Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝓲𝓽'𝓼 𝓫𝓮𝓮𝓷 𝓪 𝓭𝓲𝓯𝓯𝓲𝓬𝓾𝓵𝓽 𝔂𝓮𝓪𝓻



Jasnobrązowe oczy NamJoona szybkimi i nierównymi ruchami szukały jakiegoś punktu zaczepienia. Gorący kubek parzył duże dłonie rapera ale ten nie przejmował się tym, zbyt skupiony na własnych myślach. A raczej plątaninie myśli. Chrząknął cicho i poprawił w miejscu czując się dziwnie nieswojo pod czujnym spojrzeniem Jina. Przecież przyzwyczaił się już do bycia obserwowanym. A przynajmniej tak sobie wmawiał, gdy siadał na jednym z twardych krzesełek w studiu nagrań i czuł na sobie trzy obiektywy kamer. Albo gdy z trudem łapał oddech po kolejnym układzie i wrzask ARMY przebijał gorące powietrze na hali koncertowej.

Wtedy czuł się inaczej. Czuł się nieistotną (w swoim własnym mniemaniu) cząsteczką grupy, głupim dodatkiem na tle pięknych mężczyzn, których po latach śmiało mógł nazwać braćmi. Wszystkie swiatla reflektorów skierowane były na nich a on cicho stał w ich cieniu, walcząc z zazdrością i desperacją. Jednak teraz, wyselekcjonowany i obserwowany czuł się niemal nagi. Jakby ciemne oczy SeokJina mogły zobaczyć wszystkie jego zranienia i porażki. Wszystko to co czego wstydził się najbardziej.

— Co się dzieje, NamJoon-ah? — przerwał ciszę starszy mężczyzna. Zdaniem Joona, Jin nie mrugał. Ani razu nie przeniósł spojrzenia gdzieś indziej niż na jego twarz. Cały czas uparcie wpatrywał się w jego oblicze, doszukując się tam odpowiedzi. Jednak nie znalazł jej tam.

Z Yoongim było inaczej, stwierdził naraz młodszy. Zadawał to pytanie z nienacka, niby mimo chodem i co jakiś czas łypał na bruneta z obojętnym wyrazem twarzy i zmarszczonymi brwiami. Yoongi nigdy nie potrafił wytrzymać kontaktu wzrokowego.

— Nic. — to słowo, to kłamstwo, wypłynęło z ust NamJoona z taką łatwością, że aż sam się zdziwił. Może to z powodu przyzwyczajenia? Jak się czujesz? Okej. Wszystko w porządku? Tak. Chcesz odpocząć? Nie. Potrzebujesz pomocy? Nie.

Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą. I tak też się działo w umyśle lidera, a przynajmniej w tej powierzchownej części. Tam gdzieś, głęboko, głęboko pod toną kłamstw, fałszywych słów, udawanej persony tliło się nieszczęście. Zranienie tak głębokie, że niemal nie dostrzegalne, zmęczenie tak dobitne, że aż stało się codziennością.

— Nieprawda — stwierdził z zimnym spokojem Jin, obserwując jak Joon po jego słowach mruga niepewnie i wierci w miejscu, odkładając kubek na podłogę. — Nie kłam.

— Nie kłamię, hyung. — odparł od razu, niemal mechanicznie mężczyzna. — Wszystko jest okej.

— A mimo to płakałeś?

— To tylko zmęczenie, hyung. Nie martw się.

***

Rzecz w tym, że nie było to tylko zmęczenie. I Joon sam sobie to udowodnił następnego dnia po treningu, stojąc pod prysznicem. Lodowaty strumień wody uderzał go w plecy, jednak ten nie miał zamiaru nic z tym zrobić. Przymknął oczy, czołem opierając się o chłodny marmur. Jedna z jego dłoni rozpoczęła wędrówkę po spoconym ciele.

Grube uda. NamJoon mógł wyczuć spięte i obolałe muskuły. Napięta skóra na zbyt wystającej miednicy. Płaski brzuch bez zarysu jakichkolwiek mięśni. Wyżej, żebra które były na tyle wystające, że dało się je policzyć. Obojczyki.

Muzyk czuł się niezgrabny. Czuł się formą nie-wiadomo-czego, z długimi nogami i rękoma. Czuł się brzydki.

Bo niby co takiego było w nim atrakcyjnego? Joon niepewnie poruszył się, odrywając od ściany i niczym w amoku sięgnął po mydło w płynie, po chwili tworząc z niego pianę na swym ciele. Był na tyle zagubiony w swoich myślach, że przestał mu przeszkadzać chłód wody i jej kropelki spływające z mokrych włosów na ciemne oczy. Czy w ogóle było w nim coś takiego co mogło spodobać się komuś innemu?

Jego ciało było nieforemne, był wysoki, niezgrabny z wystającymi kośćmi a zarazem z tłuszczem na udach i brzuchu. W jego twarzy również na próżno było szukać piękna. Mały nos, duże wargi, duże oczy. Osobno mogły być ładne, jednak razem, wyglądały jakoś dziwnie i zdawały się być do siebie nie dopasowane. Jakby Bóg pomylił się w układaniu swoich puzelków w niebie i stworzył potwora jakim był NamJoon.

Przypomniał sobie, że ludzie zawsze powtarzają, że prawdziwe piękno kryje się w środku.

— Bzdury. — prychnął gorzko Joon nawet nie orientując się, ze powiedział to na głos. Zatrzymał wodę i przeczesał swoje mokre włosy palcami. Po chwili wyszedł z kabiny, drżąc z zimna gdy chłodne powietrze uderzyło w jego nagą skórę.

A nawet jeśli nie bzdury, to co takiego miał w sobie NamJoon co mogłoby spodobać się komuś innemu? Ludzi jak Namjoon są setki, tysiące więc czemu ktoś miałby wybrać akurat jego i jego pokochać? A co jeśli poznałby tego prawdziwego Kim NamJoona? Tego słabego, skrytego w sobie poranionego przez życie mężczyznę, który chowa się pod maską groźnego rapera by ukryć swoje niedoskonałości i bóle? I tego Kim NamJoona, który w złości rzuca rzeczami i sobą po ścianach nie potrafiąc sobie poradzić z nazbieraną przez lata złością i frustracją?

Pewnie znienawidziłby go tak jak on nienawidzi siebie.

***

So let me love you... słodki dla uszu głos Jimin przeciął salon i odbił się od chłodnych białych ścian brzmiąc niczym hałas pośród tej trwającej od dłuższego czasu ciszy. Park zmarszczył brwi a jego twarz wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia. To nie brzmiało tak jak chciał. — Kurwa.

— Odpuść sobie trochę, Jimin. — mruknął czyjś głęboki głos a wokalista aż drgnął z zaskoczenia. Zupełnie zapomniał, że Yoongi był razem z nim w pokoju. Starszy siedział w kącie pomieszczenia z kapturem na głowie i telefonem w dłoni, scrolując przez Tweetera. — Dobrze ci idzie.

Tancerz zamilkł na moment, obserwując długie pokryte pierścieniami palce muzyka ruszające wirtualną rzeczywistością. Przypomniał sobie jak dobrze jest czuć te palce na swoim ciele. Mimowolnie zadrżał i oblizał spękane wargi. Jak bardzo pragnął by poczuć go znowu w sobie... Jak wspaniale by było moc znów zapomnieć o wszystkim i oddać się pustej przyjemności. A potem w ciszy przytulać się do spoconego ciała Jeongguka bo Yoongi znów bez słowa wróciłby do swojego pokoju.

— Boję się, hyung. — szepnął w końcu Jimin spoglądając na bladego rapera. — Nie wiem czy sobie poradzę...

— Każdy z nas się boi, Jimminie. — Min ani na chwile nie oderwał swojego wzroku od telefonu. Było to dla niego typowe, starszy nie potrafił prowadzić rozmów twarzą w twarz. — Ale wierzę, że każdy z nas da radę.

— Mhm. — tancerz z całego serca postarał się uwierzyć słowom bruneta. Naraz poczuł się znacznie lepiej. — Mogę się do ciebie przysiąść Yoongi-hyung?

— Nie musisz pytać, Jimin.

_______________

Spokojnie, postać Jungkooka pojawia się w przyszłym rozdziale.
Można powiedzieć, że chłopak wchodzi z impetem ;)

Pytania na ten rozdział:

♥️ Jak na ten moment najbardziej utożsamiasz się z jaką postacią?

♥️ Czy częste smuty (w końcu to erotyk) nie będą wam za bardzo przeszkadzać w ogólnym odbiorze książki?

Śpijcie dobrze kochani,
V.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro