5
- Chodź, Lou, idziemy do kasy. -uśmiecham się, nerwowo rozglądając się po sklepie. Wrzucam płatki do koszyka.
- Coś się stało?
- Nie, a co się miało stać? - pcham wózek przed siebie, zerkając na Louisa.
- Jesteś jakiś niespokojny, albo mi się wydaje. - łapie mnie za rękę, zatrzymując w miejscu i staje przede mną.
- Pamiętasz jak opowiadałem Ci o tym psychopacie co do mnie pisze? - kiwa głową. - Spotkałem go na dziale z płatkami. To znaczy, on mnie śledził i powiedział, że niedługo się spotkamy. Kurwa, Lou, ja się boję! - krzyczę szeptem, patrząc czy nikt nie podsłuchuje.
- Hej, Zi, nie martw się. Przecież nie zrobi Ci krzywdy, prawda? - pociera pocieszająco moje ramię.
- Tak jakby powiedział, że jeszcze mi jej nie zrobi, kiedy nazwałem go psychopatą.
- Kurwa.
Wytrzeszczam oczy w ździwieniu, bo uwierzcie mi, Lou rzadko przeklina. Prawie wcale.
Nie poruszamy więcej tego tematu, przynajmniej do powrotu do domu, i wykładamy zakupy na taśmę.
Czując wibracje w kieszeni, wyciągam telefon.
14:56
Nieznany: Przyjadę jutro po Ciebie o 17. Bądź gotowy.
- Lou... - odwracam w jego stronę ekran.
- Nie ma mowy. Nigdzie nie idziesz. - patrzy na mnie srogo.
- Al...
- Nie będę się powtarzał. - odwraca się do kasjerki, kompletnie mnie ignorując. Przewracam oczami i skasowane zakupy, pakuję do reklamówek.
*
Proszę o gwiazdki i komentarze. ♥
Love you all x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro