*77*
Niesprawdzony. Przepraszam
*
- Udało się! - wykrzyczałaś radośnie gdy Suga równie uśmiechnięty trzymał cię w ramionach.
Byliście zmęczeni po całej tej imprezie. Czułaś się szczęśliwa ściągając wreszcie sukienkę i wysokie buty. Zmywanie makijażu i prysznic rzadko bywał tak przyjemny.
Kiedy leżeliście szczęśliwi w łóżku przypomniał ci się jeden mały szczegół.
- Oppa - zaczęłaś, a Yoongi spojrzał na ciebie radośnie.
- Słucham Jagi - cmoknął cię delikatnie w skroń.
- Musimy polecieć do moich rodziców - oznajmiłaś, a chłopak zesztywniał.
- Co cię tak nagle wzięło? - zapytał zaskoczony.
- Skoro myślimy nad tym całkowicie poważnie i chcemy oznajmić to światu, to sądze, że moja rodzina też powinna o tym wiedzieć - mruknęłaś.
Suga wstał z łóżka, a ty podniosłaś się do siadu. Przyglądałaś się myślącemu chłopakowi, który podszedł do okna i oparł się dłońmi o parapet.
Jego plecy śpieły się gwałtownie gdy spuścił głowę. Kilka chwile później odwrócił się w twoja stronę.
- Masz racje - westchnął. - Tylko boje się. Boje się tej całej podróży. A co jeśli mnie nie zaakceptują? W końcu jestem Azjatą. Wyglądam inaczej - chłopak był pełen obaw.
- Moja mama cie uwielbia. Ciebie i chłopaków, a reszta się nie przejmuj. Zresztą ja przecież też jestem tutaj inna, prawda? Yoongi masz fanów na całym świecie dla których wyglądasz normalnie, nie inaczej - patrzyłaś czule na narzeczonego.
- Ale to twoja rodzina. Dla mnie ważne jest żebyś się mnie nie wstydziła, żeby mnie zaakceptowali - zrobił krok w twoja stronę. - Ty znasz język. Ja o twoim nie mam bladego pojęcia - dodał załamany.
- Nauczysz się powoli. Mamy na to cale życie Yoongi. Zresztą przecież z mamą się dogadałeś. Wszystko będzie dobrze - zapewniłaś chłopaka.
Raper podszedł i kucnął przy twoich nogach. Położył dłonie na kolanach i popatrzył w twoje oczy.
- Ufam ci [T/I] - powiedział i położył głowę na twoich nogach.
Delikatnie westchnęłaś i wsunęłaś dłonie w jego włosy.
*****
Byłaś właśnie na zakupach. Yoongi podwiózł cie do galerii, a sam podjechał na chwile cos załatwić w okolicy.
Przeglądałaś różne ubrania. Oglądałaś się tez za prezentami dla chłopaków. Niedługo wyjeżdżają w trasę.
Jeszcze nie wiedziałaś czy z nimi pojedziesz. A na pewno czy będziesz na każdym przystanku trasy.
Złapałaś kilka ubrań i ruszyłaś do przymierzalni. Spojrzałaś na siebie w lustrze. Przytyłaś.
Wciągnęłaś brzuch i odwróciłaś się bokiem by popatrzeć na siebie w lustrze. Odrobinę lepiej.
Złapałaś za pierwsza rzecz gdy nagle ktoś wsunął ci się do przymierzalni. Chciałaś zacząć piszesz, ale nim zdążyłaś się ruszyć jakaś szmatka zasłoniła ci usta.
Chwile później osunęłaś się w czyjś ramionach.
*****
Ocknęłaś się przywiązana do krzesła. W tym samym miejscu co ostatnio. Ale tym razem przed toba było drugie krzesło. I o dziwo ktoś już na nim siedział.
Chwile ci zajęło nim dokładnie się wybudziłaś i połączyłaś fakty. Podniosłaś wzrok i zobaczyłaś tam Nobu. Wzdrygnęłaś się wystraszona.
Moment później zacisnęłaś szczękę i spojrzałaś mu hardo w oczy.
- Cholera znowu? To się robi nudne, mógłbyś być chociaż pomysłowy - westchnęłaś.
- Ciebie też miło widzieć - mruknął Nobu. - Ktoś tu złamał obietnicę skarbie. I zapłaci za nią - uśmiechnął się szeroko.
- Oboje dobrze wiemy jak to się skończy. Złapiesz Agusta, on się uwolni, zabije cię i uciekniemy - wyliczałaś.
- Nie tym razem skarbie - zaśmiał się. - Otóż tym razem to nie on mnie szukał, a ja jego. Złapałem go. Dopadłam. Jego też obowiązywała obietnica - zacmokał.
Wystraszona spojrzałam w stronę drzwi, którymi wprowadzono pol przytomnego Yoongiego. Był pobity i odurzony, ale nadal widziałaś w jego oczach wole walki.
Suga został pchnięty pod nogi Nobu, który uśmiechnął się jedną stroną. Stanął na lewą dłoń Yoongiego i lubieżnie zaczął trzeć butem.
Raper zaciskał mocno szczękę żeby z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Słyszałaś jego kości. Słyszałaś jak głośno oddycha z bólu. Ale jego oczy nie pokazywały go. Jakby się odciął od tego.
- Ty chory pojebie! - krzyknęłaś zaczynając się wiercić.
- Ciii - zacmokał przykładając palec do ust. - Tobą tez się zajme - uśmiechnął się i odsunął o krok od mężczyzny. - Dzięki Agust, za zabicie tego nic nie wartego psa. Chciałem się go wczesniej pozbyć, ale mnie uratował - uśmiechnął się.
- Jak to możliwe? Przecież strzał był śmiertelny - syknął Suga.
- Byłby. Ale nie zauważyłeś, że to nie był twój ulubiony rosyjski pistolet? Ten który zawsze przebija się z drugiej strony - zaśmiał się.
- Niemożliwe - wysapał.
- W dodatku wiesz chyba że strzał w serce nie zawsze jest taki śmiertelny - uśmiechnął się.
- Zawsze trafiam tam gdzie trzeba. Zawsze jest śmiertelny - warknął.
- Cóż, przecież mogłeś nie wiedzieć o jednej małej rzeczy. Tego dnia ograłem w pokera pewnego agenta - zaczął opowieść ruszając wgłąb pomieszczenia. - Wielka szycha. I on oddał mi wszystko co ma. W tym piękna kamizelkę, która kiedy się w nią trafiło wypuszczała krew. Wyglądało to jak zabójstwo. Wiesz, że brzydzę się tymi rzeczami, ale wygrałem to więc chciałem stestować. Akurat tego dnia - zaśmial się głośno.
- Jeszcze nie skończyłem z Tobą. Nie śmiej się, to ja będę tym ostatnim. Nikogo nie ma nade mną - syknął Suga.
- Mylisz się Agust. Zawsze ktoś nad tobą był. Ktoś silniejszy i lepszy. Byłeś świetną maszyną do zabijania. Och, jaki ty byłeś świetny w swoim fachu - rozmarzył się nad dawnymi czasami. - Ale się zmieniłeś. Teraz gryzie cie sumienie. Włączyło się w tobie człowieczeństwo - jęknął smutno.
- Wciąż potrafię zabić bez mrugnięcia okiem. Masz farta, że chce zabić cie jak najszybciej. Nie będziesz cierpiał - zapewniał raper.
- Za to ja nie mogę ci tego obiecać. A tym bardziej twojej... Narzeczonej - zaśmiał się wdzięcznie. - Jak cudownie rozwinęło się uczycie od ostatniego spotkania - podszedł do ciebie.
Nobu stanął za toba i położył ci dłonie na ramionach. Mocno ścisnął twoje mięśnie. wbijał paznokcie w skore powodując okropny ból.
Wiele w tamtej chwile robiłaś by nie krzyczeć. Po twoich policzkach popłynęły łzy.
- Mogliśmy spokojnie wieść życie. Przecież sobie coś obiecaliśmy - wyszeptał ci do ucha i wreszcie puścił. - Każdy byłby szczęśliwy i spełniał swoje zadanie. Ale miłość. Och miłość jest taka głupia - westchnął łącząc dłonie.
Ruszył przed siebie parę kroków. Spojrzał na leżącego wciąż na podłodze Suge. Usiadł przed tobą na krześle.
- I proszę. Odkąd mnie zdradziliście jak się moje gołąbki z żyły - zacmokał. - Och jakie to urocze. Ślub potem dzieci, wspólne mieszkanie - wymieniał rozmarzony. - Brzmi jak piękny sen... Którego nigdy się nie doczekacie - zakończył złowrogim tonem.
Wstał z krzesła gwałtownie przez co upadło na podłogę. Zaśmiał się i ruszył do drzwi.
- Zmówcie paciorek - dodał i wyszedł z pomieszczenia.
*
Hej
Jak tam?
Wyprostowana sytuacja na półrocze?
Kocham was ❤
Bayo <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro