Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXI

Jego palce delikatnie, niemal niewyczuwalnie kręciły kółka na mojej łechtaczce. Odchyliłam głowę do tyłu z przyjemności, którą mi sprawiał. Chciałam, żeby przeszedł już dalej, ale nie mogłam wydusić z siebie słowa. Czułam jak odpływam przez uczucie rozkoszy, które zawładnęło moim ciałem. Gdy poczułam, że niedługo osiągnę orgazm, niechętnie odsunęłam jego dłoń.

— Coś nie tak kochanie? — spojrzał na mnie zaskoczony. Spojrzałam w jego oczy, w których było widać iskierki podniecenia.

— Wszystko dobrze, po prostu nie chcę dochodzić w ten sposób. — odpowiedziałam z chrypka w głosie.

— Mhmm, chyba wiem jak można to zrobić inaczej. — po tych słowach odsunął się ode mnie. Łapiąc za moje kostki pociągnął mnie tak, że z pozycji siedzącej przeniosłam się do pozycji leżącej. Spojrzałam w jego stronę, właśnie zaczął zdejmować spodnie. Obserwowałam każdy jego ruch. Gdy zdjął już wszystko co przeszkadzało zajął miejsce między moimi nogami.

— Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie, kocham w Tobie wszystko. — powiedział patrząc mi prosto w oczy. Ja w odpowiedzi wpiłam się w jego usta. Po chwili bez uprzedzenia poczułam jego męskość w sobie. Jęknęłam głośno gdy cały mnie wypełnił. Zaczął się delikatnie poruszać sprawiając, że moje ciało znów stało się bezwładne. Z każdym delikatnym pchnięciem czułam coraz większą przyjemność. Nasz seks nigdy nie był tak powolny, ale nie przeszkadzało mi to. Otwierając oczy napotkałam jego. Patrzył na mnie z miłością. Zawstydziłam się, więc z powrotem je zamknęłam.

— Nie zamykaj oczu. Chcę w nie patrzeć. — wydyszał mi do ucha.

Niechętnie spełniłam jego życzenie. Gdy nasze spojrzenia znów się spotkały, chłopak zaczął poruszać się o wiele szybciej niż wcześniej. Oplotłam nogi wokół jego tali, ułatwiając mu dostęp. Po chwili poczułam, że długo już nie wytrzymam. Eddie chyba to zauważył, ponieważ jego ruchy były aktualnie wręcz dzikie. Nie potrzeba było wiele czasu gdy poczułam to cudownie przyjemne uczucie. Chwilę później chłopak również doszedł. Opadł na mnie całym ciężarem dysząc w moją szyję.

— Zmęczyłem się. — zaśmiałam się na słowa chłopaka, próbując go z siebie zrzucić.

— Przykro mi, ale mógłbyś ze mnie wstać? Zaraz się uduszę. — moje odpychanie nic nie dawało, czułam się jakby ważył tonę.

— Przesadzasz. Nie jestem wcale taki ciężki. — już chciałam znowu próbować swoich sił by go zrzucić, ale na szczęście sam zaczął ze mnie schodzić. Gdy już byłam wolna usiadł obok mnie wbijając we mnie wzrok.

— Co się tak patrzysz? — zmarszczyłam brwi.

— Podziwiam mój największy skarb. — zaczerwieniłam się, ale wysłałam mu uśmiech.

— Czyżby? Dustina tu nie ma. — rozejrzałam się po pomieszczeniu tak jakbym szukała Hendersona.

— Ale się z ciebie śmieszek zrobił Nath. — wymierzył mi delikatnie kuksańca w ramie. — Jesteś głodna? — zmienił temat wstając z łóżka.

— Troszeczkę. — patrzyłam jak zakłada bokserki. Jestem największą szczęściarą na świecie. Pomyślałam.

— A na co masz ochotę? — zapytał gdy był już w kuchni.

— Hmm, zjadłabym pizze. Może zamówimy? — zaproponowałam podczas gdy zaczęłam się ubierać..

— O! Dobry pomysł. — uśmiechnął się i skierował swoje kroki do telefonu. Gdy miał już wykręcać numer usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

— Spodziewasz się kogoś? — zapytałam w drodze do drzwi.

— Nie. Może wujek czegoś zapomniał. — nie odpowiadając pociągnęłam za klamkę otwierając drzwi. Moim oczom ukazała się Nancy z Jonathanem.

— No cześć. Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy?

— Coś ty. Wejdźcie. — gestem dłoni pokazałam na wnętrze mieszkania. Zamknęłam drzwi i weszłam w głąb za przyjaciółmi.

— Chcieliśmy zobaczyć jak się czujecie po tych wszystkich wydarzeniach ostatnich dni. — powiedziała Nancy siadając na kanapie.

— Wszystko jest dobrze. — odpowiedział zakłopotany Eddie, który nadal stał ze słuchawką w ręku przy telefonie. — Przepraszam was za to wszystko.

— Nie ma o czym gadać stary. — Jonathan podszedł do Munsona klepiąc go po plecach. — Każdy popełnia błędy, a tym bardziej jeśli chodzi o miłość, wiem coś o tym. — uśmiechnął się.

— Jak to wiesz? — zapytał zaciekawiony chłopak.

— Kiedyś pobiłem się ze Stevem o Nancy. Również nie jestem z tego dumny, ale czasu nie cofnę. — powiedział Byers siadając obok swojej narzeczonej.

— Ale przynajmniej nie próbowałeś się zaćpać jak dzieciak. — wzrok wszystkich skierował się na Nancy, która od razu zrobiła się cała czerwona.

— Nancy! Przestań. — zwróciłam uwagę przyjaciółce.

— Nie Nath. Ona ma rację. Może mi to wypominać. Zachowałem się jak gówniarz. — chłopak odłożył słuchawkę i skierował się do kuchni siadając na krześle. Rzuciłam Nancy szybkie spojrzenie pełne wyrzutów i ruszyłam za Eddiem.

— Skarbie. Przepraszam, nie wiem co wstąpiło w Nancy. — klęknęłam przed nim kładąc mu dłonie na kolanach.

— Ona ma rację. — wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie. — Jeszcze raz cię za to przepraszam.

— Już ci wybaczyłam. Było mi...— nie zdążyłam dokończyć zdania, ponieważ obok nas pojawiła się Nancy.

— Eddie przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć to było nie na miejscu. Po prostu dalej mam przed oczami załamaną Nathalie, a to moja najlepsza przyjaciółka. — spojrzała na mnie posyłając mi delikatny uśmiech, a następnie znów spojrzała na Eddiego.

— Rozumiem. Nie mam ci nic za złe. Sam jestem na siebie zły, za to co zrobiłem Nath. — przetarł twarz dłońmi. Widać było, że jest zmęczony tym tematem, więc postanowiłam to przerwać.

— Dobra koniec tematu. Ja ci wybaczyłam i wystarczy. — powiedziałam z powagą już trochę zdenerwowana tym wszystkim. — A teraz Nancy nie obraź się, ale wracajcie do hotelu. Umówimy się na jutro na jakiś obiad. Teraz Eddie musi odpocząć.

— Jasne. Przepraszam. — przyjaciółka odwróciła się i ruszyła w stronę Jonathana, który stał przy ścianie.

— Nie jestem zła. Po prostu nie mówmy już o tym wszystkim. — podeszłam do dziewczyny i mocno ją przytuliłam. — Do jutra. — powiedziałam gdy wychodzili. Zamknęłam drzwi i wróciłam do Eddiego, który dalej siedział na krześle w kuchni. — To co kochanie, zamawiamy tą pizze? — zapytałam próbując zmienić temat.

— Oczywiście. — wstał i ruszył do telefonu. Po zamówieniu jedzenia wyjął z szafy futerał, a następnie z niego gitarę. — Usiądź. — pokazał na miejsce obok siebie na podłodze. Zrobiłam to o co prosił i czekałam na to co nastąpi.

— Od jakiegoś czasu pracowałem nad czymś dla mnie bardzo ważnym. — zamilkł na chwilę, biorąc moją dłoń w swoją. — Nad piosenką dla ciebie. Miałem ci ją zaśpiewać, przy ważnej okazji, ale nie chcę już czekać. Mam nadzieję, że wszystko co ważne jest w niej zawarte. — zabrał swoją dłoń z mojej i zaczął grać melodię na gitarze. Po chwili usłyszałam jego cudowny głos.

*Whenever I'm alone with you

You make me feel like I am home again

Whenever I'm alone with you

You make me feel like I am whole again

Whenever I'm alone with you

You make me feel like I am young again

Whenever I'm alone with you

You make me feel like I am fun again

However far away

I will always love you

However long I stay

I will always love you

Whatever words I say

I will always love you

I will always love you

Gdy śpiewał jego wzrok był cały czas wbity w moje oczy. Ani razu nie spojrzał na gitarę. Ja również nie odrywałam od niego wzroku. Siedziałam i słuchałam jak zahipnotyzowana.

*Whenever I'm alone with you

You make me feel like I am free again

Whenever I'm alone with you

You make me feel like I am clean again

However far away

I will always love you

However long I stay

I will always love you

Whatever words I say

I will always love you

I will always love you

Gdy skończył śpiewać, delikatnie oparł gitarę o kanapę i znów na mnie spojrzał. Po moich policzkach spływały łzy wzruszenia. Jeszcze nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego. To była najpiękniejsza chwila jaka mnie kiedykolwiek spotkała. Nie mogąc już dłużej wytrzymać szybko przesunęłam się do Eddiego by móc go przytulić. Objęłam go najmocniej jak tylko potrafiłam. Jego ramiona również zamknęły mnie w uścisku.

— Nathalie spójrz na mnie. — odsunął mnie delikatnie od siebie, a ja spojrzałam w jego oczy. — Wiem, że nie jestem idealny i że nie zawsze jesteś ze mną szczęśliwa, ale kocham cię całym sercem i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Chcę cię mieć na zawsze. — zamilkł na chwilę wycierając kciukami łzy z moich policzków. Po chwili kontynuował. — Chcę móc cię widzieć zawsze gdy się obudzę i gdy idę spać. Chcę dzielić z tobą wszystkie złe dni jak i te dobre, więc będę najszczęśliwszym facetem na świecie jeśli zgodzisz się zostać moją żoną. — gdy skończył mówić wyjął z kieszonki futerału małe czerwone pudełeczko. Gdy je otworzył moim oczom ukazał się cudowny pierścionek. — Zgadzasz się? — zapytał niepewnie. Było po nim widać, że bardzo się stresuję.

— Ja.. ja.. — nie mogłam się wysłowić. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. — Oczywiście, że się zgadzam. — powiedziałam gdy tylko odzyskałam mowę. Chłopak wsunął pierścionek na mój palec i mocno wpił się w moje usta. Oddałam pocałunek, który wydawał się bardziej intensywny niż kiedykolwiek. Czułam się jakbym śniła. Gdy po minucie oderwaliśmy się od siebie na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech.

— Tak się cieszę, że się zgodziłaś. — powiedział dając mi buziaka w czoło.

— Jak mogłabym się nie zgodzić. Przecież wiesz jak bardzo cię kocham. — odpowiedziałam mierzwiąc mu dłonią włosy.

— Wiem Orzeszku. — złapał mnie w tali i przewrócił tak, że po chwili leżałam obok niego na podłodze. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i nasłuchiwałam jak bije jego serce. Boże jak ja go kocham! Pomyślałam. Leżeliśmy tak w ciszy przez kilkanaście minut, gdy ktoś zapukał do drzwi.

— To pewnie pizza. Otworzę. — Eddie wstał i poszedł otworzyć drzwi. Po chwili całe pomieszczenie wypełnił zapach pizzy.

— Mmm, aż mi ślinka cieknie. — powiedziałam wstając z podłogi i siadając na kanapie.

— Mi też. — zawtórował mi chłopak siadając obok mnie. Od razu sięgnęłam po kawałek jedzenia.

— Przepyszna! — stwierdziłam zgodnie z prawdą. — Może dokończymy oglądanie filmów? — zaproponowałam wskazując na telewizor.

— Dobry pomysł. — włączyliśmy z powrotem film i zajadaliśmy się pizzą. Oczywiście nie obyłoby się bez komentowania filmu przez Eddiego.

— Ja nie wiem co oni mają w głowie. Przecież to wygląda tak jakby specjalnie dawali się zabijać. — warknął chłopak.

— Czy ty musisz wszystko komentować? — zapytałam śmiejąc się.

— Nie muszę, ale jak widzę takich kretynów to aż ciężko nic nie powiedzieć. 

— Ciekawa jestem co ty byś zrobił w takiej sytuacji. — powiedziałam poważnym tonem.

— To proste. Zauważyłem pewien schemat w horrorach. Po pierwsze osoby, które uprawiają seks zazwyczaj giną pierwsze. Czyli po prostu bym tego nie robił. Po drugie zawsze przynajmniej jedna osoba, która ucieka potyka się. To znaczy, że patrzyłbym pod nogi. I jeszcze kilka takich rzeczy zauważyłem, ale nie chce mi się już wymieniać. — spojrzał na mnie dumny ze swojej odpowiedzi.

— No powiem ci, że masz rację. — zaśmiałam się. Chciałam jeszcze coś powiedzieć gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

— Boże kto to znowu. — Eddie już chciał wstać, ale go uprzedziłam.

— Ja otworzę. — powiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi. Gdy je otworzyłam o mało się nie przewróciłam. Przede mną stało dwóch policjantów.

— Dobry wieczór. Czy zastaliśmy Pana Edwarda Munsona? — patrzyłam na mężczyzn z przerażeniem wypisanym na twarzy. Ciężko mi było wydusić z siebie chociaż jedno słowo. KURWA! 





*Piosenka należy do zespołu THE CURE - LOVESONG

No to mamy następny rozdział. Jest krótki, ale za to dużo się dzieję!

Jeśli rozdział się spodobał zostaw komentarz i gwiazdkę. Ostatnio coraz mniej osób czyta moje opowiadanie, więc każda gwiazdka sprawia, że na mojej twarzy gości uśmiech. :D

Buziaki :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro