𝓘𝓽'𝓼 𝓫𝓮𝓮𝓷 𝓪 𝓵𝓸𝓿𝓮𝓵𝓮𝓼𝓼 𝔂𝓮𝓪𝓻
Biała tabletka, leżąca luzem na wielkiej dłoni rapera, napawała go obrzydzeniem. Bez słowa przyglądał jej się z każdej strony, marszcząc groźnie brwi, jakby to miało sprawić, że pastylka zniknie.
Pieprzyć to wszystko.
Wrzucił lek do buzi popijając go sporym łykiem czarnej rozpuszczalnej kawy, po chwili otrząsając się jak pies z wody. Rozciągnął się i jęknął cicho gdy coś strzeliło mu w krzyżu po czym leniwym krokiem podszedł do kanapy i z głośnym pomrukiem się na nią rzucił. Wcisnął głowę w czarną skórę i zamknął oczy starając się nie myśleć o niczym więcej jak o śnie.
Sen. Sen.
Jedyna odskocznia i ostateczny ratunek wymęczonego życiem producenta, dzisiaj wyjątkowo mu się sprzeciwiał, nie chcąc nadejść równie gładko jak zazwyczaj. Buntował się, czając się gdzieś w ciemności zmęczenia i wabiąc, by po chwili znów odejść, sprawiając sobie tym sadystyczną przyjemność.
A myśli leciały w jego głowie jak kiepski horror, powtarzający wciąż te same schematy. Jakby utknął w jakiejś jebanej pętli, powtarzając tą samą sprzężoną reakcje ujemną. Nie zrobiłeś dziś wystarczająco; szeptał głos w jego głowie, których właściciel w okrutny sposób wbijał swe pazury w zwoje mózgowe Yoongiego; Nikomu się to nie spodoba...
Min mógł zaciskać oczy tyle ile chciał i wciskajac twarz w chłodną skórę kanapy przeklinać pod nosem, jednak głos w jego głowie dalej był tak samo głośny. Dalej wytykał te same rzeczy co od lat. Niczym nigdy nie kończący się potok...
Praca. Stres. Smutek. Kim jestem? Dom. Rodzina. Tata. Mama. Hyung. Ja. Kim jestem?
Bo gdy patrzę w lustro widzę twarz mojej matki. Jej błyszczące się oczy i pulchne usta. A w tęczówkach jaży się ten sam błysk co miał mój ojciec. Jakie to smutne, że stałem się tym co najbardziej nienawidziłem w moich rodzicach.
Przestań się użalać nad sobą... Kim jesteś Min Yoongi?
...Czemu jest mi tak smutno?
Pieprzyć. Kurwa. To. Wszystko!
Yoongi zerwał się z kanapy wściekłym ruchem, przerywając tym samym pętle. To nie miało sensu. Nic nie miało sensu. Przeczesał swoje przetłuszczone włosy nerwowym ruchem i przetarł oczy, prychając gdy poczuł mokre kropelki na swoich policzkach. Znów podszedł do komputera i otworzył swój najnowszy projekt. Wszystkie linijki w programie edytorskim mu się mieszały, backtracki nachodziły na beat a jego nagrany próbny wokal na back wokale.
— Nienawidzę. Nienawidzę tego wszystkiego — jego głos przesiąknięty był jadem i złością, ale również zrezygnowaniem. Nie widział dla siebie ratunku. Jedynie ucieczkę.
Patrzył jeszcze przez pare dobrych minut na jasny monitor, w ciszy uspokajając nierówne bicie swojego serca. Zabrał z biurka duże słuchawki na bluetooth i połączył je ze swoim telefon włączając swoją playlistę na te gorsze dni. Pierwsze nuty Love Yourself Eminema zadudniły mu w uszach a on sam przymknął oczy ze zmęczonym westchnieniem i osunął się w fotelu.
Sen.
I tym razem nie chciał przyjść, jedynie muskając go swoimi palcami.
Praca. Stres. Smutek. Kim jestem?
***
Głośny jęk przeszył ściany pokoju JJ&V jednak tym razem nie był to dźwięk rozkoszy acz rozpaczy. Szczerze mówiąc Jungkook (który wydał z siebie ten dźwięk) chętnie cisnąłby kontrolerem o podłogę, o tak, by dać wyraz swej złości, jednak po krótkim spojrzeniu w stronę Jimina zmienił zdanie. Nie było warto mu podpadać. Park był zdecydowanie zbyt zmęczony na grymasy maknae i mogłoby to się skończyć nie najlepiej dla najmłodszego.
Nie żeby JK miał coś przeciwko, w końcu był to element ich małego „układu". Jungkook potrzebował czasem tej drugiej, karcącej strony ojcowskiej figury, a Jimin nie miał nic przeciwko.
Jungkook nigdy nie był w domu bity ani w żaden sposób karany. Zdecydowanie z pośród wszystkich swoich hyungów, to właśnie on miał najlepsze i najszczęśliwsze dzieciństwo. Był wychowywany przez dwójkę kochających rodziców, którzy zrobili by dla niego wszystko. I to nie było tak, że Jungkook uważał, że małe dzieci powinno się tłuc i karać aż do momentu gdy staną się małymi kopiami dorosłych. Nie, po prostu gdy tylko wracał wspomnieniami do siebie w wieku piętnastu czy tam szesnastu lat krzywił się mimowolnie na swój egoizm i swoisty snobizm. Wszystko miało być jego. On był najlepszy. Jungkook osobiście uważał, że był to syndrom najmłodszego z rodziny. Rozpieszczanego dzieciaczka.
Znów nie oznacza to, że Gguk był rozpuszczonym, pozbawionym szacunku bachorem. Był dobrym dzieckiem z oczekiwaniem, że wszystko zrobi się „samo". Dlatego przez pierwsze miesiące pobytu w BigHit Entertainment niepotrafił się odnaleźć przy przeładowanym odpowiedzialnością Sudze, wiecznie zestresowanym i smutnym Hoseoku i napuszonym, obładowanym pracą Rap Monsterze.
Pierwsze lata ich kariery były trudne. Bardzo trudne. Trudne dla wszystkich w inny sposób. On i Tae (wprawdzie i Jimin zalicza się do tej kategorii ale mimo wszystko znacznie mniej) musieli sami znaleźć sposób na dorastanie i wyszło im to lepiej lub gorzej. Starsi musieli zadbać o nich i nie mieli przez to zbytnio czasu dla siebie. Teraz gdy już wszyscy byli „dorośli" nauczyli się już uciekać. Tak właściwe byli dalej tą samą bandą dzieciaków co wtedy, w 2013 roku. Teraz po prostu byli odrobine wyżsi, poważniejsi i o wiele bardziej zmęczeni. Yoongi dalej obgryzał paznokcie, NamJoon zaczynał się trząść gdy się stresował, Jimin szukał zwady z każdym gdy był zły i dalej w złości potrafił walić na oślep.
Obecnie jedynie wydawali się dojrzali. Tak naprawdę jedynie SeokJin osiągnął jako-taką dojrzałość i to dawało maknae nadzieje, że jednak takie rzeczy przychodzą z wiekiem.
Tak właściwie to wszyscy byli jedynie marnymi podróbkami dorosłych. Namjoon i jego zamykanie się w studio, Hoseok i jego napady nagłego gniewu, tak bardzo przypominające tarzanie się po podłodze dziecka, któremu nie pozwolono zabrać z sklepu czekolady. Tae i jego przewalanie oczami na wszystko i wszystkich. On i Jimin tak bardzo skupieni w seksualnych popędach, że zapominający nawzajem o swoich uczuciach.
Seks. To jak bardzo się w tym zagubili, jak bardzo ich pochłonął. Jak dogodną, miłą i bezpieczną odskocznią się stał dla nich wszystkich. Nagroda i kara. Przyjemność i ból. Jungkook lubił ból. Lubił jak przestawano mu słodzić. Wtedy przestawał być utalentowanym dwudziestoletnim maknae z popularnego boysbandu, którego każdy wynagradzał słowem. Wtedy stawał się szmatą, czym zupełnie podrzędnym i niepotrzebnym i tak wielki rozkrok był dziwnie otumający i przyjemny. A Jimin lubił władzę. Odrzucał od siebie wtedy słodkiego i uroczego Jiminka zmieniając się w zimnego i wyrachowanego sadystę, który z wielką przyjemnością wyżywał się na łaknącymi klapsów, siniaków i odmowy Jungkooku. Było to naprawdę wspaniałe. Zrzucić z siebie ciężar odpowiedzialności za siebie i pozwolić innym decydować. A Jimin wreszce mógł się pozbyć złości, która wciąż się w nim gromadziła.
I był jeszcze z nimi Yoongi. Yoongi, którego do tej pory żaden z nich nie rozgryzł.
***
Wysoki irytujący dźwięk przychodzącej wiadomości na KakaoTalk przerwał mu tą chwilową chwilę spokoju i Yoongi niechętnie otworzył oczy i zdjął słuchawki z uszu. To zawsze mógł być Sejin. Albo któryś z jego Dongseangów. Nie może tak po prostu tego zignorować. Czując jak powieki mu się kleją od senności, przetarł je mocno palcami i ziewając głośno kliknął na powiadomienie.
Po spojrzeniu na wiadomość wyregulowane acz gęste brwi rapera uniosły się do góry. Interesujące.
____________
Ten rozdział jest tragiczny, japierd...
♥️ Czy macie jakieś preferencje co do tego kto ma dominować w parringach? (Mi osobiście to obojętne ale strasznie nie lubię słodkiBottom!tae. Uważam, że jest tego po prostu za dużo na polskim Wattpadzie i naprawdę należałoby skończyć z toksyczną zniewieściałosią 95's)
♥️ o którym z bohaterów chcielibyście dowiedzieć się więcej? Powoli odkrywamy świat wewnętrzny Yoongiego, Jungkook również podzielił się z nami swoimi przemyśleniami. Kogo myśli i uczucia chcielibyście poznać w kolejnych rozdziałach?
Luvkam was bardzo, pijcie wodę i dbajcie o siebie🥺👉👈
V.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro