Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝓣𝓻𝓾𝓼𝓽 𝓶𝓮, 𝓭𝓪𝓻𝓵𝓲𝓷𝓰, 𝓽𝓻𝓾𝓼𝓽 𝓶𝓮, 𝓭𝓪𝓻𝓵𝓲𝓷𝓰

Yoongi nie miał najmniejszej ochoty przyznać przed samym sobą, że się stresuje. Przecież to była tylko koleżanka z branży, kobieta. Czemu do licha miał się bać kobiety? W prawdzie od dzieciństwa bał się dziewczyn i kobiet, przez to w jaki sposób był wychowywany, jednak z czasem nauczył się patrzeć im w oczy. Jednak z drugiej strony Areum była niczym jego niedościgniony ideał. Wolna i silna. A jednocześnie wrażliwa, czego Yoon nauczył się po jej solowym mixtape'ie w 2014 roku. Lubił takich ludzi, a Lilith pokazała mu, że można jednocześnie być groźnym raperem i kruchym człowiekiem. Nawet nie wiedział czemu było to dla niego takie ważne.

Znów zaczął wyginać palce.

Vipowska kawiarnia w której teraz siedział miała przyjemny wystrój a zapach cynamonu i kurkumy unosił się w powietrzu. Kilku starszych mężczyzn siedziało w rogu, dyskutując o czymś z poważnymi minami a jakiś młody chłopak (w którym rozpoznał aktora z jakiejś niszowej dramy) trzymał ręce członkini najnowszego rookie girlsbandu od Pledis Entertainment.

Właśnie tym cechowało się to miejsce, wyróżniając je spośród innych.

By tu wejść trzeba było być albo członkiem jakiejś wytwórni albo wysoko postawionym człowiekiem, a właściciele kawiarni trzymali dokładni zapis osób które tutaj bywają. Była to cena jaką należało zapłacić za tą prywatność. Właściciele musieli mieć na ciebie jakiegoś haka.

Z rozmyślań o sprawiedliwości takiego postępowania wyrwało go delikatne pukanie w ramie i Yoon mimowolnie się wzdrygnął. Obrócił szybko głowę i gdy zobaczył nieśmiały uśmiech Lilith, chciał się zapaść pod ziemie. Na pewno musiał wyglądać głupio. Cholera, Yoongi to nie randka, uspokój się.

— Hej, Min Yoongi-ssi — uśmiechnęła się kobieta i wyciągnęła do niego rękę. — Miło cię znowu zobaczyć.

— Sunbae — pospiesznie skłonił się blondyn dopiero po chwili łapiąc jej rękę i ściskając delikatnie.

Areum urodzona i wychowana we Francji rzadko kiedy się kłaniała. Jeżeli już to osobom starszym od niej, jednak teraz skinęła mu głową znów uśmiechając się delikatnie.

Boo z gracją przyjęła odsunięte przez Mina krzesło i usiadła na nim od razu sięgając po kartę. Yoongi rzecz jasna tego nie zauważył, ale producentka była tak zestresowana, że aż potrzebowała zająć sobie czymś dłonie.

— Gratuluje desangu — rzuciła konwersacyjnym tonem a Yoongi, który skupił się bardziej na czarnych, zamszowych butach starszej, oderwał od nich wzrok i spojrzał na nią z pytaniem w oczach. Dalej z trudem nawiązywał nowe znajomość. W szczególności z kobietami. — Wiem, już trochę czasu minęło ale nie wpadliśmy na siebie do teraz. Chciałam tylko powiedzieć, że bardzo mnie ujęliście i że daesang był zasłużony. Od lat wam kibicowałam.

— D-dziękuje Sunbae — zająknął się chłopak i przeklinał się za to w myślach. Ale przecież przed nim siedziała Boo Areum. Ta Boo Areum. Chyba był przynajmniej w jakimś stopniu rozgrzeszony za takie zachowanie, prawda?

— Mówi mi noona, dobrze?— poprosiła wreszcie patrząc mu w oczy. — Tak będzie mi bardziej komfortowo, jeżeli będziemy pracować razem. Chyba, że nie chcesz, do niczego nie zmuszam — uniosła ręce do góry w geście poddania z figlarnym wyrazem twarzy a Suga poczuł jak trochę napięcia schodzi z jego ramion. Również się uśmiechnął.

— Dobrze Areum-noona — kobieta uśmiechnęła się szeroko na jego słowa i zawołała kelnerkę, składając po uzgodnieniu z nim zamówienie na szarlotkę z lodami i sernik owocowy.

Yoongi cały ten czas starał się patrzeć mniej więcej w stronę jej twarzy, jednak czuł jak ręce mu drżały pod stołem. Lilith rozmawiała z nim lekko, uśmiechając się szczerze i opowiadając swoje historyjki z taką swobodą, że Yoon mimowolnie zaczął się rozluźniać.

Kiedy ze smakiem zjadła swoją szarlotkę (którą Gi miał okazje spróbować bo kobieta praktycznie zmusiła go do skosztowania) otarła kąciki ust i z miękkim wzrokiem patrzyła jak młodszy dłubie w swoim serniku biorąc małe porcje na swój widelczyk a potem pomiędzy śliczne wargi. Słodziak - stwierdziła po chwili.

— Yoongi-ssi, pogadajmy o biznesie. Niestety nie jest to jedynie miłe spotkanie, chociaż z chęcią zaproszę cię na kawę kiedy indziej. — powiedziała w końcu i uśmiechnęła się do mężczyzny, który pospiesznie przełknął ciastko w ustach i pokiwał energicznie głową.

— Racja, noona. Wiemy już jak ma wyglądać nasza współpraca?

— Chcę byś był producentem mojego albumu. — rzuciła prosto z mostu kobieta a Min z trudem powstrzymał się przed otworzeniem w zdziwieniu ust.

— C-całego? Noona, to—

— Tak całego Yoongi-ssi. Tylko ty i ja — powiedziała kobieta ostrożnie obserwując reakcje rapera, który powoli wypuścił oddech, a jego twarz nabrała wyglądu zmęczonego profesjonalisty. Nagle dziewczyna westchnęła i spuściła wzrok na swoje dłonie, jej twarzy przybrała dziwnie odległy i melancholijny wyraz. — Chodzi o to, że to będzie mój pierwszy pełny solowy album. Sama napisałam wszystkie teksty, mam nawet część melodii. Jednak praca mnie zalewa, jestem CEO rozwijającej się wytwórni i nie mam zwyczajnie czasu. A nie oddam tego albumu w ręce pierwszego z brzegu producenta. Szukałam kogoś kto by zrozumiał jak się czułam, Min Suga. Kogoś kto pomógłby mi przelać moje uczucia w muzykę. I wierzę, że ty możesz mi z tym pomóc.

***

Jin nucił sobie cichutko pod nosem jedną z nowszych piosenek Day6 jednocześnie krzątając się po kuchni. Lubił to robić. Nawet nie tyle co gotować, chociaż to też uwielbiał. Jedną z jego pasji było eksperymentowanie w kuchni, co z kolei było czymś zupełnie odmiennym od Yoongiego bo ten lubił swoje utarte, kulinarne ścieżki. Czymś co kręciło Jina odrobinkę bardziej niż gotowanie, był ład i porządek. W szczególności w kuchni.

Sosy i przyprawy do osobnych koszyczków, na drugiej półce po prawej stronie. Rzeczy śniadaniowe - górna szafka, trzecia półka. Warzywa w lodówce a owoce w koszyku na stole. I tak dalej...

Dawało mu to cichą przyjemność i uspokajało. Mógł wtedy myśleć o wszystkim i o niczym, albo prowadzić w głowie wymyślne dyskusje. Wreszcie miał czas być człowiekiem, dwudziestopięcioletnim zmęczonym mężczyzną. Wtedy czuł jakby wreszcie miał coś pod kontrolą. Mógł decydować gdzie leży widelec a gdzie postawić słoik z dżemem brzoskwiniowym. Mógł chadzać po swojej kuchni w brudnych dresach i bez koszulki i nikt nie gderał mu nad głową o odstającym kosmyku włosów lub zbyt głębokich worach pod oczami.

Z czasem zdążył zauważyć jak bardzo taki drobny brak wolności, odbija się na psychice. Ze fascynacją, za którą siebie karcił, obserwował ten proces na Jungkooku. Nie mogli sami wybierać sobie ubrań. Młodsi chłopcy wciąż są karceni kiedy widać, że się nie wyspali w nocy i worki pod oczami są zbyt widoczne. Nie decydowali sami o swoim make-upie. Coś się nie podoba? Trudno.

SeokJin do tej pory pamiętał gdy Jimin się popłakał po spojrzeniu w lustro, bo stwierdził, że nie wyglada jak mężczyzna. Nie wiedział jak mu pomóc. Zmyć smoke-eye z powiek? To było już parę lat temu, kiedy Park był znacznie młodszy. Wtedy desperacko chciał być męski, napakowany. Teraz czuł się już bardzo wygodnie w nowej skórze, jednak początki były trudne.

A Jungkook z nich wszystkich najbardziej wszystko odczuwał. Stał się idealnym chłopcem, dokładnie tym czym ARMY i BigHit chcieli by JK był. Jin czasami zastanawiał się jaki Jeon miałby charakter gdyby od wczesnonastoletnich lat nie był idolem. Czy byłby bardziej pewny siebie? Czy by był mniej ofiarny? Czy dbał by o siebie?

Wokalista z trudem obserwował jak Jungkook staje się wywłoką człowieka. Nie ważne ile ważył, waży czy będzie ważył, wciąż będzie uważał, że powinien schudnąć. Chłopak nigdy nie pozwalał sobie na złość czy irytację. Do tej pory pamiętał sytuacje gdzie wraz z NamJoonem musieli trzymać trzęsącego się mężczyznę bo ten był gotów sobie coś zrobić, byleby nie powiedzieć im, że jest zmęczony. Jungkook najwidoczniej obrał w życiu regułę: wszyscy a dopiero potem ja.

Gguk nigdy nie sprawiał problemów. Gguk zawsze był we wszystkim dobry bo jeżeli byłoby inaczej to przecież by zawiódł. Gguk nigdy się nie kłócił czy protestował. Gguk pracował za trzech byleby zdjąć trochę ciężaru ze swoich hyungów. Gguk chcąc uniknąć bycia powodem zawodu dla swoich noon, spędzał godziny w łazience. Na samym ułożeniu włosów spędzał conajmniej trzydzieści minut.

Jin westchnął. Naprawdę miał nadzieje, że dzieciak chociaż odrobinę się rozładowuje przy ich niewinnych przepychaniach i przekomarzankach. I przy seksie z Yoominami rzecz jasna.

Naraz usłyszał za sobą szuranie a ciepły głos Taehyunga poniósł się wśród ścian.

— Hyung...— Tae brzmiał na słabego i zmęczonego. — Chyba muszę z tobą o czymś pogadać.

_____

Ten rozdział to tragizm w czystej postaci. Chyba bardziej chaotycznie tego napisać się nie dało...

Pytania na rozdział:

♥️ Najważniejsze pytanie jak dotąd : Czy wy też macie czasem ochotę wyprzytulać Yoongiego na śmierć, czy tylko ja tak mam?

♥️ Może jakiś smucik? Jikook, Yoonkook, Yoonmin czy Yoonminkook?

V.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro