Rozdział 1- Niebezpieczne Spotkanie
- Powiesz w końcu?- krzyknął zirytowany Aleksander
- okey, okey, więc do rzeczy, zapowiedziała iż powróci za dokładnie 100 lat, a to będzie- Anastazja spojrzała z uśmiechem na kalendarz- dokładnie za tydzień. I wątpię byście dali radę ją tam zatrzymać.
Ewelaia i Nikolas wymienili ze sobą zaniepokojone spojrzenia, a poprzez wymowną ciszę dało się wyczuć to rosnące z minuty na minutę napięcie. Aż w końcu, Ewelaia zabrała głos:
- w takim razie -rzekła z powagą w głosie i przywódczą miną- musimy jakoś sobie z tym poradzić. Najpierw powinniśmy zwiększyć ochronę, a następ...
W tym momencie do pomieszczenia wpadł Wincenty Karis ( jest to jeden z najlojalniejszych sług władcy, pochodzi z gatunku Shimo be ). Wszystkie oczy natychmiast zwróciły się w jego kierunku, wtem on lekko dysząc, zaniepokojonym, wręcz przestraszonym tonem powiedział:
- Szybko, uzbrojcie się w broń i znajdźcie jak najwięcej ludzi! Najechali królestwo, O-on jest z nimi!
Gdy tylko usłyszeli te słowa ich twarze zbladły i dało się na nich wyczuć bojaźń i szok.
- To niemożliwe! -powiedziała lekko drżącym tonem, po chwili ciszy Anastazja- On nigdy nie walczył razem z innymi!
- To racja, zazwyczaj trzymał się z boku i wydawał polecenia- rzekł podejrzliwie Nikolas- na pewno coś knują!
Gdy wypowiedział te słowa nastała chwila ciszy, zastanawiali się oni co takiego może knuć ten zazwyczaj obserwujący przywódca Chi ni ueta. Wtem Aleksander wstał i stanowczym tonem powiedział:
- Musimy się pospieszyć! Może coś knują, może nie, ale musimy coś zrobić! Nic nie zdziałamy tak siedząc i trząsąc się ze strachu przed gościem, który nigdy nie raczył się nawet z nami zmierzyć twarzą w twarz, tylko wysyłał na nas swoich ludzi, nawet nie wiemy czy jest taki potężny! Na pewno o to im chodzi, przeczuwają, że nie znając, będziemy się bać ich wodza, pokażmy im, że to nie prawda. Przecież nie wiemy, jaki on jest, może tak na prawdę nie ma żadnej mocy!
Po tych słowach Aleksander wyszedł z pomieszczenia w którym przed chwilą obradowali i ruszył w kierunku sali w której czekali na jego rozkazy wojownicy jako, że był on przywódcą oddziału Akaoni. Gdy Aleksander wyszedł, podążajac za jego przykładem przywódcy innych grup także udali się dowadzić swoimi gwardiami. W pomieszczeniu zostali tylko Nikolas i Anastazja. Nikolas zajął się przygotowaniem planu obrony, gdy po jakimś czasie zapytał z nutą goryczy:
- Co ty tu jeszcze robisz?
- Ja? - zapytała z niedowierzaniem i zaczeła się rozglądać, by dostrzec do kogo może mówić- Ja nie jestem ani w grupie Akaoni, ani w Sorera no ato, więc ja nie zajmuję się, obroną ani atakiem, tylko obmyślaniem planu I analizowaniem wroga.
- Ech -westchnął Nikolas ze znudzenia- jest to sytuacja wyjątkowa, nieznany wróg wdarł się do bram królestwa. Każdy "nawet ty" musi pomóc odeprzeć atak, by wróg nie dostał się do zamku.
- w porządku - powiedziała lekko zażenowana niewiedzą o podstawowych regułach Anastazja- to... co mam robić?
- naprawdę nie wiesz co masz robić? - powiedział z nutą pogardy i zniechęcenia Nikolas - wiesz raczej nie mnie powinnaś o to zapytać tylko przywódcy Twojego regionu. Ja dowodzę innym regionem, więc przykro mi, ale właśnie powinnaś być na spotkaniu w sali Shujin, tam Ewelaia powinna raczyć się udzielić Ci wskazówek jak powinnaś postępować.
Po tych słowach Nikolas wyszedł z pomieszczenia obrad zabierając ze sobą przygotowany przed momentem plan obrony. W następnej chwili Anastazja udała się do wskazanej przez Nikolasa sali Shujin, by dowiedzieć się o określonej dla niej pozycji obrony. Lecz nie było tam nikogo prócz odwróconej do niej tyłem postaci siedzącej na fotelu należącym do przywódcy jej regionu. Anastazja myśląc, że zapewne Ewelaia zaczekała na nią, by wyjaśnić jej szczegóły postępowania, jakie powinna czynić w tej sytuacji, powoli zbliżyła się, i powiedziała:
- wybacz spóźnienie, ale to pierwszy raz kiedy ten idiota raczył się z nami walczyć, więc nie wiedziałam co robić.
Kiedy przez dłuższą chwilę nie było żadnej odpowiedzi ze strony postaci siedzącej na fotelu, Anastazja podchodząc jeszcze bliżej powiedziała:
- hej... słuchasz mnie? Powiedziałam, że mi przykro, że się spóźniłam, odwrócisz się do mnie i łaskawie ze mną porozmawiasz?
Gdy nadal nie było żadnej reakcji Anastazja obeszła pokój i to co zobaczyła na fotelu zmroziło jej krew w żyłach... Był to Wincenty Karis... Z poderżniętym gardłem i wydłubanymi oczami... dało się także dostrzec kły wbite w jego ciemną skórę. Widząc to Anastazja odruchowo cofnęła się do tyłu, tym samym wpadając na oprawcę. Chciała się odwrócić by spojrzeć na twarz osoby odpowiedzialnej za ten czyn, lecz ten szybko przystawił jej do gardła sztylet.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro