VII
Poczułam doskwierający mi ból w okolicy brzucha i pleców, przez co się obudziłam. Od razu, gdy otworzyłam zobaczyłam, że znajdowałam się w białym pomieszczeniu. Byłam w szpitalu.
-Jak się czujesz?- usłyszałam głos Rydera po swojej prawej.
Odwróciłam do niego głowę. Miał wory pod oczami i był mocno zmęczony, co było dość dobrze widać. Ale to co mnie zaskoczyło, to było to, że miał rozcięty łuk brwiowy.
-Boli mnie brzuch.
Skinął głową.
-I delikatnie plecy.- dodałam po chwili.
-Pójdę po doktora.- wstał i wyszedł z sali.
Po kilku minutach do pomieszczenia wszedł lekarz ubrany w biały fartuch.
-Dzień dobry. Jak się dzisiaj czujemy?- zapytał z uśmiechem i usiadł na krześle obok mojego łóżka.
-Słabo. Co się stało?
-Została pani... zgwałcona i postrzelona w brzuch. Przykro mi.
Otworzyłam szerzej oczy nie mogąc uwierzyć w to co słyszałam. To było nie możliwe.
-Pani chłopak siedział tu całą noc. Porządnego sobie pani znalazła.- uśmiechnął się do mnie.- zostanie tu pani do jutra. Dzisiaj jeszcze będzie zmiana opatrunku i badania.
-Jasne...
-Jakby coś się działo to proszę nacisnąć czerwony przycisk nad łóżkiem.- powiedział zapisując coś na kartce, a następnie wyszedł.
Podniosłam lekko koszulkę i zobaczyłam dość duży bandaż wokół mojego brzucha. Lekko się skrzywiłam na ten widok, a do sali wszedł Ryder, przez co od razu dałam koszulkę w dół.
-Powiedziałeś mu, że jesteśmy razem? - zapytałam, gdy usiadł na krześle obok mojego łóżka, na którym przed chwilą siedział lekarz.
-Musiałem coś powiedzieć, żeby mi powiedział co z tobą.
-Wyjdź stąd.- powiedziałam odwracając od niego wzrok.- chcę pobyć sama.
-Słuchaj, to nie miało tak wyglądać...
-Nie miało tak wyglądać?! Kurwa jakby nie nasz układ to kurwa normalnie bym żyła! Ale oczywiście chciałeś informacji o osobie, której ludzie chcieli mnie zabić i zgwałcili mnie! Mam tego serdecznie dosyć, więc wyjdź i nie przychodź już tutaj bo to koniec naszej umowy!
Ryder popatrzył na mnie i skinął głową. Posłał mi ostatnie spojrzenie i wyszedł z sali. I znowu zostałam sama ze swoimi myślami.
***
Dni mijały jak szalone. Lily i Lottie odwiedzały mnie prawie codziennie. Impreza urodzinowa Thomasa została przesunięta na dzisiaj, lecz na ze względu na zdrowie nie jestem w stanie na nią pójść. Wzięłam L4 z pracy na na razie dwa tygodnie, co Charlie zrozumiał. Cloe się od niego odwaliła, przez Rydera. Ja za to nie miałam ochoty na rozmowę z nim. Rana na moim brzuchu wyglądała dobrze. Szwy już się rozpuściły a blizna jest prawie niewidoczna.
Poprosiłam Thomasa jedynie o to, żeby przyjechał dzisiaj odebrać prezent ode mnie. Usłyszałam głos dzwonka do drzwi, więc podeszłam do nich i je otworzyłam. Ku mojemu zdziwieniu przed nimi nie stał Thomas a Aiden.
Aiden Williams to mój najlepszy przyjaciel, z którym dogaduję się jak z rodzeństwem. Dwa lata temu musiał wyjechać na studia do Leeds, w Anglii a kontakt minimalnie nam się pogorszył.
-Aiden?
-Siema!
Odłożył walizkę na bok i przytulił się do mnie od razu.
-Tęskniłem mała, wiesz?- uśmiechnął się.- słyszałem, że miałaś operację. Jak się czujesz?
-Jest już dobrze. Gdyby nie ta umowa z Ryderem to...
-Ryderem?!- przerwał mi.
Jestem w dupie.
-Czy ciebie pojebało?! Zadajesz się z Ryderem?!- odsunęłam się lekko od niego.
-On nie jest taki zły. Przynajmniej dla mnie. Wiem, że nic by mi nie zrobił. A tą umowę ostatnio z nim zerwałam. Mam w piździe to co robi. - weszłam w głąb domu.- kawy, herbaty?
-I tak mu się ufam. Kawy.
-Nawet go nie znasz. Rozpuszczalna czy parzona?
-Ale mogę poznać. Parzona.
Otworzyłam szafkę i wyciągnęłam z niej kawę.
-Nie mam parzonej.
-To zrób herbatę z cytryną.
-Cytryny też nie mam.- uśmiechnęłam się minimalnie.
-Daj wodę po prostu.
Nalałam wody do szklanki i poszłam do salonu, gdzie siedział już Aiden. Podałam mu ją i usiadłam obok.
-To kiedy będę mógł go poznać?- zapytał.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Modliłam się o to aby to nie był Ryder. Otworzyłam drzwi i na moje nieszczęście był to wcześniej wspomniany chłopak.
-Thomas powiedział, że mam jakiś prezent dla niego odebrać.
Ciebie też miło widzieć.
Weszłam na korytarz i wzięłam z niego dużego misia i osobne pudełko. Podałam mu wszystko i złapałam za klamkę w celu zamknięcia drzwi ale Ryder w ostatniej chwili włożył nogę pomiędzy nie a framugę.
-Kogo to walizki?
-Mojego przyjaciela.- powiedziałam opierając się o framugę.- coś jeszcze?
-Thomas bardzo chciał żebyś przyszła na urodziny.
Usłyszałam za sobą kroki Aidena. Stanął za mną i otworzył szerzej drzwi. Ryder zjechał go wzrokiem od góry do dołu i prychnął pod nosem.
-Kogo ja tu widzę.- uśmiechnął się ironicznie Aiden.- znowu chcesz ją gdzieś wysłać żeby ludzie w nią strzelali?
-Nie widzisz, że rozmawiam z Lavender a nie z tobą?
-Właśnie widzę jak bardzo chce jej się z tobą rozmawiać.
-Ryder to nie jest dobry moment. Jesteśmy zajęci.
-Niby czym?- prychnął.
Widziałam, że ta rozmowa nie miała sensu. Ryder nie odpuszcza. Obróciłam się w stronę przyjaciela i złapałam go za kark łącząc nasze usta w pocałunku. Aiden najwidoczniej rozumiejąc sytuację złapał mnie w tali. Odsunęłam się od niego i popatrzyłam na Rydera.
-Skoro już cię nic nie boli to sama sobie zawieź te prezenty. Chyba, że wcześniej wylądujesz z nim w łóżku.- położył wszystko na ziemi i odjechał z podjazdu z piskiem opon.
Od razu odwróciłam się w stronę Aidena.
-Przepraszam, serio. Po prostu wiedziałam, że nie odpuści.
-Chcesz zawieźć te rzeczy do tego Thomasa?- zapytał i podniósł je z ziemi.
-Nie trzeba...-mruknęłam cicho.- przy jakiejś okazji mu przyniosę.
Aiden skinął głową i miał się odezwać ale usłyszeliśmy przychodzące połączenie z mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i odebrałam.
-Siema kwiatuszku! Nie wiem o co poszło ale Ryder zadzwonił do mnie wkurwiony i powiedział, że nie będzie brał rzeczy od takiej suki jak ty.
Zabolało.
-Nie chcesz wpaść na chwilę na imprezę?- zapytał odchodząc na bok, ponieważ wyraźniej było go słychać.
-Ja jej tu nie chcę.- usłyszałam Rydera.
-To nie ty tu rządzisz, więc chuj mnie to.- odpowiedział mu.- to co, przyjedziesz?
-Nie mam auta, jest u mechanika.- wytłumaczyłam.
-Ja mam.- odezwał się Aiden.
-Kto to? Chcesz mi o czymś powiedzieć kwiatuszku?!- zaśmiał się.
-Będę za pół godziny.- burknęłam i się rozłączyłam.
Spakowałam prezenty do auta Aidena i ruszyliśmy w stronę domu Thomasa. Przez całą drogę próbowałam namówić przyjaciela, że to ja zapłacę za paliwo ale on się nie zgodził. Po pół godzinie dojechaliśmy na miejsce. Wyszłam z auta i wyciągnęłam z bagażnika misia z pudełkiem i zapukałam do domu, z którego było słychać muzykę. Drzwi się otworzyły a przed nimi stanął Thomas.
-Siema!
-Hej...- podałam mu misia większego ode mnie i pudełko z naszymi wspólnymi zdjęciami.- wiem, że to nic drogiego ale nie wiedziałam co ci kupić, więc...
-Jaki fajny!- krzyknął i wziął pluszaka na ręce.- nazwę go...- przyjrzał mu się dokładnie.- Lavender. Będzie mi przypominał o tobie.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Thomas zawsze potrafił mi poprawić humor.
-Wejdziesz?
-Nie, dzięki. Aiden wrócił i chce z nim trochę pobyć. Zawołasz Rydera na chwilę?
Nie lubiłam się kłócić. Zawsze miałam poczucie winy nawet jeśli kłótnia nie wynikła przeze mnie.
-Ryduś twoja przyszła żona przyszła!- wydarł się na cały głos.
Odwróciłam wzrok, Thomas poszedł w głąb domu, a po chwili Ryder stanął w drzwiach.
-Możemy pogadać?
Skinął głową i zamknął drzwi, wcześniej wychodząc z domu. Usiadł na schodach, co ja po chwili również zrobiłam.
-Nie wiem czemu się wkurwiłeś ale przepraszam. Nadal jestem zła przez tą całą akcję ale wiem, że to nie była twoja wina. I dziękuję, że mnie stamtąd wyciągnąłeś. Nie wiem dokładnie co się stało, chociaż lekarz mi powiedział w skrócie, ale byłam nieprzytomna.- zaczęłam cicho patrząc przed siebie.
-Rozumiem to. Widziałem w jakim stanie byłaś. Ja nie potrafię przepraszać, więc cię nie przeproszę ale bądź pewna, że jeśli ci się coś stanie to zawsze ci pomogę. Uważaj na tego Aidena czuję, że coś jest z nim nie tak.
-Odezwał się poszukiwany w całych Stanach przestępca.- prychnęłam.- wiesz już coś o moich rodzicach?
Brunet odpalił papierosa i zaciągnął się tytoniem. Wypuścił dym w drugą stronę.
-Wiem tylko w jakim dniu byli w tym domu dziecka i że spędzili tam 5 godzin. Na razie mamy przypuszczenia, że odwiedzali jakieś dziecko ale dokładnie nie wiemy. Jutro Lila idzie tam i spróbuje przekupić jakąś babę z recepcji.
-Luz.-wstałam ze schodów i otrzepałam spodnie.- to ja już będę się zbierać.
-Jak coś to dzwoń.
Skinęłam głową i odeszłam do auta. Wsiadłam do środka i odjechaliśmy z Aidenem.
-Zostajesz na noc?
-Nie, dzięki. Dzisiaj prześpię się w hotelu i spróbuję czegoś poszukać.
***
Siedziałam w pokoju myśląc nad wszystkim. Na dworze robiło się już jasno a ja przez całą noc nie zmrużyłam oka. Usłyszałam dźwięk wiadomości, więc odblokowałam telefon i weszłam w wiadomości.
Nieznany: jeszcze cię znajdziemy. Nie uciekniesz nam.
Wciągnęłam powietrze. Zobaczyłam przez okno, że listonosz zostawił list w skrzynce. Wyszłam z domu w kapciach i szybko pobiegłam do niej. Wyciągnęłam kopertę i wbiegłam do domu. Usiadłam na krześle, przy wyspie kuchennej.
Powoli otworzyłam kopertę, a to co w niej zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach. Natychmiast wybrałam numer Rydera i czekałam aż odbierze.
-Halo?- jego zaspany głos rozbrzmiał po drugiej stronie.
-Ryder...- zaczęłam roztrzęsionym głosem.
-Jestem w Santa Monica młoda. Coś się stało?
-Skarbie, już wstałeś?- usłyszałam cichy głos jakiejś kobiety.
Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Nie byłam o niego zazdrosna.
-W sumie to już nic. Nie będę przeszkadzać.- powiedziałam szybko i się rozłączyłam.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam przeglądać zdjęcia z koperty.
Po dziesięciu minutach usłyszałam pukanie do drzwi, więc schowałam szybko wszystko do szafki i otworzyłam je.
-Ryder dzwonił, że coś się stało.- White wszedł do mojego domu i ściągnął buty.
-Nic się nie stało.
Zamknęłam drzwi i ruszyłam za nim. William praktycznie zmusił mnie do powiedzenia mu prawdy, więc po kilku minutach pokazałam mu wiadomość z zastrzeżonego numeru.
-Jest jeszcze koperta...
Podałam mu ją,a on wyciągnął z niej zdjęcia.
-Ktoś wie gdzie mieszkam i robił mi zdjęcia z ukrycia.- wytłumaczyłam cicho.
-Widzę właśnie. Ryder powinien być za godzinę, więc mu to pokażę.
-Nie wiem po co. Był zajęty jak do niego dzwoniłam.
-Zazdrosna?- popatrzył na mnie z kpiącym uśmiechem.
-Nie mam o co.- uśmiechnęłam się wrednie.
-Już wiem za co Ryder cię lubi.- powiedział po jakimś czasie. - potrafisz się postawić. Nie jesteś jak inne, które boją się, że Ryder jest taki okropny, że może je zabić.
-Ryder kiedyś kogoś zabił?- zapytałam, chociaż wiedziałam jaką zaraz usłyszę odpowiedź.
-Raz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro