Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Życie w cieniu - Mikołaj van Titan cz. 6

- Proszę, proszę, proszę - powiedziałem wrogim tonem wychodząc zza kolumny stojącej blisko drzwi wejściowych - Kogo my tu mamy?

- Mikołaj?! - powiedziała moja matka przestraszonym tonem spoglądając na mnie - a...ale co Ty tutaj robisz? Jak udało Ci się tutaj dostać?

- No cóż... Jakby to powiedzieć... - rzekłem powoli się do niej zbliżając - przechadzam się po moim zamku. Ale ważniejszym pytaniem jest co Ty tutaj robisz?

- Ja...? - rzekła wstając z kanapy i odsuwając się odemnie najdalej jak potrafi - Ja... przybyłam odwiedzić mego ojca.

- Jaki ty mi przykład dajesz? Nie kłam! Czy to ty dałaś moc ostateczną Fabiano, znaczy się... czy to ty zabiłaś ojca? - zbliżyłem się do niej, a moje ręce zaczęły płonąć żywym płomieniem

- Ty... Nie zbliżaj się! - krzyknęła z przerażeniem matka

W tym momencie do pokoju ktoś wszedł. Był to nikt inny, niż nasz król. Powoli wszedł dostojnym krokiem do pomieszczenia ze skrzyżowanymi rękami, a ujrzawszy mnie powiedział spokojnie:

- Nie sądziłem, że kiedykolwiek cię spotkam wnuku, jestem niezwykle uradowany, że się myliłem.

- Jednak ja niezbyt jestem zadowolony z tego spotkania - rzekłem lekko poirytowany

- Wysłuchaj go - rzekła moja matka patrząc w moją stronę - twój dziadek, ani ja nie mieliśmy nic wspólnego ze śmiercią twego ojca. Król się zmienił, teraz postanowił pozwolić nam zamieszkać w zamku, byśmy stali się na nowo rodziną!

- Nie wierzę... - zaśmiałem się w głos - Oszalałaś czy co?! Czy ty naprawdę wierzysz, że on się zmienił? Ha!

- On naprawdę... - zaczęła moja matka lecz król jej przerwał

- Zostaw nas tu na chwilę samych, przemówię mu do rozsądku. 

Gdy moja matka wyszła, mój dziadek spojrzał mi prosto w oczy i powiedział:

- Szczerze, to ja dałem Fabiano moc ostateczną. I tak... to ja zabiłem tych wszystkich mieszańców w tamtym miejscu. Ale wiesz co? Przepraszam Cię za to... teraz zrozumiałem, że był to wielki błąd z mojej strony... Nigdy nie powinienem był tego zrobić... proszę nie mów twojej matce o tym. I błagam cię zapamiętaj jedno, nie pragnę Cię zabić, nigdy nawet tego nie planowałem. Mimo tego, że jesteś mieszańcem, kocham Cię jak wnuka, więc... co Ty na to? Zapomnijmy o tym wszystkim i zamieszkajmy tutaj razem, niczym rodzina, w porządku?

Po tych słowach uśmiechnął się do mnie i wyciągnął do mnie ręce, jakby chciał mnie objąć. Gdy tylko to usłyszałem, gdy tylko zobaczyłem jak wyciąga do mnie ręce na znak pokoju. Miałem ochotę go zabić. Uśmiechnąłem się szeroko i chwyciłem swój sztylet tak, aby nie zauważył. Gdy tylko zaczął się do mnie zbliżać powiedziałem śmiejąc się w głos:

- Ha ha ha! Kogo ty próbujesz oszukać? Teraz bądźmy ze sobą szczerzy od zawsze byłeś je***ym gównem! Słuchaj mnie uważnie, pewnego dnia zapłacisz za to co zrobiłeś! Powiedz... Jak ty możesz spać spokojnie? Jak to możliwe, że cały czas myślisz tylko o sobie? Powiedz mi co usprawiedliwia wszystkie twoje kłamstwa, które mówiłeś jakby były one twoją drugą naturą? I wiesz co? Jeśli mógłbym Cię zabić, zrobiłbym to, ale niestety jest to zakazane w całym królestwie... A zresztą... co mi tam! Zrobię to! O... i jeszcze chciałbym Ci powiedzieć: płoń w piekle!

Gdy wypowiadałem te słowa był na tyle blisko, że wbiłem mu sztylet w serce. O... jego mina mnie obrzydliwa. Wyglądała jakby prosił o łaskę, o ratunek. Jakiś idiota, gdyby tylko wiedział jak bardzo mam gdzieś jego przeprosiny i co teraz zrobię to chyba nigdy by się do mnie nie zbliżył.

Hahaha

Co za przyjemne uczucie, ta krew przepływająca przez jego żyły... jest taka ciepła, mmm... krew władcy smakuje dużo lepiej niż krew jego sługi, no, ale cóż w końcu jest władcą. Gdy piłem jego krew, czułem jak jego moc przepływa do mnie, poczułem ogromną potęgę. Zapragnąłem więcej.

Zabiłem go, na moich dłoniach pojawił się szkarłat krwi mego dziadka... A ja... A mi.... To nie przeszkadzało... To za małe słowa, ja to... wręcz pokochałem! Te cierpienie na jego twarzy... ten ból i smutek... ta krew wyciekająca z ust i oczu, gdy to widzę, to mam ochotę zabijać i zabijać i nigdy nie wybaczyć, tego smutku, który ja czułem... Gdy umierają w ich oczach widzę dawnego siebie, bezradnego, cierpiącego, proszącego o pomoc, której nigdy nie dostanę... Tak, to ja... Nie ma już jej... już nigdy nie ujrzę jej uśmiechu, a to przez nich... Niestety ja jestem słaby... mam słabą psychikę, gdy zacznę zabijać to już nie przerwę, nie zamierzam tak szybko umrzeć, a zamierzam dokończyć moje dzieło dla niej, dla nas... Gdy zbierałem mieszańców, jeden z nich opowiedział mi pewną legendę, dzięki niej mam nadzieję... Zdobędę to co potrzebuję, by ją wypełnić... A wtedy... Ona... na zawsze będzie ze mną... już na... zawsze... razem... tylko ja i... Ona...

Chce miłości, choć zamąciła w głowie mej, chociażby rodzona matka nie chciała mnie znać, a przyjaciel miałby być wrogiem. To nieważne, chcę by wróciła, za wszelką cenę.

Z zamyślenia wyrwało mnie to, że nagle usłyszałem czyjeś pospieszne kroki, skierowane do pomieszczenia w którym się znajdowałem, szybko odsunąłem się od ciała króla i ukryłem się za kolumną stojącą blisko drzwi prowadzących do wyjścia. Wtem usłyszałem jak ktoś chwycił klamkę do drzwi wejściowych i jednocześnie krzyknął wesołym tonem:

- Tato! Zobacz co ci przyniosłem!

Do pomieszczenia wszedł mały chłopiec, wyglądał jakby miał około 6 lat. Gdy tylko zobaczył swego ojca leżącego na podłodze z przebitym sercem wrzasnął przerażony z oczami zamglonymi od łez:

- Tato?! Tato?! Co się stało?! Tato, odezwij się! Spójrz na mnie! Tato! Obiecałeś mi, że te urodziny spędzimy razem! Tato, proszę... Proszę, obudź się... tato...

Mały chłopiec usiadł koło ciała jego ojca i przytulił go rzewnie płacząc.

Już miałem podejść do niego i go pocieszyć, w końcu są jego urodziny, on nic nie zawinił, a ja nie jestem potworem. Lecz do pomieszczenia weszła kolejna osoba, była to Angelika, gdy tylko zobaczyła ciało króla, przy którym siedział zapłakany i załamany chłopiec, upuściła tacę z napojami, którą niosła i wrzasnęła:

- Ty potworze!

Po czym wybiegła z tego pomieszczenia krzycząc:

- Potwór! Pomocy on zabił króla! To książę, on zabił własnego ojca!

Gdy tylko usłyszałem, że woła o pomoc, wiedziałem, że za chwilę będzie roić się tu od straży, więc szybko pomyślałem o moim domu, w którym po sekundzie się znalazłem.

I tym właśnie miłym akcentem kończymy serię o nazwie Życie w cieniu - Mikołaj van Titan, następny rozdział nie będzie już z perspektywy bohatera tej książki, lecz będzie to dalsza część opowieści. Życzę miłego czytania :)
Napiszcie w komentarzach czy podoba wam się motyw opowieści ze strony osoby pośredniej i czy chcielibyście coś takiego w przyszłości, będę wdzięczna za każdą opinię ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro