Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Życie w cieniu - Mikołaj van Titan cz. 5

Po jednoczesnej stracie ojca jak i mojej drogiej Alice, nie mogłem się pozbierać przez bardzo długi czas. Lecz wspierałem moją matkę ze wszystkich sił i starałem się jej pomagać jak tylko mogłem, była jedyną bliską osobą, która mi pozostała. No poza Angeliką, siostrą Alice, którą miałem się opiekować. Wszystko układało się dobrze, Angelika rosła na piękną kobietę, niezwykle podobną do Alice, z wyglądu, jak również i z charakteru. Moja matka zaczeła powoli utożsamiać się z myślą, że już nigdy więcej nie ujrzy swego ukochanego męża. Było w miarę spokojnie, do czasu... Pewnego wyjątkowo ciepłego dnia wiosny, gdy wszystkie stworzenia budziły się do życia, dostałem list. Gdy czytałem go w towarzystwie mojej matki, jej twarz przybrała smutny wyraz. Jego treść brzmiała tak:

Drogi Mikołaju,

Słyszeliśmy o tym nieszczęśliwym wypadku, nie musisz się przejmować, już odpowiednio ukaraliśmy tych zdrajców. Przesyłamy najszczersze wyrazy współczucia. Mamy nadzieję, że droga Izabel jakoś się trzyma po stracie męża. Ale to nie jest cel naszego listu. Zapewne jesteś świadom tego, iż twój ojciec należał, do gwardii królestwa. Był jednym z najlepszych wojowników, nawet w czasie gdy nie posiadał mocy. Odszedł od nas gdy uzyskał moce, lecz mamy wielką nadzieję i szczerą prośbę do Ciebie. Dołącz do nas. Potrzebujemy Ciebie. Mimo iż jesteś mieszańcem i z tego co nam wiadomo nie masz mocy. Nasze królestwo jest zagrożone! Więc prosimy cię Mikołaju dołącz do nas, nie tylko my jesteśmy zagrożeni, lecz także ty i twoi najbliżsi. Jeśli jesteś mężczyzną powinieneś móc ich ochronić! Obiecujemy sowicie Cię wynagrodzić za twą pomoc. Nie będziesz musiał trzymać się z ubocza! Dostaniesz prawowite miejsce na tronie, po śmierci obecnego króla. Prosimy przemyśl naszą ofertę. Czekamy, na to co nam przyniesiesz dziedzicu.

Gwardia Królewska

Oczywiście się zgodziłem, chciałem zapewnić mojej matce godne życie. Gdybym tylko wiedział... Ach... Byłem naprawdę głupi i łatwowierny zgadzając się na to. Myśląc, że mówią prawdę, sprowadziłem na siebie i moich najbliższych jeszcze większe cierpienie.

Miejsce w którym miałem się stawić znajdowało się bardzo daleko od miejsca mojego zamieszkania. Było to na obrzeżach królestwa. Gdy żegnałem się z matką, wylewała ona żewne łzy. Miało mnie nie być przez bardzo długi czas. Dotarłem na miejsce, było tam niezwykle cicho i spokojnie. Za cicho... Gdy przyjrzałem się uważnie... Dostrzegłem martwe, wręcz zmasakrowane ciała... Czerń krwi tego miejsca przeszył me serce na wylot. Było tam morze ludzi... zaraz... Nie... To nie są ludzie... to mieszańcy... tacy jak ja... dlaczego oni leżą tutaj... martwi? Myślałem, że jestem jedynym mieszańcem, skoro tak mnie nękają... Ale jest nas więcej... pomimo tego, że jestem tu jedyną żywą osobą, na pewno jest więcej mieszańców, o których nie wiem. Więc... oni wezwali mnie tutaj na pewną śmierć, tak? Ale dlaczego? Dlaczego oni tak bardzo nas nienawidzą? Upadłem zszokowany na kolana i zakryłem twarz dłońmi, dlaczego? To pytanie długo mnie dręczyło. W końcu, mieszańce nie mają mocy, dlaczego oni tak bardzo pragną skrzywdzić bezbronnych? Gdy zastanawiałem się nad tym, w tym miejscu, w którym było pełno zmasakrowanych ciał, zauważyłem coś... każdy z nich wyglądał jak mój ojciec gdy umierał... czy to... Nie... To nie możliwe...! Wygląda to na robotę pod wpływem mocy diabła! Ale jak... Alice mówiła, że zwyczajna osoba, z mocą Kizoku, może jej użyć tylko raz po odprawieniu rytuału... Więc jest to robota Kizoku... Ale jedynym żyjącym Kizoku na tym świecie jest mój dziadek... dlaczego król miałby zrobić coś takiego...? Ale jeśli się zastanowić, to jest on jedyną osobą, która mogłaby zawrzeć kontrakt z Fabiano by uzyskał on moc ostateczną... to tak jakby to on zabił mego ojca! Zaczęłem się rozglądać po tym opustoszałym miejscu. Ale nie ma tu ani jednej żywej duszy... Więc czemu... czemu mnie tu wezwali? Przecież jeśli chcieliby mnie zabić to by tu czekali, ale nikogo już tu nie ma... czy możliwe, że... Nie! To nie może być prawda! Moja matka! Została w domu z Angeliką! Czy to możliwe, że chcieli wyciągnąć mnie z domu, żeby zrobić im krzywdę? Muszę szybko wrócić! Pod wpływem impulsu pomyślałem o domu, jedyne co w tym momencie chciałem to tam szybko wrócić. I nagle... poczułem dziwne uczucie... jakby mrowienie... W tym momencie widziałem czarność przed oczami. W jednej sekundzie byłem na tej polanie otoczony martwymi ciałami, potem miałem chwilowy zawrót głowy i po sekundzie przed moimi oczami ukazał się mój dom. Ale jak to...? Mam moce? Więc Alice oddała mi swoje moce ratując mnie? Niesamowite! Więc teraz mogę ją odzyskać! Ale najpierw...

Gdy tylko spojrzałem na mój dom wiedziałem, że... Miałem rację... drzwi wejściowe do mego domu były całkowicie zniszczone. Ale co mnie zdziwiło... Nie było tu śladów krwi, ani zmasakrowanych ciał... Nie było też ich żywych... Więc... gdzie one są? Czyżby ktoś ich uprowadził? Musze ich uratować! Ruszyłem biegem do zamku mało co myśląc, mimo tego iż przeczuwałem, że to bezcelowe, w końcu jest ich wielu, a ja tylko jeden. Może i mam moce dzięki temu, że Alice mnie uratowała, ale oni nie mogą się tego dowiedzieć... jeszcze nie teraz... uratuję ich po staremu! W końcu nauczyłem się przez te lata walczyć!

Gdy tylko dotarłem pod zamek wyszło z niego wielu żołnierzy, którzy od razu się na mnie rzucili. Wyszłem ledwo żywy ze spotkania z nimi. Wiedziałem już, że sam nie dam im rady, potrzebuje pomocy... której dostarczą mi mieszańcy tacy jak ja.

Dzięki otrzymanej mocy i mojej wielkiej charyźmie udało mi się przekonać pokaźną liczbę mieszańców by mi pomogli. Oczywiście nie powiedziałem im, że chcę tylko uratować mą matkę i siostrę mej ukochanej. Powiedziałem im, że chcę porwać córkę króla, którego ówcześnie zabiję. Jestem ambitny, uwieżyli mi. W momencie, gdy dotarliśmy do zamku, nie weszłem frontowymi drzwiami jak reszta, ale dzięki uzyskanemu zamieszaniu, udało mi się niezauważalnie teleportować w miejsce, w którym urzędował król. W tym miejscu dostrzegłem mą matkę, lecz nigdzie nie było Angeliki. Co dziwne moja matka nie była ani związana ani nic... Siedziała sama w pokoju, w którym nie było nawet strażników... Mogła po prostu wyjść i wrócić do mnie, ale tego nie zrobiła... Co to ma znaczyć? Czy ona... Czy własna matka mnie zdradziła za moimi plecami? Czy jest ona po części zamieszana w śmierć ojca?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro