Życie w cieniu - Mikołaj van Titan cz. 3
Minął tydzień od tego niefortunnego zdarzenia w ogrodzie róż. Od tego czasu, coraz mniej odwiedzaliśmy ten ogród. Przywoływał on wspomnienia, których raczej nie chcielibyśmy pamiętać. W tym czasie było raczej spokojnie, tylko czasami gdy odwiedzaliśmy ten ogród, strażnicy znęcali się nade mną, oczywiście nigdy nie zrobili mi nic poważnego, gdyż zawsze Nikolas ratował mnie z opresji. Miałem tylko kilka powierzchniowych ran, czasem powstawały też blizny, lecz zawsze gdy odchodzili słyszałem groźby z ich strony, powtarzali słowa, których w tamtym czasie nie rozumiałem, lecz teraz znam je aż za dobrze:
- Watashi wa mada saigo no kotoba o itte imasen, anata wa anata ga omou yori hayaku shinudeshou, haiburiddo, fukushū wa amaideshou.
Pewnego wyjątkowo chłodnego dnia zimy, Nikolas zachorował na poważną chorobę zwaną Kokushibyō. Razem z Alice postanowiliśmy go odwiedzić i zająć się nim, by choć trochę zadośćuczynić mu to co dla mnie zrobił. Lecz w tym czasie mój ojciec również zachorował, na znacznie mniej poważną chorobę, lecz niezwykle rzadką Furanseinfuruenza. Stan ojca pogarszał się z minuty na minutę z powodu tej niezwykle rzadkiej choroby. Więc matka wybrała się w długą podróż do sąsiedniego królestwa, by zakupić leki potrzebne do regeneracji energii życiowej, którą ojciec tracił w każdej sekundzie. Miałem dbać o ojca w czasie nieobecności matki i w razie zagrażającej życia ojca sytuacji, zawiadomić króla o zaistniałej okoliczności, gdyż ma on moc szybkiego przywracania energii potrzebnej do prawidłowego funkcjonowania - lecz to tylko w razie najgorszego scenariusza, gdyż matka nie kontaktowała się z królem od wielu lat, od czasu gdy wymazał ją z historii królestwa, zapewne nawet nie wie gdzie teraz mieszkamy.
Gdy matka wyruszyła w podróż, opiekowałem się mym ojcem tak dobrze jak tylko potrafiłem. Po jakimś czasie Alice przyszła do mnie pomóc mi opiekować się nim. Wszystko wydawało się w porządku, stan ojca był w normie, było niezwykle cicho i zdawało się jakby czas zatrzymał się w miejscu. Do czasu...
Właśnie rozmawiałem z Alice, w moim pokoju, który znajdował się na piętrze, ojciec w tym czasie odpoczywał w pokoju na parterze. Gdy nagle dobiegł z parteru ogłuszający huk. Upadłem na podłogę, czy to trzęsienie ziemi? Nie... to coś znacznie gorszego. Razem z Alice szybko zbiegliśmy po schodach, sprawdzić co się stało. Drzwi wejściowe zostały wyłamane. Miejsce to było pełne czarnej krwi. Oszołmiony tym zdarzeniem, ledwo trzymając się na nogach i nie racjonalnie myśląc pobiegłem do pokoju gdzie odpoczywał ojciec. Był tam... ale nie sam... Był otoczony żołnierzami... ich dowódcą był Fabiano, wampir, który zabił mego dziadka. Znieruchomiałem ze strachu, gdy zrozumiałem co się dzieje. Jeden z żołnierzy trzymał mego ojca, który bezskutecznie i bezsilnie próbował się wyrwać z jego uścisku i uciec.
Fabiano w tym czasie, złapał mego ojca za głowę i ostrym niczym miecz pazurem zaczął przyjeżdżać po jego szyi. Memu ojcu sprawiało to ogromny ból, krzyczał by przestał, a wtedy inny żołnierz, uderzył go w twarz i zakneblował usta. Z oczu mego ojca zaczęły płynąć żewne łzy, które przy lekkim kontakcie z naskórkiem Fabiano, wypaliły mu część skóry. Fabiano krzyknął z bólu. Jego oczy zabłysły szkarłatnym blaskiem, a z jego dłoni wytrysła błękitna wstęga, jakby cienka nić, która niezwykle się iskrzyła. Lekkim ruchem ręki owinął tę nić dookoła szyi mego ojca. On gdy tylko to się stało, powiedział słowa:
- Nigeru, saigo no shi, akuma no chikara.
Po wypowiedzeniu tych słów, oczy mego ojca zmieniły swój kolor na czerń, jego włosy zaczęły płonąć, a z jego ust zaczęła wypływać krew. Gdy to się stało jego głowa upadła jakby odcięta, a na jego twarzy pojawił się złowrogi uśmiech. Czarna maź zaczęła wypływać zamiast krwi z odciętej części głowy. Fabiano i jego żołnierze, jak by oczarowani tym widokiem patrzyli na to co się dzieje z wielkimi uśmiechami na twarzach.
Nagle ktoś złapał mnie od tyłu I przycisnął mi rękę do ust. Pomyślałem to koniec, umrę tak samo jak mój kochany ojciec! Lecz na szczęście dla mnie to była Alice, która szepnęła mi do ucha przerażonym głosem:
- Nie bój się to tylko ja. Musimy stąd szybko uciekać, najlepiej się gdzieś schowajmy, nie możemy przejść przez drzwi, które oni zniszczyli, gdyż zginiemy, widziałeś tą czarną krew w tamtym miejscu? Twój ojciec miał rację mówiąc tamte słowa.
- Ale co znaczą te słowa? - spytałem gdyż nie rozumiałem co właśnie się stało
- Uciekaj, śmierć ostateczna, moc diabła - rzekła ze strachem Alice - oznacza to, że Fabiano, jakimś cudem osiągnął moc ostateczną, którą uzyskuje się za pomocą tajemnego rytuału, który znają tylko nieliczni, a nawet jeśli znałby go ktoś jeszcze, to nie mógłby tego użyć, gdyż moc ostateczna może zostać użyta tylko przez Kizoku lub osoby mocą zbliżone do ich potęgi. Jeśli użyje jej ktoś inny, natychmiast umrze.
- Czy to znaczy, że Fabiano jest Kizoku? - zapytałem zdziwiony, gdyż od zawsze myślałem, iż jest on Muhai no.
- Szczerze to raczej w to wątpię - rzekła Alice - wyglądem ani trochę nie przypomina on Kizoku. Możliwe, że zawarł on układ z czystokrwistym Kizoku, który użyczył mu część swojej mocy. Dzięki temu, Fabiano może użyć tą moc tylko raz, po odprawieniu rytuału. Kizoku mogą używać jej wielokrotnie, gdyż panują nad tą mocą. Gdyby Fabiano zdążył odprawić ten rytuał jeszcze raz, a potem by nas zabił za pomocą tej mocy, już nigdy nie powrócimy, nie będziemy w innym świecie, zostaniemy na zawsze zapomnieni, znikniemy w otchłani nicości. A jeśli zabije nas w inny sposób niż twego ojca, staniemy się jego sługami, nie będziemy mieli już swojej własnej woli, staniemy się kukiełkami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro