25
Kiedy Zayn się obudził, jego głowa pulsowała. Nie wiedział dlaczego, bo kiedy dotknął głowy, nie wyczuł żadnego guza, ani niczego podobnego, więc nie został niczym uderzony.
Przerażał go fakt, że w pomieszczeniu było bardzo ciemno, a on sam nic nie widział.
Na drżących nogach wstał z materaca, na którym leżał i pociągnął cicho nosem, przecierając oczy.
- Zayn... - usłyszał cichy głos gdzieś z lewej, po którym poznał swojego chłopaka.
- Liam. - stawiał niepewne kroki w stronę, gdzie słyszał Liama. Padł obok niego na kolana, dotykając delikatnie jego pękniętej wargi. - Co się stało? Dlaczego Ci to zrobili? - zagryzł wargę, skupiając całą swoją uwagę na nadgarstku Liama, który był przypięty kajdankami do jakiejś rury.
- To nic, nie przejmuj się. Chcieli Cię zabrać do innego pomieszczenia, więc się im postawiłem. Oberwałem, ale zostawili Cię ze mną. - uśmiecha się lekko do niego. - Sss, kochanie, to boli. - syczy, kiedy Zayn szarpie za kajdanki.
- Chcę to z Ciebie ściągnąć. Z twojej ręki. - podciąga nosem, opierając się plecami o ścianę i przyciągając nogi do klatki piersiowej.
- Hej, nie płacz, misiu. - wolną ręką łapie go za nadgarstek i przyciąga go do siebie. Kładzie się na materacu, z Zaynem na nim leżącym. - Wyjdziemy stąd, obiecuję.
Drzwi otworzyły się, z hukiem uderzając o ścianę. Zayn zacisną pięści na koszulce Liama, mocniej się do niego tuląc i nie patrząc na porywacza.
- Wypierdalasz. - mężczyzna szarpnął Zaynem, popychając go na drugi materac. - Ciebie też mam skuć, abyś łaskawie do niego nie podchodził. - łapie mocno podbródek Zayna, odwracając jego głowę w swoją stronę. - Odpowiadaj jak się Ciebie pytam! - wrzasnął, uderzając go z otwartej ręki w policzek.
- Kurwa, nie bij mojego chłopaka! - Payne szarpnął ręką, nie zważając na ból jaki odczuwał. Chciał uratować Zayna.
*
Jak się podoba rozdział?
Dajcie gwiazdkę i komentarz, to dla mnie bardzo ważne! ❤
Love you all xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro