Rozdział IX
Czas mijał bardzo szybko. Nim się obejrzałam przyszedł czerwiec, co za tym idzie zakończenie roku szkolnego. Kilka dni dzieliło mnie od spotkania z Eddiem, którego nie widziałam prawie rok. Od czasu gdy dowiedziałam się, że żyje rozmawialiśmy codziennie przez telefon. Gdy jeszcze wszystko było normalnie i mieszkał w Hawkins nie było dnia żebyśmy się nie spotkali, a jednak czułam wielki strach przed spotkaniem go na żywo. Nie wiedziałam czy dalej między nami będzie tak samo jak wcześniej. Rok to naprawdę sporo czasu, mógł się zmienić. O czym ty mówisz kretynko! Tyle czasu czekałaś na to, żeby go w końcu zobaczyć, a teraz wymyślasz! Skarcił mnie mój wewnętrzny głos na co machnęłam głową, żeby wyrzucić z siebie złe myśli. Przetarłam twarz rękoma i dalej maszerowałam w stronę szkoły na zakończenie. W Hawkins było dzisiaj wyjątkowo ciepło. Zza chmur delikatnie przebijały się promienie słońca, które delikatnie muskały skórę na mojej twarzy. Delikatny wiatr, poruszał drzewami. Jednym słowem było pięknie. Uśmiechnęłam się delikatnie i wyciągnęłam z paczki papierosa. Odpaliłam go zaciągając się dymem, który powoli rozchodził się w moim wnętrzu. Nagle z budynku przede mną, w którym znajdowała się mała cukiernia Pani Mortez, w której swoją drogą sprzedawali najpyszniejsze pączki na świecie, wyszła Robin. Trzymała w ręku pudełeczko, które pewnie było pełne tych cudownych przysmaków.
— Robin! — zawołam w stronę dziewczyny, która odwróciła się szybko. Gdy mnie zauważyła szeroko się uśmiechnęła. Ostatni raz widziałyśmy się na urodzinach Dustina, więc bardzo się ucieszyłam, że na nią wpadłam. Podeszłam do niej.
— Hej, Nathalie. — przerwała lustrując mnie od góry do dołu. — Wow, ale wyglądasz. — pokazała ręką na mój strój na co się delikatnie zarumieniłam.
— Dziękuję. — uśmiechnęłam się poprawiając moją czarną sukienkę która troszkę się podwinęła. — Właśnie idę na zakończenie roku. — oznajmiłam podchodząc do śmietnika obok, żeby wyrzucić peta.
— A no tak zapomniałam, że jest koniec czerwca. — zaśmiała się uderzając delikatnie dłonią w czoło. — Czyli co? Już niedługo wyjeżdżasz do Eddiego? — zapytała patrząc na mnie z uśmiechem.
— Tak, jadę za dwa dni. Już nie mogę się doczekać. — moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Za każdym razem gdy tylko o tym pomyślałam czułam, że zaraz wyrwie mi się z piersi i zacznie krzyczeć ze szczęścia.
— A co ze studiami? Idziesz na nie? — zapytała zaciekawiona dziewczyna.
— Na razie tak. — oznajmiłam. — Zostałam przyjęta do Imperial College London, ale jeśli mi się nie spodoba rzucam to w cholerę i idę do pracy. — Robin zaśmiała się na moje słowa.
— Rodzice nie mają nic przeciwko temu, że będziesz tak daleko? — zapytała.
— Na początku mieli. Zastanawiali się dlaczego chcę studiować tak daleko od Hawkins, ale opowiedziałam im bajeczkę, że to od zawsze było moje marzenie i w końcu się zgodzili. Dostałam stypendium i dodatkowo, zadeklarowali się, że będą mi co miesiąc wysyłać pieniądze. Najgorzej było jak powiedziałam, że nie będę mieszkać w internacie. Zaraz zaczął się wywiad gdzie będę mieszkać jak nie tam. Powiedziałam im, że zamieszkam w małej kawalerce, którą znalazłam w gazecie. — dziewczyna uważnie mnie słuchała, ale niestety musiałam przerwać tę rozmowę, ponieważ mój zegarek wskazywał dziewiątą czterdzieści osiem, co oznaczało, że zostało mi dwanaście minut na dojście do szkoły. — Wybacz Robin, ale muszę lecieć. Muszę być na miejscu o dziesiątej.
— Tak jasne. Pamiętaj, żeby przyjść się pożegnać przed wyjazdem. — oznajmiła z uśmiechem.
— A to nie będzie Cię dzisiaj na imprezie pożegnalnej u Steva? — spojrzałam na nią ze zdziwieniem wypisanym na twarzy, a ona tylko uśmiechnęła się zakłopotana.
— A no tak. Zapomniałam o tym totalnie. Ostatnio chodzę roztargniona. — zamknęła oczy, po chwili otwierając je z powrotem. — Będę na tej imprezie.
— Super bardzo się cieszę. Do zobaczenia. — pomachałam do Robin, która zrobiła to samo w moją stronę. Uśmiechnięta ruszyłam w dalszą drogę.
Równo o dziesiątej wbiegłam do sali gimnastyczniej, w której odbywało się zakończenie roku szkolnego. Próbowałam odnaleźć wzrokiem kogoś znajomego. Zauważyłam Garetha, który siedział na samej górze po boku wraz z Dustiem, Lucasem i Max. Każdy z chłopaków miał na sobie zwykłą białą koszulę i dżinsy. Max natomiast ku mojemu zdziwieniu miała na sobie biały golf i czarną skórzaną spódniczkę. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w innym ubraniu niż dżinsy, albo dresy. Skierowałam się w ich stronę. Widziałam, że są zagłębieni w rozmowie, gdy podeszłam ich rozmowy ucichły.
— Hej. — powiedziałam marszcząc brwi. — Dlaczego jak tylko przyszłam to przestaliście rozmawiać? — zapytałam patrząc na nich podejrzliwie.
— Hej Nath, my emm. — Dustin nie mógł się wysłowić wiedziałam, że coś urywa.
— Mamy dla Ciebie niespodziankę, którą właśnie omawialiśmy. — wtrącił Gareth, a Henderson spojrzał na niego ze zniesmaczoną miną.
— Mieliśmy o tym nie wspominać czubie. Miała się dowiedzieć dopiero na imprezie, a teraz nie da nam spokoju. — żachnął się Dusty.
— Dokładnie Dustinku, teraz nie dam wam spokoju. — usiadłam obok Max, która śmiała się z chłopaków. — No więc co to za niespodzianka? — zapytałam wbijając w nich ciekawski wzrok.
— No więc tak. Pamiętasz ten samochód, którym kiedyś jeździł Eddie? — spojrzałam na Garetha, próbując sobie przypomnieć.
— Ten Mercedes, który stoi koło przyczepy tak?
— Tak, właśnie ten. Eddie uznał jakiś czas temu, żebyśmy go naprawili i dali Ci go na osiemnaste urodziny. Niestety nie wyrobiliśmy się. Dlatego chcemy Ci go dać dzisiaj na imprezie. — chłopak skończył mówić, a ja nie dowierzając patrzyłam to na niego to na Dustina.
— Robicie sobie ze mnie jaja tak? — zapytałam tkwiąc w szoku.
— Nie Nath, serio jest Twój. — odpowiedział Dustin, na co szeroko się uśmiechnęłam próbując skupić się na osobie dyrektora, który właśnie przekroczył próg sali.
— Drodzy uczniowie. Dzisiaj kończymy rok szkolny. Zaczynacie wakacje, czyli czas leniuchowania i dobrej zabawy. Niektórzy z was po tych dwóch miesiącach już do nas nie wrócą, ponieważ zaczynają nowy etap edukacji, lub wchodzą w dorosłe życie idąc do pracy. Każdemu z was życzę wiele szczęścia, uważajcie na siebie wszyscy. Wy młodzieży, która jeszcze zawita w tej szkole również uważajcie. Nigdy nie wiemy czy przez te wakacje nie stanie się tragedia taka jak nie cały rok temu. Mam nadzieję, że po wakacjach spotkamy się wszyscy, że nikogo nie zabraknie. — mówił to smutnym głosem, który w ułamku sekundy zmienił się w szczęśliwy. — A teraz zapraszam każdą klasę osobno na spotkanie z wychowawcami. — odszedł od mikrofonu, a tłum uczniów zaczął kierować się do sal, w których czekali wychowawcy poszczególnych klas. Razem z przyjaciółmi zrobiliśmy to samo.
Po jedenastej wszystko się skończyło. Wszem i wobec mogłam ogłosić światu, że zakończyłam naukę w liceum. Czekałam przed szkołą na Nancy, z którą miałam jechać na zakupy. Musiałam kupić sobie kilka rzeczy na wyjazd. Nie wiedząc dlaczego Gareth uparł się, że będzie czekał razem ze mną. Staliśmy w ciszy, którą po chwili przerwał.
— Nathalie, mogę zadać Ci pytanie? — spojrzał na mnie zmieszany.
— Oczywiście. O co chodzi? — zapytałam zaciekawiona tym co ma mi do powiedzenia. Chłopak przetarł twarz dłońmi i wziął głęboki oddech.
— Musisz wyjeżdżać? Będzie nam Cię brakowało. — powiedział patrząc mi w oczy.
— Nie muszę, ale chcę. Za bardzo tęsknie za Eddiem. — oznajmiłam, a mina mu zrzedła.
— To jest chore. — warknął a ja spojrzałam na niego z wyrzutem.
— O co Ci chodzi? — złożyłam ręce na piersi zdenerwowana.
— Ty tak na serio? — zaśmiał się irytująco. — Biegniesz do Eddiego po tym wszystkim co Ci zrobił. Okłamał Cię a gdy przez przypadek dowiedziałaś się o wszystkim łaskawie pozwolił Dustinowi podać Tobie numer, żebyś mogła do niego zadzwonić. Dziewczyno przejrzyj na oczy. Na moje oko to mu nie zależy. — patrzyłam na niego ze łzami w oczach. Po nikim nie spodziewałam się takich słów, a zwłaszcza po nim. W końcu był jednym z najlepszych przyjaciół Eddiego.
— Jak możesz tak mówić? Eddie to twój przyjaciel a ty robisz z niego potwora bez uczuć, musisz w końcu zrozumieć dlaczego zachował się tak, a nie inaczej. — wrzasnęłam w jego stronę, a on tylko stał i się uśmiechał.
— To już nie jest mój przyjaciel. — powiedział Gareth poważnym tonem. — Nie jest nim od czasu gdy się o wszystkim dowiedziałem. Ale wiesz co? Rób co chcesz, jedź do niego. Tylko pamiętaj, że się tam zmarnujesz. — nie czekając na moją odpowiedź odwrócił się i odszedł zostawiając mnie w szoku. Patrzyłam jak odchodzi, a jedna samotna łza spłynęła po moim policzku. Wytarłam ją biorąc głęboki oddech, a następnie wyciągnęłam i odpaliłam papierosa. Akurat gdy skończyłam palić zauważyłam samochód Nancy. Skierowałam się w jego stronę.
— Hej. — powiedziałam krótko zamykając drzwi od auta. Od razu złapałam za pas, żeby go zapiąć.
— Hej, coś się stało? — zapytała mierząc moją twarz wzrokiem.
— Tak. Garethowi odpierdala, ale nie chcę teraz o tym rozmawiać. — oznajmiłam na co dziewczyna pomachała głową na znak, że rozumie. Uśmiechnęłam się do niej patrząc w jej stronę. Nagle zauważyłam na jej palcu pierścionek z maleńkim kamieniem szlachetnym na środku. Wybałuszyłam oczy po czym wrzasnęłam. — O MÓJ BOŻE! — Nancy spojrzała na mnie przerażona. — OŚWIADCZYŁ SIĘ? — zapytałam.
— Tak, zrobił to na wyjeździe. — dziewczyna delikatnie przesunęła palcami po pierścionku.
— Nawet nie wiesz jak się cieszę. Gratuluję! — chciałam ją przytulić, ale odpaliła silnik samochodu i zaczęła jechać.
— Ja również się cieszę. — uśmiechnęła się szeroko. Widać było, że rozpiera ją szczęście.
— No więc opowiadaj jak to zrobił?
— Opowiem Ci w galerii, jak na spokojnie usiądziemy. — oznajmiła na co pokiwałam głową.
Przechadzałyśmy się po sklepach, w których kupiłam kilka ubrań na wyjazd. Jedną z najlepszych moich zdobyczy była czarna obcisła sukienka do kolan ze sporym dekoltem i wycięciem na plecach oraz czarne nowe glany. Uznałam wspólnie z Nancy, żeby założyć te rzeczy w dzień, w którym pojadę do Eddiego. Wiedziałam, że chłopak uwielbiał gdy miałam na sobie sukienki. Bardzo mu się to podobało mi zresztą również. Kochałam w nich chodzić.
— Może pójdziemy coś zjeść? — zapytała Nancy. — Opowiem Ci wtedy o oświadczynach.
— Jasne, w sumie to trochę burczy mi w brzuchu. — mój brzuch potwierdził słowa, które wypowiedziałam głośnym burknięciem.
— Właśnie słyszę. — zaśmiałyśmy się i ruszyliśmy do restauracji. Gdy po chwili doszłyśmy na miejsce zdecydowałśmy wspólnie, że mamy ochotę na tajską kuchnię. Ja zamówiłam makaron z kurczakiem i szpinakiem w sosie satay, a Nancy zamówiła kremowe curry z kurczakiem i warzywami. Gdy odebrałyśmy jedzenie usiedliśmy razem przy najbliższym stoliku.
— No więc, opowiadaj! — popędziłam dziewczynę, która nie zdążyła nawet posmakować swojego dania.
— No już spokojnie. — zaśmiała się, ale po chwili zaczęła opowiadać. — Więc tak. Zabrał mnie do Włoch było cudownie. Większość czasu spędziliśmy w łóżku. Nie będę opowiadać ze szczegółami co tam robiliśmy. — zarumieniła się, a ja delikatnie się zaśmiałam. — Dwa dni przed powrotem zabrał mnie na spacer. Był spięty nawet bardzo, więc zaczęłam przeczuwać, że zaraz może to zrobić. Doszliśmy do różanego parku, w którym było przepięknie, zaczęłam skupiać się na kwiatach, ale po chwili zorientowałam się, że nie ma go przy mnie. Cofnęłam się i ujrzałam jak klęczy na jedno kolano. W ręku trzymał małe pudełeczko. Gdy podeszłam do niego powiedział, że jestem jego światem i że nie wyobraża sobie bym dłużej była tylko jego dziewczyną. — przetarła kilka łez szczęścia, które spływały po jej policzkach i kontynuowała. — Wtedy zapytał czy zostanę Panią Byers. Zgodziłam się.
— Jejku, ale to romantyczne. — rozpływałam się po tej opowieści. Może i nie wyglądałam na taką, ale byłam romantyczką. — Teraz możesz jeść. — razem z Nancy zaczęłyśmy pałaszować ze smakiem nasze dania.
Pół godziny później, najedzone uznałyśmy, że pora wracać do domu, ponieważ na dwudziestą była impreza na którą trzeba było się przygotować. Kierując się w stronę samochodu zauważyłam w sklepie muzycznym gitarę elektryczną, o której zawsze marzył Eddie.
— Nancy, wejdźmy jeszcze tutaj. — nie czekając na odpowiedź weszłam do środka od razu kierując się do sprzedawcy.
— Witam w czym mogę pomóc? — zapytał mnie młody chłopak ubrany w firmowy uniform.
— Dzień dobry, chciałam zapytać w jakiej cenie jest tamta gitara. — wskazałam palcem na instrument.
— A mówisz o Ibanez JEM*. To jest majstersztyk wśród dostępnych gitar, więc jest dosyć droga. Proszę poczekać zaraz sprawdzę dokładną cenę. — odszedł w stronę gitary.
— Niech zgadnę. Chcesz zrobić prezent Eddiemu? — zapytała Nancy.
— Tak, marzył o tej gitarze, a poza tym on mi dał samochód.
— Co? Kiedy? — dziewczynie opadła szczęka na co parsknęłam śmiechem.
— Kazał chłopakom naprawić tego Mercedesa co stoi koło przyczepy dla mnie na urodziny, więc chcę się jakoś odwdzięczyć. — Nancy już nic nie odpowiedziała, ponieważ podszedł sprzedawca.
— A więc tak. Cena za tę gitarę wynosi 1500$*. — oznajmił, a mi ledwo oczy nie wyleciały z twarzy.
— Ile? — krzyknęłam. — Kurcze, mam tylko niecałe 600. — powiedziałam smutno patrząc do portfela.
— Do tej ceny mamy inne gitary.
— Nie dziękuję. Zależało mi na tej. — przemogłam się, żeby delikatnie się uśmiechnąć. — No cóż. Do widzenia. — już miałam skierować się do wyjścia gdy nagle zatrzymała mnie Nancy.
— Poproszę tę gitarę. — zamurowało mnie gdy zauważyłam jak dziewczyna wyciąga ze swojego portfela 1500$ i podaje je sprzedawcy.
— Oczywiście. Proszę dać mi chwilę, za moment zapakuje. — odszedł.
— Nancy, dziękuję. Oddam Ci wszystko obiecuję, na razie weź chociaż tyle. — podałam jej moje 600$, ale ona zatrzymała moją rękę.
— Zatrzymaj je. Teraz będą Ci bardzo potrzebne każde pieniądze. A za gitarę oddasz mi kiedy będziesz mogła. Bez pośpiechu.
— Dziękuję, jesteś najlepszą przyjaciółką. — uśmiechnęłam się podchodząc do dziewczyny, żeby ją mocno przytulić.
Godzinę później byłam już w domu. Odłożyłam gitarę obok walizek, które spakowałam już wcześniej. Gdy tak się im przyglądałam nie mogłam uwierzyć, że tak niewiele czasu zostało do wyjazdu. Gdyby ktoś zapytał mnie teraz jak się czuję odpowiedziałabym, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Usiadłam w fotelu chcąc chwilę odpocząć, ale nagle dostałam wielkich chęci, żeby zadzwonić do Eddiego. Wstałam i powoli podeszłam do telefonu. Wykręciłam jego numer a on po chwili odebrał.
— No dzień dobry Orzeszku. — powiedział zaspanym głosem.
— Obudziłam Cię? — zapytałam zmieszana.
— Mhm. Spaliłem kilka jointów dzisiaj i zamknęły mi się oczy.
— No wiesz co! Tak bezemnie? — zaśmiałam się wraz z chłopakiem.
— Jak przyjedziesz to pierwsze co zrobimy to zajaramy. — oznajmił.
— Trzymam za słowo. — powiedziałam, a on głośno ziewnął. — Wiesz co, może leć spać dalej. Ja i tak muszę szykować się na imprezę.
— Na jaką imprezę. — usłyszałam jak jego głos staje się poważny.
— Steve zorganizował dla mnie imprezę pożegnalną połączoną z zakończeniem liceum.
— Okej dobrze. Zaraz zadzwonię do Steve, że ma na Ciebie uważać i że ma Cię bezpiecznie odstawić do domu. — powiedział z jeszcze większą powagą.
— Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie jestem dzieckiem? — zapytałam, wyjmując ciuchy z szafy.
— A Ty zdajesz sobie sprawę, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą i nie darowałbym sobie, gdyby coś Ci się stało. A te pieprzone Hawkins jest przeklęte nigdy nie wiadomo co może się tam wydarzyć. — moje serce znów zaczęło wariować po jego słowach. Dlaczego on tak na mnie działa?
— Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Nie dzwoń do Steva.
— Niech Ci będzie. Miłej zabawy Orzeszku. — powiedział już bardziej normalnym tonem.
— Dziękuję, słodkich snów. — odłożyłam słuchawkę i poszłam ogarniać się na imprezę.
Oto rozdział 9. Tak wiem, że za dużo się w nim nie dzieję, ale spokojnie już nie długo doczekacie się spotkania Eddiego z Nathalie!
Pamiętajcie o tym, żeby zostawić gwiazdkę i komentarz. To bardzo motywuje do dalszego pisania! :)
*Ibanez JEM - słynna gitara Ibaneza zadebiutowała na rynku w 1985 roku, jako model sygnowany nazwiskiem słynnego gitarzysty Steve'a Vaia (który brał udział w jej projektowaniu). Instrument jest inspirowany Stratocasterem, ale wprowadził kilka znaczących modyfikacji. Chociaż gitara została stworzona na zamówienie dla wybitnego muzyka, przez wniesiony przez nią powiew świeżości zdobyła popularność wśród graczy rocka i metalu z całego świata.
*Cena za gitarę - nie znam się na cenach, więc jeśli 1500$ to za dużo lub za mało to z góry przepraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro