Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

X

" W mafii nie chodzi o pieniądze, ani o krew- chodzi o lojalność. A lojalność to waluta, którą najtrudniej zdobyć i najłatwiej stracić"

Obudziłam się i powoli rozejrzałam po pomieszczeniu. Znajdowałam się w swoim pokoju, zdziwiło mnie to, ponieważ nie pamiętałam niczego z wczorajszej nocy. Dopiero po chwili, zauważyłam siedzącego na podłodze Rydera, który opierał się o ramę mojego łóżka i przeglądał coś w swoim telefonie. Zapewne jeszcze nie zauważył, że się obudziłam.

– Co ty tu robisz? – zapytałam zachrypniętym głosem.

– Zostałem na noc – Podniósł się, wstając z dywanu.

Poprawił spodnie i usiadł na łóżku obok mnie.

– Po co? Nie żeby coś, ale nie chcę cię tu – Uśmiechnęłam się wrednie.

– Ranisz tym moje uczucia, wiesz? – Złapał się teatralnie za serce.

– Bardzo mi przykro – odpowiedziałam i podniosłam ręce do góry, tym samym przeciągając się.

Ryder, wykorzystując to, że mam podniesione ręce, położył dłonie na moich bokach i zaczął mnie łaskotać. Niemal od razu zaczęłam się śmiać. Właśnie w tamtym miejscu miałam największe łaskotki.

– Ryder, proszę, przestań – błagałam przez śmiech.

Opadłam na plecy, przez co mężczyzna usiadł na mnie okrakiem, nadal nie przestając mnie łaskotać. Zgięłam nogi ze śmiechem i zaczęłam go kopać, wyglądało na to, że go to nie ruszało.

– Stop! – krzyknęłam, kiedy udało mi się złapać oddech.

Szybko złapałam jego dłonie w swoje. Ryder patrzył w moje oczy ze skupieniem. Po chwili zjechał wzrokiem na moje usta, przez co mimowolnie się uśmiechnęłam i zauważyłam też, że sam powstrzymywał się przed zrobieniem tego.

Bardzo rzadko się uśmiecha, a przynajmniej w moim towarzystwie. Każdy jego uśmiech przyprawiał mnie o ciarki, był prześliczny. Pokazywał wtedy swoje proste białe zęby, a na policzkach pojawiały się delikatne, urocze dołeczki.

Przybliżał się do mnie delikatnie, z każdą sekundą był coraz bliżej mnie. Nie myśląc nad niczym dłużej, puściłam jego dłonie i położyłam swoje na jego karku. Przyciągnęłam go do siebie, nasze usta się złączyły. Jego delikatne wargi  zaczęły mnie delikatnie całować, co od razu odwzajemniłam. Robił to delikatnie, tak jakby bał się, że może mi coś zrobić.

Bo tak naprawdę, byłam krucha, a on bronił mnie przed całym złem jego świata.

***

Minął tydzień. Od całej sytuacji z pocałunkiem nie mieliśmy kontaktu. Codziennie ktoś do mnie przychodził, raz Lily z Thomasem, później Lottie z Williamem i tak w kółko. Miałam złe przeczucie. Bo przecież nie przychodzili by codziennie, pod pretekstem tęsknoty.

@Ryder: zaraz będę.

Odczytałam wiadomość i pokręciłam głową.

@Lavender: nie ma mnie w domu. Spierdalaj.

Nie wiedziałam, dlaczego byłam ja niego zła. Może dlatego, że od razu po pocałunku, jak gdyby nigdy nic wyszedł z pokoju, nie racząc mnie słowem, albo dlatego, że próbowałam się do niego dodzwonić, a on zbywał moje połączenia.

Dziwnie się z tym wszystkim czułam. Cały czas przypominała mi się chwila, w której jego ciepłe wargi zaczęły muskać moje. Mogłam przyznać, że Ryder całował lepiej, niż inni chłopacy, z którymi miałam okazję to robić.

– Ferrari –Ostry ton mojej przyjaciółki, wybudził mnie z zamyśleń. – O kim myślisz?

Nie, Sela nadal nie wiedziała o niczym.

@Ryder: Chodzi o twoich rodziców.

I to jedno zdanie sprawiło, że przez moje ciało przeszedł dreszcz strachu.

– Przepraszam, muszę iść. – Uśmiechnęłam się niewinnie.

– Coś się stało? – zapytała, popijając chrupki Colą.

– Aiden wrócił do miasta i chce się spotkać – skłamałam.

– To super, ale pamiętaj – Położyła palec na okularach, które nosiła tylko w domu i uśmiechnęła się dwuznacznie. – Jeszcze nie chcę być ciocią.

Pokazałam jej środkowy palec i zaczęłam pakować swoje rzeczy.

Aiden był cudownym chłopakiem, bardzo przystojnym i od razu mogę powiedzieć, że mogłabym być z nim w związku, ale około pół roku temu napisał mi, że podobają mu się chłopcy. Zaakceptowałam to od razu, bo wiedziałam, że nie ma szczęścia do dziewczyn. Było to dość smutne, bo kiedy był w związku, bardzo się starał. Kupował drogie prezenty, często się spotykał, był bardzo romantyczny i uroczy. Sela znała go zaledwie dwa lata, ponieważ dopiero wtedy przeprowadziła do naszego miasta, ale wspólnie tworzyliśmy niezastąpione trio.

Pożegnałam się z dziewczyną i wyszłam z jej mieszkania. Mieszkała w starej kamienicy, niedaleko mojego domu. Założyłam kaptur bluzy i ruszyłam w stronę mojego domu. Włożyłam słuchawki do uszu, puszczając przy tym moją ulubioną playlistę, Billie Eilish i Eminem. To było coś.

Poczułam ciepłe dłonie na mojej talii, które następnie podnoszą mnie do góry. Od razu zaczęłam krzyczeć o pomoc, ale kiedy zobaczyłam ten ironiczny uśmiech, poczułam dziwne uczucie w podbrzuszu.

– Głupi jesteś? – zapytałam cicho.

Nie miałam większej ochoty na rozmowę z nim, chciałam tylko poznać prawdę.

– Skąd wiedziałeś, że tu jestem? – zapytałam, chowając słuchawki do kieszeni, aby nie spadł mi na ziemię.

Ryder postawił mnie z powrotem na ziemię i poprawił kołnierzyk czarnej koszuli, wystającej spod bluzy. Od jakiegoś czasu zaczął zakładać bluzy, zazwyczaj były to ciemne płaszcze. Na dworze z każdym dniem robiło się cieplej, zważając na to, że zaczynał się czerwiec, a tym samym lato.

– Mam kontakty –Kącik jego ust delikatnie drgnął ku górze.

Nie uśmiechaj się. To nic takiego.

– Więc, czego się dowiedziałeś? – mruknęłam cicho.

– Dlaczego jesteś taka oschła? To był zwykły pocałunek.

– Czego się dowiedziałeś? – powtórzyłam, ignorując jego wcześniejszą wypowiedź.

– Lottie poszła do domu dziecka – Zrobił krótką przerwę. – Twoi rodzice odwiedzali jakiegoś małego chłopca.

– Wiesz, jak się nazywał?

– Jeszcze nie, ale pracujemy nad tym – odpowiedział.

Skinęłam głową i zjechałam wzrokiem na swoje buty, które w tej chwili wydawały się bardzo interesujące.

– Moja znajoma robi dzisiaj imprezę, może byś wpadła? – odezwał się po chwili ciszy.

– Nie mam czasu.

I znowu. Niezręczna cisza, pomiędzy, którą słychać było jedynie szum liści.

– A może...

– Nie - przerwałam mu. – Nie mam ochoty.

– Odwieźć cię? – zapytał, wkładając ręce do kieszeni.

– Mhm – mruknęłam cicho i ruszyłam za nim do czarnego Porshe.

Wsiadałam do środka, a po chwili byliśmy w drodze do mojego domu. Patrzyłam w szybę na otaczające nas budynki. Moje rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości.

@AidenScott: Siema młoda. Chcesz się spotkać?

@Lavender: jasne, zaraz będę w domu, Ryder mnie odwozi.

@AidenScott: O kurwa, weź go zaproś zaraz będę.

Westchnęłam, kątem oka spoglądając na Rydera. Jego jedna ręka położona była na kierownicy i bez problemu kierowała autem, a druga umiejscowiona była na skrzyni biegów. Wyglądał idealnie.

Nieidealny ideał.

– Aiden cię do mnie zaprasza – mruknęłam cicho.

– Przecież mnie nie lubi – prychnął kpiąco.

– Twoje ego na tym ucierpiało? – zapytałam takim samym tonem, co on przed chwilą.

– Nawet nie wiesz, jak – odparł cwanie.

– To zostaniesz czy nie?

– Zostanę.

***

Stanęliśmy na podjeździe, wyszłam z auta i popatrzyłam na drzwi, przed którymi stał już mój przyjaciel. Uśmiechnęłam się szeroko, a on to odwzajemnił i rozłożył ręce. Podbiegłam do niego i przytuliłam się w jego tors.

– Tęskniłam – wymruczałam w jego szyję.

– Ja też – zaśmiał się cicho, po czym się ode mnie odsunął. – No i jest on. Nasz lovelas.

Ryder stanął niedaleko nas, opierając się biodrem o murek przed domem.

– Sorry za ostatnio. Dasz mi autograf? Uwielbiam cię, jestem twoim największym fanem – Ryder zmarszczył brwi, na co ja parsknęłam śmiechem. – Lavender, to jest poważna sytuacja, a ty się śmiejesz.

– Nie dam ci, jeszcze komuś sprzedasz – zaśmiał się ironicznie Ryder, a ja w tym czasie otworzyłam drzwi i weszłam do środka.

– Ja?! Jak ty tak do mnie możesz mówić?! Ja będę z tym spał, a nie komuś sprzedam. To będzie moje małe dziecko! – krzyczał.

– Pomyślę nad tym – odpowiedział mu i wszedł za mną.

Cicho śmiałam się pod nosem. Widziałam to, że Ryder robił sobie żarty z Aidena, czuł satysfakcję, z tego, że ktoś był w niego wpatrzony i czegoś od niego chciał.

– Błagam! – wydarł się na cały głos.

– Scott, nie drzyj się tak – warknęłam.

– To go przekonaj, żeby mi napisał.

Spojrzałam na Rydera błagalnym wzrokiem, a on mimowolnie się uśmiechnął. I to nie tak jak zawsze, kpiąco czy ze złości, ten uśmiech był prawdziwy. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok.

– Zgoda – Wziął kartkę papieru i długopis, napisał coś na niej i podał ją Aiden' owi.

– Boże, dziękuję! – przytulił mocno Rydera, na co on tylko poklepał go po ramieniu i się osunął.

– Nie podniecaj się tak – prychnął i usiadł obok mnie na kanapie.

Do moich nozdrzy od razu dostał się jego uzależniający zapach. Woda kolońska, papierosy i guma miętowa. Włączyłam telewizor i puściłam pierwszy lepszy program.

Aiden w tym czasie poszedł do lodówki i wyciągnął z niej zimne piwo. Postawił je na stole przed nami z uśmiechem i wcisnął się pomiędzy mnie a Rydera.

– Liv, użyczysz konsoli? – Obrócił głowę w moją stronę z uśmiechem.

Skinęłam głową i wstałam z kanapy, odkładając piwo na stolik. Włączyłam konsole i podałam im dwa pady, po czym wzięłam picie i ruszyłam schodami na górę.

Mieliście taki moment w życiu, kiedy czuliście się jak piąte koło u wozu? Tak się właśnie czułam w tej chwili.

Usiadłam na ziemi i wyciągnęłam gitarę spod łóżka. Położyłam ją na nim i podeszłam do szafki, zdjęłam z niej czarne okulary w grubej oprawie, po czym założyłam je na nos.

Tak, nosiłam okulary, a przynajmniej powinnam. Nie lubiłam się w nich i ogromnie byłam wdzięczna, że to były okulary do czytania, a nie do chodzenia codziennego.

Wyciągnęłam nuty i szybko poszłam do łazienki. Załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne i wróciłam do pokoju. Stanęłam w miejscu, kiedy zobaczyłam leżącego na moim łóżku Rydera. Trzymał w rękach kartki z nutami, a kiedy usłyszał, że wróciłam do pokoju podniósł wzrok znad kartek i popatrzył na mnie z uśmiechem od ucha do ucha. Mimowolnie ja również się uśmiechnęłam.

– Nie wiedziałem, że nosisz okulary – Uśmiech nie schodził z jego twarzy.

– Czasami – Zdjęłam je i odłożyłam w to same miejsce, na którym leżały przed chwilą.

– Pasują ci.

Wzruszyłam ramionami, chowając gitarę pod łóżko. Skoro on tu się znajdował, to nie mam zamiaru grać.

Odprężało mnie to. Mogłam grać bez przerwy godzinami. Wtedy liczyło się tu i teraz, wszystkie problemy odchodziły na bok, a ja skupiałam się tylko i wyłącznie na dźwiękach szarpanych strun.

– Czemu nie siedzisz z Aidenem? – Usiadłam obok niego.

– Poszedł do łazienki, a mi zaczęło się nudzić – wytłumaczył.

Nic nie odpowiedziałam tylko zamknęłam oczy, opierając się o ścianę za plecami.

Poczułam jak materac obok mnie idzie do góry, co oznaczało, że Ryder wstał. Jego kroki z każdą sekundą stawały się mniej słyszalne, a po chwili już w cale nie było ich słychać.

Wstałam z łóżka, podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej krótkie spodenki i dużą koszulkę, którą ukradłam dwa lata temu Aiden'owi. Wróciłam na łóżko, przykryłam się ciepłą pierzyną, po czym przymknęłam oczy.

Na dole słychać było jeszcze rozmowy i dźwięki gry, ale nie wiedząc kiedy zasnęłam, pochłonięta myślami.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro