Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7 - Tylko nie zapomnij

- Nie okłamuj mnie! - powiedziałem zdziwiony zaistniałą sytuacją - To przecież nie możliwe!

- Przestań krzyczeć i chodź ze mną mamy sporo do omówienia - odrzekł Akai spoglądając chłodno

Po tych słowach skierował się w stronę podziemi, niechętnie za nim podążyłem. On na pewno coś knuje, ale jak na razie jeszcze nie wiem co... Co on może planować...?

- Gdzie idziemy? - zapytałem niechętnie z nutą irytacji w głosie

- Na spotkanie z królem i radą - odpowiedział Akai dalej idąc prosto przed siebie, nawet nie raczył się spojrzeć w moją stronę

- Niby dlaczego? - rzekłem zdenerwowany zachowaniem rozmówcy - Przecież to z Tobą zawarłem układ

- Ja jestem prawą ręką króla - odrzekł Akai spoglądając na mnie ukradkiem - Odgrywasz ważną rolę, a król chce cię wesprzeć w twoim świecie bo przypadłeś mu do gustu.

- Co mam robić? Co wy knujecie? - zapytałem z pogardą - Wiesz co... Coś mi tu śmierdzi gejozą... Zastanowię się jeszcze nad uczestnictwem w tym spotkaniu...

- Zadajesz zbyt wiele pytań i za dużo mówisz - powiedział Akai patrząc na mnie z wyrzutem - Zamilcz, albo cię zwiążę i zaknebluję

- Dobra już milczę - powiedziałem z wrogim spojrzeniem - Ale wiedz, iż kiedyś cię za to zabiję

- Tak, tak... A teraz idziemy - odpowiedział Akai

- Wygląda na to, że ani trochę nie wierzy w moje słowa... - pomyślałem sfrustrowany - jeszcze się zdziwisz...

Po chwili, która zdawała się trwać wiecznie, poprzez tą napiętą atmosferę, która była tak gęsta, że możnaby spokojnie ją kroić dotarliśmy na miejsce. Gdy tylko stanęliśmy przed wielkimi drewnianymi drzwiami, podszedł do nich Akai i zapukał trzykrotnie. Wtem otworzył je jakiś mężczyzna, nie widziałem go dokładnie, gdyż stał ukryty w ciemności, która panowała wewnątrz. Po krótkiej rozmowie z Akaim mężczyzna otworzył nam drzwi na roścież. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, Akai rzekł wskazując ręką w stronę wejścia z niewinnym uśmieszkiem:

- Ty pierwszy Mikołaju

Nie wiem co mam o tym myśleć... Co za podejrzany typ! Całkowicie nie przypomina tego miłego gościa którego widziałem na początku. To tak jakby był kimś zupełnie innym... No, ale dobra... Będę udawać, że niczego nie zauważyłem... Gdy domyśli się, że coś podejrzewam... Może zerwać umowę pomiędzy nami... A wtedy to już kaplica... Nie! Nawet gorzej! Nie będę mógł wykonać mojej zemsty... Nie będę mógł odzyskać Alice... Musze i będę udawać, gdyż chce powrócić do mojego świata... A on...? Nie może być, aż taki zły... Jak gościu o wyglądzie takiego dobrego człowieka, mógłby mi coś zrobić? Ha! Za dużo myślę... To jest już pewnie podejrzane...

- Nie... Ty pierwszy - rzekłem z szelmowskim uśmiechem na ustach - tak z zasady

Akai nie protestował tylko minął mnie i wszedł przodem, podążyłem tuż za nim, patrząc uważnie na każdy jego nawet najdrobniejszy ruch. Po przejściu kilku kroków dotarliśmy na sam środek wielkiej sali. Zacząłem powoli się rozglądać i... straciłem czujność... Gdy spojrzałem na miejsce w którym ówcześnie stał Akai, już go tam nie było... Chciałem szybko stąd uciekać, ale było już na to za późno... Ziemia pod moimi stopami zajaśniała jasnym światłem, który utworzył symbol jakiegoś zaklęcia... Nagle zaczęło wirować mi przed oczami... Spojrzałem przed siebie, po czym upadłem bezsilny... Osobą, którą jako ostatnią ujrzałem, był Akai... Ten zdrajca! Jest gorszy od... odemnie! Sam nie wierzę, ale jest gorszym zdrajcą odemnie! Gorszą osobą od króla, gorszym przyjacielem od Nikolasa, gorszym oszustem od Victora i gorszym zdrajcą odemnie! Chociaż... sam jestem sobie winien... wiedziałem, że nigdy nie powinienem ufać nikomu, a jednak... jestem głupcem, a to mnie zgubiło... Po pewnym czasie wstałem... Jest okropnie ciemno! Gdzie ja jestem...? Dookoła jest ciemna, wielka pustka... Ziemia na której stoje... Czemu jest tak mokro...? Stoje na wodzie...? Na pewno na jakimś płynie... Ukucnąłem, po czym powąchałem ową ciecz. .... Doskonale znam ten zapach... Jest to nic innego niż krew... Dzięki temu, teraz domyślam się w jakim miejscu się znajduje... A dokładniej gdzie mój umysł się znajduje... Słyszałem o tym miejscu z opowieści ojca... Jest to Wasure rareta... Miejsce którego doświadczają osoby pod wpływem zaklęcia wymazującego pamięć... Miejsce to jest niezwykle bezpieczne... Dla niektórych... Ojciec opowiadał mi, że to miejsce przypomina serce osoby znajdującej się tam... Ziemia na której ta osoba stoi, przypomina jego stosunek do innych ludzi... Jego dobroć... Jego wyrozumiałość... A tło jakie go otacza odzwierciedla czystość serca danej osoby... Eh... Teraz rozumiem czemu tu tak ciemno i ponuro... to odzwierciedlenie mojej duszy... Teraz pozostało mi już tylko czekać... Usiądę wygodnie w tym morzu krwi, osób przezemnie zabitych... Ojciec mówił mi, że jeśli znajdzie się w tym miejscu osoba bez ani krzty dobroci, ciemność ją pochłonie i zamiast wymazania pamięci, ta osoba już nigdy się nie wybudzi... Ciało pozostanie bez najmniejszej skazy, lecz dusza już nigdy nie zazna spokoju i odpoczynku... Już na zawsze zostanie stracona w ciemnościach... A więc taki oto mój koniec...? Stracony czas... Czas odejść... Żegnajcie... Wspomnienia... Słudzy... Alice... Och... moja Alice... już nigdy nie będę miał szansy jej zobaczyć... już nigdy jej nie odzyskam... nie uratuje... Alice... Przepraszam... Zamknąłem oczy i powoli zacząłem zanurzać się w odmętach ciemności... Gdy nagle... z daleka dostrzegłem małą wiązkę światła... Światło...? Dlaczego...? Szybko wstałem i zacząłem biec w jego kierunku. Im bliżej byłem tym moje serce szybciej biło, a w środku światła dało się dostrzec osobę... To tak jakby to światło oplatało tą osobę... Ziemia na której idzie jest złocista, a tło które ją otacza jest oświetlająco białe... Ta osoba musi mieć naprawdę czyste serce i musi być dobra dla innych ludzi... Lecz... czemu znajduje się ona w miejscu tak ciemnym i ponurym jak moje serce...? Przecież każda osoba ma swoje własne Wasure rareta... Więc jak ta osoba się tu dostała...? Muszę dowiedzieć się kim jest ta osoba! Muszę ją dogonić! Im bliżej jestem tym dostrzegam więcej szczegółów. Jest to młoda kobieta o blond włosach i pięknej sylwetce. Przypomina mi kogoś... Ale kogo...? Jestem na tyle blisko by móc wejść do jej kręgu światła! By ją zatrzymać próbuje złapać ją za rękę, lecz gdy moja dłoń tylko weszła w smugę światła zabolało mnie serce i upadłem. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i zapłakała widząc mnie. By ją uspokoić i powiadomić, że nic mi nie jest szybko wstałem i się uśmiechnąłem, dziewczyna widząc to również się uśmiechnęła. Lecz... gdy uważnie się jej przyjrzałem... I widząc jej uśmiech... Nie mogę się mylić... Tylko ona miała tak dobre serce i tak piękny uśmiech...

- Alice... - rzekłem spoglądając jej prosto w oczy

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i powiedziała szczęśliwa:

- A więc rozpoznałeś mnie po tylu latach Mikołaju? Cieszę się, że mnie jeszcze pamiętasz

- Jak mógłbym Cię zapomnieć? - zapytałem zdziwiony i uśmiechnięty

- Wiesz... Znajdujesz się właśnie w Wasure rareta... - rzekła ze smutkiem w głosie Alice - to oznacza, że ktoś Ci wymazuje wspomnienia za pomocą zaklęcia...

- Och... I chyba nawet wiem kto... - powiedziałem zdenerwowany

- Nie bądź zły Mikołaju... - powiedziała Alice z troską w głosie - przybyłam tu by cię ostrzec... Nie jesteś bezpieczny w miejscu do którego trafiłeś! Nie ufaj nikomu kogo spotkasz! Ten którego spotkałeś... Akai... To nie jest on... Wiem, że jego serce jest czyste i nigdy by ci tego nie zrobił. Ale coś jest nie tak... Od pewnego czasu jego esencja się zmieniła... Wygląda na to, że ktoś opanował jego ciało... Niestety nie wiem kto to, ale pamiętaj...

- Alice... - rzekłem spoglądając jej w oczy - tak dawno Cię nie widziałem... Muszę Ci coś powiedzieć... Od tak dawna chciałem to zrobić... Ja... To ja powinienem tego dnia umrzeć... Nie zasługuję na to by żyć... To ty powinnaś żyć... A ja... Przepraszam... Nie powinienem... Ty powinnaś żyć... A nie ja...

- Mikołaju... - Alice spojrzała na mnie z oczami pełnymi troski - Nie masz mnie za co przepraszać! To ja powinnam cię przeprosić za to, że nie ma mnie teraz przy tobie... W tak ciężkim dla Ciebie czasie, gdy ktoś próbuje cię wykorzystać, dla własnych złych celów...

- Chciałbym tu z Tobą zostać na zawsze... - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy - Nie zostawiaj mnie już nigdy więcej!

- Przepraszam... - powiedziała z wyraźnym żalem w głosie Alice - Nie możemy tu zostać... To miejsce nie jest dla Ciebie bezpieczne... Ale nie martw się... Wkrótce się spotkamy... To spotkanie nastąpi niebawem i już na zawsze będziemy razem!

Gdy tylko Alice wypowiedziała te słowa wyciągnęła swą dłoń ku mnie i dotknęła mego policzka, gdy tylko to zrobiła moje ciało zaczęło się rozświetlać i promieniowało złotym światłem, Alice uśmiechnęła się do mnie i po sekundzie zniknęła, a moim oczom znów doskwierała ciemność. Czułem się niezwykle przytłoczony smutkiem... Ale jednocześnie nadzieją. Ona żyje! Spotkałem ją, a ona powiedziała mi, że niedługo również się spotkamy i już ze mną zostanie. Jestem szczęśliwy, szkoda, że za sekundę zapomnę o tym spotkaniu... Tak, jakby nigdy ono się nie wydarzyło... Nagle znów zawirowało mi w głowie... Chyba się wybudzam... Lecz będę pamiętał, że w moim sercu na zawsze będzie świat Kyuketsuki no okoku. Ten świat spragniony krwi i głodnych serc. W tym miejscu poznałem cię. To królestwo wojen i kłopotów też. To miejsce nawołuje mnie! To miasteczko układów i podziemnych przejść. W tym miejscu zakochałem się! Powoli otworzyłem oczy i się podniosłem. Gdzie ja jestem? Czemu tak mi nawala głowa? Kim jest ten człowiek stojący przede mną? Czy jest on niebezpieczny? Nie wygląda na dobrą osobę...

- Co się dzieje... - zapytałem oszołomiony - i gdzie ja jestem...?

- Spokojnie zaraz Ci wszystko wyjaśnię - odpowiedział nieznajomy mężczyzna

- Spokojnie..?! - pomyślałem zdenerwowany - Znajduje się w nieznanym miejscu, a przy mnie jest jakiś podejrzany typ... Jak mogę być spokojny?! Muszę się czegoś o nim dowiedzieć... - pomyślałem po czym powiedziałem zakłopotany - Okey, okey, ale najpierw odpowiedź mi na ważne pytanie...

- Jasne, wal śmiało - odrzekł nieznajomy

- Kim jesteś...? - zapytałem zainteresowany

- Ja..? - zapytał że zdziwieniem nieznajomy mężczyzna po czym odrzekł - Jestem...

- Zaczekaj...! - przerwałem mu szybko - Mam jeszcze ważniejsze pytanie!

- Ach tak...? - tajemniczy mężczyzna zapytał zmieszany

- ...Kim ja jestem...? - powiedziałem sam zdziwiony swoim pytaniem, po czym pomyślałem - coś jest nie tak... czemu niczego nie pamiętam...?

- Spokojnie Mikołaju... - odrzekł nieznajomy jeszcze bardziej zmieszany - Nazywam się Akai Smaug i zaraz Ci wszystko wyjaśnię

- A kto to Mikołaj? - zapytałem zgryźliwie, po czym pomyślałem rozbawiony - Zrozumiałem, że to ja, ale czemu by się nie pośmiać z gościa, wygląda mi na nudziarza, ale co mi tam i tak się z nim podroczę.

- To ty! Zostałeś porwany przez króla, który chciał zabić ciebie i twój lud. Tak masz lud i tam władasz - rzekł Akai spoglądając na mnie jak na durnia - Uratowaliśmy cię i w zamian oczekujemy pomocy przy złapaniu pewnej bardzo niebezpiecznej osoby, która wydała cię w jego ręce.

- Zrobię co w mojej mocy, nie pozwolę skrzywdzić mojego ludu. Kim jest ta osoba? - odrzekłem z ironią w głosie, po czym pomyślałem rozbawiony - Ja?! Władcą?! Hahaha! Jak ja nieznoszę ludzi, a mam być ich władcą?! On to jest jednak komiczny! Ale dobra zagram z nim w tą jego grę...

- Ta osoba nazywa się Kasandra Kilian - odrzekł Akai z powagą w głosie - Jest bardzo niebezpieczna i pracuje dla tyrana, który rządzi naszym zniewolonym krajem. Teraz powiem Ci co masz robić, słuchaj uważnie.

- Czekaj... A co z moim ludem? - rzekłem zdziwony po czym pomyślałem - Nie uda Ci się tak łatwo opuścić tematu! Za bardzo mnie tym rozśmieszyłeś bym teraz tak łatwo o tym zapomniał!

- Nadal są w rękach króla... - odrzekł Akai wyraźnie zaniepokojony

- To dobrze... Znaczy... O nieee... Musimy ich odzyskać - rzekłem rozbawiony całą sytuacją

- No dobra koniec tych żartów, teraz słuchaj uważnie - rzekł z powagą w głosie Akai

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro