Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XV

WAŻNA NOTKA NA KOŃCU ROZDZIAŁU!

**************

Następnego dnia obudziłam się dosyć późno. Obróciłam się na łóżku szukając Eddiego, ale nie było go. Wstałam i ruszyłam w stronę łazienki myśląc, że właśnie tam jest. Zapukałam delikatnie czekając na jakąś odpowiedź, ale jej nie otrzymałam. Otworzyłam drzwi i zajrzałam do środka, ale w toalecie nikogo nie było. Westchnęłam cicho, powoli wracając do pokoju, gdy nagle usłyszałam dwa znajome głosy na klatce schodowej. Był to Eddie i Brad. Podeszłam do drzwi i przyłożyłam do nich ucho, aby podsłuchać rozmowę.

— Powiedz jej w końcu prawdę, albo ja to zrobię. — to zdanie wypłynęło z ust Brada.

— Kurwa stary, to nie jest takie proste. Gdy nadejdzie odpowiednia chwila wszystko jej opowiem. — gdy usłyszałam odpowiedź Eddiego, od razu pociągnęłam za klamkę od drzwi wychodząc z założonymi rękoma na klatkę. Od razu ich spojrzenia skierowały się na mnie. — Kochanie, coś się stało?

— Ty pytasz mnie czy coś się stało? — zaśmiałam się sarkastycznie. — Co masz mi takiego do powiedzenia, że potrzebujesz do tego odpowiedniej chwili? — pokazałam cudzysłów palcami przy ostatnich słowach, patrząc chłopakowi prosto w oczy.

— Ja.. — podrapał się po głowie biorąc głęboki oddech. — Chodź do domu, wszystko Ci wyjaśnię. — bez żadnego słowa weszłam w głąb mieszkania, a Eddie zaraz za mną. Usłyszałam jeszcze tylko jak Brad szepcze ciche ,,powodzenia''.

— Więc słucham. Jaką prawdę masz mi wyjawić? — usiadłam na łóżku zdenerwowana. Bałam się tego co mogę usłyszeć.

— Orzeszku, najpierw się trochę uspokój. Proszę. — klęknął przede mną i zaczął delikatnie masować moje udo. Jego dotyk nawet w takich sytuacjach działał na mnie kojąco.

— Już mi lepiej, możesz mówić. — odsunęłam jego dłoń, a on spojrzał mi głęboko w oczy. Widziałam w nich strach i niepewność. Czułam, że to co chce mi powiedzieć nie będzie niczym miłym.

— Jestem.. — wypuścił głośno powietrze, łapiąc moją dłoń w swoją i znów na mnie spojrzał. — Jestem uzależniony od narkotyków. — spojrzałam na niego wielkimi oczami. Czegoś takiego się nie spodziewałam. Przez chwile patrzyłam w ciszy, przed siebie w pustą przestrzeń próbując uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam.

— Jak to od narkotyków? Od kiedy to trwa? — mój głos się łamał, czułam napływające łzy.

— Trwa to od czasu, gdy wyjechałem. Nie mogłem poradzić sobie z tą całą sytuacją. Amfetamina stała się wtedy moją najlepszą przyjaciółką. Pomogła mi gdy było mi smutno, gdy miałem ataki agresji. Wszystko po niej wydawało mi się lepsze. Przez pewien czas myślałem, że gdy wprowadzisz się do mnie nie będę już tego potrzebował, ale myliłem się. Przepraszam Nath, że nie powiedziałem o tym wcześniej, ale bałem się, że odejdziesz. Pamiętam jak zawsze mówiłaś, że nie mogłabyś żyć z kimś takim. — spojrzał na mnie ze smutkiem wypisanym na twarzy. Ten widok złamał mnie do końca, przez co nie mogłam już zapanować nad płaczem. Wyrwałam delikatnie rękę z jego i wstałam z łóżka.

— Nie mogę w to uwierzyć. — wyszeptałam po cichu. Eddie wstał z podłogi powoli do mnie podchodząc.

— Chcesz wrócić do Hawkins? — zapytał przecierając swoje oczy, z których również leciały łzy. — Mogę poprosić Brada, żeby kupił Ci bilet.

— Oszalałeś? Nie zostawię Cię, z takiego powodu. Kocham Cię i poradzimy sobie z tym problemem razem. — przytuliłam go mocno, co odwzajemnił.

— Jesteś pewna? Nie chcę, żebyś przy mnie cierpiała. — wyszeptał dalej trzymając mnie w ramionach.

— Posłuchaj. Bez Ciebie będę cierpiała o wiele bardziej, więc tak, jestem pewna. — odsunęłam się delikatnie, żeby złożyć na jego ustach krótki pocałunek. — A teraz puść mnie chcę zrobić nam coś do jedzenia.

— Nie chcę Cię puszczać. — powiedział zadziornie na co na mojej twarzy zawitał mały uśmiech.

— A ja nie chcę umrzeć z głodu. — zaśmiałam się, a chłopak mnie puścił.

— Jak już mi się wyrwałaś to przynajmniej pomogę Ci coś ugotować. — pocałował szybko moje czoło i ruszył do kuchni. — To co może, chciałabyś żebym przyrządził nam mojego pysznego domowego kebaba? — jego szczery uśmiech radował moje serce. Nie mogłam uwierzyć jak szybko przeszłam z uczucia smutku do uczucia radości.

— Mmm, uwielbiam go! Chętnie zjem, ale pod jednym warunkiem.

— O proszę, a jaki to warunek? — spojrzał na mnie kusząco, a ja tylko pokręciłam głową.

— Chcę pomóc Ci w przygotowaniu. — uśmiechnęłam się szeroko.

— No dobrze, więc chodź. — zadowolona ruszyłam do kuchni, gotowa do gotowania.

— Więc co mam robić? — wbiłam wzrok w chłopaka, który właśnie wyciągał z lodówki potrzebne składniki.

— Możesz pokroić mięso i podsmażyć je na patelni. Ja zajmę się resztą. — podał mi kurczaka oraz nóż po czym zaczął robić ciasto na bułki.

Przygotowywaliśmy posiłek w ciszy, a ja nie mogłam skupić się nawet na tak prostej sprawie jak krojenie mięsa. Cały czas w głowie przewijały mi się słowa chłopaka o uzależnieniu. Nie mogłam się ich pozbyć, aż do chwili gdy wpadłam na pewien pomysł. Odłożyłam nóż na deskę i podeszłam do zlewu, żeby umyć ręce. Munson nawet nie zwracał na mnie uwagi będąc bardzo skupionym na swoim zadaniu. Spojrzałam na jego dłonie, które delikatnie, ale umiejętnie ugniatały ciasto. Żyły na jego rękach były teraz, aż nadto widoczne, a w dole mojego brzucha poczułam już znajome ciepło. Podeszłam od tyłu do chłopaka obejmując go w talii. Poczułam jak jego ciało spina się na mój dotyk i byłam z tego bardzo dumna.

— Czy ty czegoś ode mnie chcesz Orzeszku? — wytarł ręce w ręcznik papierowy i odwrócił się moją stronę kładąc ręce na moich biodrach.

— Może tak, może nie. — stanęłam na palcach i przejechałam językiem po jego szyi.

— Wiesz, że wystarczy poprosić kochanie? — przyciągnął mnie jeszcze bliżej tak, że jego krocze napierało na moją miednicę.

— Proszę Eddie. — powiedziałam szeptem, czując jak moje ciało przechodzą przyjemne dreszcze.

— O co dokładnie prosisz? — zapytał odsuwając włosy z mojej szyi, by następnie położyć na niej swoje ciepłe usta.

— Proszę, zrób mi dobrze.

— Przecież robię, za jakieś 30 minut kebab będzie gotowy. — zaśmiał się szelmowsko, dalej całując moją szyję.

— Eddie! — powiedziałam trochę głośniej zdenerwowana. Moje ciało i umysł nie miały teraz ochoty na zabawy słowne.

— No już już Orzeszku. Chcesz masz. — odsunął wszystkie produkty na bok blatu, a następnie posadził mnie na nim.

Zaczął całować moje usta bardzo namiętnie, wręcz dziko, a ja już nie mogłam doczekać się przyjemności, której za chwilę miałam doznać. Jego dłonie błądziły po moim ciele, aż zatrzymały się na piersiach, które zaczął delikatnie ugniatać nie przerywając pocałunku. Po chwili odsunął się ode mnie i zaczął ściągać moje spodenki od pidżamy, którą nadal miałam na sobie. Spojrzałam na jego twarz, na której cały czas był wypisany szelmowski uśmiech. Jedna z jego dłoni powoli i delikatnie dążyła do mojego intymnego miejsca. Jęknęłam cicho, gdy do niego dotarła. Zaczął zataczać palcami małe kółeczka doprowadzając mnie do szału. Wiłam się jak głupia czując jak przyjemność staje się coraz większa. Nagle poczułam jak zastąpił palce językiem. Sunął nim po całej długości mojej łechtaczki raz po raz, pomagając sobie palcami. Czułam, że jestem już blisko, ponieważ moje ciało zaczęło się spinać z rozkoszy. Chwilę później poczułam jak moje ciało rozpada się na kawałki podczas orgazmu. Eddie odsunął się ode mnie zadowolony, patrząc z triumfem na to jak próbuję unormować oddech.

— Widzę, że Ci się podobało. —  zaśmiał się, a na moją twarz wpełzł rumieniec zawstydzenia co nie uszło jego uwadze. — Orzeszku po tym co Ci przed chwilą robiłem, nie powinnaś się rumienić. — zaczął śmiać się jeszcze bardziej.

— Przestań. — uderzyłam go delikatnie w ramię, gdy zeszłam z blatu. — Jesteś idiotą. — dodałam uśmiechając się.

— Twoim idiotą. — podszedł do mnie całując mnie delikatnie w czoło.

Siedzieliśmy na kanapie jedząc po kebabie, który swoją drogą był przepyszny oraz oglądając program, w którym można było wygrać duże pieniądze odpowiadając na pytania. Eddie co chwilę komentował każdego odpowiadającego co było tak śmieszne, że z trudem dawałam radę jeść.

— Ja nie wiem, jak oni mogą nie znać odpowiedzi na te pytania. Żałosne. Byle kogo biorą do tych programów. — przewróciłam oczami na jego słowa. — Boże jak on mógł odpowiedzieć, że pierwszym prezydentem Stanów był John Adams Jr*, przecież ja to nawet o takim nie słyszałem. — prychnął pogardliwie biorąc następnego gryza kebaba.

— Bo ty wiesz wszystko. — powiedziałam dalej oglądając.

— No wiem wszystko. Jestem bardzo inteligentny. — zrobił dumną minę i wyprostował się wypinając klatkę piersiową do przodu.

— Tak tak. Jesteś niczym Einstein — zaśmiałam się patrząc na niego.

— Zadaj mi pytanie. Gwarantuje, że odpowiem na nie poprawnie. — zmarszczył nos czekając, aż coś powiem.

— No dobrze, emm. Co jest stolicą Rosji? — patrzyłam jak chłopak udaje zamyślonego. Próbowałam się nie śmiać, ale nie było to proste.

— Berlin? — parsknęłam śmiechem gdy usłyszałam jego odpowiedź. — Przestań się śmiać! — próbował udawać obrażonego moją reakcją, ale widać było, że powstrzymuje śmiech.

— Proszę Cię kochanie. Nie idź nigdy do takiego programu. — w dalszym ciągu nie mogłam przestać się śmiać.

— Jeśli, aż tak zareagowałaś na moją odpowiedź to nie martw się, nie pójdę. — również zaczął się śmiać, a ja przysunęłam się bliżej, żeby oprzeć głowę na jego ramieniu.

Resztę programu oglądaliśmy w ciszy, do czasu aż nie usłyszeliśmy pukania do drzwi. — Ja otworzę. — powiedział chłopak odkładając talerz na stolik. Gdy ruszył otworzyć wstałam z kanapy, żeby odnieść do kuchni nasze już puste talerze. — Skarbie. Mam dla Ciebie niespodziankę. — odwróciłam się w stronę drzwi, w których stała Nancy z Jonathanem.

— O MÓJ BOŻE! — pisnęłam ze szczęścia i pędem popędziłam w stronę przyjaciół.

— Nath, tak bardzo tęskniłam. — powiedziała Nancy, gdy mocno przyciągnęłam ją do siebie, w celu uciskania.

— Ja też za Tobą tęskniłam. — odpowiedziałam odsuwając się i zmierzając przytulić Jonathana. — Tak bardzo się cieszę, że was widzę.

— Wejdźcie. — Eddie wskazał na kanapę, na którą para poszła usiąść. Chłopak już chciał iść za nimi, ale zatrzymałam go łapiąc go za rękę. — Coś nie tak kochanie? — zapytał, a ja nie odpowiadając zarzuciłam mu ręce na szyje i mocno wpiłam się w jego usta.

— Dziękuję. — wyszeptałam.

— Dla Ciebie wszystko. — uśmiechnął się do mnie i razem zadowoleni, dołączyliśmy do przyjaciół.

— Nie mogę uwierzyć, że tutaj jesteście. — usiadłam Eddiemu na kolanach, ponieważ nasza kanapa była dosyć mała i w czterech było ciężko się zmieścić.

— To uwierz, bo to prawda. — zaśmiał się Jonathan. — W ogóle widzę, że tu jakaś miłość kwitnie. — zaczerwieniłam się na te słowa, ale dłoń Eddiego, którą położył na mojej nodze dodała mi odwagi.

— Ta miłość już dawno rozkwitła stary. — powiedział Munson, delikatnie ściskając moje udo.

— No wiadomo. Ja od zawsze wiedziałam, że będziecie parą. Większość z nas wiedziała, że się kochacie, nawet wtedy kiedy wy tego nie wiedzieliście. — zaśmiałam się na słowa Nancy.

— Kochani, może zmieńmy temat co? — zapytałam, na co każdy przytaknął. — Do kiedy zostajecie?

— Niestety możemy zostać tylko tydzień. Wzięliśmy zaległy urlop. — dziewczyna uśmiechnęła się smutno.

— Tydzień to też sporo czasu. — próbował pocieszyć ją Jonathan na co Nancy złapała go za rękę. — Wiecie co, mam pomysł. Lecimy do klubu na jakąś imprezę. Co wy na to?

— Ja bardzo chętnie bym gdzieś wyskoczył. A ty Orzeszku? — spojrzałam na Eddiego uśmiechając się.

— Ja również bardzo chętnie.

— Super, to my pojedziemy do hotelu, ogarniemy się i spotkamy się mniej więcej o dwudziestej pierwszej pod waszą klatką? — zapytała Nancy na co przytaknęliśmy. — To my się zbieramy. — powiedziała wstając z kanapy. — Do później. —  doprowadziliśmy ich do drzwi po czym ruszyliśmy ogarniać się na imprezę.





*John Adams Jr- drugi prezydent Stanów Zjednoczonych


Witajcie Kochani.

Na samym początku chciałam was bardzo przeprosić za brak rozdziałów przez taki długi okres czasu. Nie planowałam takiej długiej przerwy, ale niestety w ostatnim czasie w moim życiu stało się bardzo dużo złego. Zmarła mi bliska osoba z rodziny i nie miałam chęci na pisanie. Obiecuję, że teraz będę dodawała rozdziały częściej jeśli jeszcze ktoś będzie czytał. Zostawcie po sobie gwiazdkę, lub komentarz, żebym wiedziała ilu z was jeszcze interesują losy Eddiego i Nathalie. :)

Za wszelkie błędy w pisowni i interpunkcji z góry przepraszam :)

CAŁUSKI!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro