𝓸𝓷 𝓲𝓷𝓷𝓸𝓬𝓮𝓷𝓽 𝓿𝓲𝓬𝓽𝓲𝓶𝓼
— Jeżeli chcesz nadążyć to musisz robić ten pół obrót trzy razy szybciej! — westchnął HoSeok zakładając ręce na piersi. Jego i tak małe oczy zawęziły się do cienkich kresek ale tęczówki dalej uważnie śledziły każdy ruch jego rówieśnika.
— Staram się — odwarknął nieprzyjemnym tonem NamJoon, długimi palcami pocierając obolałe i lepkie od potu skronie. To był już piąty raz gdy HoSeok zwracał mu na coś uwagę i mimo tego, że naprawdę szanował tancerza i uważał jego porady za pomocne, tak teraz był po prostu zły i wycieńczony.
Trenowali od ósmej rano a on dopiero o szóstej zasnął. Napewno jego oczy dalej były przekrwione a worki pod oczami bardziej widocznie niż zwykle, jednak nikt nie wydawał się być tym specjalnie poruszony. Wszyscy już powoli stawali się tym wszystkim przemęczeni i takie szczegóły nikogo nie obchodziły. Podobnie jak dwudniowy zarost Taehyunga czy trądzik na twarzy Jimina. A przynajmniej tak wydawało się raperowi. Nikt nie widzi więcej niż czubek własnego nosa, no bo to przecież NamJoon miał być tym odpowiedzialnym liderem, który zawsze ma na uwadze wszystkich oprócz siebie.
Jednak tutaj ten inteligentny chłopak mylił się i to bardzo. Tak naprawdę to wszyscy martwili się o.. wszystkich. Jimin przy każdej możliwej sposobności masował spięte ramiona Hoseoka, Tae niby to przypadkiem, splótł swoje palce z tymi Yoongiego po tym, jak starszy się pomylił i wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać. Jungkook ze smutkiem spoglądał na widoczny dyskomfort i stres na okrągłej buźce lidera ale przecież NamJoon nie był w stanie tego dostrzec. Był zbyt skupiony na tym, że nikt go nie widzi by to zauważyć.
I przecież był jeszcze Jin. Jin, który ze zmrużonymi oczami obserwował wszystkich swoich dongseangów w głowie robiąc już sobie listę. Tae przydałaby się herbata i rozmowa. Wezmę Kookiego i Yoongiego na miasto w wolnej chwili, bo potrzebują chwili spokoju. Spędzę trochę czasu z Jiminem, i tak dalej i tak dalej.
A w tym momencie stał mocno na obu nogach, wzrokiem skanując to lidera a to ich głównego zezłoszczonego tancerza. HoSeok ostatnio coraz częściej się wkurza a Joon... wyglada jakby nie spał conajmniej od tygodnia...
— Nie drżyj się. Nie tylko ty tutaj jesteś zmęczony — Jungkook, który stał najbliżej bruneta widocznie skulił się na szorstki głos Hoseoka. Niecierpił gdy jego hyungowie się o coś kłócili. Wprawdzie sam czasem przesadzał z dogryzaniem Jiminowi i obrażał się o byle bzdety ale w głównej mierze, Gguk był bardzo wrażliwym i delikatnym chłopcem.
Najstarszy poruszył się ze swojego miejsca. Zgarnął szybko pare plastikowych kubeczków i nalał do niech wody. Pierwszy podał Jiminowi, który skorzystawszy z okazji siedział oddychając ciężko pod ścianą i leniwym spojrzeniem obserwując sytuacje obok nich.
— Nie drę się. Tylko bronię — odparł od razu Joon, szybkim ruchem wypijając całą zawartość kubeczka jaki podał mu SeokJin. — To ty tutaj krzyczysz bez powodu. Wiem, że musimy ćwiczysz i tak dalej i tak dalej, ale nie musisz się na mnie wyżywać.
— Nie wyżywam się na tobie! — żyłka na szyi Hoseoka zapulsowała niebezpiecznie, gdy ten napiął całe swoje ciało i zacisnął szczękę. Przecież nie robił nic złego. Po prostu chciał by ich następny comeback był dalej na dobrym poziomie. W końcu to on był za to odpowiedzialny. A ignorancki ton NamJoona jedynie bardziej go rozsierdził. HoSeok był starszy. HoSeok sam układał tą choreografię i płakał z bólu z krwawiącymi stopami. HoSeok starał się dla nich wszystkich. A NamJoon tak po prostu go krytykuje?
Jungkook cofnął się o kolejny krok zagryzając wargę i spuszczając wzrok. Taehyung, który do tej pory stał cicho obok kłócących się mężczyzn, przewrócił oczami. Dzieciak naprawdę był zbyt wrażliwy na takie rzeczy. Złapał niższego o pare centymetrów bruneta za skrawek szarawej bluzy i pociągnął w swoim kierunku, przytulając się do jego muskularnych pleców. Gguk dosyć szybko rozluźnił się w uścisku swojego hyunga. O tyle dobrze... pomyślał Tae, opierając swoją głowę na ramieniu maknae i spod przymrużonych powiek obserwując wymianę zdań starszych chłopców.
— Joon, daj sobie siana — warknął w końcu Yoongi, stwierdzając, że ma dość. Odrzucił pusty kubeczek na bok i zmierzył ich obu ciężkim spojrzeniem. — A ty Hobi, zrozum, że nie wyszyscy będziemy tacy jak ty bądź maknae line. Jak już zauważyłeś wszyscy jesteśmy zmęczeni i..
— Czy ja o dużo proszę? — usta Hoseoka ułożyły się w drwiący uśmieszek a oczy wyzywająco spoczęły na drobniejszym od siebie hyungu. — Zdajesz sobie sprawę, że jedyne co staram się zrobić to sprawić, byśmy wyrobili się na czas z choreografią?
— A czy ty zdajesz sobie sprawę, ze twoje krzyki i oceny wcale nie pomagają Joonowi w szybszej nauce? Bardzo dobrze wiesz, że chłopak przemęcza się w studio by wszystko było na czas i że naciskanie na niego w niczym nie pomaga. Daj spokój, HoSeok, nie zachowuj się jak nadąsana trzynastolatka. Wrócimy do ćwiczeń.
— A ja się nie przemęczam? znowu wyszło na to, że ja jestem tym złym? — prychnął niedowierzająco Jung zagryzając wargę i cofając się o krok. Yoongi już otwierał usta by coś odpowiedzieć, gdy spokojny ton najstarszego z ich grona rozniósł się po pomieszczeniu, emanując powagą i zmęczeniem.
— Dzieciaki, proszę — mruknął, podnosząc się ze swojego siedziska przy ścianie. — odpuśćmy sobie troszkę. Mamy naprawdę dużo roboty. Pogadamy o tej sytuacji w dormie.
Pięć minut później muzyka już dudniła w głośnikach.
***
To było przyjemne. Tak po prostu sobie siedzieć z pustą głową w ciszy wysłuchując się w rozmowę swoich przyjaciół. Jimin przeciągnął się niedbale, przez co Gguk ułożony na jego kolanach poruszył się nieznacznie przez sen, bardziej wtulając swoją główkę w jego chudy brzuch.
— Przecież nic nie zrobiłem. — szepnął HoSeok do Tae złamanym głosem a ten od razu pokiwał głową i poklepał go po plecach.
Chłopcy siedzieli blisko. Stykali się kolanami i uda Hoseoka wyglądały jak patyczki przy umięśnionych nogach Taehyunga. Palce młodszego uspokajająco gładziły skórę rapera. Zdaniem Kima J-Hope wyglądał przesłodko. Z mordką wyciągniętą w podkówkę i zmarszczonymi brwiami.
— Wiem, hyung.
— To nie była moja wina. Joon przecież zdaje sobie sprawę z tego ile odpowiedzialności na mnie spoczywa... czemu mnie tak potraktował? — jęknął Hobi. Jimin ziewnął cicho delikatnie przesuwając głowę Jungkooka na bok, tak że spadła na poduszkę. Maknae jedynie mruknął coś pod nosem przewrócił się na drugi bok. Blondyn przeciągnął się, ostatnim leniwym spojrzeniem obdarzając swojego rówieśnika i hyunga, po czym położył się obok Ggukiego, pozwalając sobie wtulić swoją twarz w jego umięśnioną pierś.
— Nie wiem, hyung. Pewnie był zmęczony. Znasz go. Ma problem z przeżywaniem niektórych rzeczy i...
— To nie znaczy, że musi traktować mnie jak szmatę — westchnął HoSeok. — Dobrze. Przesadzam. Po prostu.. nie wiem. Jest mi przykro?
— Masz do tego święte prawo, hyung. Mi też zrobiłoby się przykro.
***
Jin zdawał sobie świetnie sprawę z tego, że nie powinien teraz tutaj stać. Przecież była już dziewiętnasta, księżyc mrugał spomiędzy chmur na seulskim niebie, a jutro czeka go pobudka o czwartej rano by zdążyć na rehearsal w Busan. Ale wtedy sumienie zagryzło by go.
Joonie.
Jego Joonie. Jego ukochany dongseang, który znów zamknął się w studio. W sumie, jak myślał SeokJin, to zamknięcie się było dosyć symboliczne. W momencie w którym Nam zamykał drzwi, zamykał się również dostęp do niego samego. Joon zamykał się sam w sobie.
Dlatego warto zdobyć się na odwagę, prawda? Zapukać do tych zamkniętych na cztery spusty drzwi i może, tylko może, uda się wejść do środka?
— NamJoon! — No cóż. Zabrzmiało to zdecydowanie ostrzej niż Jin by chciał. Cholera.
Drzwi powoli się uchyliły i z ciemność wyłoniły się długie palce, chwytające framugę.
— Tak?
— Wracamy do domu — to też zabrzmiało ostro i visual mimowolnie się skrzywił. Odpowiedź nadeszła dopiero po długiej ciszy.
— Jeszcze coś robię, hyung.
— Bardzo się cieszę, że coś robisz ale wolałbym byś skończył już coś robić i wrócił wreszcie do domu, bo, kurwa, jest dziewiętnasta. A jutro musimy być w Busan.
— Nie mam pięciu lat.
— A ja nie mam czasu na twoje pierdolenie — burknął SeokJin i spróbował szerzej uchylić drzwi. — Jutro wstajemy bardzo wcześnie i nie mam ochoty męczyć się z twoją urażoną i niewyspaną mordą przez resztę dnia.
Chwila ciszy, a potem drzwi powoli zaczęły się zamykać, zgrabne palce wśgliznęły się do ciemnej RCave i Seok niemal usłyszał jak młodszy przewraca oczami.
— Oj nie. Jeżeli wydaje ci się, że pozwolę ci tu tkwić, to się mylisz. I to bardz...— naparł na drewno może odrobinkę zbyt agresywnie bo już po chwili Joon jęczał z bólu na podłodze, trzymając się za nos a starszy leżał plackiem obok niego. No cóż. Wymagające sprawy wymagają wymagających rozwiązań, prawda?
_______________
Ten cały rozdział to chyba jakiś żart...
Pytania na ten rozdział:
♥️Która z pośród 3 relacji najbardziej wam się podoba? Namjin, Vhope czy yoonminkook?
♥️Uważacie, że Jin ma racje tak bardzo naciskając na NamJoona? Czy może powinien dać mu spokój i prywatność?
V
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro