Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Albuquerque, Nowy Meksyk

Caden nie spał od wczesnego ranka. Hałas z autostrady przy motelu nie powinien być czymś, co mogłoby obudzić kogoś, kto urodził się i mieszkał w mieście, które nigdy nie wciskało pauzy, ale tak się stało. Był Nowojorczykiem, a mimo to zaczęły dokuczać mu mknące drogą auta, klaksony i uliczny szum; trzaskanie bagażnikami samochodów, drzwiami pokojów, z których dochodziły głośne rozmowy. Był rozstrojony tak bardzo, że leżąc na łóżku i patrząc się w sufit, mimowolnie skupiał się na najmniejszych dźwiękach. Wydawało mu się, iż słyszy nawet bulgoczącą wodę w elektrycznym czajniku w pokoju obok.

Dwie godziny później popijał drugą kawę, stojąc na długim balkonie z niebieską barierką. Próbował nie zasnąć na stojąco.

Z czerwonego pickupa wysiadło pięć osób. Dziewczynka, trzymając misia pod pachą, zadarła głowę i zrobiła daszek ze swojej dłoni. Spojrzała na Cadena i uśmiechnęła się. Zdążył pomachać, zanim kobieta w kapeluszu z wielkim rondem wzięła ją za rękę, jak i drugiego chłopca, po czym, z terkoczącą o beton walizką, weszła do motelu. Do uszu Cadena dotarło przesadnie entuzjastycznie: Hola! i irytujący dzwoneczek, który po wciśnięciu alarmował nadejście nowego gościa. Poczuł wówczas, że każdy najmniejszy dźwięk nadal rozsadza mu głowę.

Mimo kiepskich warunków musiał pracować dalej. Zamknął szczelnie drzwi, zasiadł na twardym krześle i otworzył laptop. Założył ręce i, czekając aż uruchomi się system, spojrzał na łóżko. Na poduszce leżał pamiętnik Margaret Blake vel. Kate Logan, który przekazali mu jej zastępczy rodzice, a także notatki, jakie poczynił podczas rozmowy z tym młodym adwokatem, wyglądającym wczoraj tak marnie, jakby wampir energetyczny wyssał z niego resztki życia.

Caden uznał, że prezentuje się teraz bardzo podobnie, co zdarzało mu się niezwykle rzadko.

Sięgnął po notes i otworzył na komputerze folder, a następnie dokument o nazwie: Margaret Blake sprawa nr 4/08. Na pulpicie pojawiły się systematycznie uzupełniane informacje dotyczące zaginięcia dziewczyny. Tym razem Caden musiał dodać to, co udało mu się uzyskać od Dylana Turnera. Jedynej osoby z listy pseudonimów stworzonej przez Kate w swoim pamiętniku, do której udało mu się dotrzeć, bo to nazwisko, w przeciwieństwie do pozostałych, pojawiło się w dalszych częściach zeszytu wraz z adnotacją: "On jest miły, i chyba inny niż Simon. Wymieniamy ze sobą maile. Studiuje prawo na Uniwersytecie Albuquerque i pisał, że chciałby się ze mną spotkać, ale ja chyba nie chcę. Nie chcę, by dowiedział się, w jakie bagno się wpakowałam. Jest mi tak bardzo wstyd".

Za każdym razem, gdy Caden czytał ten fragment, napisany pochyłym i ładnym pismem, robiło mu się żal młodej Kate. Z braku konkretnego przełomu w jej sprawie, oraz doświadczenia z prowadzenia podobnych przypadków, właśnie tej bezsennej nocy dopadły go myśli, że najpewniej szuka - na ten moment żywej i już trzydziestosześcioletniej Margaret/Kate - ale właśnie jej ciała. Dziewczyna była prostytutką. Ćpunką. Mogła skończyć w najgorszy sposób, czyli z igłą w ręce i fiutem w ustach, po czym zutylizowali ją jak śmiecia. Sprawa jak dziesiątki innych.

Skoro tak? Zna schemat, pomyślał, to dlaczego posuwa się w badaniach tak drobnymi krokami? Starzał się? Wypalał? Być może. Przez ostatnie dwadzieścia lat zajmował się sprawami zaginięć dzieci i dorosłych, a teraz podjął definitywną decyzję, że to śledztwo jest ostatnim w jego karierze. Miał dosyć patrzenia na łzy rodzin, gdy zazwyczaj przekazywał im fatalne informacje. Od śmierci żony jego życie zdominował smutek. Caden uważał, że nadszedł czas, aby z nim skończyć. Nie chciał stać się żywym obrazem stereotypowego detektywa-śledczego z kryminalnych opowieści, który swoje życiowe nieszczęścia topi w alkoholu. Całe szczęście, że nie pił alkoholu, więc miał dużą szansę. Zamierzał godnie korzystać z emerytury uprawiając na przykład mały ogródek, ale zrobi to dopiero wtedy, gdy odnajdzie Margaret.

Dobiegł kwadrans po ósmej. Wsunął na nos okulary do czytania i zabrał się za przepisywanie tych kilkunastu zdań dotyczących Dylana.

Dylan Turner i Kate Logan poznali się za pomocą witryny randkowej zimą w 1995 roku. Przyznał się, że założył konto z ciekawości, bo na tamte czasy była to nowość. Wielu jego kumpli ze studiów szukało tam jednorazowych przygód, a portal pękał w szwach od propozycji takich spotkań. Dylan nie pamiętał zbyt wielu szczegółów z kontaktu z Kate, a wręcz początkowo w ogóle jej nie skojarzył. Dopiero, gdy zobaczył zdjęcie, przypomniał sobie, o kim mowa. Turner wydawał się nadmiernie zszokowany - jak na kogoś, kto znał Kate Logan tylko z portalu randkowego - że dziewczyna zaginęła w 1995 roku i do tej pory się nie odnalazła - pisał Caden - ale po chwili zastanowienia przyznał, że może po prostu fatalnie trafiła. Wyjaśniając swoje słowa - aczkolwiek z zastrzeżeniem, że po tylu latach jego wspomnienia mogły ulec wypaczeniu - Dylan stwierdził, że Kate szukała w Internecie bogatego sponsoringu. Nie był jednak w stanie przywołać konkretnych argumentów za; mogło mu się to również wymieszać z innymi retrospekcjami odnośnie internetowych, przelotnych znajomości (głośno się przy tym zaśmiał, ale przeprosił). Zapytany, czy kiedykolwiek spotkał się z zaginioną odparł, że absolutnie nie. Zapytany, czy wysuwał takie propozycje zanegował taką możliwość, bowiem miał wtedy dziewczynę, a sama Kate przestała po pewnym czasie odpisywać i teraz dostał odpowiedź dlaczego.

Palce Cadena zawisły nad klawiaturą, a wzrok powędrował na zapis w pamiętniku: "Pisał, że chciałby się ze mną spotkać". Miał w tym momencie dwie wykluczające się informacje, ale nie był w stanie stwierdzić, która z nich jest zgodna z prawdą. Na uwagę jednak zasługiwał fakt - zaczął ponownie pisać - że Dylan Turner wspomniał o laptopie, który został w rodzinnym domu w Green Village (Colorado). Korzystał z niego w tamtym okresie i być może dane do logowania na jego stare konto mailowe są nadal dostępne. Jeśli tak, istnieje możliwość, że wiadomości jakie wymieniał z Kate, będą do wglądu i być może znajdzie się w nich coś istotnego. "Tylko tak jestem w stanie pomóc" - podkreślał.

Caden oparł podbródek o splecione dłonie i dalej myślał o propozycji adwokata. Chłopak faktycznie w porywach emocji zapragnął zaangażować się w sprawę, albo próbował być cwańszy i odpowiednio wcześniej chciał rzucić pozytywne światło na siebie, czyli udowodnić, że nie ma nic do ukrycia, gdyby nagle wylądował na liście podejrzanych. A może chodzi o coś zupełnie innego? Caden nie wróżył z fusów, bo nie miało to wpływu na to, że z laptopa i informacji z przyjemnością skorzysta. O ile w ogóle istnieją.

Młody adwokat Dylan Turner pozostawał na celowniku tak jak i były sutener Simon Decket.

Caden sięgnął do myszki i powędrował kursorem na początek dokumentu, czyli do pierwszych informacji jakie zebrał, ale patrząc na całość odczuwał teraz męczącą frustrację, że zaczynało mu brakować drogowskazów. Coś przeoczył? Któremuś z wątków zaginięcia poświęcił zbyt mało uwagi i powinien do niego wrócić; ponownie skrupulatnie przeanalizować? Przecież właśnie na tym polegała jego praca: ciągłym zadawaniu przeszłości pytań. Czasami trudno przechodzących przez gardło, ale koniecznych.

Margaret Blake vel. Kate Logan zaginęła po raz pierwszy w 1974 roku. Miała wtedy niespełna dwa lata, gdy jej matka Jennifer Blake opuściła wspólnie zamieszkiwany z mężem - Waldem Blakiem - apartament na Manhattanie i już nigdy do niego wróciła. Zabrała ze sobą małą Marge i nic poza tym. Ślad po kobiecie i dziecku urwał się tuż za progiem luksusowej kamienicy, a w mediach pojawiła się informacja, że żona zaczynającego karierę na Wall Street finansisty, uciekła z powodu jej złego traktowania przez mężczyznę. Na łamach gazet można było przeczytać, że doznawała nieustannej przemocy fizycznej i psychicznej. "Chciała się zabić" - tak donosiły koleżanki Jennifer, które niestety nie wiedziały, co stało się z ich znajomą. Sam Wald Blake zaprzeczył wszelkim takim doniesieniom. Złożył nawet przeciwko miejscowym prasowym tytułom pozwy o zniesławienie. Wszystkie sprawy wygrał.

Caden spojrzał przez okno. Błękitne niebo zjadły burzowe chmury. Przypomniało mu się pytanie zadane przez Mirandę: "Czy człowiek to pierdolona mgła, która się rozpływa?" Wtedy jej przytaknął: "Tak, jeżeli chce, owszem, będzie pierdoloną mgłą". A Jennifer Blake - według wszystkich znaków na niebie i ziemi - bardzo chciała.

Przewinął dokument do momentu, w którym pan Blake wyznał mu, że po roku bezowocnych poszukiwań małżonki i córki zwyczajnie sobie odpuścił. Caden wiedział, że miało to związek z poznaniem nowej kobiety, z którą Blake trwał w związku przez następne 5 lat. Potem go zostawiła, bo jak twierdziła, był potworem.

Kolejno przewinął do akapitu, w którym informacje traktowały o domu dziecka w Salt Lake City, gdzie trafiła osierocona mała Margaret Blake. Czy powinien tam wrócić? Raz jeszcze przejrzeć dane archiwalne dziewczyny oraz porozmawiać z opiekunką, która skontaktowała się z Waldem Blakiem po tym, jak umieściła na stronie poświęconej osobom zaginionym zdjęcie swojej nastoletniej bratanicy, a później przeglądając fotografie innych dzieci, trafiła na tę, na której rozpoznała Kate Logan? Bo tak miała na imię dziewczynka, którą znała z ośrodka i podziwiała z okna stołówki zawsze, gdy ona tańczyła balet na płycie boiska, gdy nikt według niej nie patrzył.

Kate Logan - to była nowa tożsamość Margaret Blake jak udało się ustalić Cadenowi, a Veronica Logan - wcześniej Jennifer Blake - była jej matką. Jak zdobyła nowe imiona i nazwisko, nie należało, jak na razie, do priorytetów Howella, ale w większości przypadków, które znał, nowe tożsamości zostały wykupione od bezdomnych lub pobierano od zmarłych.

Veronica Logan wynajmowała mały domek na obrzeżach Glenwood, ale nie cieszyła się zbyt długo pewnie nowym i szczęśliwym życiem jakie rozpoczęła po ucieczce, bo bo pół roku później zginęła w wypadku samochodowym. Tym samym mała Margaret wylądowała w domu sierot, a jej życie potoczyło się dalej w kiepskim kierunku, bo jako dwudziestodwulatka zaginęła po raz...

- Drugi - dokończył na głos. - To trzeba mieć pecha - dodał ironicznie i odpalił papierosa, a rękę założył na oparcie. Zwinął na pasek dokument, który odsłonił pulpit ze zdjęciem żony z ich miesiąca miodowego. Uśmiechnął się, poczuł cierpko, że nadal za nią tęskni i... czekał.

Dotarł do momentu w śledztwie, którego nienawidził.

Bezczynne siedzenie sprawiało, że czas szybciej uciekał mu przez palce, niż wtedy, gdy przemieszczał się w ciągu dnia między nawet i kilkoma odległymi od siebie miejscami. Fizyka twierdzi, że im szybciej się poruszasz, tym czas płynie wolniej, a teraz tyłek Cadena twardo przykleił się do niewygodnego krzesła, a wzrok powędrował na telefon. Howell oczekiwał na sygnał od Dylana Turnera, że jego brat wysłał wspomniany laptop, lub że dotarł już do niego, więc Caden mógłby oderwać pośladki od twardego plastiku i umościć się w wygodnym fotelu w kancelarii.

Telefon rozdzwonił się, więc odebrał ochoczo, jednak w słuchawce nie usłyszał męskiego głosu, ale kobiecy, aczkolwiek nieco znajomy:

- Koleżanka przekazała mi, że do klubu dzwonił facet, który chce napisać o mnie erotyk. Nie zastał mnie, więc zostawił numer kontaktowy, bo ponoć wiem, o kogo chodzi. Rozmawiałam z nim.

Caden uśmiechnął się.

- Jeden z moich dobrych znajomych jest agentem literackim. Mogę z nim pogadać i kto wie? Może czeka cię nowa kariera?

- Tak zupełnie za darmo? - spytała z nutą kokieterii.

- Nie zostawiłem ci swojej wizytówki, a nie chciałem wracać i dostarczać ci problemów, więc powiedzmy, że się tym odwdzięczę. Dziękuję, że oddzwaniasz, Mirando.

- Uwierz, Misiu, że absolutnie nie miałam takiego zamiaru.

Pociągnął papierosa.

- Dlaczego zmieniłaś zdanie?

- Robię to tylko dla Kate. Chcę usłyszeć, że żyje i jest szczęśliwa.

- Również jestem po jej stronie.

W słuchawce zapadła cisza. Caden błagał w myślach, by Miranda nie zmieniła teraz frontu.

- Wiesz, że nie oddzwaniam bez powodu?

- Domyślam się. Masz coś dla mnie?

- Powiedzmy, że tak.

Poczuł dreszcz. Kopniak do działania.

- Co konkretnie?

- Przypomniałam sobie o tym dzisiaj rano podczas relaksującej kąpieli. Wiesz, u mnie to tylko leży w pudełeczku i ładnie wygląda, ale tobie może przysłuży się do czegoś więcej.

- Dobra, zaciekawiłaś mnie, co to takiego?

- Wisiorek. Taka połówka serca.

Uniósł brwi.

- Wisiorek?

- Tak.

- A jak on miałby mi pomóc?

- Nie wiem, to ty jesteś detektywem, więc na pewno coś mądrego wymyślisz.

- Rozumiem, że posiadasz coś, co należy do Kate? Medium raczej nie jestem. Nie wytropię jej w ten sposób. - Zaśmiał się.

- Czasami nie spodziewamy się, co w nas drzemie - skomentowała żartobliwie. - A tak na poważnie, pamiętasz jak pod koniec naszego spotkania powiedziałam ci o dziewczynie, która przyjechała do klubu i pytała o Kate?

- Wspomniałaś o kobiecie. - Sięgnął po długopis i otworzył notatnik. - A teraz wnioskuję, że mówiąc "dziewczyna" jesteś w stanie podać mi jej przybliżony wiek?

- Była młoda. Miała wtedy nie więcej niż dwadzieścia lat. Tak mi się wydaje.

Ściągnął czoło. Zapisał.

- Dlaczego do niej wracasz?

- Bo to ona mi go dała.

- Świetnie. - Podkreślił słowo "naszyjnik". - Mirando, skoro ona szukała Kate, to nie zostawiła do siebie żadnego kontaktu, czegokolwiek? Jesteś w stanie sobie coś przypomnieć? Może powiedziała coś przy tym, gdy dawała ci ten naszyjnik?

- Może i tak było, ale nie pamiętam. W tej chwili nic więcej o tej dziewczynie nie mam i nigdy więcej jej nie widziałam.

- Gdzie się spotkamy?

- Prześlę ci adres w esemesie. To kawiarnia.

- Nie ma mnie obecnie w Salt Lake City.

- O, no to... Dopiero przyszły tydzień?

Wykluczone, pomyślał i otworzył stronę z rezerwacją lotów.

- Nie, nie, w porządku, będę. Tylko o której?

- Czwarta? Powinnam się wyrobić.

- Mogę po ciebie przyjechać. Nie musisz się fatygować.

- To żaden problem, mieszkam w kamienicy naprzeciwko. Z wyrobieniem się chodziło mi o coś innego niż dotarcie na miejsce.

Caden w to nie wnikał.

- Zatem niech będzie czwarta. Ewentualnie dam ci za chwilę znać, o której mam najbliższy lot.

- To mamy ustalone.

Howell usiadł na łóżku i zapisał numer do Mirandy. Nie spodziewał się, że tak szybko oddzwoni, choć od poprzedniego spotkania czuł, że nie powiedziała mu wszystkiego.

Kim jest tajemnicza dziewczyna, która podarowała Mirandzie coś, co być może łączyło ją z Kate Logan? I na jakim poziomie? A co ważniejsze? Co się teraz z nią dzieje?

Przestał przerzucać telefon z ręki do ręki i spojrzał na godzinę.

Nareszcie, koniec bezczynnego siedzenia.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro