Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3


Pacyfika P.O.V.

Nie wierzę w to co właśnie się stało! Jeszcze nie tak dawno chciałam od niego uciec, a teraz czuję się tak dobrze w jego ramionach, że nie jestem w stanie się ruszyć i tylko popłakuję cicho ze smutku, złości i radości , żeby wyrzucić to wszystko z siebie. Po jakimś czasie oddalamy się od siebie i w tym momencie wchodzą, wręcz wbiegają, wujek Stanek i Ford (tak postanowiłam ich nazywać).

-Co się stało?!-pyta się zaniepokojony Stanley.

-Nic...? A co miałoby się stać...?-odpowiada pytaniem Dipper.

-Mój brat usłyszał jakieś krzyki, ale ja byłem zbyt zajęty w swojej pracowni, żeby cokolwiek usłyszeć, a odszukał mnie dopiero po jakichś piętnastu minutach. No, ale powiedzcie w końcu co się stało!-Ford

-I co tu do jasnej anielki robi Pacyfika?!-eh, wiedziałam, że w końcu padnie to pytanie z ust Stanka. To trochę przykre, ale jemu to się nie dziwię...

-Czemu tak mówisz wujku?! Nie wiesz, że to przykre?-Dipper, ty to mi czytasz w myślach normalnie! Po chwili jednak dodaje:

-Eh, ja po prostu zachowa-...

-Nie musisz tego mówić! Wybaczam ci, to będzie nasza mała tajemnica!-mówię szeptem szturchając go-On po prostu zachowa to dla siebie, prawda Dipper?-mówię już normalnie.

-Eee... A! T-tak, taki mam właśnie zamiar.-no, chyba załapał.

-Na pewno Dipper?-pyta podejrzliwie Ford.

-Tak, na pewno!-mówimy synchronicznie podirytowani.


Time skip (bo mi nikt nie zabroni) =)

-Tak na prawdę, to tylko na początku było choć trochę ciekawie. Zobaczyliśmy jakieś zmutowane ośmiornicopodobne stworzenie, no i postanowiliśmy, że je złapiemy. Znaczy, to Ford tak postanowił, bo chciał to opisać w swoim nowym dzienniku, a ja się nie sprzeczałem, bo trochę więcej przygód nie zaszkodzi. A przy okazji, zrobiłem sobie parę zdjęć z tym stworem, żeby potem móc je pokazać takiej jednej, co mi wpadła w oko. Wiecie, zaimponować walecznością i takie tam. Swoją drogą, całkiem niezła z niej laska. Mam gdzieś nawet parę zdjęć, może wam je poka-...

-Dobra, wystarczy Stanley! Nikogo nie interesują twoje "sympatie" (Hello darkness my old friend...lel-dop.aut.). W każdym razie, z wielkimi trudnościami, ale udało się złapać tą "zmutowaną ośmiornicę", jak to nazwał ją mój brat, z pomocą jego siły i mojego intelektu. Potem rzeczywiście już nic się takiego nie działo...no, może oprócz telefonu od Fiddleforda, w którym informował mnie, że posąg Billa przeniósł na swój dwór. No i, tak się kończy nasza opowieść.

Wiem. Pewnie teraz zastanawiacie się o co tutaj chodzi (pewnie nie, bo mam niezwykle inteligentnych czytelników ^^-dop.aut.)? A no o to, że kiedy wszyscy już ochłonęli po tejże krótkiej, ale treściwej wymianie zdań, zapanowała trochę niezręczna, krepująca cisza, więc postanowiłam, że ją przerwę proponując opowieść Stanka i Forda o ich wyprawie. Po krótkim namyśle się zgodzili, więc wracamy do punktu wyjścia.

-Czekaj, czekaj, to ty zacząłeś pisać następny dziennik?

-Tak, i mam zamiar od razu Cię w niego zaangażować! No, ale teraz wy opowiedzcie jak wam się wiodło. Może zaczniemy od Dippera?- no tak, bo ja się liczę najmniej... dobra, skończę już z tymi myślami, bo nie ma co się nad sobą użalać...

-Emm... może jednak Pacyfika pierwsza opowie, co się z nią działo?-pyta niepewnie Dipper. W sumie go rozumiem, jego najbliższa rodzina go obraża (no, oprócz wujków), a powiedział mi to tylko w przypływie gniewu i rozpaczy...

-No...-patrzę na jego oczy i widzę w nich błaganie.

-No... dobrze...



Dipper P.O.V.

Nie chcę za bardzo mówić o swojej sytuacji w rodzinie. Trochę się przy tym krępuję. Jeszcze nigdy nikomu o tym nie mówiłem. Tak, próbowałem już kilka razy, ale kończyło się tak, że kłamałem jak najęty. Wtedy, w przypływie złości...właściwie to smutku...zupełnie niepotrzebnie wspomniałem o tym Pacyfice. Na szczęście się zgodziła, będzie mówić pierwsza. Szczerze mówiąc, jestem niezmiernie ciekawy, co się z nią działo. Nawet bardziej zaniepokojony.

-Eh...więc...kiedy trzy lata temu straciliśmy dach nad głową, najpierw bardzo się rodzice załamali, ale powiedziałam im, że przecież zostało nam tyle pieniędzy, że starczy nam na jakiś ładny, nowy dom, nową pracę dla nich, a nawet dla zwierząt ze schroniska. Już wtedy jakoś dziwnie się na mnie popatrzyli, ale puściłam to mimochodem. Nie sądziłam, że to będzie miało taki wpływ na moją przyszłość... Rzeczywiście, starczyło dla nas na wszystko, ale kiedy tylko przypomniałam o schronisku, tata już nie wytrzymał i... zaczął się na mnie drzeć. Że to są przecież tylko jakieś głupie kundle i dachowce, że to bez sensu wydawać tak potrzebną nam przecież teraz kasę, że mój pomysł jest niedorzeczny...-przy tych słowach widzę, że pojawiają jej się łzy w oczach.-i w końcu, że jeśli jeszcze raz wspomnę na te tematy, to mam spakować wszystkie moje rzeczy, jak najszybciej wynosić się z domu i nigdy nie wracać.-jest na prawdę silna, bo widzę jej wielki ból w oczach tylko dlatego, że sam doświadczyłem podobnych rzeczy, ale sądzę, że normalnie tego nie widać. Szczerze mówiąc, nawet sobie nie wyobrażam jak ona musi się czuć. Moi rodzice mnie nie wyrzucili z domu...-No... ja od razu wiedziałam, że nie będę w stanie o tym nie mówić, więc szybko się spakowałam, wzięłam wszystkie pieniądze jakie miałam i poszłam bez namysłu na przystanek do Gravity Falls. To w sumie tyle...-chyba zaraz się rozpłacze. Muszę jakoś zareagować...

-Wujku Stanku, wujku Fordzie, możecie już wyjść? Proszę!-ostatnie słowo wypowiadam szeptem delikatnie pokazując przy tym głową na Pacyfikę. Najprawdopodobniej tego nie zauważyła.

-Ale cze-... Aaa! N-no... no dobra.-mówi niechętnie Stanek. Wychodzą z pokoju, zamykają drzwi i nagle Pacyfika zaczyna płakać. Zaskakująco cicho, ale łzy leją jej się strumieniami. Od razu reaguję i przytulam ją. Chcę być dla niej wsparciem. Czuję, że oddaje przytulasa. Widać, jak bardzo ją to boli.

-Spokojnie, już dobrze. A jak Ci się udało wytrzymać tutaj?-mówię bardzo delikatnie, ostrożnie dobierając każde słowo, żeby tylko nie doprowadzić jej do większego płaczu.

-Udało mi się zarabiać. To znaczy... śpiewając.-troszkę się już uspokoiła. To dobry znak.

-Nie wiedziałem, że masz talent do śpiewu.

-Bo nie mam.

-Ale przecież udało ci się jakoś zarabiać, tak?

-No niby tak, ale...

-No to mi cos zaśpiewaj.

-Ale ja na prawdę nie u-...

-Proszę cię.

-N-no dobrze.

https://youtu.be/pMk3iesEdDg

-To... to było...

-Tak, tak wiem, okropne. Już to wiele razy słysza-...

-TO BYŁO CUDOWNE!!!

-S-serio?

-Oczywiście!

-No dobra, ale teraz ty opowiedz, co się stało!

-C-co?!-o czym ona mówi?!

-No bo wcześniej cos mówiłeś o twojej rodzinie...

-Aha...znaczy, ja nie za bardzo chcę o tym mówić, ale... spróbuję...



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

W ogóle bardzo Was przepraszam za tak długą przerwę w dodawaniu rozdziałów, ale musicie mnie zrozumieć... po pierwsze: brak weny; po drugie: ZA DUŻO SZKOŁY!!!

A co do tego filmiku na yt... chodzi mi o sam wokal, ale napiszcie proszę szczerze, czy ładnie, bo chcę wiedzieć jak ludzie oceniają moje śpiewanie...

Tak więc, to by było na tyle.

Papatki moi... PSYCHOPACI =) (napiszcie plis, czy mogę Was tak nazywać). 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro