Rozdział IV
Mijały kolejne miesiące, czułam się coraz lepiej. Dalej w moim sercu był smutek i tęsknota za Eddiem, ale uznałam, że postaram się żyć w miarę normalnie wiem, że właśnie tego by chciał. Pogodziłam się z rodzicami, ponieważ razem doszliśmy do wniosku, że ani ja ani oni nie będziemy wspominać w domu Eddiego. Wiedzieliśmy, że każda rozmowa o nim skończy się kłótnią. W szkole również zaczęło iść mi coraz lepiej, oceny się poprawiły, ja przestałam wagarować co było dużym plusem, bo coraz bliżej było do zakończenia przeze mnie szkoły. Można powiedzieć, że moje życie stało się w końcu normalne. Spędzanie czasu z przyjaciółmi było dla mnie najlepszym lekarstwem, szczególnie z Dustinem. Nigdy bym nie pomyślała, że ten mały głupek zostanie moim najlepszym towarzyszem.
— Nathalie, wszystko w porządku? — usłyszałam głos Nancy, która wyrwała mnie z myśli.
— Um, tak jasne. Zamyśliłam się. — uśmiechnęłam się siedząc obok dziewczyny w samochodzie.
— Wiesz co? Myślę, że Jonathan będzie chciał mi się oświadczyć. — spojrzałam w jej stronę, ona jedynie się lekko zarumieniła.
— Tak myślisz? Byłoby cudownie.
— Ostatnio chodzi taki roztargniony, ciągle zadaję pytanie jak chciałabym żyć w przyszłości, jaki chciałabym dom, samochód. Nawet powiedział, że w przyszłym tygodniu zabiera mnie na weekend. Nie wiem gdzie, bo uznał, że to niespodzianka.
— Ooo, chyba naprawdę to zrobi. Już bym chciała wybrać się na wasze wesele. — uwielbiałam śluby, muzyka, taniec, dobra zabawa no i nie oszukujmy się dobre jedzenie i alkohol.
— Będziesz pierwszą osobą, którą zaproszę bo oczywiście będziesz moją świadkową, jeśli oczywiście będziesz chciała.
— Żartujesz? Oczywiście, że będę chciała. Zrobię Ci najlepszy wieczór panieński na świecie. — wymieniliśmy uśmiechy i jechałyśmy dalej w stronę szkoły.
Kilka minut później byłyśmy na miejscu. Pożegnałam się z Nancy, która pojechała do pracy, a ja ruszyłam w stronę szkoły. Przeszłam dosłownie kawałek gdy na mojej drodze stanął Mike z Dustinem.
— Hej Nath, co tam? — zapytał Dusty jedząc kanapkę, której kawałek dalej przeżuwał.
— Fuj, Henderson! Najpierw połknij a potem mów. — dźgnęłam go palcem w ramię śmiejąc się. — Wszystko dobrze, Nancy przywiozła mnie do szkoły więc nie musiałam iść pieszo.
— A to małpa była przy szkole i nawet się nie przyszła przywitać. — powiedział Mike. Po jego minie widziałam, że chyba zrobiło mu się przykro.
— Oj, mały Mike tęskni za siostrzyczką. — przewróciłam oczami na słowa Dustina, który czasem potrafił być bardzo irytujący.
— Zamknij się młotku. — na szczęście dzwonek zakończył tę rozmowę. Pożegnałam się z chłopakami po czym ruszyłam w stronę klasy.
Właśnie trwała przerwa na lunch. Usiadłam z członkami Klubu Ognia Piekielnego, przy naszym stoliku. Rozmawialiśmy na różne tematy śmiejąc się gdy nagle nasze pogadanki przerwał głos dyrektora pochodzący z głośników.
Drodzy uczniowie
Chciałbym poinformować, iż po przerwie wszyscy uczniowie mają zjawić się w sali gimnastycznej na apelu upamiętniającym ofiary masakry, która odbyła się w naszym mieście pół roku temu. Do zobaczenia.
— No pięknie, znowu się nasłuchamy o tym, że Eddie to morderca bez serca. — Gareth miał rację, znowu przyjdzie nam słuchać tych głupot.
W milczeniu zjedliśmy nasze posiłki, każdy z nas stracił humor wiedząc co usłyszymy na apelu. Przecież całe miasto jest przekonane, że Eddie Munson to seryjny morderca, który ukrywa się i planuje kolejne zabójstwa. Tylko nasza grupa wie tak naprawdę co się stało. Reszta ekipy Ognia Piekielnego myśli, że Eddie padł ofiarą mordercy. Szkoda, że całe Hawkins nie może poznać prawdy. Przynajmniej Eddie byłby bohaterem nie tylko dla nas, ale i dla całego miasta.
Dziesięć minut później cała szkoła zebrała się na sali zajmując miejsca. Ja usiadłam obok Max, Dustina, Lucasa i Garetha. Czekaliśmy na te bzdury, które planuje powiedzieć dyrektor. Chwilę później mężczyzna podszedł do mikrofonu i zaczął swoją przemowę.
— Dzień dobry uczniowie. Za dwa dni mija równe pół roku od pierwszego morderstwa, którego dokonał Edward Munson. Nasz były uczeń, który od zawsze zachowywał się dziwnie, ale nikt nigdy nie pomyślałby, że zostanie on seryjnym mordercą. Niestety pierwsza o tym fakcie dowiedziała się Chrissy Cunningham, główna cheerleaderka w naszej szkole, ulubienica wszystkich. Następny był Fred Benson młody początkujący dziennikarz. Dalszą ofiarą był Patrick McKinney zawodnik szkolnej drużyny koszykówki. I ostatnia ofiara, która została potraktowana najgorzej Jason Carver, chłopak pierwszej ofiary Edwarda oraz kapitan drużyny koszykówki. Te wszystkie ofiary patrzą na nas z góry i mają nadzieję, że w końcu policji uda się znaleźć kryjówkę Eddiego, że w końcu go złapią i wymierzą najsurowszą karę. W końcu takich krzywd jakich się dopuścił nie można od tak wybaczyć. Chciałbym zaznaczyć i jednocześnie przypomnieć, że jeśli ktoś wie gdzie ukrywa się Edward Munson jest proszony o zgłoszenie tego na komisariacie policji w Hawkins.
— Świry z Klubu Ognia Piekielnego na bank wiedzą gdzie on się ukrywa! — wrzasnął Andy, kolega z drużyny Jasona.
— Kogo nazywasz świrem? Spójrzcie na siebie! — odpowiedział mu Gareth na co złapałam go uspokajająco za ramię.
— Proszę o spokój! Nie spotkaliśmy się tu żeby się wzajemnie przekrzykiwać tylko po to, aby oddać cześć ofiarą mordercy. — po tych słowach już nikt się nie odezwał, więc dyrektor kontynuował. — Kochani spokój to najlepszy sposób na poradzenie sobie z żalem, który jak widzę gości jeszcze w kilku sercach po tych strasznych czasach. Miejmy nadzieję, że nie będzie już więcej ofiar, a Edward Munson zostanie złapany. Dziękuję bardzo za przybycie na apel. Reszta lekcji zostaje odwołana, możecie wracać do domu.
— Pocieszające. — burknęła pod nosem Max po czym wszyscy razem wyszliśmy ze szkoły.
Dwie godziny później byłam w domu, słuchając muzyki. Czekałam, aż przyjdzie Steve, z którym dzień wcześniej umawiałam się na korki z matmy. O dziwo Harrington był naprawdę dobry z tego przedmiotu, czego nie można było powiedzieć o mnie. Eddie też zawsze miał z nią problem, pamiętam jak miesiąc przed śmiercią zaprosił mnie na wspólną naukę, do której nie doszło, ponieważ odwaliło nam totalnie po zapaleniu zioła.
Siedem miesięcy wcześniej
— Chcesz się czegoś napić? Kawy, herbaty, soku? A może czegoś mocniejszego? — chłopak sugestywnie poruszał brwiami na co przewróciłam oczami.
— Ja przyszłam się tu uczyć więc wystarczy mi woda. Dziekuję. — wróciłam wzrokiem do podręcznika naprzeciw mnie udając, że interesuje mnie co jest w nim napisane.
— Oj no weź, przecież widzę, że nie masz ochoty na naukę tak samo jak ja. Jest piątek wieczór zaszalejmy trochę. Jeśli nie chcesz alkoholu to może ziółko hmm? Wiem, że palisz rzadko, ja też ale ono tak leży i nie ma go kto spalić. Chcesz, żeby zrobiło mu się smutno, że nikt go nie chce? Zniszczysz jego samoocenę. — patrzyłam na niego śmiejąc się z tych słów, a on kontynuował. — No więc? Nie chcesz mieć chyba jego depresji na sumieniu co Orzeszku?
— Mówił Ci ktoś kiedyś, że jesteś chory psychicznie? — zapytałam.
— Oj żeby to raz. No to co? — parzył na mnie robiąc oczka małego pieska wiedział, że to mój słaby punkt.
— Niech będzie. Dawaj. — Eddie szczerze uśmiechnięty zaczął kręcić jointa, a ja patrzyłam jak sprawnie mu to idzie. Jego piękne palce idealnie radziły sobie z bletką. Przez chwilę przez moje myśli przeszedł obraz jak te same palce błądzą po moim ciele. Od razu zrobiłam się cała czerwona co nie uległo uwadzę Eddiego.
— Coś ty taka czerwona?
— N..nic, ja tylko. Nie ważne. — odwróciłam twarz w drugą stronę wiedząc, że moja twarz jest jeszcze bardziej czerwona niż przed chwilą.
— Czyżby mój Orzeszek wyobraził sobie coś niegrzecznego? — uśmiechnął się zalotnie na co go delikatnie pstryknęłam palcami w ucho.
— Przestań do mnie mówić i kręć tego jointa.
— Już jest gotowy. — dzięki bogu temat się skończył. Chłopak wstał po zapalniczkę i odpalił blanta. Zaciągnął się kilka razy po czym podał mi skręta.
Po spaleniu kilku jointów byliśmy już porządnie zjarani. Śmialiśmy się z byle czego, robiliśmy głupie miny. Jednym słowem zachowywaliśmy się jak półgłówki.
— Orzeszku?
— Tak? — zapytałam Munsona patrząc na niego.
— Wiesz co to jest palenie po studencku?
— Nie mam pojęcia. — odpowiedziałam ledwo przez fazę, która aktualnie rządziła moim umysłem.
— Pokażę Ci. — chłopak wstał i klęknął przede mną przy łóżku. Nasze twarze były na tej samej lini. — Nie ruszaj się i uchyl usta.
Wykonałam polecenie Eddiego cały czas na niego patrząc. Wziął sporego bucha po czym przybliżył twarz do mojej. Chwilę później stało się coś czego nigdy nie zapomnę jego usta bardzo delikatnie dotykały moich a dym, z jego ust trafił do moich. Podczas gdy wszystko trafiało do moich płuc nasze wargi wciąż się stykały. Trwaliśmy w tej pozycji może kilka sekund i nagle Munson musnął moje usta nieznacznym pocałunkiem.
~.~.~~.~.~.~.~.~.~
Mamy rozdział 5 :) Mam nadzieję, że się podoba :D
Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Mam nadzieję, że nie będą mocno razić w oczy :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro