Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9 - Mroczna wizja przeszłości

Gdy po długiej podróży dotarliśmy do miejsca o którym opowiadał Akai, powoli zacząłem się rozglądać.... To nie było nic nadzwyczajnego... Tylko wielkie drzwi, które były pokryte mchem... Tak jakby dawno nikt tam nie wchodził... Wątpię by dało się tam wejść... Te pnącza blokują wejście... Nie uda nam się tu wejść bez przecięcia ich... A nawet jeśli... To raczej i tak nic nie da... Całkowicie również zardzewiały... Jak on próbuje mnie trenować jak nawet nie uda mi się tam dostać...

- Dobrze - Akai wreszcie się odezwał poważnym głosem po długiej i przytłaczającej chwili ciszy - niestety nie będę mógł Ci towarzyszyć w chwili ćwiczeń... Gdyż sam musisz zdecydować o paru sprawach, a także przed ostatecznym testem musisz oczyścić swój umysł

- Oczyścić umysł? - zaśmiałem się w głos - już i tak nie jest zbyt pusty?

- ... - Akai nic nie powiedział tylko popatrzył na mnie z wyczuwalną irytacją i powoli do mnie podszedł

- Ha! A teraz się nie odzywaj! W porządku! Też będę grał obrażonego! Nie ma sprawy! Mogę być cicho tak długo jak mi się to tylko podoba! Nie ma...

Nim zdążyłem dokończyć zdanie Akai popchnął mnie w stronę drzwi, straciłem równowagę i by nie upaść chwyciłem wystającą z drzwi dekorację. Najwyraźniej coś poszło nie tak, gdyż zaraz po tym zerwał się grunt pod moimi stopami. Szybko spojrzałem pod siebie, dostrzegłem tylko czerwone światło nim straciłem przytomność. To było chyba zaklęcie teleportacji... Gdyż teraz znajduje się w ogromnym korytarzu z setkami drzwi otaczającymi mnie... Gdzie ja mam iść? Czy powinienem wejść do którychś z tych drzwi? Ale których...? Przez chwilę zastanawiałem się siedząc w bezruchu na drewnianej podłodze. Aż usłyszałem pewnien głos. Był to głos należący do jakiejś kobiety... Był przyjemny dla uszu, wręcz melodyjny. Ale czemu mówi tak cicho? I skąd on dochodzi?

- Co mówisz? - rzekłem zdziwiony

Gdy tylko wypowiedziałem te słowa usłyszałem ten sam głos, tym razem wyraźniej, mówił on:

- Mikołaju... Musisz się dobrze zastanowić... Masz do wyboru tysiące drzwi przed sobą, w każdym z nich znajduje się nauczyciel... Każdy z nich jest inny, lecz również wyjątkowy, każdy nauczy cię czegoś innego... Lecz możesz wybrać tylko trójkę z nich! Musisz się dobrze zastanowić, gdyż ten wybór zadecyduje o tym czy będziesz mógł wrócić bezpiecznie do domu...

- ... Okey...? - powiedziałem zdziwiony po czym wszedłem w pierwsze lepsze drzwi, które zobaczyłem

Były to jedyne drzwi, które miały jakiś kolor, był to błękit... Nie miały żadnych ozdób, były po prostu kolorowe, a na ich górze widniał napis: Nintai.

Gdy tylko chwyciłem klamkę, nie musząc jej nawet przekręcać nagle moim oczom ukazała się inna sceneria... Znalazłem się w wielkim ogrodzie różanym. Gdy tylko zrobiłem jeden krok usłyszałem cichy szept mówiący:

"Cierpliwość"

Przez chwilę zastanawiałem się co to ma być? Czemu słyszałem ten głos? Czy mi się wydaje czy jest to ten sam głos, który słyszałem na początku? Zacząłem się powoli rozglądać by dostrzec swojego pierwszego nauczyciela. Na jednej z ławek znajdujących się tam siedziała pewna kobieta... Była ona jedyną osobą znajdującą się w tym miejscu. Szybko do niej podszedłem i rzekłem:

- Witaj! Przybyłem tu by nauczyć się czegoś od mistrza!

Kobieta nadal siedziała w bezruchu, patrząc bezwładnie w nicość, nic nie mówiąc. Więc rzekłem ponownie:

- Czego planujesz mnie nauczyć?

Lecz nie doczekałem się odpowiedzi, nawet na mnie nie spojrzała... Gdy to się wydarzyło usiadłem obok niej i cicho ją obserwowałem, lecz gdy po parunastu minutach nadal nic się nie wydarzyło wstałem i krzyknąłem:

- Hej! Kto cię uczył kultury?! Jak ktoś do Ciebie mówi to miło by było, gdybyś chociaż łaskawie na niego spojrzała!

Nadal nic... Zdenerwowany podeszłem do niej i chwyciłem ją za ramię, wtedy kopnął mnie prąd i szybko zabrałem rękę...

- Co się tu dzieje?! Czemu ja wogle postanowiłem wejść w te drzwi?!

Złapałem się za głowę i bezwładnie opadłem na ławkę... Co ja mam zrobić? Jak powinienem wrócić, jak nawet nie wiem jakim sposobem się tu dostałem? Po chwili ciszy popatrzyłem się na twarz kobiety... Na co ona patrzy z taką powagą? Spojrzałem w kierunku w którym również ona patrzyła... Był to pomnik pewnego dziecka... Mały chłopiec o niezwykłej urodzie... Jest bardzo mały, wygląda jakby miał około 6 lat... Ciekawe kto to... Zacząłem po cichu wpatrywać się w ten pomnik... Czy mi się wydaje, czy...? Zdaje mi się, że... Ja pamiętam ten pomnik... Czy widziałem go już wcześniej? Byłem w tym miejscu? Nagle poczułem czyjść wzrok na karku... Spojrzałem w kierunku siedzącej obok mnie kobiety, a na jej miejscu siedział ten mały chłopiec, którego wizerunek był ukazany na pomniku... Szybko spojrzałem na pomnik by się upewnić, że to na pewno ten sam chłopiec, ale zamiast tego chłopca, pomnik przedstawiał tą kobietę, którą ówcześnie tu spotkałem... Jest ukazana w tym pomniku jako niezwykle piękna, lecz smutna osoba... Co tu się wyrabia?! Czemu ten chłopiec... ciągle się na mnie patrzy?!

- ... Witaj... - zacząłem niepewnie - Ty jesteś...?

- ... - chłopiec uśmiechnął się do mnie, po czym wstał z ławki i cicho skierował się w głąb ogrodu...

Zacząłem za nim biec... Lecz szybko zgubiłem trop... Czemu ten ogród jest tak ogromny?! I czemu... To już nie jest ogród?! Gdzie ja jestem...? To mi wygląda jak pomieszczenie... Czy jest to pokój w czyimś domu? Jest tu wiele niepotrzebnych rzeczy... Czy ten pokój jest w trakcie remontu? Czemu jest tu tyle krwi...? Ten chłopiec... Czemu on... Kto to jest obok niego...? Co to za mężczyźni...? Czy ma on przebitą klatkę piersiową? On się wykrwawia! Czy on płacze...? Nie... Czemu on się uśmiecha!? Jak można być tak opanowanym w takiej sytuacji?! Przecież to tylko dziecko! Jak on może...? Dziewczynka? Stoi tu i czeka... Czemu mu nie pomoże? Jak można być tak cierpliwym? Co z tego, że ktoś tu jeszcze jest?! Niech mu pomoże! Przecież można go jeszcze uratować! Muszę mu pomóc! Gdy chciałem udać się w jego kierunku, moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i upadłem na podłogę twarzą w stronę tego oto umierającego chłopca... Mimowolnie zamknąłem oczy... W pewnym momencie usłyszałem spokojny głos mówiący:

- Mikołaju... Możesz już otworzyć oczy... Spokojnie... To była tylko imitacja, mająca na celu pokazania Ci jak powinno się zachować nawet w takiej nietypowej sytuacji... Pamiętaj, by zawsze, nieważne w jak tragicznej sytuacji zachowywać racjonalny rozum, spokój i opanowanie... Sam widziałeś... Nawet mała dziewczynka potrafiła zachować zdrowy rozsądek w takiej sytuacji i poczekała, aż zagrożenie minie nim mogłaby mu pomóc...

Gdy otworzyłem oczy, przede mną ukazała się kobieta z ogrodu tylko, że była ona niezwykle uśmiechnięta i miała przepiękne oczy skierowane we mnie, a oczy tamtej kobiety, wydawały się martwe... Beznamiętne... Staliśmy przez chwilę wpatrując się w siebie, gdy nagle rzekła:

- Dobrze... Więc to jest wszystko czego powinieneś się odemnie nauczyć... Teraz idź i spotkaj się ze swoim drugim mistrzem... Tylko pamiętaj by zawsze stosować się do tej jakże życiowej lekcji, którą ci dziś zaprezentowałam dzięki swojej mocy...

- Ja.... - rzekłem oszołomiony Lecz nim zdążyłem dokończyć zdanie nagle przed moimi oczami znów ukazał się ten korytarz pełen drzwi...

Lecz na miejscu drzwi do, których ówcześnie wszedłem wisiała tabliczka z napisem:

- Dziękuję ci za to miłe doświadczenie... Mam nadzieję, że mnie wybierzesz... Życzę Ci wspaniałej podróży królewiczu...

- Królewiczu? Okey... No to teraz...

Tym razem postanowiłem poświęcić więcej czasu na ten ważny wybór by znowu nie musieć przeżyć czegoś takiego... Zacząłem powoli przechadzać się wzdłuż korytarzu, aż do momentu gdy pewne drzwi przykuły moją uwagę. Były one dużo mniejsze od pozostałych drzwi, stare i poniszczone, lecz widać, że uwcześnie były to piękne i malownicze drzwi, gdyż są pięknie ozdobione wieloma symbolami. Na ich górze również widnieje napis...

"Pawā o kontorōru"

Tylko w tych dwóch drzwiach, które minąłem jak na razie jest napis... Wybieram właśnie je... Były one niezwykle małe, więc trudno mi byłoby przez nie przejść... Chyba będę musiał się czołgać... Uklęknąłem i chwyciłem klamkę... Lecz właśnie w tym momencie znalazłem się w zupełnie innym miejscu...

- To tak samo jak poprzednio - pomyślałem ciekawy - Lecz tym razem jest to... Koloseum?

Zacząłem powoli rozglądać się po wielkim polu bitwy... Są tu kałuże krwi... Tak jakby przed chwilą była urządzona tu walka... Nagle dostrzegłem małego chłopca siedzącego na trybunach, który zagadkowo mi się przyglądał... Czy to możliwe, by tym razem, także mój trener pokazał mi przykład z życia codziennego jak powinno się zachowywać...? Zacząłem powoli podchodzić do chłopca, gdy nagle uśmiechnął się do mnie i rzekł:

- No dzieciaku... To trafiłeś wybierając moje drzwi! Będę cię teraz uczył panowania nad mocami! Ale pamiętaj ja nie daję fory! Będziesz miał jednego z najlepszych, lecz najsurowszych nauczycieli... To będzie dla ciebie najtrudniejszy czas z tego twojego krótkiego życia!

- Dzieciaku?! Jestem starszy od Ciebie!

- Ha! To znaczy, że masz więcej niż 94 lata?

- ... - zastygłem w bezruchu, a potem pomyślałem - Aż zabrało mi dech... A to mnie zaskoczył... Całkowicie nie wygląda na swoje lata... Wygląda na najwyżej 14...

- Pewnie się zastanawiasz czemu wyglądam tak młodo, co? A no cóż... To dlatego, że umiem panować nad swoimi mocami! Posiadam moc, dzięki, której mój wygląd zatrzymuje się w starzeniu na momencie w którym użyje tej mocy...

- ... Niesamowite! Masz jeszcze jakieś inne moce?!

- Hah oczywiście, że tak! Ale nie dowiesz się tego na razie... Może i bym Ci powiedział, ale, że nie okazywałeś mi należytego szacunku raczej Ci nie powiem...

- .... Okropny typ... Jaki zarozumiały... - pomyślałem zdenerwowany

- Ha! I kto to mówi! Zarozumiały książę uznający tylko swoje cztery litery!

- ... Skąd ty wiesz co ja pom...? A... czytasz w myślach co?

- No, a jakże by inaczej mój ty książę...

- Może mówisz na mnie książę, ale jeśli robisz to z takim tonem to niezbyt chce mi się wierzyć, że robisz to w dobrej mierze...

- Ha! Może jednak nie jesteś skończonym głupcem!

- ... Czekaj... Co...?

- Ha! Jesteś tak mądry! Jak ktoś tak mądry może jednocześnie być tak głupi...?

- Mógłbyś przestać mnie podpuszczać? Chyba wiem do czego zmierzasz... Ale wiedz, że to ci się nie uda! Miałem przed chwilą lekcje z cierpliwości i opanowania i nie ma mowy by udało Ci się mnie teraz złamać!

- Ha! No jasne dzieciaku... W końcu jesteś taki błyskotliwy, że nikomu nie udałoby się Ciebie złamać! Jesteś zbyt inteligentny na te gierki!

- ... Wiesz, że umiem wyczuć ironię co?

- Ha! A ja Cię brałem za idiotę! Może jednak nie jesteś skończonym idiotą...

W tym momencie nie wytrzymałem i rzuciłem w niego kulą ognia, lecz to był wielki błąd gdyż w momencie gdy kula miała do niego dolecieć zniknął... A żeby tego było mało to razem z moimi mocami... Chwilę później gdy nie wiedziałem już co mam począć zobaczyłem kogoś stojącego obok mnie, lecz nie był już to ten sam mały chłopiec, lecz wysoki mężczyzna o pięknych zielonych oczach i brązowych włosach. Czy mi się wydaje czy skądś go nie znam... Możliwe, że ma on około 20 lat...

- Walczmy - rzekł szybko po czym wyjął zza pasa miecz, który zaraz potem skierował w moją stronę

- Nie ma mowy! Nie mam mocy, nie będę z Tobą walczył!

- Ha! Ja też nie mam mocy. Czy nie uważasz to za uczciwe rozwiazanie? Dzięki temu oboje mamy pewność, że żaden z nas nie oszuka!

- ... W porządku... Co takiego mam do stracenia?

Po wypowiedzeniu tych słów, wyjąłem miecz i skierowałem go w stronę przeciwnika. Wtedy zaczęła się walka... Wiele razy mnie trafił, lecz pomimo bólu towarzyszącego temu, nie miałem żadnych ran... Nadal mogłem walczyć... Czy to pomieszczenie, właśnie tak działa? Że żaden z uczniów tu walczących nie może zostać zraniony, ani sam nie może zranić kogoś innego...? Niezłe zabezpieczenie, przed nieproszonymi gośćmi... Nie mogą skrzywdzić mistrza pomimo wielu dostępnych tu mieczy... Po długiej walce, wreszcie zrozumiałem jego taktykę i patrząc na jego ruchy umiałem doskonale opracować w które miejsce uderzyć by wreszcie go trafić... Poczekałem na właściwy moment by zaatakować... Kiedy odsłonił prawą rękę to była moja szansa... I... Trafiłem go... Lecz... On nie miał tyle samo szczęścia co ja... W różnicy do mnie on nie mógł już walczyć... Pojawiła się rozległa rana, która powoli się pogłębiała... Lecz nie umarł on od rany zadanej mieczem... Jego głowa upadła z daleka od ciała... Powoli zaczęła wylatywać mu czarna krew z ust i miejscu oczu... Aż całkowicie nie zmienił się w proch... Sam nie wiem dlaczego to się wydarzyło... Czy to moja wina? Ale... Ja myślałem, że nic mu nie będzie... Myślałem, że tak samo jak i mi nic mu się nie stanie, lecz... myliłem się... Umarł i już nigdy nie będę w stanie walczyć z tak dobrym wojownikiem jak on... Gdy tak patrzyłem zdumiony i zasmucony na ciało przeciwnika nagle usłyszałem głośne i powolne bicie brawa... Szybko spojrzałem w tamtym kierunku, a tam stał szeroko uśmiechający się mały chłopiec, którego spotkałem na trybunach...

- Nieźle dzieciaku

- Ha! Mówiłem Ci, że nie jestem taki zły w walce!

- Bardzo dobrze... Teraz nawet gdy stracisz swoją wielką potęgę, będziesz w stanie się obronić... Mój ty młody uczniu...

- Wielkie dzięki staruszku!

- ... Chociaż prawdopodobnie nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wielką potęgą władasz... Spotkałem wiele niezwykle potężnych osób... Lecz ty jesteś inny... Posiadasz największą potęgę z nich, lecz sam nie jesteś tego świadomy... Przez co praktycznie nigdy nie użyjesz większości z tych mocy... - szepnął nauczyciel

- Hmm? Co mówisz mistrzu? Czy nadal jesteś zły za nazwanie cię staruszkiem? Wybacz... Nie miałem złych zamiarów...

- Och... To nic... I tak nie mówiłem nic ważnego... Ale do rzeczy! Nigdy nie zapomnij moich lekcji! Przydadzą Ci się bardziej niż twoje życie! Na pożegnanie pozwól, że oddam ci twoje moce...

- Och... A jak zamierzasz to...

Nie zdążyłem do końca wypowiedzieć zdania, gdyż mistrz przerwał mi wypowiadając słowa pewnego zaklęcia... Gdy skończył je wypowiadać moje ciało poczuło przyjemne ciepło i zaczęłem emanować niezwykle oślepiającym blaskiem, więc na sekundę zamknąłem oczy... Gdy je otwarłem znów znajdowałem się w tym samym korytarzu co na początku...

_________________________________________________________

Cześć kochani ;)
Mam nadzieję, że spodobał wam się ten rozdział. Kolejny będzie za tydzień i dowiemy się w nim coś więcej o trzecim/ostatnim nauczycielu Mikołaja!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro