotrawcą czasu, matka oznajmia, a raczej rządzą bym przyjechał do niej za pół godziny.
Niechętnie zwlekam się z łóżka, bo wiem, że niezależnie od tego czy mam na to ochotę, czy nie, muszę do niej pojechać.
Jej choroba zatruwała również moje życie, ale nigdy nie powiedziałem do niej złego słowa. Znoszę jej humory i zawsze milczę, wiem, że wypadek zniszczył jej życie, a do tego stwardnienie rozsiane, na które zachorowała rok temu, całkowicie obciążyło jej psychikę. Bowiem moja matka była chodzącą depresją, a czasem wpadała w stany lękowe, które były skutkiem wypadku samochodowego.
Nie narzekam, nie krzyczę, nigdy nie podnoszę głosu, chcę być dla matki zawsze tą osobą, która się nią zajmie, bo pomijając to jaka jest, to nigdy nie powierzyłbym opieki nad nią obcej osobie.
Po kilkunastu minutach doprowadzam się do porządku, rezygnując z prysznicu i śniadania.
Wybiegł z domu i od razu wsiadł do samochodu, by jak najszybciej wyjechać ze swojego strzeżonego osiedla. Nie chciał się spóźniać, by jeszcze dłużej nie wysłuchiwać narzekań matki.
Kiedy wyjeżdżam przez bramę, czuję się jakoś dziwnie. Przez ten cały pośpiech nawet nie sprawdziłem, czy Dylan jeszcze coś napisał wczoraj. W sumie dobrze, że w porę odrzuciłem ten telefon, bo nie wiem jakby to się skończyło. Może podałby mi swój numer i namówiłem go na sextelefon?
Kiedy zatrzymuję się na światłach, od razu sięgam po komórkę i sprawdzam powiadomienia. Jest, dwie nieprzeczytane wiadomości, od razu klikam w dymek i wyskakuje mi czas z Dylanem.
Dylan O'Brien: Jutro się odezwę w sprawie naszego pierwszego indywidualnego spotkania :)
Dylan O'Brien: Do następnego i dobranoc :*
Ta durna emotka na końcu wiadomości sprawia, że moje serce zaczyna bić o wiele szybciej i dopiero klakson dobiegający z tyłu, sprowadza mnie na ziemię i zdaję sobie sprawę z tego, że blokuję ruch.
Ruszam i jadę w kierunku domu matki. Po drodze wyobrażam sobie jakby to było, gdyby emotkę mogły odzwierciedlać prawdziwe uczucia.
Wreszcie piątek! Kto tak jak ja, czekał na ten dzień z utęsknieniem?
Podoba wam się rozdział?
Ja dziś wreszcie mogę odpocząć, bo jak wam mówiłam w poniedziałek, miałam okropny tydzień 😔
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro