Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

        Po opowiedzeniu całej historii, z pominięciem tylko paru drobnych i intymnych szczegółów, czekam na reakcję Jaylin.
Cisza, która panuje między nami, kiedy kończę swoją opowieść jest nie do wytrzymania. Czuję, że to co zaraz od niej usłyszę, wcale mi się nie spodoba. Poza tym wiem, że dużo ryzykuję mówiąc swojej sekretarce o problemach, które są jak najbardziej prywatne i nie powinny one wpływać na moją pracę.

Jednak to, co stało się ze mną tej nocy, przeraziło mnie do tego stopnia, że teraz byłbym zdolny do tego, by rzucić się na kolana przed Jaylin i błagać ją o pomoc.

– Thomas – zaczyna, a w jej głosie od razu wyczuwam tą od dawna znaną mi troskę. Oddycham z ulgą, bo wiem już, że przynajmniej nie zostanę zbesztany za to, co zrobiłem. Nie wiem czemu, ale zdanie Jaylin i to, co myśli, jest dla mnie bardzo ważne. Może jest to spowodowane tym, że zawsze chciałem mieć matkę, z którą mógłbym porozmawiać o wszystkim, o tym co mnie cieszy i o tym co mnie męczy, oraz trapi.

– Za nim zaczniesz – przerywam jej szybko – Chciałbym, żebyś powiedziała mi prawdę, co o tym sądzisz, wszystko tak jak myślisz. Nie oszczędzaj mnie, Jaylin. Wezmę to na klatę i... – Jednak nie daje mi skończyć, bo przerywa mi jej cichy śmiech.

– Thomas, uspokój się. Nie będę cię oceniać – mówi nad wyraz spokojnie. W przeciwieństwie do mnie jest opanowana, a wszystko co przed chwilą usłyszała, zdaje się nie robić na niej dużego wrażenia. Tak jakby codziennie miała do czynienia z ludźmi, cierpiącymi na hiperseksualność.

– Od dłuższego czasu... Ja, po prostu nie wiem co się dzieje – wzdycham. Opieram się o krzesło, bo wiem, że ta rozmowa potrwa o wiele dłużej niż zakładałem.

– Widziałam jak na niego patrzysz – mówi nagle Jaylin, a mnie prawie zatyka. Spodziewałem się czegoś w rodzaju „Musisz o nim zapomnieć", albo „Jeżeli wyrzucisz go ze swojego życia, stanie się ono lepsze". Problem byłby tylko w tym, że nie potrafię zapomnieć – Pierwszy raz jak was razem zobaczyłam, byłam pewna, że coś jest na rzeczy – kontynuuje, a ja nawet nie wiem, co mógłbym na to odpowiedzieć, dlatego siedzę jak dziecko, które słucha kazania rodzica – Nie chciałam o nic pytać, bo teoretycznie nie powinno mnie to interesować. Jednak jak tej nocy zadzwoniłeś i usłyszałam twój głos... To było straszne Thomas. Nawet nie wiesz jak bardzo byłam przerażona – Przerywa na moment, by nabrać powietrza do płuc – Z tego co mi opowiedziałeś, Dylan chciał ci pomóc radzić sobie z hiperseksualnością – To słowo, w jej ustach brzmi jakoś normalnie. Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego Jaylin podchodzi do tego tak spokojnie...
Przecież każdy inny, zdrowy na umyśle człowiek, popukałby się w czoło i kazał mi się leczyć, jednak ta kobieta była dla mnie tak dobra!

– Też myślałem, że chciał, późnej zacząłem sądzić, że może poczuł do mnie coś więcej, ale po tym jak przeczytałem te wiadomości od Harry'ego zrozumiałem, że on tylko sobie ze mną pogry...

– Czekaj Thomas, nie masz pewności. Przecież nie pozwoliłeś mu się wytłumaczyć. Nie odbierasz telefonu, ani nie odczytujesz wiadomości. A może to właśnie odpowiedni moment, by przynajmniej zobaczyć, co w nich napisał? – Jaylin patrzy na mnie z wyczekiwaniem. Prawdę mówiąc, całkowicie zapomniałem o komórce z tymi wszystkimi powiadomieniami i nieodebranymi połączeniami.

– Nie wiem, czy chcę czytać jego kłamstwa – szepczę, ale zaraz gryzę się w język. Jasne, że chcę czytać! Chcę czytać wszystko co do mnie napisze...

Jak w transie rozglądam się w poszukiwaniu telefonu, jednak nie jestem w stanie sięgnąć go wzrokiem. Od razu w głowie mam kilka możliwych sytuacji, co mogło się z nim stać, kiedy nagle Jaylin wyciąga coś z kieszeni długiego swetra i kładzie na stole.
Gapię się bezmyślnie na swój telefon i przez głowę przebiega mi myśl, czy aby na pewno ta kobieta nie jest moimi oczami i uszami?

– Dzięki – mówię i biorę telefon do ręki. Naprawdę boję się tego, co mogę zobaczyć, ale milion powiadomień, które zasypują mnie zaraz po odblokowaniu, wcale nie sprawiają, że czuję się jeszcze gorzej. Większość jest od Dylana. Pobieżnie przelatuję wzrokiem wiadomości.

Dylan O'Brien: To nieporozumienie. Thomas musisz ze mną porozmawiać.

Dylan O'Brien: Harry to tylko znajomy. To długa historia, muszę ci wszystko wytłumaczyć.

Dylan O'Brien: Wiem, że ci ciężko, ale...

Przerywam i szybko wychodzę z czatu. Nie mam ochoty dłużej tego czytać. Mam też kilkanaście SMSów, oraz ponad dwadzieścia nieodebranych połączeń. Są też dwa od jakiegoś numeru, którego nie mam w kontaktach.

– Wiem, że muszę z nim porozmawiać, ale teraz chyba nie jestem w stanie – wzdycham i odkładam telefon na stół. Widzę po Jaylin, że nadal się martwi lecz nie chcę jej niepokoić – Czuję się już dobrze – mówię, ale chyba nie przekonuję jej.

– Myślę, że powinieneś pójść do lekarza – odzywa się po chwili ciszy.

– Przecież jestem zdrowy, nie mam gorączki – Marszczę brwi, bo podświadomie wiem, co Jaylin ma na myśli. Nie chodzi jej o rodzinnego lekarza, tylko o specjalistę, kogoś innego niż Dylan.

W tym samym momencie telefon na blacie zaczyna drżeć, a na wyświetlaczu widać nieznany numer, ten sam, który dzwonił raz godzinę temu, i wcześniej też.
Ktoś ewidentnie próbuje się do mnie dobić... Może to Dylan zmienił numer w nadziei, że jeśli nie będę wiedział, że to on, to odbiorę komórkę?
Bez dłuższych zastanowień, chwytam telefon i przesuwam palcem po wyświetlaczu, przykładając aparat do ucha.

– Halo? – Mój głos brzmi bardzo ochryple, dlatego odchrząkuję cicho. Przez chwilę nikt po drugiej stronie się nie odzywa i zaczynam myśleć, że to jakiś głupi żart, jednak, gdy tylko słyszę ten głos, czuję jak żołądek przewraca mi się do góry nogami.

– Musimy porozmawiać o Dylanie, proszę pana. Mówi Harry Otyles, graliśmy na pańskim bankiecie – Zatyka mnie, bo nagle wspomnienia z tamtej imprezy zasypują mnie ze wszystkich stron i nie jestem w stanie wydusić z siebie nic sensownego.

– Kiedy? – pytam jak głupi. Jednak teraz, naprawdę, nie wiem co mógłbym powiedzieć. Po pierwsze fakt, że dzwoni do mnie gość, z którym zapewne zdradza mnie Dylan, po drugie pytanie dlaczego do mnie dzwoni i chce rozmawiać. Czyżby Dylan próbował się nim posłużyć?

– Dziś za godzinę? Zależy mi, by było to jak najszybciej – mówi, a ja zerkam porozumiewawczo na Jaylin. Wiem, że wszystko słyszy, ponieważ głośność jest dość duża. Ona tylko kiwa spokojnie głową, dając mi znak, że to dobry pomysł.

***

Nie wiem w jaki sposób udaje mi się pozbierać w tak szybkim tempie. Przy pomocy Jaylin i świadomości, że zaraz spotkam się z Harrym Dylana, doprowadzam się do jako takiego porządku.
Pierwszy raz jestem w takiej rozsypce, nie zależy mi na idealnym wyglądzie i na tym, by robić dobre wrażenie.
Jak najszybciej chcę zobaczyć chłopaka, dla którego Dylan postanowił zabawić się moim kosztem. A ja głupi, uwierzyłem mu i nawet załatwiłem im koncert na własnym bankiecie.

       Proszę by Jaylin została w moim domu, tak na wszelki wypadek, gdybym wrócił cały roztrzęsiony lub z krwią na rękach. Nie chciałbym być wtedy sam.
Przecież nie jestem w stanie przewidzieć swojej reakcji, kiedy zobaczę Harry'ego i wyobrażę sobie go z Dylanem w scenie BDSM w sypialni Dylana. Boże...

Podjeżdżam w umówione miejsce, jestem nawet trochę przed czasem, ale to dobrze, bo jeszcze za nim parkuję samochód, dostrzegam złote włosy chłopaka.
Jesteśmy dość blisko wybrzeża, ale nie mam ochoty na romantyczny spacer, najchętniej to bym go skopał. Jednak staram się zachować odrobinę szacunku, w końcu on sam zadzwonił do mnie i chciał się spotkać. Z tego co mi powiedział, to Dylan nic nie wie o naszej rozmowie. Chociaż, czy powinienem mu ufać?

Wysiadam z samochodu, trochę za bardzo trzaskając drzwiami. Harry odwraca się w moja stronę jak na zawołanie, jak gdyby wiedział, że to ja. Widzę po nim, że cały się spina. Przez drogę tutaj myślałem o tym, by nie dać po sobie poznać jak bardzo jestem połamany na kawałki, ale to chyba nie było potrzebne. Najwidoczniej, moja osoba budzi pierwotny dyskomfort i zakłopotanie, ale to bardzo dobrze, szczególnie dla niego.

– Cześć – mówi i niepewnie wyciąga w moją stronę rękę.

– Bez zbędnych formalności – prycham i jestem w szoku, że udaję mi się zachować spokój – O czym chciałeś porozmawiać?

Harry, ignoruje moją kąśliwą uwagę i cofa dłoń, wkładając ją od razu do kieszeni marynarki.
Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale dziś wygląda całkiem inaczej niż w dniu koncertu.
Głośna, nieco punkowa aura, którą wytworzył wokół siebie tamtego wieczoru, całkiem nie pasowała do jego dzisiejszego wyglądu, schludnej marynarki i błękitnej koszuli.
Harry chyba zauważa, że mu się przyglądam i odchrząkuje cicho.

– Chciałem ci tylko powiedzieć, że nic mnie nie łączy z Dylanem – mówi prosto z mostu i mimo że, jestem całkowicie zszokowany, to próbuję tego nie pokazać.

– Dlaczego mi to mówisz? – pytam, marszcząc brwi. Czy to możliwe, by Harry nie wiedział nic o nocnej sytuacji?

– Ponieważ wtedy, na twoim bankiecie widziałem jak na niego patrzysz – „Boże, czy to naprawdę tak widać? Czy ja nieświadomie pożeram go wzrokiem, czy jak?" – Wczoraj wieczorem byłem umówiony z Dylanem, ale nie odbierał telefonu ani nie odpisywał. Mieliśmy omówić bardzo ważny kontrakt, bo Dylan jest dobry w papierach i zna się na prawie, często mi pomaga i doradza. Ogólnie przyjaźnimy się parę lat. Przepraszam, że tak chaotycznie, ale nie wiem jak wytłumaczyć ci, że między nami nic nie ma – wzdycha, a ja marszczę brwi zdumiony.

– Dlaczego tak ci na tym zależy?

– Bo wiem, że tobie zależy na Dylanie, a nie chcę budzić niepotrzebnych nieporozumień, czy zazdrości – mówi.

– Może się przejdziemy? – proponuję, bo stanie w jednym miejscu na parkingu zaczyna mnie irytować. Jestem taką osobą, która musi coś robić – Dlaczego sądzisz, że jestem zazdrosny? – pytam, kiedy powolnym krokiem idziemy wzdłuż wybrzeża. „romantycznie jak nic"

– Widać. Poza tym myślałem, że wczoraj Dylan nie odpisywał mi, ponieważ był z tobą – „Bo był" zamierzam dodać, ale w odpowiednim momencie gryzę się w język – Że ty mu zabraniasz ze mną rozmawiać – kończy, a ja nie potrafię się powstrzymać i parskam śmiechem. Harry patrzy na mnie dziwnie, ale nie mogę już zachować powagi.

– Naprawdę? Nie jestem aż takim despotą.

– Popularna firma, pieniądze sypiące się z nieba, drogi samochód, bankiet itd, cała ta otoczka przypomina mi trochę Christiana z pięćdziesięciu twarzy Grey'a – mówi, a ja naprawdę nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać. Nigdy nie oglądałem tego filmu, bo słyszałem, że to straszne gówno, ale wiem, że chodzi w nim w większości o seks. I to o taki seks, o którym nie mówi się na zajęciach wychowania w rodzinie.

– Nie Harry. Nie jestem zazdrosny, ja wczoraj zrobiłem coś głupiego, muszę porozmawiać z Dylanem – mówię, choć nie do końca jestem pewny tej zazdrości. Przecież to wszystko mogło zostać tak ukartowane, żeby znowu poddać mnie przeklętej manipulacji. Jednak kiedy patrzę na tego zmarnowanego chłopaka, widzę, że poznałbym po nim gdyby kłamał.

– A już tak z innej beczki, nie jestem gejem. Interesują mnie dziewczyny – szepcze, a ja wiem, że mówi prawdę. Tak jakby kamień spada mi z serca.

Witam! Po prawie dwóch tygodniach, ale jest! Ja dziś wróciłam do szkoły i mam depresję, także liczę, że swoimi komentarzami trochę poprawicie mi nastrój.
Dużo dylmasa będzie w następnym rozdziale, nie martwcie się!
Bardzo bym prosiła byście pod tym rozdziałem, napisali mi coś od siebie, wasze ogólne odczucia względem tego opowiadania itd. Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro