Rozdział XX
Leżeliśmy spokojnie wtuleni w siebie. Eddie gładził dłonią moje plecy, a ze mnie powoli wypływały wszystkie złe wspomnienia ostatnich dni. Cieszyłam się chwilą bliskości z chłopakiem, ponieważ dalej w mojej głowie raz po raz pojawiały się złe myśli, że to jeszcze nie jest koniec naszych problemów. Zamknęłam oczy biorąc głęboki oddech próbując się ich pozbyć. Nagle przez moje ciało przeszedł silny dreszcz. Nie uciekło to uwadze Eddiego.
— Zimno Ci? — zapytał przytulając mnie mocniej do swojego ciała.
— Nie, po prostu przeszedł mnie dreszcz. — odpowiedziałam dając mu całusa w brzuch.
— To dobrze. — uśmiechnął się. — Niestety musimy za chwilę się ubrać, wujek może niedługo wrócić.
I jak na zawołanie usłyszeliśmy pukanie do drzwi. W sekundę zerwaliśmy się z łóżka podnosząc ubrania z podłogi. Eddie szybko założył spodnie, a ja wraz z rzeczami pobiegłam ubrać się w toalecie. Gdy tylko weszłam do pomieszczenia usłyszałam jak chłopak otwiera drzwi.
— Wujku wcześnie wróciłeś. — usłyszałam.
— Wiem, Rick musiał w ostatniej chwili iść do pracy. Nathalie nie ma? — w tym momencie wyszłam z toalety ubrana.
— Jestem. Brałam prysznic. — powiedziałam pierwszą lepszą rzecz, która przyszła mi do głowy.
— Rozumiem. — uśmiechnął się. — A teraz dzieci chciałbym z wami porozmawiać. Usiądźcie. — pokazał palcem na kanapę. Spojrzałam na Eddiego, który w tej samej chwili zrobił to samo. Po chwili ruszyliśmy we wskazane miejsce.
— Słuchamy wujku. — powiedziałam gdy zajęliśmy miejsce.
— A więc tak. Na początek chciałbym się dowiedzieć od kiedy bierzesz narkotyki, a następnie co się stało, że w takim stanie trafiłeś do szpitala. — spojrzał na Eddiego wyczekując odpowiedzi.
— No więc biorę od czasu śmierci Chrissy. Wtedy właśnie wziąłem pierwszy raz. — zaczął mówić spokojnie łapiąc moją dłoń w swoją. — A co do tego co się stało. Nie wiem jak to powiedzieć.
— Edward pamiętaj, że mi możesz powiedzieć wszystko. Jesteś dla mnie jak syn. — wujek Wayne szeroko się uśmiechnął dodając otuchy chłopakowi, którego twarz zrobiła się czerwona. Zawstydził się.
— No więc to było tak. — ścisnął mocniej moją dłoń po czym kontynuował. — Pokłóciłem się z Nathalie gdy przyjechała Nancy z Jonathanem. Mieliśmy iść na imprezę, ale przez kłótnie poszli we trójkę. Byłem zdenerwowany więc wziąłem trochę amfetaminy i wypiłem dość sporo alkoholu. — przerwał na chwilę, przecierając wolną ręką twarz. — Później pojechałem do klubu, w którym byli i zastałem Nath z Bradem na dworze, w momencie gdy Brad ją obejmował. Straciłem panowanie nad sobą i rzuciłem się na niego.
— To dlatego ma taką obitą twarz? — przerwał mu mężczyzna.
— Tak. Nie jestem z tego dumny. — Eddie wziął głęboki oddech i mówił dalej. — Następnie odciągnął mnie Jonathan. Gdy doszło do mnie co zrobiłem odszedłem. Później czekałem przed hotelem, w którym Nancy miała wynajęty pokój, wiedziałem, że właśnie tam się udadzą. Przeprosiłem Brada i Nathalie, ale niestety zerwaliśmy. Byłem tak przybity, że gdy tylko wróciłem do domu wziąłem wszystko co miałem i odpłynąłem. Przepraszam. Nie pomyślałem wtedy, że gdybym zmarł zraniłbym bliskie mi osoby. — gdy skończył spojrzałam na wujka, który wycierał łzy z twarzy. Widziałam jak bardzo zabolała go ta opowieść. W końcu Eddie jest jego ostatnią bliską osobą.
— Dlaczego nie zadzwoniłeś i nie powiedziałeś o swoich problemach? Pomógłbym Ci przecież wiesz. — powiedział wujek Wayne wstając i przytulając mocno Eddiego.
— Przepraszam już więcej tego nie zrobię. I rzucę te gówno. Obiecuję. — usłyszałam jak łamie mu się głos.
— Wiem, ufam Ci, ale chyba przeprowadzę się do Londynu. Będę miał na Ciebie oko. — oznajmił odsuwając się od chłopaka.
— Nie wujku. Nie musisz zmieniać dla mnie swojego życia. Wiem jak kochasz Hawkins i swoją pracę.
— Ale Ciebie kocham bardziej. — po tych słowach na twarzy Eddiego pojawiły się łzy.
— Powiem tak, nie zgadzam się na to, ale obiecuję Ci, że będę dzwonił i będę mówił o wszystkim. Już nigdy niczego przed tobą nie ukryję. — na twarzy wujka pojawił się grymas.
— Niech będzie, ale przynajmniej raz w tygodniu masz dzwonić. Jeśli nie od razu przyjeżdżam. — uśmiechnął się do nas.
— Będę go pilnować, żeby dzwonił. — odwzajemniłam uśmiech.
— No dobrze, więc zbieram rzeczy i jadę do mieszkania Ricka, jutro rano wrócę do domu. — odwrócił się tyłem i włożył swoją pidżamę do walizki, która stała obok kanapy.
— Przecież mówiłeś, że Rick jest w pracy. — zauważył Eddie.
— Ale jego żona jest w domu. Mówiłem jej, że po rozmowie z wami przyjadę.
— No dobrze, ale też możesz zostać u nas na dłużej. Nie musisz od razu jutro wracać. — powiedział chłopak smutno.
— Jesteś w dobrych rękach. — wujek puścił mi oczko. — Więc jutro wrócę, żeby na następny dzień iść do pracy.
— No jak chcesz.
— No więc dbajcie o siebie. I dzwońcie. Do zobaczenia. — wujek Wayne złapał za walizkę i ruszył w stronę drzwi.
— Do zobaczenia wujku. — gdy mężczyzna zniknął za rogiem Eddie zamknął drzwi, po czym się o nie oparł i schował twarz w dłonie. Podeszłam do niego odsuwając jego ręce. Wtedy zobaczyłam, że płacze.
— Hej kochanie, co się dzieję? — spojrzał na mnie i nic nie mówiąc mocno mnie przytulił.
— Przepraszam. Naprawdę za wszystko, aż do dzisiaj nie zdawałem sobie sprawy jak ranie moich ukochanych. — płakał coraz mocniej, a ja nie wiedziałam jak go pocieszyć.
— Kochanie. — odsunęłam go kawałek od siebie by móc spojrzeć mu w oczy. — Co było to było, a teraz wszystko się zmieni. Pomogę Ci wyjść z uzależnienia i wszystko się ułoży. — pogłaskałam go delikatnie po ramieniu widziałam jak powoli się uspokaja.
— Kocham Cię Nathalie. — nie czekając na moją odpowiedź pocałował mnie delikatnie w usta. Gdy się odsunął szeroko uśmiechnęłam się w jego stronę.
— Ja Ciebie też kocham, a teraz połóż się i odpocznij. Masz za sobą ciężką dobę.
— Dobrze. Szczerze mówiąc jestem trochę zmęczony. — ziewnął delikatnie gdy kierował się w stronę kanapy.
— Ja przejadę się do hotelu. Muszę wyjaśnić wszystko Nancy. Na pewno się martwi. — powiedziałam dając mu buziaka w czoło gdy się położył.
— Wracaj szybko. — uśmiechnął się do mnie delikatnie.
— Jasne. A teraz śpij. — odeszłam od kanapy i poszłam założyć buty.
Jechałam taksówką do hotelu. W mojej głowie kłębiły się same złe myśli. Bałam się, że coś się stanie Eddiemu w moją nieobecność. Próbowałam się tej myśli pozbyć, ale na próżno. Tak bardzo chciałam już być na miejscu, żeby szybko wyjaśnić sytuację i wrócić do chłopaka, ale oczywiście jak to zawsze bywa w takich sytuacjach droga dłużyła się niemiłosiernie. W dodatku co chwilę staliśmy w korkach. Kilkanascie minut później byłam na miejscu. Zapłaciłam za taksówkę i wysiadłam. Przed wejściem do hotelu stał Jonathan paląc papierosa. Szybkim krokiem podeszłam.
— Nathalie! Tak się cieszę, że Cię widzę. Martwiliśmy się z Nancy. — powiedział odgaszając papierosa.
— Nie trzeba było. Nic mi nie jest. Gorzej z Eddiem. — odparłam.
— Jak to? Co się stało? — zapytał przejęty.
— Opowiem wszystko, ale chodźmy do środka, żeby Nancy też wszystko słyszała.
— Jasne chodźmy. — razem weszliśmy do środka kierując się schodami na piętro gdzie był wynajęty przez nich pokój. Gdy tylko przekroczyliśmy próg pomieszczenia poczułam jak Nancy rzuca się żeby mnie przytulić.
— Nath co się z Tobą działo! Myślałam, że oszaleję z niewiedzy. — powiedziała trzymając mnie mocno w ramionach.
— Ze mną nic się działo. Gorzej było z Eddiem. Właśnie przyjechałam, żeby wam wszystko opowiedzieć. — wyrwałam się z uścisku przyjaciółki kierując się w stronę fotela, w którym usiadłam.
— No opowiadaj! — wrzasnęła podniecona Nancy.
— Znalazłam Eddiego nieprzytomnego gdy wróciłam do domu.
— Co? — Nancy wraz z Jonathanem powiedzieli to w tej samej chwili.
— Tak dobrze usłyszeliście, a teraz proszę was nie przerywajcie, mam mało czasu. — uśmiechnęłam się do nich delikatnie.
— Dobrze już milczymy. — oznajmił Jonathan.
— Więc tak jak mówiłam, był nie przytomny. Wraz z Bradem wezwałam karetkę. Okazało się, że przedawkował, ale na szczęście jest już w domu i jest z nim dobrze. Na dniach będzie zapisywał się na odwyk. I tak na sam koniec chciałam oznajmić, że znowu jesteśmy razem. — gdy skończyłam opowiadać miny przyjaciół były bezcenne, aż chciało mi się śmiać.
— Czegoś takiego się nie spodziewałam, ale najważniejsze, że nic mu nie jest.
— Dokładnie. Mam nadzieję, że teraz wszystko się ułoży, bo już mam dość problemów. — powiedziałam smutno.
— Na bank się ułoży. — spojrzałam na Jonathana, który ciepło się uśmiechał.
— Niestety ja już muszę lecieć. Nie chcę długo zostawiać Eddiego samego w domu. Przepraszam. Przyjechaliście, żeby miło spędzić czas, a wyszło co wyszło.
— Nie szkodzi. Jeszcze będziemy kilka dni. A poza tym zawsze możemy spotkać się u was. — zauważyła Nancy.
— No tak masz rację. Do zobaczenia. — przytuliłam przyjaciół i ruszyłam w stronę wyjścia.
Powrót do domu zajął mi tyle samo czasu co droga do hotelu czyli mnóstwo. Gdy wysiadłam z taksówki odetchnęłam z ulgą, że to już koniec jeżdżenia na dzisiaj. Weszłam do klatki i ruszyłam schodami. Gdy tylko otworzyłam drzwi od mieszkania zastygłam w bezruchu. Na podłodzę były rozsypane płatki róż, które tworzyły ścieżkę od drzwi wejściowych do kanapy. Na szafkach i półkach stały zapalone świece, a w kuchni przy stole stał uśmiechnięty Eddie ubrany w białą koszulę trzymający kilka róż w ręku. Gdy minął pierwszy szok aktualną sytuacją szeroko się uśmiechnęłam. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że Eddie jest taki romantyczny. Zamknęłam drzwi i zdjęłam buty po czym ruszyłam w stronę chłopaka.
— Zaskakujesz mnie coraz bardziej wiesz? — powiedziałam składając na jego ustach szybki pocałunek.
— To dobrze czy źle? — zapytał wręczając mi kwiaty.
— Bardzo dobrze. — odpowiedziałam odkładając kwiaty na stół i rzucając się na Eddiego całując go namiętnie. Gdy minął jego szok moją reakcją oddał pocałunek. Zaczęłam znów pragnąć jego bliskości, więc ręką powędrowałam w stronę jego rozporka, ale ku mojemu zdziwieniu odciągnął moją dłoń i odsunął się ode mnie.
— Matko, stworzyłem seksualnego potwora. — puścił mi oczko i poszedł nakładać jedzenie na talerze.
— Nie prawda! Po prostu lubię twoją bliskość. — powiedziałam zalotnie.
— Moją bliskość czy jego? — zapytał z uśmiechem pokazując na swojego penisa.
— No dobra masz mnie! — po tych słowach zaczęliśmy się głośno śmiać. Gdy rozbawienie minęło Eddie położył na stole talerze ze spaghetti.
— Siadaj i jedz. Smacznego. — spojrzałam na talerz i automatycznie zrobiłam się głodna. Od razu usiadłam przy stole i zaczęłam pałaszować pyszną kolację.
— Mmm, niebo w gębie. — powiedziałam zgodnie z prawdą.
— Dodałem tam tajemniczy składnik.
— Tak? Jaki? — byłam bardzo ciekawa o jaki składnik chodzi.
— Miłość. Bezgraniczną i bezwarunkową miłość do Ciebie. — uśmiechnęłam się na jego słowa.
— Pff, ale kiepski tekst.
— Sama jesteś kiepska. — nagle poczułam jak o moją twarz uderza kawałek makaronu. Spojrzałam na chłopaka, który dumny z siebie patrzył na mnie.
— Nie baw się jedzeniem! — krzyknęłam na niego nie mogąc utrzymać powagi.
— Przepraszam mamo już nie będę. — parsknęłam śmiechem.
— Kocham Cię wariacie. — powiedziałam gdy tylko przestałam się śmiać.
— Ja Ciebie też kocham Nath. — puścił mi buziaka. — A teraz jedzmy, bo to nie koniec niespodzianek na dziś.
— Tak? A co jeszcze przygotowałeś? — zapytałam ciekawa.
— Wieczór horrorów skarbie. — odszedł na chwilę od stołu biorąc reklamówkę z blatu kuchennego. — Przygotowałem dla nas trzy klasyki. Na pierwszy ogień pójdzie Egzorcysta później Halloween, a na koniec Koszmar z ulicy wiązów. — pokazywał po kolei kasety.
— TAK! Moje ulubione filmy.
— Wiem, dlatego je wypożyczyłem. Chcę żebyś dzisiaj spędziła miły wieczór. — powiedział siadając z powrotem przy stole.
Reszta posiłku minęła nam w ciszy. Gdy tylko skończyliśmy jeść ruszyliśmy na kanapę, by zacząć nasz maraton horrorów. Eddie włożył do odtwarzacza pierwszą kasetę i usiadł obok mnie na kanapie. W połowie filmu poczułam jak ręka chłopaka powoli masuję moje udo. Poczułam przyjemne wibracje, gdy niby przez przypadek dotknął mojego miejsca intymnego. Automatycznie przestałam skupiać się na filmie. Rozłożyłam delikatnie nogi dając mu większy dostęp do miejsca, w którym najbardziej chciałam poczuć jego dotyk. Nie musiałam na niego długo czekać. Jego sprawne palce szybko odpięły mój guzik i rozporek. Po chwili jego ręka była pod moją bielizną. Już wiedziałam, że to na razie koniec oglądania filmów.
No to mamy rozdział 20 😊
Wiem, że za dużo się w nim nie dzieje, ale czasem muszą być takie spokojne rozdziały ☺️
(ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY MOGĄ BYĆ BŁĘDY)
Jeśli rozdział się podobał zostaw gwiazdkę i komentarz. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do dalszego pisania! ❤️
Buziaki 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro