Rozdział 4 - Prawdziwe oblicze
- W porządku - Mikołaj wstał i wyciągnął prawą dłoń w kierunku Anastazji - Kiedy poczujesz się gotowa, by się przenieść, po prostu chwyć moją dłoń.
Anastazja spojrzała na Mikołaja, w tym momencie wyglądał niezwykle poważnie i dostojnie. Patrzył na nią uważnie, a w jego pięknych i tajemniczych oczach dało się dostrzec wielki ból i smutek, Anastazja za wszelką cenę chciała poznać tego przyczynę. Anastazja przez chwilę w ciszy spoglądała na Mikołaja, aż zdecydowała i chwyciła jego dłoń. W tym momencie, Mikołaj uśmiechnął się, a ich oczom ukazał się wielki szkarłatny płomień, który powoli ich otaczał, gdy całkowicie ich zakrył, powoli zmienił swój odcień na mroźny błękit. Anastazja poczuła ogromny chłód gdy tylko nastąpiła zmiana jego odcienia. Powoli błękitny płomień zaczął niknąć, a ich oczom ukazał się piękny krajobraz lodowego królestwa. Gdy tylko Anastazja dostrzegła ten krajobraz rzekła z lekką desaprobatą w głosie:
- Żartujesz sobie ze mnie co nie?!
- Ale... - rzekł lekko speszony Mikołaj - o czym... ty mówisz?
- To nie jest lodowe królestwo! - wrzasnęła na niego Anastazja - tylko spójrz na to! - Anastazja wskazała na widok ukazujący się ich oczom - jak niby wyjaśnisz to, że jest tu okropnie gorąco, a także to, że to miejsce porastają palmy i nie ma tu ani trochę lodu! To jest raczej... słoneczne królestwo!!
- Kch... Kiedy mówisz takie słowa to na prawdę każdy mieszkaniec tego miejsca wiedziałby, że nigdy się nie przenosiłaś do innego świata - rzekł roześmiany Mikołaj - to jest lodowe królestwo. Jeśli mi nie wierzysz po prostu zapytaj jakąkolwiek osobę, która mieszka w pobliskiej wiosce Tsumetai kaze.
- A żebyś wiedział, że zapytam! - powiedziała zirytowana Anastazja kierując się w stronę pobliskiej wioski
Kiedy była już przy jej bramie dostrzegła dwoje bawiących się dzieci na jej obrzeżach, które gdy tylko ją dostrzegły od razu do niej podbiegły przywitać się z nią.
- Witajcie... - zaczęła niepewnie Anastazja - czy...
- Idiotka chciała się spytać czy to królestwo do którego należy wasza wioska zwie się Kōri no ōkoku* - przerwał Anastazji Mikołaj
( *zdrobniale w innych światach zwie się - Lodowe królestwo, lecz w ich świecie z szacunku do jej mieszkańców nazywa się je ich prawidłową nazwą Kōri no ōkoku )
- Tak... - zaczął pierwszy chłopiec
- To chyba widoczne... - rzekła dziewczynka
- Gdyż w innych królestwach nie ma, aż tak wielkiego więzienia, dla najokrótniejszych złoczyńców... - powiedział chłopiec
- Złoczyńcy ze wszystkich światów są sprowadzani tu i przy pomocy naszej mocy zamrażani do końca ich życia w tafli lodowej, a dzięki naszej esencji życiowej nie ma szansy na topnienie lodu - skończyła dziewczynka
- Och... - rzekła lekko zawstydzona Anastazja - to już rozumiem skąd ta nazwa królestwa. Czy wszyscy w waszym królestwie posiadają tą moc?
- Tak - rzekł chłopiec - lecz nasza moc, ma zarówno zalety jak i wady...
- To prawda... - rzekła dziewczynka - dzięki naszej esencji lód, który stworzymy nigdy nie topnieje... lecz także przez tą esencję, nasz organizm powoli się zamraża, a przez to możemy przeżyć bardzo krótko, król jest najstarszy w naszym królestwie, u nas ma on 75 lat, a w przeliczeniu na lata w waszym świecie miałby on 10 lat...
- Dlatego właśnie żyjemy w takim ciepłym miejscu, dzięki temu klimatowi, możemy zminimalizować złe działanie naszej esencji i przeżyć parę lat dłużej - powiedział chłopiec - ale niestety nie na wszystkich działa ten sposób. Niektórym pomaga, ale innym... wręcz skraca życie...
- Och... - rzekła ze smutkiem w głosie Anastazja
- Słyszałaś? - zapytał usatysfakcjonowany Mikołaj - Czy teraz mi wierzysz, że naprawdę znajdujemy się w lodowym królestwie?
- Oczywiście, że Ci wierzę - powiedziała przekonana Anastazja - Ale tylko co do tej sprawy, nie dałeś żadnego dowodu na to, że moja matka tak naprawdę nie żyje
- Och... - rzekł z szerokim uśmiechem Mikołaj - do czasu... chodź idziemy dalej.
Gdy Mikołaj tylko wypowiedział te słowa ruszył w stronę lodowego więzienia, całkowicie ignorując ostrzeżenia dzieci, które jasno mówiły, że zakazane jest się tam udawać, gdyż obcy nie są tam tolerowani, są uważani za jednych z przestępców i czasami, lecz to bardzo rzadkie, także zamykani w lodowej tafli. Anastazja szybko pożegnała się z dziećmi i szybkim krokiem dogoniła Mikołaja.
Podczas drogi do lodowego więzienia mijali wiele wampirów odwiedzających owe królestwo. Ale jeden z przechodniów zapadł Anastazji w pamięć była to piękna, mała dziewczynka, o jasnych, wręcz białych włosach, niebieskich oczach i bladej cerze. Gdy przechodzili obok niej, ta dziewczynka nie przeszła obok nich obojętnie tak jak to czynili inni, spojrzała na nich, a gdy ją ominęli zatrzymała się i odwróciła w ich kierunku, patrzyła do czasu aż nie zniknęli za rogiem, a patrzyła na nich z wielkim uśmiechem. Gdy mieli skręcić Anastazja ostatni raz spojrzała na dziewczynkę, która miała wlepione w nich spojrzenie i dostrzegła, że ta dziewczynka, poruszyła ustami w szczególny sposób, tak jakby chciała powiedzieć: Anastazjo. Gdy Anastazja to dostrzegła chciała do niej podbiec i zapytać o resztę słów, które wypowiedziała, ale dziewczynka niespodziewanie wtopiła się w tłum i zniknęła w głębi innych przechodniów. Anastazja zapytała, więc Mikołaja:
- Wiesz może kim była ta dziewczynka, którą przed chwilą minęliśmy?
- Jaka dziewczynka -zapytał ze zdziwieniem Mikołaj- jak na razie mijaliśmy tylko dorosłe osobniki w większości z gatunku Akai Chi.
Gdy Anastazja to usłyszała, w głowie przemknął jej Obraz tej pięknej dziewczynki, niemożliwe było by ją wymyśliła. Więc co się właśnie wydarzyło, starała się wymazać obraz tej dziewczynki z pamięci, ale gdy to robiła, pamiętała coraz więcej szczegółów, widziała, że ta dziewczynka miała na głowie założony kaptur, była też owinięta jakby puchatym szalem. Bardzo to wszystko zdziwiło Anastazję, gdyż był to bardzo ciepły świat, pomimo swojej jakże to chłodnej nazwy, więc to niemożliwe by Mikołaj nie zauważył tej wyróżniającej się z tłumu dziewczynki. Z natłokiem myśli Anastazja w końcu dotarła pod bramę lodowego więzienia. Zostało jeszcze 5 dni do dnia, w którym jej matka zapowiedziała, że uwolni się z tego więzienia, więc powinna się tam znajdować w tym momencie. Anastazja widząc przed bramą prowadzącą do wejścia strażników zapytała ciekawa:
- No, teraz wykaż się mądralo. Wkopałeś nas to muszę przyznać. Jeśli strażnicy zobaczą nas, że zbliżamy się do więzienia od razu nas złapią!
- Idiotka... - zaśmiał się w głos Mikołaj - gdybym nie miał planu na każdą możliwą sytuację to nie zostałbym przywódcą. Chociaż muszę przyznać, że zabawnie byłoby patrzeć jak cię zamykają... zastanówmy się.... chyba dam ci ten jeden raz dowodzić...
- Ty... żartujesz co nie? - rzekła mocno zdziwiona Anastazja
- No co? - zapytał zdziwiony Mikołaj podnosząc jedną brew do góry - Dajesz! Jeśli taka mądra w gębie, to się wykaż. Daje ci pięć minut. Jeśli do tego czasu ich nie przechytrzysz zabiję cię.
- Ty... ty... ty mówisz serio?! - wrzasnęła na niego przerażona Anastazja
- No jasne, że... nie! - wrzasnął na nią dławiąc się od śmiechu Mikołaj - jeśli zobaczyliby ciebie to od razu by się domyślili, że ktoś tu cię przeprowadził i by szukali, aż by znaleźli mnie! Tylko spójrz na siebie nie wyglądasz na zbyt bystrą, więc to jasne, że ktoś musiał Ci pomóc się tu dostać. Chociaż to prawda, że zabawnie byłoby patrzeć jak cię zamykają...
- Nawet nie próbuj - rzekła z irytacją w głosie Anastazja
Gdy Anastazja wypowiadała te słowa, Mikołaj już jej nie słuchał, tylko zaczął wprowadzać swój plan w życie. Gdy tylko wypowiedział parę słów, z jego ręki wytrysła wiązka światła, która szybko owinęła strażników, nie czyniąc im przy tym krzywdy, zastygli oni tylko w bezruchu.
- Dobra, a teraz się rusz, bo to jest tylko czasowe rozwiązanie, mamy tylko dwadzieścia pięć minut by znaleźć miejsce w którym powinna być twoja matka - rzekł ruszając w stronę wejścia Mikołaj - po tym czasie strażnicy będą już wolni od zaklęcia, a że widzą wszystko co się dzieje, to od razu zaczną nas szukać.
Oboje szybko przeszli przez bramę i ruszyli w miejsce wskazane w rejestrze więziennym, w którym powinna znajdować się Julianna. Po drodze do tego miejsca przechadzało się wiele wampirów, więc łatwo dało się przemknąć niezauważonym przez nich. Aż w końcu dotarli w miejsce gdzie miała znajdować się jej matka. Nie było jej tam. Nie było nawet lodu w tamtym miejscu. Mikołaj powiedział pyszniąc się z wielkim uśmiechem:
- Widzisz? Mówiłem Ci, że nie zamknęli jej w żadnym więzieniu tylko zabili ją na miejscu. Nawet nie raczyli się postawić tafli lodowej by choć trochę przypominało, że ktoś tam jest. Co za żenada.
- Ty... - powiedziała z niedowierzaniem Anastazja - ty... miałeś rację.
- Jestem przywódcą - powiedział z powagą Mikołaj - zawsze mam rację.
- Więc muszę... - powiedziała lekko drżącym tonem Anastazja - ja muszę...
- Tak! - powiedział z sadystycznym uśmiechem Mikołaj - powiedz to! Musisz pomścić swoją matkę!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro